✮Rezygnacja✮
~Witam w nowym rozdziale^^/
Jimina ściskało w podbrzuszu, z każdym posunięciem ust prezesa, dzięki którym czuł się naprawdę dobrze. Nie chciał, aby odchodził i próbował przerywać to zbliżenie, w którym jest zdany na niego. Nie dbał o to, co sobie o nim w tej chwili pomyśli. Po prostu potrzebował bliskości, którą dał mu poczuć mężczyzna. Mimo wcześniejszego oporu przestał o to dbać, wiedząc, że i tak dla niego konkurs się skończył. W końcu zrezygnował i nic nie musiało go powstrzymywać przed dłuższym oporem.
Yoongi oderwał się niechętnie od ust Jimina, a ich przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą. Zasmucone oczy wpatrywały się w mężczyznę, który czuł się naprawdę inaczej, niż powinien. Dłoń Jimina umieściła się na jego policzku, gdy jego oczy mówiły tylko jedno — Kochaj się ze mną — i to potwierdziło wszystko.
Prezes podniósł uczestnika, z którym udał się do pokoju, kładąc jego przemoczone ciało na pościeli. Sam również był mokry, jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Oboje wiedzieli, co chcieli i nie zamierzali tego w żaden sposób przerywać. Oczy uczestnika wpatrywały się przy świetle w oczy przemoczonego mężczyzny, który rozpinał jego mokrą koszulę, nie protestując przed tym. Zrzucił z niego ubranie, po czym zsunął z nóg spodnie wraz z bielizną, pozostawiając go bez niczego. Jimin kłamałby, gdyby nie poczuł się zawstydzony. Cholernie czuł się nieśmiało przed mężczyzną, jednak nie chciał stawiać nieśmiałości na pierwszym miejscu, a pocieszenia, którego potrzebował. Oczy prezesa wpatrywały się w niego, błądząc po całym ciele.
Nie komentował niczego, woląc zachować dla siebie przemyślenia, a skupić się na chwili pożądania. Mężczyzna zdjął mokrą koszulkę, rzucając ją na podłogę, by zaraz pochylić się nad nagim Jiminem, kosztując ponownie jego ust. Tym razem w zapomnienie poszedł pocieszający i przyjemny pocałunek pod prysznicem, który tym razem był pełny agresji i smutku. Poddawali się własnym emocjom, a szczególnie Jimin, który tego potrzebował.
Ich śliny mieszały się ze sobą, gdy języki pieściły się wzajemnie. Dłonie Jimina błądziły po plecach prezesa, a zaś ręce Yoongiego sunęły się po udach aż do jędrnych pośladków uczestnika, nad którymi w dotyku odczuwał przyjemność. Pełne wdzięku jęki opuszczały Jimina, gdy usta prezesa pieściły jego skórę. Zamknął oczy, oddychając wyraźnie, pragnąc zatopić się w błogości, którą doświadczał przy prezesie.
Wygiął plecy w łuk, kiedy mokre pocałunki Yoongiego znacznie obcałowywały jego podbrzusze, schodząc do intymnej części, która stała twardo. Usta prezesa całą swą uwagę skupiły na erekcji młodszego, którą ssał i wkładał go jamy, chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności. Ciało Jimina wyginało się w błogim stanie, a policzki czerwieniały z zawstydzenia, z każdym opuszczonym jękiem, przez co nie zaprzestawał zakrywać dłonią własnych ust.
Yoongi oderwał usta z erekcji młodszego, by się wyprostować i spojrzeć na rozpalonego chłopaka. Zszedł z łóżka, by zdjąć z siebie spodnie oraz bieliznę, a Jimin w tym czasie podniósł się na klęczki, by przybliżyć się do brzegu łóżka, przytrzymując na krańcu dłonie. Ujął palcami penisa mężczyzny, gdy tylko się przybliżył. Uniósł nieśmiało na niego wzrok, sunąc palcami po całej długości. Przybliżył usta do penisa, którego wsunął do jamy, starając się zmieścić go w sobie. Z pomrukiem poruszał głową w przód tył, chcąc przed mężczyzną dać z siebie, jak najwięcej. Sapnięcia Yoongiego dochodziły do jego uszu, gdy pochłaniał się brudną fantazją, która ma naprawdę miejsce. Przekleństwa opuszczają usta prezesa, gdy w emocjach chwycił za jego głowę, by to swą miednicą przyjąć kontrolę nad posuwaniem ust Jimina. Prezes poniósł się całkiem, zakochując się w pulchnych wargach Jimina na swoim penisie. Warczenia nie opuszczały ust mężczyzny, które roznosiły się po wnętrzu, a w tym stłumione jęki Busańczyka.
