✮Plany✮
~Witam ^^
Jimin patrzył z zaskoczeniem na prezesa, nie spodziewając się z jego strony przeprosin. Uniósł wysoko brwi, patrząc na kwiaty w swoich dłoniach, po czym przeniósł wzrok na mężczyznę. — Jestem zaskoczony... Nie spodziewałem się, że potrafi pan przepraszać — szepnął oniemiały.
— Ja również... jednak czułem, że muszę to zrobić. Nie zachowałem się właściwie w stosunku do ciebie — wyjaśnił, a Jimin patrzył na niego z uwagą, nie potrafiąc zrozumieć, co zmieniło prezesa Min.
— Nie jestem typem osoby, która trzyma długo urazę, dlatego przyjmę pańskie przeprosiny — rzekł spokojnie. — Mam nadzieję, że nie będzie pan wtrącał się do moich spotkań z Inyoupem — dodał, a Yoongi pokręcił głową na boki.
— Przyszedłem przeprosić za to, co zrobiłem, ale to nie znaczy, że zgadzam się na to, abyś spotykał się z tym facetem — rzekł wprost, a Jimin patrzył na niego z niedowierzaniem. — Zakazuje ci widywać się z tym facetem, jeśli wciąż zależy ci na wygraniu — dodał, a Jimin się zdenerwował, rzucając bezmyślnie kwiatami w prezesa.
— Kim pan jest do cholery, aby mi zakazywać?! — zapytał ostro. Yoongi spojrzał na zniszczony bukiet pod jego nogami, po czym uniósł wzrok na uczestnika. — Mogę spotykać się, z kim chce, tym bardziej że Inyoup jest jedyną bliską mi osobą. Dlaczego nie traktuje mnie pan tak samo, jak innych uczestników?!
— Przestań histeryzować. Traktuje cię jak resztę uczestników — odpowiedział, a Jimin nie mógł się z nim zgodzić.
— No właśnie nie. Inni mogą wychodzić i spotykać się z kim chcą, a pan mnie na każdym kroku prześladuje — zauważył.
— No to masz przewidzenia — wysilił się na uśmiech.
— Nie mam przewidzeń. Od początku się na mnie uwziąłeś, bo nie potrafisz pogodzić się z tym, że nie jestem łatwy i nie poświęcam się niemoralnie dla moich marzeń. Wiesz co? Nic nie możesz mi zrobić, bo ciężko trenuje i się poświęcam, a trenerzy to dostrzegają, bo nie mają w głowie słomy zamiast mózgu — rzekł dosadnie, denerwując swoimi słowami prezesa.
— Śpij dobrze i miej na uwadze mój zakaz, bo inaczej się policzymy — rzekł niemiło, po czym odszedł, zostawiając poruszonego do granic Jimina. Jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie, czując tak wiele gniewu w stosunku do zarozumiałego prezesa, który nie posiada żadnych morałów.
~
Nazajutrz Jimin o świcie opuścił sypialnie Jungkooka, kierując się do sali tanecznej. Nie mógł w nocy zmrużyć oka, gdy myśli o przeprosinach prezesa i jego zakazach nie pozwalały mu zasnąć. Czuł się rozgoryczony, gdyż nie lubił, kiedy ktoś nim steruje. Nie był nienawistną osobą. Zawsze był życzliwy i pomocy, a przede wszystkim pracowity. Nie rozumiał, dlaczego tylko prezes Min w nim tego nie dostrzegał i miał uprzedzenia w stosunku do jego skromnej osoby. Fakt, byl ambitny, ale potrafił podzielić ambicje z moralnością.
Przebrał się w szatni, gdzie udał się na salę treningową, chcąc zacząć pracować do nadchodzących eliminacji. Stanął naprzeciw luster, zaczynając powoli układać choreografię. Starał się, aby każdy ruch i mimika twarzy była przemyślana. Zawsze dążył do perfekcji w swoim tańcu, przez co jemu najbardziej się poświęcał.
Po ponad dwugodzinnym nieustającym treningu usiadł zdyszany na podłodze, musząc wzmocnić organizm potrzebnymi płynami.
