✮Pierwszy Etap✮

Park Jimin wracał z pracy, kierując się prostą drogą do domu. Nie narzekał na pracę. Nic złego nie było w sprzedawaniu markowych butów, jednak on kochał mieć je na sobie, wyobrażając siebie w nich na wielkiej scenie. Kochał bujać w obłokach i nie uważał, aby było w tym coś dziwnego.
Miał dwadzieścia lat i nie wyobrażał sobie, aby spędzić całe życie na pracy, z której nie czerpał żadnej przyjemności. Ambitnie dążył do spełnienia marzeń, a pierwszym krokiem, jaki obrał w tym kierunku, było zgłoszenie się do konkursu wytwórni MyG.

Konkurs ten opierał się na ciągłej pracy i szkoleniach. Prezes wytwórni był na tyle wymagający, że organizował dla amatorów zaciekłą walkę o miejsce w show-biznesie. Marzeniem Jimina było wygrać tę walkę.

Wchodząc do domu, zdjął obuwie, wchodząc zaraz w głąb skromnego mieszkania. Nie posiadał dostatniego życia i luksusów, jednak cieszył się z faktu, że posiada dach nad głowę i pracę oraz chłopaka, który zawsze jest przy nim. Jego rodzice zmarli w wypadku ponad pięć lat temu, przez co pozostał całkiem sam. Posiadając jedynie piętnaście lat, musiał do pełnoletności zamieszkać u ciotki, która nigdy nie darzyła go sympatią. To była raczej relacja, w której kobieta uwielbiała słownie podcinać mu skrzydła. Jednak mimo jej ciągłych starań, aby zszedł na ziemię i przestał marzyć, nie uległ jej wpływowi. Rodzice również nie pochwalali jego pragnień, jednak nigdy nie dbał o zdanie kogokolwiek w swoim otoczeniu. Liczyło się to, czego on chciał, a nie czego pragnęła rodzina.

Dostrzegając siedzącego nad książkami Inyoupa, zbliżył się do niego, siadając obok. Jimin z uśmiechem na ustach, złożył krótki pocałunek na policzku starszego. Inyoupa poznał rok po śmierci rodziców. Z początku byli tylko przyjaciółmi, jednak starszy zakochał się w Jiminie i obiecał mu opiekę. Jimin nie rozumiał za bardzo pojęcia miłości, jednak jeśli była nią troska, bezpieczeństwo, wspólny czas i czułości w łóżku, to mógł powiedzieć, że całkiem polubił miłość. Przy Inyoupie czuł się bezpieczny i kochany. Nikt bardziej go nie rozumiał i cieszył go fakt, że otrzymał jego uczucia, mimo że od razu się nie zakochał. Właściwie to trzyletni związek mógł zrodzić w nim silne uczucia do starszego.

— Co czytasz? — zapytał zaciekawiony.

— Nic ciekawego. Próbuję znaleźć coś ciekawego, ale większość książek już przeczytałem — odpowiedział, kierując pełne ciepła spojrzenie na blondyna. — A jak minął ci dzień w pracy? — zapytał.

— Jak zawsze. Zero zmian... była w sumie klientka, która okrzyczała mnie za brak buta w jej rozmiarze. Załagodziłem sytuację i zaproponowałem inne, kierując się własnym gustem — opowiedział.

— Zawsze znajdujesz rozwiązanie na upierdliwych ludzi — uśmiechnął się, obejmując chłopaka w pasie.

— No wiem... ale chciałbym zmiany i to dużej... — wydął dolną wargę.

— Jak na przykład udział w konkursie wytwórni MyG? — uniósł brew, a Jimin przytaknął w potwierdzeniu głową. — A co ze mną? Zostawisz mnie tutaj samego, jak wyjedziesz do Seulu? Nie będziesz tęsknił? — spojrzał na młodszego, wydając dolną wargę.

— No będę, ale nie zamierzam się przez sentymenty zatrzymywać. Dla marzeń trzeba się poświęcać i nawet jeśli będę za tobą tęsknił, to nie zrezygnuje — rzekł zdecydowany, a chłopak uśmiechnął się słabo, mimo że ani trochę nie podobała mu się wizja wyjazdu Jimina do stolicy. Westchnął głęboko, wyciągając spod jednej książki list, który podał Jiminowi.

— Co to? — zapytał, patrząc ze zmieszaniem na kopertę.

— Odpowiedź z wytwórni MyG na twoje zgłoszenie. Nie wiem, co ci tam odpowiedzieli, jednak jeśli się nie udało, to spróbujesz w przyszłym roku, a jak się udało, to będę musiał cierpliwie poczekać na twój powrót, mimo że będę cholernie za tobą tęsknił — rzekł, a oczy Jimina wręcz zabłysły w radości i niepewności, jaką odczuwał.

