✮Noc pod jednym dachem✮

~Witam^^

Materiał spodni Jimina upadł na podłogę, gdy chłopak pozostał jedynie w czarnych bokserkach. Czując luz, mógł zejść z okna, gdzie prezes Min objął go w pasie, nie pozwalając upaść. Zażenowany, nawet nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy. Mężczyzna patrzył z uwagą na czerwone policzki chłopaka, rozumiejąc, jak mógł się czuć. Nie chcąc bardziej go ośmieszać, opuścił kabinę, chwytając za swoją marynarkę, którą pozostawił na umywalce. — Lepiej będzie dla ciebie, jeśli nie pojawimy się przez to na okładce jakiegoś pisemka — rzekł niemiło, podając chłopakowi marynarkę, którą nieśmiało przyjął.

— Przepraszam — szepnął.

— Mam w dupie twoje przeprosiny, jeśli mam być szczery — mruknął. — Jedyne, o czym w tej chwili marzę, to opuszczenie tej restauracji — spojrzał gniewnie na chłopaka, który zakrył dolną część ciała marynarką. — W kieszeni są kluczyki. Idź tak, żeby nie rzucać się w oczy, a ja pójdę zapłacić — rzekł z powagą w głosie, a Jimin przytaknął w zrozumieniu głową. Mężczyzna opuścił łazienkę, zostawiając zawstydzonego i ośmieszonego Jimina samego. Uderzył się z otwartej dłoni w czoło, chcąc krzyczeć i płakać. Opuścił łazienkę, starając się uniknąć kontaktu z ludźmi, jednak widząc pełną salę, niełatwym zadaniem było nie rzucać się w oczy. Zdesperowany postanowił opuścić lokal wyjściem dla pracowników. Obszedł lokal, gdzie odnalazł w marynarce kluczyki do samochodu prezesa. Słysząc odpowiedni samochód, spojrzał w jego kierunku, mogąc ujrzeć drogi pojazd.

— Ten to nie grzeszy skromnością — powiedział do siebie, udając się do pojazdu. Zasiadł na miejscu pasażera na tyle pojazdu, wyczekując na przyjście mężczyzny. Bawił się palcami, chcąc wyładować na nich uczucie zażenowania. Uniósł wzrok, gdy usłyszał otwieranie drzwi. Spojrzał na mężczyznę, który zasiadł na miejscu kierowcy.

— Daj kluczyki — wyciągnął w jego stronę dłoń, nawet na niego nie patrząc. Jimin podał mu kluczki, siedząc w ciszy, gdy prezes włączył się do ruchu. — Byłem na wielu spotkaniach czy randkach, ale jeszcze nigdy nie nażarłem się większego wstydu — rzekł mężczyzna, który nie wyglądał na zadowolonego. Park siedział z opuszczoną głową, nie mając nic do powiedzenia. — Widzisz, jak się kończy takie zachowanie? Chciałeś dać nogi i spotkała cię za to kara — dodał, skoncentrowany na drodze. — Teraz jedziesz drogim samochodem sławnego prezesa wytwórni i kompozytora w samych gaciach — zaśmiał się drwiąco, a Park nadymał policzki.

— Bo może nie chciałem poświęcać mojego czasu dla człowieka, który jest strasznym dupkiem — w końcu się odezwał, a jego słowa spowodowały, że palce prezesa zwiększył nacisk na kierownicy. — Ale... jestem wdzięczny za to, że pan mi pomógł — dodał, odwracając wzrok.

— Nie musisz dziękować. Nie zrobiłem tego, bo chciałem ci pomóc. Zależało mi w tamtej chwili na zachowaniu reputacji — rzekł niemiło, a brwi Jimina zmarszczyły się w zdenerwowaniu, gdy bycie miłym dla prezesa było niemożliwe. — Teraz wiem, że jesteś chłopakiem, z którym lepiej zaoszczędzić sobie publicznych spotkań — dodał.

— Jest pan strasznym chamem! — wycedził w złości.

— Nie pierwszy to mówisz i nie ostatni — wzruszył ramionami. — Ludzie w branży mówią, że jestem krwiopijcą — dodał rozbawiony.

— Nic dziwnego. Chwila z panem, a przychodzą ci do głowy myśli samobójcze — mruknął, a jego słowa nie spotkały się z odpowiedzią mężczyzny, który nagle zamilkł. Cisza panowała w samochodzie, gdy na zewnątrz panowała ciemność. — To nie jest droga do posiadłości — zauważył, gdy nie poznawał drogi, którą się przemieszczali. — Gdzie jedziemy?

— Do mojego domu.

~

Prezes Min zatrzymał samochód przed drapaczem chmur, gdzie pracownik budynku przejął od mężczyzny pojazd. Park wraz z mężczyzną udali się do budynku, kierując się prosto do windy. Chłopak nie mógł przestać obserwować piękny wystrój, który robił wrażanie. Stał w windzie obok milczącego prezesa, któremu całkiem zniszczył humor. — Nie wiedziałem, że mieszka pan w penthousie. Myślałem, że posiadłość, w której organizowany jest konkurs, to pański dom — zaczął, niepewnie spoglądając na ponurą twarz Yoongiego.