— Tutaj jesteś — zaskoczony, spojrzał w stronę drzwi, mogąc ujrzeć Taehyunga. Chłopak podszedł do niego, zasiadając obok. — Szukałem cię. Widzę, że trenujesz.
— Jak widzisz — odparł. — Jak przebiegła noc z Jungkookiem? — uniósł w zaciekawieniu brew.
— Nijak — wzruszył ramionami.
— Jak to? A nie miało być upojenie? — zapytał zmieszany.
— Proszę cię — prychnął. — Jestem tak zły, że brak mi słów, a wiesz, że nie jest to u mnie normalne — pokręcił nerwowo głową. — Przez cholernego prezesa Jungkook musiał mnie opuścić — wydał w niezadowoleniu wargę.
— Jak to przez niego?
— Bo chciał widzieć się z Jungkookiem i to tak nagle z dupy do nas przyszedł. Wiesz... Myślałem, że Jungkook wróci, ale się go nie doczekałem. Także mam na niego focha — oznajmił.
— No jest to zrozumiałe, ale sądzę, że Jungkook nie miał na to wpływu. Raczej powinieneś mieć żal do głupiego i zarozumiałego prezesa — mruknął, a Taehyung spojrzał z uwagą na Jimina.
— W sumie racja... Właściwie wczoraj był jak chodzącą bombą. Wiesz, co było tego powodem? — zapytał. Przechodzący w tym czasie prezes, słysząc głosy z sali tanecznej, zbliżył się do drzwi, gdzie przez niewielką szparę, patrzył na siedzącą dwójkę.
— Powiem ci, jak było. Jak wyszedłem do Inyoupa, poszliśmy do parku. Tam szczere porozmawialiśmy i przeprosiłem go za całą sytuację. Inyoup zrozumiał to, ale szczerze jak był oburzony zachowaniem prezesa. Nawet zaproponował, abym do niego wrócił — opowiedział Taehyungowi, który słuchał go z uwagą.
— A ty, co na to?
— No byłem na nie, bo obawiałem się wyrzucenia z eliminacji, ale teraz? Teraz mam to gdzieś, będę robił, co chcę po tym, co odwalił prezes — rzekł urażony.
— No, ale co odwalił?
— Zrobił scenę w parku i zabrał mnie do posiadłości. Był taki wściekły, że zabrał mnie do swojej sypialni, żebym udowodnił, jak zależy mi na zostaniu w konkursie. Gdyby nie Jungkook, to nie wiem, jakby to się skończyło — pokręcił głową na boki. — Potem przyszedł mnie przeprosić. Aż nie dowierzałem... Ale mimo jego szczerych jak mniemam przeprosin, wciąż uparcie chce mi zakazywać. Nie rozumiem, dlaczego tak się na mnie uwziął — powiedział z głębokim westchnięciem.
— Teraz rozumiem, dlaczego był taki wściekły — pokręcił w rozbawieniu głową. — Ale lepiej nie igraj z ogniem Jimin. Jeśli naprawdę chcesz zostać w konkursie, to zrezygnuj ze spotkań z Inyoupem, a tym bardziej zrezygnuj z powrotu do niego, bo prezes łatwo ci nie odpuści — rzekł spokojnie.
— Nie ma mowy! — podniósł w rozdrażnieniu glos, powstając na równe nogi. — Nie zamierzam się takiemu cynikowi podporządkowywać — spojrzał ze zdenerwowaniem na Taehyunga.
— Jimin... Nie rob sobie wroga w osobie, która jest sercem tego konkursu — powiedział, patrząc z zaniepokojeniem na chłopaka.
— Trudno... Nie pozwolę na to, żeby mnie kontrolował. Jakoś innych uczestników inaczej traktuje, a na mnie jest cięty od samego początku. Będę robił tak, jak czuję. Zrobię wszystko, aby być najlepszym w konkursie, ale własnymi siłami. Zakończę cyrk prezesa począwszy od spotkania się z Inyoupem — rzekł dumnie.
— Nie chce widzieć, jak będziesz tego żałował...