— Dziękuje, że rozumiesz moje ambicje i mnie wspierasz — rzekł z wdzięcznością. — Otwieram — szepnął nerwowo, rozdzierając kopertę. Wyciągnął zawartość koperty, zaczynając skanować oczami treść listu.

Wytwórnia MyG za zgodą przetwarzanych danych przez Park Jimina rozpatrzyła pańskie zgłoszenie. Wicedyrektor rekrutacji z pozytywnym odbiorem pańskiego zgłoszenia, serdecznie zaprasza do wstawienia się w posiadłości prezesa MyG w ciągu pięciu dni od dostarczenia listu. Gratulujemy i liczymy na pomyślną współpracę w czasie warsztatów eliminacyjnych.

Z poważaniem, 
Dyrektor/Producent wytwórni MyG
Kim Namjoon.

Jimin przytrzymywał dłoń przy ustach, czując, jak radość go rozpiera.
— I jak? — zapytał Inyoup.

— Dostałem się! — podniósł w radości głos, rzucając się na szyję chłopaka, który starał się cieszyć sukcesem Jimina.

— Gratuluję. Wiedziałem, że z twoim talentem się dostaniesz — rzekł.

— Ciężkie treningi dały owoce. Teraz będzie jeszcze trudniej, ale się nie poddam, mimo że w Seulu czekają mnie świetni konkurenci — powiedział, posiadając w oczach determinację.

— Wiem, że z każdym konkurentem sobie poradzisz. Masz talent, ale także jesteś wyjątkowy —  powiedział, ujmując dłonią policzek Jimina, który patrzył z radością w oczy chłopak. — No i jesteś także moim chłopakiem — uśmiechnął się.

— Zawsze będę — odparł dumnie, wywołując szczery uśmiech na ustach mężczyzny, który czule musnął ponętne usta Jimina.

— Lepiej, żebyś zaczął się pakować. Najlepiej będzie, jeśli jutro już wyjedziesz do Seulu i się zaaklimatyzujesz w nowym miejscu — powiedział pouczająco.

— Masz rację — przytaknął głową, po czym przeniósł oczy w stronę telewizora, gdzie ujrzeć mógł Dyrektora/producenta firmy MyG, który odpowiadał na pytania dziennikarzy, głodnych najnowszych wieści na temat sławnego prezesa wytwórni MyG. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że prezes Min Yoongi był najbardziej wychwytywaną postacią w branży, ale także pożądanym przez kobiety kawalerem. Prezes Yoongi był zdaniem Jimina przystojnym mężczyzną, który na zdjęciach czy nagraniach w telewizji emanował pewnością siebie i władzą, co z pewnością dla wielu kobiet czy mężczyzn było pożądliwe. On osobiście odczuwał w stosunku do prezesa szacunek i respekt. Mimo wszystko wie, że od teraz będzie musiał go osobiście spotykać. Przerażała go myśl o pracy z nim, gdyż nie jedna osoba mówiła, że mówią na niego rąsia prezesa. 

Serce stanęło mu na widok prezesa Min w telewizji, ukazując oglądającym fragment wspomnianych słów prezesa.
— Dopiero przy mnie staniesz się złotem — Jimin powiedział równo ze złotowłosym prezesem.

— Widzę, że nauczyłeś się tego na pamięć —  rzekł z rozbawieniem Inyoup.

— Wiesz, że szanuję tego człowieka. Zrobił z każdego złotego artystę — powiedział z podziwem do mężczyzny. — Denerwuję się pracą z nim, ale wiem, że takiemu człowiekowi mogę powierzyć całego siebie — przyłożył do piersi dłoń.

— Mam nadzieję, że mówisz tego dosadnie — rzekł nieufnie mężczyzna.

— Nie w ten sposób — pokręcił w rozbawieniu głową. — Chodzi o powierzenie mojego talentu.

— No mam nadzieję. Mimo wszystko temu człowiekowi nie ufam. Wygląda na tyrana — rzekł z powagą w głosie.

— Musi budzić respekt wśród ludzi. W końcu jest królem branży rozrywkowej w Korei —  powiedział, stojąc murem za świetnością prezesa.

— Skoro tak mówisz — pokręcił głową, po czym zbliżył się do Jimina, zmuszając go do położenia się na kanapie. — Wyjedziesz do jego posiadłości z twoimi konkurentami już jutro, ale zanim się spakujesz, musimy dobrze uczcić twój sukces i wykorzystać ostatnie chwile — rzekł z chytrym uśmiechem, a Jimin zagryzł się na dolnej wardze.

— Czekam na to — powiedział, wplątując palce w ciemne włosy mężczyzny, który z czułością wpasował się w jego usta.