— To miejsce konkursu, ale to właśnie tam się wychowałem. To rodzinny dom, który otrzymałem w spadku po rodzicach, ale nie lubię tam mieszkać, gdy nie trwa konkurs. Od lat mieszkam w moim penthousie — wyjaśnił, a Jimin przytaknął w zrozumieniu głową. Gdy drzwi windy się otworzyły prezes, chwycił za dłoń uczestnika, wprowadzając go do luksusowego mieszkania. Jimin badał wzrokiem drogie meble i ozdoby, nie potrafiąc zamknąć z ust w podziwie. Prezes wprowadził go do przestronnej sypialni z widokiem na miasto. — Dam ci coś do spania. Wykąp się i idź spać. Jutro dostaniesz nowe ubranie, żeby wrócić do posiadłości — rzekł, puszczając dłoń chłopaka, który z uwagą obserwował prezesa. Mężczyzna zniknął w garderobie, gdy on z zaciekawieniem podszedł do pełnych okien, z których podziwiał widok miasta.

— Pięknie — powiedział z uśmiechem na ustach, a słysząc kroki mężczyzny, zwrócił się w jego stronę.

— Trzymaj — podszedł do niego, wręczając do rąk piżamę.

— Dziękuje — szepnął, wpatrzony w podarowaną odzież. — I przepraszam za kłopot — dodał nieśmiało.

— Lepiej nie przepraszaj. Coś czuję, że będziesz robił to wiele razy — pokręcił głową na boki, udając się do wyjścia z sypialni. — Drzwi po lewej są do łazienki — poinformował, a Jimin patrzył w stronę prezesa, który mimo jego zachowania i próby ucieczki postanowił mu pomóc. Mimo wszystko nie chciał mydlić sobie oczu jego nagłą troską, chcąc pozostać czujnym.

~

Jungkook wszedł do sali, w której przebywali wszyscy trenerzy. Rzecz jasna zadziwiającym widokiem nie był pocałunek Namjoon i Seokjina, których postanowił zignorować, przysiadając się do zapracowanego Hoseoka. — Co robisz? — zapytał.

— Robię kryterium oceniania. Odpowiadam za taniec, więc zamierzam być surowy podczas eliminacji — odpowiedział z zadowoleniem Jung.

— Rozumiem. A gdzie mój kuzyn?

— Zdzwonił i powiedział, że dziś zostaje u siebie z panem Park Jiminem — odpowiedział, a wargi Jeon uchyliły się w zdziwieniu, czując obawę. Pierwszą myślą, jaka przyszła mu do głowy to: Czy Yoongi zaczął działać? I czy Park Jimin naprawdę mu się odda?
Z trudem przełknął ślinę, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na nurtujące pytania.

— Czy to niedziwne?

— Niby co? — Hoseok uniósł na niego wzrok.

— No, że zabrał go do swojego penthouse'u — odpowiedział.

— No właśnie nie. Zdążyła się taka sytuacja, że wolał oszczędzić Parkowi powrotu — rzekł rozbawiony. — Ale zabawne było słyszeć naszego Yoogiego tak wkurzonego — dodał, śmiejąc się.

— Co? Niby dlaczego?

— Bo wyszła taka sytuacja, że nasz uczestnik chciał dać nogi na ich spotkaniu i utknął w okienku nad sedesem — powiedział rozbawiony. — Yoongi musiał obciąć nożyczkami jego spodnie, żeby go uwolnić i chłopak lata bez spodni — opowiedział, trzymając się za brzuch, gdy łzy napływały mu do oczu.

— Dla naszego prezesa to prawdziwy wstyd. Ale może stanie się dzięki takim sytuacją bardziej ludzki? — zagadał Namjoon, który wraz z Seokjinem nie potrafili przestać się śmiać z Hoseokiem. Jungkook patrzył na nich, jako jedyny się nie śmiejąc, choć czuł, że zabawnym widokiem musiała być mina kuzyna, gdy ujrzał Park Jimina w takiej sytuacji.

— Gdyby nie był wredny, nigdy chłopak nie czułby się zmuszony do ucieczki — pokręcił głową na boki.

— Myślałem, że tylko Kim Taehyung jest zdolny do takich numerów, ale najwidoczniej trafił swój na swego — rzekł Jung, który otarł łzy zebrane pod oczami. — Dobrze ich wsadziliśmy do jednego pokoju — dodał, a Jeon wstał, zwracając uwagę trójki. — A ty dokąd?

— Do pana Kima — odpowiedział.

 — Po co? — zapytał Namjoon.

— Poinformować go o Jiminie. Pewnie się martwi, że wciąż nie wrócił — ruszył w stronę wyjścia, gdzie cała trójka wymieniła się spojrzeniami.