— Nie będę. Najwyżej niesłusznie mnie wyrzuci.
— A nie lepiej mieć z nim dobre relacje? Nikomu seks nigdy nie zaszkodził, tym bardziej z takim przystojniakiem — rzekł, a Jimin spojrzał na niego z oburzeniem.
— Po moim trupie! Zresztą on nie jest w moim typie. Nie rozumiem, co wszyscy w nim widzą, ale ja widzę tylko zarozumiałego egoistę, którego nie można potraktować, jak wartościowego mężczyznę. Może wcześniej widziałem w nim przykład i go podziwiałem, ale teraz? Jest dla mnie śmieciem, jakich nie brakuje w show-biznesie!
Yoongi zmarszczył brwi, słysząc wyraźnie każde słowo w rozmowie współlokatorów. Zdenerwowany odszedł od drzwi, kierując się w stronę schodów. Mimo że nie chciał czuć się zgorszony słowami Busańczyka, to jego ego ucierpiało. Nie rozumiał, jak ktoś taki może go obrażać, kiedy nikt się na to nie odważył. Nawet trenerzy w konkursie szanują każdą jego decyzję, mimo że się z nią nie zgadzają. W końcu to on jest prezesem wytwórni, to on jest najważniejszy, więc dlaczego taki Park Jimin pozwala sobie na więcej niż reszta?
Wszedł do jednego z pokoju uczestników, gdzie został obdarzony spojrzeniem przez współlokatora Minjiego. — Wyjdź i nie wracaj, dopóki ci nie pozwolę — warknął, a chłopak pospiesznie opuścił pokój. Prezes przeczesał w zdenerwowaniu kosmyki swoich włosów, po czym wszedł do łazienki, w której słyszał szum wody. Spojrzał na mokre ciało Minjiego, który stał pod prysznicem, nie zdając sobie sprawy z jego obecności. Beznamysłu rozebrał się i dołączył do chłopaka, przylegając do jego tyłów. — To ja... Nie denerwuj się — szepnął, obejmując ramionami chłopaka.
— To ty prezesie. Czegoś potrzebujesz? — zapytał z uśmiechem na ustach.
— Nie pytaj o nic. Jak dobrze zaspokoisz moje potrzeby, przejdziesz śpiewająco nadchodzące eliminacje...
~
Wszyscy uczestnicy zebrani byli na sali tanecznej, gdzie Jung Hoseok z uwagą przyglądał się tańczącemu Jiminowi. Rzecz jasna był pełen podziwu, gdyż chłopak perfekcyjnie tańczył i pokazywał wszystko, czego go nauczył. Minji przyglądał się Jiminowi z odrazą, nie potrafiąc zaakceptować jego obecności, tym bardziej że zdobył zbyt wiele uwagi prezesa Min. Po zakończonym tańcu wszyscy zaczęli klaskać, a szczególnie trener. — To było idealne, Jimin. Popracuj jeszcze nad pracą rąk, bo trochę wolniej szły od nóg. Więcej nie mam zastrzeżeń. Czuję, że szykuje nam się zwycięzca — rzekł dumnie.
— Popracuje nad tym. Dziękuje za lekcje — podziękował. Minji nie wyglądał na zadowolonego, słysząc na każdych zajęciach pochwały trenerów w stronę Park Jimina. Czuł, że staje się poważnym problemem dla jego przyszłego sukcesu, przez co podszedł do swojego współlokatora.
— Co? Zaczyna deptać ci po pietach? — zapytał.
— I to jak. Zaczyna robić się niebezpieczny, ale długo nie potrwa jego sukces. Trzeba zniszczyć jego dotychczasowy fart i zmusić do tego, aby sam pragnął odejść z konkursu. Najlepszym czasem na to są nadchodzące eliminacje.
~
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :D
Wybaczcie, że wczoraj nie wstawiłam rozdziału, ale jestem alergikiem i ciężko przeżywam ten czas. Spuchnięte oczy, katar i bóle głowy ;_;
Dziś dodam jeszcze kolejny rozdział :D
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top