♥36♥
♥Nash♥
- Ja pierdole! - zobaczyłem Kassie leżącą bezsilnie na betonie, a wokół siedzieli załamani moi przyjaciele.
Dylan siedział zrozpaczony i trzymał swoją Kas za rękę szepcząc coś do ucha.
Burza była coraz bliżej i teraz dopiero można dostrzec, że błyskawice są niebieskie! A to źle znaczy.
Biegnę jak najszybciej mogę i siadam na betonie.
- Nash! Skąd ty tu, przecież podobno nie żyjesz!! - krzyczy zszokowany Shawn.
- Potem wam wytłumaczę, ale teraz....ma ktoś woreczek i pęsetę? - pytam.
Wszyscy popatrzeli po sobie, a jakiś nieznany mi chłopak podał mi woreczek, a Shawn pęsetę.
- I kto tu jest dziwny by nosić przy sobie pęsetę - warczy nieznajomy do Shawn.
Shawn prycha i odwraca się do mnie.
- Po co ci to wszystko?
- Zaraz się dowiesz.
Spoglądam na dziewczynę. Ma zamknięte oczy i czerwoną twarz. Przykładam głowę do jej piersi. Nie oddycha.
Oddycha.
Odsuwam się i patrze gdzie może mieć ranę. Mój wzrok zatrzymuje się na brzuchu. Jest zabandażowany. To pewnie tam wylała truciznę, a myślałem, że może da jej do picia czy coś. Przynajmniej wiem, że będzie łatwiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top