Opuścił jamę chłopaka, którego wilgotne wargi przypominały kolorem dziką róż. Cholernie widok ten podniecał prezesa, który pragnął sprawić, by smutne oczy młodszego przepełnił, choć cień szczęścia. Jimin zwrócił się tyłem do mężczyzny, gdy ten sięgnął po buteleczkę, której zawartość rozlał na palcach, umieszczając je zaraz w odbycie uczestnika, którego ciało spięło się przy nieostrzeżonym wejściu. Park trzymał dłonie na własnych udach, gdy policzkiem przylegał do poduszki, starając się dostosować do zupełnie innego partnera seksualnego, którego właściwie nie powinien wykorzystywać w ten niewłaściwy sposób. Zamknął powieki, czując z ruchem palców prezesa coraz przyjemniejsze odczucia, z których mógłby nigdy się nie wybudzać. Zagryzł się na wardze, gdy rozciąganie przez mężczyznę było naprawdę dobre. Jednak, kiedy tylko poczuł w sobie jego twardą erekcję, wygiął plecy w łuk, spinając się przy jego wielkości, którą przepychał się przez zaciskające się ścianki.
— Ach... — sapnął głośno, zaciskając palce na pościeli, gdy erekcja prezesa weszła w niego po same jądra. Miednica mężczyzny powoli zaczęła się w nim poruszać, czasem pozwalając sobie wyjść i ponownie wejść. Ciało Jimina z każdą chwilą wchodziło w stan gorączki, której nie byłby w stanie przerwać. Nie sądził, że będzie mu tak dobrze przy mężczyźnie, z którym nie posiadał za dobrej relacji. Jednak nie mógł zaprzeczyć, że wymarzonym był kochankiem. Poczucie bezpieczeństwa było do odczucia, lecz nic lepszego nie było od poczucia się wyjątkowym w jego dominacji.
Podniósł tułowie, przylegając plecami do torsu mężczyzny, gdy ich ciała były w jedności. Ta bliskość podniecała Jimina, który pokochał mokry tors prezesa na swoich plecach oraz jego gorący oddech na kraku. — Mhm... prezesie — wyjąkuje, gdy jego dłonie obejmują biodra, poruszając się subtelnie w nim.
— Teraz jesteś moim diamentem, więc mów moje imię — wyszeptał do ucha Jimina, który poruszył w zrozumieniu głową, oddychając szybko. Ujął palcami własnego penisa, po którym sunął palcami, dochodząc przy szybkich posunięciach. Prezes również przy szybszych ruchach we wnętrzu Jimina rozlał się w nim, odczuwając pełną satysfakcję. Wyszedł z chłopaka, wpatrując się w jego odbyt, z którego wypływała jego sperma. Uda Jimina drżały, a oddech był wyraźny, jednak czuł się dobrze. Położył się na plecy, starając się unormować oddech, jednak czując dotyk dłoni prezesa, spojrzał w jego oczy, czując gardle węzeł, który uniemożliwiał mu mowę. — Powiedz to — poprosił, a jasnowłosy zamrugał oczami.
— Yoongi — wypowiedział niepewnie imię mężczyzny, który wcześniej nie pozwalał mu na to. — Dziękuje ci za pocieszenie mnie... — wyszeptał, odwracając w zawstydzeniu wzrok, gdy oczy prezesa go paraliżowały. Nie mógł zaprzeczyć, że po tym przeżyciu odczuwał lęk, który wywołany był złamaniem własnych postanowień w chwili słabości. Jednak czy przyjdzie mu za to zapłacić, z pewnością dowie się w przyszłości... Być może nigdy nie powinien szukać oparcia w osobie, której przecież nienawidzi.
~
Następnego dnia Jimin obudził się o później porze, czując się fatalnie. Oczywiście nie spowodu nocnego incydentu, a raczej psychicznego bólu. Patrzył na sufit, posiadając łzy w oczach, gdy czuł do siebie wstręt. Czy próba zaspokojenia w ramionach prezesa miała pomóc mu oczyścić się z niewybaczalnego grzechu? Pokręcił słabo głową, gdy nie wyobrażał sobie, że coś takiego go spotka. Mimo wszystko... nie sądził, że przy aroganckim prezesie Min poczuje się, jak w niebie. Jak w śnie... jak za pierwszym razem...
