Rozdział 2


Po rozmowie z Billem i Agathą Melissa miała mieszane uczucia. Bill i Agatha zachowywali się nieswojo. Coraz częściej rozmawiali przyciszonymi głosami. Melissa czuła się przez to zdezorientowana. Postanowiła z nimi porozmawiać.

-Mamo, co się dzieje?- zapytała Melissa 2 dni po rozmowie.-Proszę, powiedz mi!

-Niedługo się dowiesz, skarbie.-odpowiedziała Agatha-Nie mogę ci teraz tego powiedzieć. Nie pytaj więcej.

-Dobrze....-odparła zasmucona Melissa- Tylko jedno mi powiedz, bo tego się boję.

-Co to takiego, kochanie?-zapytała kobieta.

- Czy z wami wszystko w porządku? -zapytała nastolatka.

-Tak, skarbie. Niedługo dowiesz się, o co chodzi. Tylko proszę, nie pytaj o to więcej. Nie wolno mi nic powiedzieć.-powiedziała zasmucona Agatha.

-Okej... Idę odrabiać lekcje...-odpowiedziała Melissa.

1 dzień później

Była sobota. Godzina 23.55. Melissa nie spała. Gdy usłyszała, że Agatha i Bill już się położyli spać, poczekała 40 minut i zapaliła lampkę na szafce nocnej. Drzwi do jej pokoju były zamknięte i nie miała zamiaru ich otwierać. Naszyjnik na noc ściągała, bo bała się, że się udusi. Nie wiedziała przecież, że jest nieśmiertelna. Teraz jednak coś ją tknęło. Postanowiła otworzyć pudełeczko z naszyjnikiem. Zauważyła, że naszyjnik delikatnie świeci. Zgasiła lampkę. Teraz wyraźnie było widać, że od przedmiotu bije delikatny blask. Gdy przyglądała się przedmiotowi , w jej pokoju nagle coś rozbłysło. Chociaż....bardziej ktoś niż coś...

-Niech to szlag.. Nie śpisz jeszcze?-zapytał przybysz.

-A jak ci się wydaje?-powiedziała Melissa-To chyba oczywiste. I kim ty jesteś? Chyba że jesteś tylko wytworem mojej wyjątkowo sennej wyobraźni.

-Nie ,nie jestem. Jestem Hermes. Zawsze do usług mojej młodszej siostrzyczce.-powiedział i się ukłonił.-Przyniosłem ci mały prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Hefajstos męczył się nad tym przez pół dnia.

Hermes podał dziewczynie długie, wąskie pudełko. W środku znajdował się miecz. Ale nie taki zwykły miecz. Był przepięknie wykonany, miał śliczne zdobienia, był wysadzany ametystami i rubinami oraz był zrobiony z niebiańskiego spiżu.

-B-bardzo ci dziękuję, Hermesie.-wyjąkała Melissa.

-Muszę już stąd spadać. Tatko nie będzie zachwycony, że z tobą rozmawiałem. Miałem tylko zostawić prezent i kartkę i wrócić na Olimp, ale coś nie pykło...

Gdy Hermes mówił, na zewnątrz rozległ się dźwięk wyjątkowo głośnego grzmotu.

-Niech to szlag, mam przechlapane... Spadam już, do zobaczenia niedługo, siostrzyczko...-powiedział Hermes i zniknął w błysku oślepiającego światła.

Melissa  z mieszanymi uczuciami odłożyła pudełko z mieczem do szafy i położyła się spać. Lecz nie dane było jej szybko zasnąć. Za oknem pioruny waliły jak oszalałe. W końcu wkurzona Melissa powiedziała:

- Głośniej się nie dało, panie Gromowładny?-zapytała z irytacją w głosie (słowa Gromowładny użyła z rozmysłem, z powodu oczywiście Hermesa). Gdy wypowiedziała te słowa piorun huknął jeszcze głośniej.- To była ironia...

Tego ostatniego nie musiała dodawać. Po wyjątkowo głośnym huku burza ustała na dobre. Niestety nie tylko ona i niektórzy bogowie słyszeli jej słowa.  Agatha również je usłyszała...

Rano

Rano dziewczyna obudziła się wyjątkowo wyspana, mimo nocnych przygód. Za to Agatha po usłyszeniu gradu piorunów i słów Melissy, nie zasnęła już tej nocy. Rano bardzo mało mówiła. Melissa oczywiście zauważyła, że coś jest nie tak.

-Czy wszystko w porządku?-zapytała Agathę, gdy ta przyrządzała naleśniki z Nutellą, owocami i bitą śmietaną.

-Tak.-odpowiedziała kobieta- Tylko się nie wyspałam.

Niestety Melissa zrozumiała to inaczej, niż Agatha chciała. Domyśliła się, że kobieta słyszała jej  monolog wygłoszony do Zeusa.

- C-czy ty coś słyszałaś?-zapytała Melissa z przerażeniem w głosie.

-Oprócz twojej uwagi wygłoszonej do pana Zeusa oraz gradu piorunów nic nadzwyczajnego.-odparła kobieta.

- Czyli mi się to wszystko nie przyśniło?-zapytała Melissa, doskonale wiedząc, że to nie był sen. Jednocześnie odetchnęła z ulgą. Agatha nie słyszała jej rozmowy z Hermesem.

- Nie Skarbie, to nie był sen.-powiedziała z lekkim uśmiechem.-Nie masz się czym martwić. Po prostu przedawkowałaś naukę do sprawdzianu.

-Chyba masz rację. A teraz zabiorę się za śniadanko...-odpowiedziała ze śmiechem Melissa.

 Hermes bardzo rzadko doznawał złości ojca. Ale ten wybryk nie mógł mu ujść na sucho...

-Hermesie, mówiłem ci 5 razy, że masz z nią nie rozmawiać, ani tym bardziej nie ujawniać kim jesteś.-mówił Zeus-Chociaż z tego co widzę, powinienem powtarzać ci to 100 razy. Nie oberwie ci się tym razem piorunem piorunów. Daje ci szansę się poprawić. Od teraz wolno ci się tylko z nią przywitać, podać powód wizyty, ewentualnie odpowiedzieć na jakieś pytania, które nie mogą dotyczyć tego kim ona jest oraz pożegnać się i znikać. Nie sądzę, by wzięła na poważnie to, że nazwałeś ją swoją siostrą, mimo że tak wiele okoliczności na to wskazuje. Zasady które przed chwilą ci powiedziałem obowiązują do czasu, gdy dowie się, że jest boginią. Zrozumiałeś?

-Tak, ojcze.-odparł zasmucony Hermes. Nie rozumiał, jak mógł tak bardzo zawieść ojca. Był przecież nazywany jego najwierniejszym synem.

- Piorunem piorunów ci się nie oberwie, ale jakaś kara musi być.- powiedział Zeus a nad głową Hermesa przeleciał ładunek elektryczny tworząc na jego głowie coś na kształt afro. Po skończonym zadaniu prąd wrócił do miejsca, skąd został wysłany - pioruna piorunów.-Teraz już wracaj do swoich zajęć, synu. I nie zapomnij poprosić Afrodytę o ten żel na naelektryzowane włosy- dorzucił Zeus puszczając oczko do syna. Nie potrafił się na niego długo gniewać.

-Dobrze, pa!-odpowiedział Hermes. Humor  mu nieco wrócił, gdy uświadomił sobie, że ojciec aż tak bardzo się na nie gniewa.

-Do widzenia, a nie "pa".-powiedział Zeus, kończąc tą rozmowę.


C.D.N

Miłego dnia/nocy <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top