~

Następnego dnia Jimin po pożegnaniu z Inyoupem, pojechał pociągiem prosto do Seulu. Gdy tylko dojechał na miejsce, zaczął przemieszczać się po stolicy, poszukując autobusu, którym dojedzie jak najbliżej celu. Kiedy udało mu się znaleźć transport, usiadł na końcu pojazdu, obserwując przez okno, to co działo się w stolicy. Po półgodzinnej jeździe opuścił autobus, udając się drogą, która prowadziła pod dany adres. Gdy znalazł piękną posiadłość, otoczoną przyrodą, podszedł do drzwi, wciskając na dzwonek. Czekał dłuższą chwilę, aż w końcu ktoś otworzył drzwi. Widząc przystojnego czarnowłosego chłopaka, nieśmiało opuścił wzrok.
— Witam, jestem Park Jimin, uczestnik — przedstawił się, a czarnowłosy uniósł brwi, lustrując chłopaka od stóp do głów.

— Sprawdzę — powiedział, gdzie zaraz odszedł. Jimin niepewnie spojrzał w stronę odchodzącego chłopaka, oczekując na jego powrót. — No... jesteś na liście — rzekł, podchodząc z listą uczestników. — Wejdź — zaprosił go do środka, a Jimin niepewnie wszedł wraz z bagażem. — Nie jesteś pierwszą osobą, która przyjechała. Większość uczestników już jest obecna — powiedział, kierując się w głąb domu, gdy Jimin stawiał za wyższym kroki.

— A kim pan tutaj jest? — zapytał, powodując tym pytaniem, że ciemnowłosy się zatrzymał, zwracając oczy ku niemu.

— Nie wiesz? — uniósł brew.

— No nie bardzo.

— Jestem kuzynem prezesa. Jeon Jungkook, odpowiadam za waszą kondycję — przedstawił się, a Jimin uchylił lekko usta.

— Wybacz, za brak mojej wiedzy — powiedział nerwowo.

— To nic — machnął obojętnie ręką. — Wiadomo, że nikt nie zna tak małoważne osoby, jak ja — wzruszył obojętnie ramionami, a Jiminowi ciężko było zaprzeczyć, gdyż mężczyzna był przystojny, a jego ciało i ciemne oczy nie były w stanie pójść w zapomnienie. —  Zanim dołączysz do reszty, musisz przejść pierwszy etap — powiedział, zaskakując Jimina.

— J-Jaki etap?

— Rozmowę z moim kuzynem. Aby dołączyć całkiem do gry, musisz no... mu się spodobać jako przyszły artysta, którego może reprezentować — wytłumaczył, drapiąc się nieporadnie po karku.

— Rozumiem — powiedział z powagą w głosie. — To normalne. Będzie to z pewnością przebiegać jak rozmowa kwalifikacyjna — dodał.

— Mniej więcej — przytaknął głową, po czym podeszli do drzwi prezesa. — Zostaw tu bagaż i wejdź. Ostatnia osoba z rozmowy już wyszła, więc możesz śmiało wejść — powiedział, a Jimin niepewnie przytaknął głową.

Podszedł do drzwi, w które zapukał, mogąc usłyszeć oziębłe słowo "proszę". Przełknął w niepewności ślinę, wchodząc do środka, wymieniając się niepewnym spojrzeniem z Jungkookiem. Wszedł do środka, mogąc ujrzeć za biurkiem mężczyznę, którego jedynie ujrzeć mógł w telewizji. Zamknął za sobą drzwi, czując, jak serce bije niespokojnie w jego piersi. Nie spodziewał się, że pierwszym co spotka go w konkursie, to rozmowa z prezesem.

— Będziesz tak stać, czy się ruszysz i usiądziesz? — zapytał ironicznie, nawet nie obdarzając Jimina spojrzeniem. Park zbliżył się do biurka, zasiadając naprzeciw mężczyzny, który wpatrzony był w ekran laptopa.

— N-Nazywam się Park Jimin, przyjechałem z Busanu — przedstawił się, czując, jak głos drży mu bez kontroli.

— Namjoon coś wspominał o tobie. Muszę ci powiedzieć, że dzieciaki z prowincji mają najmniejsze szanse na wygranie tego konkursu. Nie będę ci słodził i oszczędzał. Powiem wprost, że będę od ciebie wymagał dziesięć razy więcej pracy — rzekł nieczule, a Jimin zacisnął wargi, przytakując w zrozumieniu głową. — Słyszałem od kolegów, że świetnie tańczysz i śpiewasz. Dobra twoja, skoro zwróciłeś ich uwagę, jednak nie tylko o talent w tym biznesie się rozchodzi... — przeciągnął, w końcu obdarzając Jimina spojrzeniem. Prezes skanował oczami twarz uczestnika, widząc przed sobą wyjątkowy okaz urody. Zwilżył językiem usta, odczuwając suszę. —  Również o wygląd — dodał w końcu.

