Rozdział 13
*Hera*
No szlag mnie zaraz trafi! Moja córka z tym tym... Nawet nie wiem jak go nazwać! On przecież na 100000% złamie jej serce! A potem będzie że nic się nie stało! A niech go! O nie, idę do Hefajstosa, jak ich ośmieszę, przed całym Olimpem to im przejdzie ochota na randkowanie! No naprawdę czy ona nie ma rozumu? Wybitnie drugą Ateną to ona nie jest.
Poszłam do Hefajstosa. Ale czegóż mogłabym się po nim spodziewać? Oczywiście że nie wsparcia! Tylko raz wyrzuciłam go z Olimpu, wiele lat temu! Powinien przestać się dąsać jak pięciolatek, któremu nie pozwolono kupić paczki cukierków. A poza tym, co złego jest w wyrzuceniu kogoś z Olimpu? Moim skromnym zdaniem, nic.
- Hefajstosie, mam prośbę...
- Nie. Cokolwiek ode mnie chcesz, nie zrobię tego. - powiedział mój kochany synalek. Najchętniej znowu zrzuciła bym go z Olimpu.
- Tu chodzi o twoją siostrę!- próbowałam przekonać go do zmiany zdania.
- Tak? Chcesz ją ośmieszyć, złapać w jakąś pułapkę czy może zrzucić z Olimpu? Bo szacunku do swoich dzieci to ty nie masz. I nie, nie zrobię tego co chcesz żebym zrobił. Wiem co chcesz zrobić, bo za każdym razem gdy chcesz kogoś ośmieszyć masz taki sam wyraz twarzy.
- Tak? To do nie widzenia.- powiedziałam i nie czekając na jego odpowiedź przeteleportowałam się do moich apartamentów.
Nie dane mi jednak było zaznać spokoju. W obozie herosów odbywał się jakiś turniej, i wszyscy byli zmuszeni to oglądać ze swoich apartamentów. Och, udusiła bym tych wszystkich herosów!
*Apollo*
Kompletnie zapomniałem że dzisiaj jest turniej! No to nici że spotkania z Melissą.
Chyba że... Jestem genialny! Obejrzymy turniej u mnie! Tylko czy wszystkie moje dzieciaki w obozie są uznane? Bo jak nie to wypadałoby mi je uznać... A przy dziewczynie nie wypada. Tak wszyscy są uznani, kamień z serca. No to idę po Mel! Przeteleportowałem się do Melissy. Przytuliłem ją znienacka.
- Meliska? Na pewno słyszałaś o turnieju... Bo ten turniej kończy się wtedy, kiedy byliśmy umówieni... Więc czy zamiast tego, moglibyśmy obejrzeć turniej u mnie?
- Jasne, czemu nie.- odparła Melissa. Cudownie! Wszystko dzisiaj idealnie mi się układa!
- Dobra, to ja spadam. Widzimy się o 20 w moim apartamencie, okej?
- Okej, pa!
- Pa! - powiedziałem i się przeteleportowałem do siebie.
*O 20.00*
Obok mnie zmaterializowała się Melissa.
Przywitałem się z nią i usiedliśmy na sofie w salonie. Cały turniej do tej pory przebiegał PRAWIE tak jak się spodziewałem. Jackson, Chase, Di Angelo, McLean i La Rue prowadzili. W czołówce znalazła się jeszcze jedna dziewczyna. Jej wygląd niebezpiecznie przypominał mi Thalię. O nie... Córka Zeusa. Zaraz rozpęta się piekło. Naprawdę. Dziewczyna jest niezła. Pokonała McLean i Di Angelo. Została trójka najlepszych. O kurcze... Chase wygrała z Percym. Więc zmierzy się albo z Chase albo z La Rue. Okej. Z La Rue. Finał. Kurka. Wygrała. Piekło za 3,2,1... Uznana. Piorun. Oł.
Na całym Olimpie dało się słyszeć wrzask Hery. Nawet przez dźwiękoszczelne ściany. Robi się niebezpiecznie. BARDZO niebezpiecznie. Niemalże wiedziałem co się zaraz wydarzy. Nad Olimpem pojawiły się burzowe chmury. No to pięknie. Współczuję dziewczynie. Teoretycznie bogowie nie mają DNA więc nie jest moją siostrą, ale jakby nią była. Postanowiłem, że jakoś z Melissą przeczekamy tą nieuchronną awanturę.
Dla zabicia czasu (i w sumie zatrzymania Melissy jeszcze trochę u mnie) włączyłem serial na Netflix'ie. Pstryknąłem palcami i przed nami pojawiła się wielka miska z popcornem. Przytuliłem się do Melissy, a ona do mnie. Oglądaliśmy serial jeszcze około trzech i pół godziny, kiedy spojrzałem na zegarek. Pierwsza trzydzieści! Spojrzałem na Melissę, wtuloną we mnie. Spała. Wyglądała tak uroczo... Może ja też przymknę oczy na 5 minut? Wyczarowałem koc, którym nas przykryłem, a potem odpłynąłem...
*Melissa*
Postanowiłam przymknąć oczy na kilka minut... Ale obudziłam się rano. W zasadzie ktoś mnie obudził. Ktoś a.k.a Afrodyta wylał na mnie i na Apolla całe wiadro wody! No to to już przesada!
- Wstawać moje gołąbeczki! Już 8!- powiedziała ta barbie.
- Po pierwsze: co ty tu robisz? A po drugie: czy ty nie masz swojego życia że wpychasz się do życia innych?- zadał bardzo rozsądne pytania ( jak na kogoś kto przed chwilą został perfidnie obudzony wiadrem wody ) Apollo.
- Co ja tu robię? Och, myślałam że się domyślacie! Hera jest nadal wściekła i że tak powiem jest niebezpiecznie. Chciałam was o tym poinformować. No i przy okazji zrobić fotkę...- odparła pokazując zdjęcie Afrodyta. Ja ją kiedyś uduszę! ( Wiem że jest nieśmiertelna, spokojnie ).
################################################
715 słów + notka
Di immortales! Sorry guys! Miałam nawał lekcji przez ostatni czas i chcąc nie chcąc nie dałam rady pisać. Za to mam informację- Rozdziały będą się pojawiały w każdy poniedziałek w godzinach popołudniowych.
No to chyba wszystko.
Ave, drodzy herosi!
Miłego kiedy wy to czytacie ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top