♥21♥
❤️Shawn❤️
Hotel, w którym nocowaliśmy był okropny! Śmierdziało tam nie na żarty i łóżka były twarde jak skała, a do tego widziałem prawdziwego karalucha! Fuj, wracam do domu.
***
Zmierzam do swojego tymczasowego pokoju u Brooke i Kassie, ale coś mówi mi, żebym sprawdził co tam u Dylan'a. Może już znalazł ten schron i wyciągnął z niego Kassie?
Gdy wchodzę do pokoju dziewczyny, czas nagle się zatrzymuje, a moje serce pęka na malusieńkie kawałeczki.
I jak ja je potem posklejam?
Na łóżku leżą, przytuleni do siebie Kassie i Dylan. Podchodzę bliżej i odchrząkuje.
Nic.
Podchodzę jeszcze bliżej.
Śpią.
Spuszczam głowę, wyłączam telewizor w jej...ich pokoju i wychodzę.
Jedna mała łza spływa po moim policzku. Ocieram ją szybko.
Przecież wiedziałeś, że tak będzie! Dylan ją kocha i po to wepchnął cię do samolotu. Byś pomógł ją mu odzyskać, a nie się w niej zakochiwał. Głupek ze mnie. Ale taka już jest miłość.
Podstępna.
Dla otuchy, zabrałem z zamrażarki lody waniliowe i ociężałym krokiem ruszyłem stronę mojego pokoju.
***
Siedząc już na swoim łóżku i oglądając SpongeBob'a kanciasto portego. Moje oczy robiły się ciężkie, dlatego odłożyłem puste pudełko lodów na stoliczek przy telewizorze.
Cii, to tylko małe pudełeczko. *chytry uśmieszek*
Rozebrałem się do bokserek i wszedłem do łóżka.
Już miałem zasnąć kiedy zawibrował dzwoniąc telefon.
Westchnąłem i wyciągnąłem telefon spod poduszki, wciskając zieloną słuchawkę.
Kumacie, ktoś do mnie dzwoni o 2 w nocy!
- Hallo? - Spytałem sennie.
- Cześć, tutaj Julia. Pamiętasz to ja, ta dziewczyna z kawiarni w szpitalu?
Czekajcie, coś mi świta. Dziewczyna ze szpitala....hmm....wiem! To ta z poszkodowanym bratem.
- Aaa, no tak. Cześć. W czym mogę służyć o tej godzinie.
- P-przepraszam cię, że tak późno dzwonie, ale dopiero teraz zebrałam się na odwagę.
- Odwagę na co?
- By się z tobą u..umówić - wyjąkała.
Wytrzeszczałem oczy.
Ona chce pójść ze mną na randkę! Hm, to nawet niezły pomysł. Może uda jej się mnie jakoś rozchmurzyć po sytuacji z Kassie i Dylan'em? Oby.
- Hallo? - odezwała się nieśmiało.
Ma taki ładny głos.......i co z tego, że gadamy przez telefon.
- Shawn?
Wymówiła moje imię! Lol zachowuje się dziecinnie, a dopiero co pękło mi serce i mnie tam straszliwie boli. Jestem nie możliwy! Sam się nie poznaje.
- Yyy, tak jestem..yy..zgadzam się..możemy pójść na randkę - podkreśliłem ostatnie słowo.
- Super, to może pójdziemy do parku? Tylko nie do tego blisko szpitala, bo tam śmiecą i chodzą sami menele, tylko do tego niedaleko plaży?Spotkalibyśmy się przy takim stawiku? - zaproponowała dziewczyna.
- Ok. No to do jutra, Julio - zakończyłem rozmowę i opadłem na poduszkę zasypiając.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Rozdziałek z punktu widzenia Shawn'a! 😵💓
Kto chce takich więcej niech pisze w komentarzach.😳
Wasza Cudnisia💜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top