♥35♥
♥Dylan♥
- Boże, czemu ona się dusi!!! - krzyknąłem spanikowany, patrząc na Kassie, która chwilę temu padła jak kłoda na ziemię, trzęsąc się i dusząc.
- Wezwijcie pogotowie! - rykneła Sue przytulając do siebie córkę.
- Jak, przecież nasze telefony są zalane! - odkrzyknął Shawn.
- Mój nie - odparł Dylan i wyciągnął telefon z kieszeni. Był zapakowany w woreczku z zapięciem. Popatrzał się na mnie. - Wodoodporny.
Który normalny człowiek nosi telefon w wodoodpornym woreczku!?
- Kto nosi telefon w worku!? - krzyczy Shawn uprzedzając mnie
- Wodoodpornym worku! - odkrzykuje Dylan.
- Przestańcie się kłócić tylko zadzwoń po te pogotowie, bo jakbyście nie zauważyli to Kassie umiera!! - ryczę.
Dylan otwiera szybko worek i wyjmuje telefon. Wystukuje coś i przykłada telefon do ucha.
Nikt nic nie zrozumiał z tego co powiedział do komórki, bo na niebie pojawił się piorun, a z nim potężny grzmot.
Wpatruję się w tamte miejsce, aż ktoś mną nie potrząsa.
Tym kimś jest Dylan.
Ma smutną minę. Patrze na niego pytająco.
- Karetka nie przyjedzie! Jest za dużo zgłoszeń.....Przykro mi.
Spojrzałem na moją księżniczkę. Trzęsła się i była czerwona na twarzy.
To nie może być prawda. To się nie dzieje!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top