Podniósł się do siadu, przybliżając dłoń do ust, gdy odczuł silny ruch wymiotny na myśl o prawdziwym pierwszym razie, którego doświadczył przy Inyoupie. Tak bardzo chciał się ukarać za to, do czego obydwoje się poczynili. Niby sam fakt, że żył w nieświadomości powinien go pocieszać, to w żaden sposób ta myśl nie pozwalała mu się z tym pogodzić.
Zamknął oczy, próbując się uspokoić i powrócić do nocy, w której oddał się prezesowi. To właśnie pomogło mu wrócić do siebie, by przestań myśleć o Inyoupie. Nie wiedział, czy to wszystko jest dobrą reakcją... czy może czymś złym, że chce znaleźć pocieszenie w osobie, która jest zepsuta. Jednak czy teraz w czymś się różnili?
Myśl, że to właśnie z prezesem się przespał, powodowała, że gorąc uderzał w jego policzki, jakby to, co się między nimi wydarzyło było zbyt nierealne. W końcu to był prezes Min Yoongi... Osoba, którą przez lata podziwiał, a potem nienawidził, a teraz potrzebował...
Wstał z łóżka, gdzie wziął kąpiel i ogarnął się do wyjścia, nie chcąc dłużej zawadzać prezesowi, czując, że to on go wykorzystał. Opuścił pokój, udając się do kuchni, w której ujrzał prezesa, który przygotowywał śniadanie. Na jego widok od razu obdarzył go uśmiechem, co było dość niecodziennym widokiem. — Wyspany?
— Em... Tak — odpowiedział oniemiały, zasiadając na krześle.
— Mam nadzieję, że dziś czujesz się lepiej — rzekł, stawiając przed nim talerz ze śniadaniem.
— Trochę — odpowiedział szczerze. — Ale widzę, że pan ma się bardzo dobrze — zauważył.
— Jaki pan? — uniósł brew. — Mówiłem, że masz mówić do mnie po imieniu — rzekł, zasiadając naprzeciw chłopaka, którego policzki były zarumienione.
— Okej, Yoongi — poprawił się.
— To była bardzo piękna noc. Jednak jestem świadomy tego, że potrzebował tego — zaczął, a Jimin odwrócił nerwowo wzrok. — Nie wiem, co się stało, ale nie poddawaj się. Z tego, co pamiętam, jesteś pracowity i nie dajesz łatwo za wygraną. Czy to przez konkurs tak źle się czujesz? — zapytał.
— Nie — pokręcił głową na boki. — Chciałbym, żeby to było tylko to, ale to wszystko jest jednak bardziej skomplikowane, niż myślisz — westchnął cierpko, starając się nie rozpłakać. — Wiem, że nawaliłem i jestem świadomy konsekwencji. Dla mnie konkurs się skończył, jednak nie zamierzam rezygnować z marzeń. Wrócę do Busan i naprawię to wszystko, na pewno — zacisnął dłonie, które trzymał na udach. Yoongi przyglądał się z uwagą chłopakowi, który wyglądał na zdeterminowanego, co też okazywało urok Jimina. Yoongi uśmiechnął się ukradkiem, starając się nie okazać niczego po sobie.
— Nie rozumiem, po co miałbyś wracać. Konkurs wciąż trwa — oznajmił, a zmieszany Jimin przeniósł na niego oczy.
— Wiem, ale nie dla m...
— Przeszedłeś.
Jimin zamrugał oczami w zmieszaniu, nie rozumiejąc, jak w ogóle mogło do tego dojść, skoro nie pojawił się na występie. — A-Ale jak to?
— Mimo że jesteś irytujący i mnie obraziłeś, to zaufałem twojemu talentowi — wyjaśnił, a Jimin pokręcił nerwowo głową.
— Przyjąłeś mnie przez to, że się ze sobą przespaliśmy. Nie zgadzam się na to! — podniósł bezradnie głos.
— Przyjąłem cię do następnego etapu przed tą nocą i masz w następnym etapie pokazać mi, że jesteś najlepszy i zasłużyłeś na szansę — rzekł z powagą w głosie, a Jimin patrzył z zaskoczeniem w oczy mężczyzny, po którym nie spodziewał się żadnej szansy, tym bardziej po tym, co mu powiedział, gdy widzieli się po raz ostatni.
— D-Dam z siebie wszystko — powiedział, opuszczając głowę, gdy łzy mimowolnie zaczęły opuszczać jego oczy. — Nie zawiodę twojego zaufania, Yoongi.
~
Jakie wrażenia?
Czy Jimin zrobił dobrze poddając się chwili słabości?
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top