~

Odświeżony Jimin z zadowoleniem na twarzy opuścił łazienkę, czując się cudownie. Wanna z hydromasażem pomogła jego obolałym mięśniom się zrelaksować. Od ciężkich treningów często miał bóle mięśni, które starał się łagodzić leczniczymi maściami. Rozejrzał się po sypialni, nie wiedząc za bardzo, co ma robić. Prezes kazał mu iść spać, a nie czuł jeszcze takiej potrzeby. Właściwie nigdy nie po kąpieli nie czuł się senny. Słysząc dźwięk fortepianu, udał się do wyjścia z sypialni, idąc powoli w stronę przestronnego salonu, gdzie stał przy oknach biały instrument, na którym grał mężczyzna. Jimin zbliżył się do mężczyzny, gdzie zasiadł obok niego, zamykając powieki, gdy wsłuchiwał się w melodię, która unosiła się po akustycznym wnętrzu.

Melodia, którą grał mężczyzna, była bardzo znajoma, przez co sprawiała, że stawał się bardziej zrelaksowany. Mimo że wydawała się smutna, to niosła ze sobą pozytywny dźwięk. Kąciki ust chłopaka były uniesione, ciesząc się, że mógł ujrzeć osobę, którą zawsze podziwiał w trakcie gry. Otworzył oczy, które skierował na swobodnie poruszające się po klawiszach długie palce, by zaraz unieść wzrok na profil skupionego prezesa. Dostrzegł pod jego okiem siniak, który z pewnością był jego zasługą.

Serce podeszło mu do gardła, gdy prezes Min agresywnie uderzył palcami w klawisze, zwracając na niego swe oczy. Oddech Jimina zwolnił, gdy paraliżujące było spojrzenie mężczyzny.  — Oszalał pan?! — podniósł głos, a na ustach mężczyzny pojawił się chytry uśmiech.

— Co? Wystraszyłem cię?

— Każdego by to wystraszyło — mruknął niezadowolony.

— Och, wybacz, że ci podziwianie tak przystojnego i bogatego mężczyzny, jak ja — przyłożył do piersi dłoń, drażniąc chłopaka, którego brwi się zmarszczyły.

— Skromnością to pan nie grzeszy — wysilił się na uśmiech. — Zresztą nie podziwiałem pańskiej urody, bo w ogóle mnie nie rusza. Tylko podziwiałem pańską grę — oznajmił dumnie, a Min prychnął w niedowierzaniu.

— Jasne. Powiedz lepiej, dlaczego nie śpisz?

— Bo nie jestem senny — odpowiedział.

— Rozumiem. Teraz czujesz się rozbudzony, a może i podniecony na myśl o nocy pod jednym dachem ze mną — uśmiechnął się pewnie.

— W ogóle — pokręcił głową na boki. — Nie rozumiem, dlaczego pan w każdym zdaniu szuka drugiego dna, kiedy go nie ma? Naprawdę myśli pan, że ja oddam się ciałem za miejsce w konkursie? — zapytał, patrząc w jego oczy.

— Nie ukrywam, że tak wyczuwam twoje intencje — odpowiedział wprost, a Jimin zacisnął wargi w zdenerwowaniu.

— Pójdę lepiej spać, bo mam dosyć słuchania, jak pan mnie obraża — rzekł, chcąc wstać, jednak dłoń Yoongiego powstrzymała go przed tym.

— Przestań udawać tak cnotliwego chłopaka. Miałeś świadomość, czego oczekuję i się zgodziłeś. Denerwuje mnie to, że nie trzymasz się moich zasad i mnie odrzucasz — rzekł, patrząc ze zdenerwowaniem w oczy Busańczyka. — Czasami cena za marzenia jest wysoka, Jiminie — dodał.

— Przeraża mnie ta cena, prezesie — wyznał, a mężczyzna ujął podbródek chłopaka, wpatrując się w jego pełne wargi.

— Jak długo zamierzasz się opierać?

— Tak długo, jak jest to możliwe... 

— Wiesz, że nie odpuszczę, co nie?

— Da się zauważyć, ale... nie zamierzam się ugiąć i pójść drogą na skróty. Nie jestem kimś, kto się oddaje za nagrodę. Jeśli się oddaje, to tylko, gdy kocham — wyznał, zaskakując mężczyznę, który zwilżył nerwowo językiem wargi, by przybliżyć je do ust Busańczyka. — C-Co pan robi? — zapytał z drżeniem w głosie.

— Odbieram twoje przeprosiny — odpowiedział, gdzie zaraz przywarł do warg Jimina, który zamknął powieki, czując na swych nieruchomych ustach ruch warg prezesa, czując, jak z każdym ich ruchem coraz bardziej go nienawidzi za poddanie się i oddanie tego, czego całym sercem nie chciał.

~

Mam nadzieję, że maraton wam się podobał ^^
Pojawią się zmiany w dodawaniu rozdziałów, o czym jeszcze dziś poinformuje na moim Twitterze ^^

Zostawcie po sobie:
Głosy i Komenatrze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top