— Wiem, że wiele brakuje mi w wyglądzie, ale jeśli pan wymaga, abym pracował dziesięć razy więcej, to będę pracował dwadzieścia razy więcej — powiedział zdecydowany, a Min uniósł brwi, opierając się wygodnie o oparcie fotela, krzyżując pod piersią ręce.

— Jesteś aż tak zdesperowany? — zapytał.

— Oczywiście. W Busanie mówią na mnie mistrz ciężkiej pracy. Nie zawiodę pana — odpowiedział, a na ustach prezesa pojawił się diabelski uśmiech.

— Skarbie, ty chyba czegoś nie rozumiesz... — przeciągnął, a Jimina zdziwiło to, jak mężczyzna się do niego zwrócił. — Ciężka praca nie będzie polegała jedynie na ćwiczeniach. Od każdego uczestnika wymagam jednej bardzo ważnej rzeczy — rzekł.

— Jakiej rzeczy? — zapytał niepewnie.

— Pełnego oddania. Rywalizacja to jedno, przekonanie mnie to drugie — uśmiechnął się pewnie, a Jiminowi opadła szczęka. — Zostać mogą osoby, które są gotowe na moje zasady. Sprostanie im gwarantuje miejsce w tej posiadłości — dodał.

— N-Nie rozumiem...

— Czego nie rozumiesz? — zapytał, pokręcając głową na boki. — Za moją uwagę się oddajesz, jak chcesz stać się złotem, wygrywając ten konkurs, musisz być oddanym i wygrać moją pełną uwagę. Jeśli zdobędziesz moją uwagę, to kwestią chwili jest zdobycie uwagi całej Korei — rzekł z powagą w głosie, a Jimin pokręcił głową w niezadowoleniu. Zasady prezesa były oburzające i niemoralne. — A ze złota, staniesz się diamentem — dodał.

— Nie podoba mi się to — zdenerwowany wstał na równe nogi. — Dlaczego miałbym godzić się na coś takiego? To już nie jest walka o wygraną w konkursie! — podniósł głos, a Min uniósł w zdumieniu brwi.

— Nie tym tonem — uderzył ręką w stół, a Jimin się wystraszył reakcją mężczyzny. — Możesz fikać i się nie zgadzać, droga wolna, ale wtedy miejsca tu nie zagrzejesz. Czy twoje marzenia nie są najcenniejsze? — zapytał, a Jimin czuł się zdezorientowany jego pytaniem.

— Są, ale za jaką cenę? — spojrzał bezradnie w oczy prezesa, który wstał z fotela, zbliżając się do chłopaka, który w strachu wycofał się, uderzając plecami w drzwi. Yoongi zatrzymał się przed Jiminem, który patrzył z niepewnością w oczy mężczyzny, który posiadał w oczach prawdziwego diabła. Ujął podbródek Jimina, uśmiechając się pewnie.

—  Za cenę marzeń, skarbie. Widzę w twoich oczach desperację, jaką jest spełnienie marzeń. Mogę dać ci wszystko, ale wiedz, że za marzenia jest wysoka cena. Prawdziwy diament masz przed sobą i tylko ja mogę coś z ciebie zrobić, jeśli poświęcisz wszystko dla własnych marzeń — rzekł, a Jimin oddychał niespokojnie, nie rozumiejąc, dlaczego ten wpływowy i idealny mężczyzna wykorzystuje desperacje amatorów.

— Nie podoba mi się pana postępowanie. Godne jest to pożałowania — wycedził ze wściekłością.

— Jesteś pierwszym uczestnikiem, który to mówi i się opiera. Każdy artysta wie, jakim dzikim miejscem jest show-biznes. Nie wiem, skąd się urwałeś, ale daruję ci te słowa, zważając, że przyjechałeś z prowincji — rzekł, ściskając podbródek chłopaka, który zacisnął powieki. — Musisz wybrać panie Park. Cena za marzenia, czy powrót do szarego życia? — uniósł oczekująco brew, wywierając na chłopaku presję. Jimin czuł w nozdrzach silną woń perfum prezesa, który swą władzą sprawiał, że czuł się mały w świecie, o którym tak marzył.

— N-Nie mogę — szepnął, zaciekając wargi.

— Słucham?! Mnie się nie odmawia, panie Park. Czy twoje marzenia nie są warte każdego poświęcenia? — zapytał ostro.

— S-Są, ale...

— Ale co?! — podniósł głos, a Jimin zacisnął powieki, widząc, że prezes nie jest cierpliwą osobą.

— N-Nie mogę się zgodzić na coś takiego, b-bo mam chłopaka...

~

Mamy pierwszy rozdział Ceny Marzeń ^^/
Jakie wrażenia? 
Publikacje będą pojawiać się przeważnie raz w tygodniu, a czasem i kilka razy, to zależy od wolnego czasu. Ustalmy za dzień dodawań - Wtorek! ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top