✮Coś za coś✮

~Witam^^

Jimin z szybko bijącym sercem opuścił łazienkę, gdzie po otworzeniu drzwi mógł ujrzeć Taehyunga, który gwałtownie odsunął się od drzwi. — J-Ja wcale nie podsłuchiwałem — wytłumaczył, unosząc obronnie dłonie.

— Jasne — pokręcił głową na boki. — Inyoup przyjechał i chce się teraz spotkać. Boję się — powiedział niespokojnie.

— Jak chcesz, to pójdę z tobą — powiedział pocieszająco.

— Powiedział, że mam przyjść sam, bez ciebie — rzekł, patrząc w oczy Taehyunga. — Muszę się z tym zmierzyć i go przeprosić za tę sytuację — dodał.

— Powodzenia — poklepał go po ramieniu. Jimin cicho podziękował Taehyungowi, gdzie udał się do wyjścia z pokoju, kierując się korytarzem w stronę głównego wyjścia z posiadłości. Opuszczając posiadłość, mógł ujrzeć przed bramą stojącego mężczyznę, do którego podszedł, stawiając niepewne kroki.

— Hej — przywitał go, gdy tylko przekroczył bramę. Otworzył szerzej oczy, gdy Inyoup bez słowa go przytulił. Stali tak przez dłuższą chwilę, a Jimin czuł, jak jego serce biło niespokojnie w piersi, nie wiedząc, jak odebrać zachowanie mężczyzny.

— Zmizerniałeś tutaj — rzekł, gdy odsunął się od młodszego, patrząc z troską w jego oczy. Ujął dłonią policzek Jimina, który spoglądał niepewnie w oczy byłego partnera. — Przyjechałem, żeby wszystko wyjaśnić między nami. Tamten telefon naprawdę mnie zszokował i nie wiedział, jak mam odebrać to zerwanie. Jednak przyjechałem, bo czuję, że naprawdę to nie jest koniec. Nie dam ci tak łatwo się mnie pozbyć, tym bardziej przez jakiegoś obcego chłopaka — powiedział, jak czuł.

— Wszystko ci wyjaśnię — szepnął, opuszczając wzrok. — Może lepiej się przejdźmy. Nie chcę, żeby ktoś nas zobaczył i zaczął gadać — zasugerował.

— Aż tak ostro tutaj macie? — uniósł w zdumieniu brew.

— Żebyś wiedział — odpowiedział, gdzie chwycił za dłoń chłopaka, udając się z nim w stronę parku. 

W tym samym czasie stojący przed oknem w swoim gabinecie prezes przyglądał się z uwagą nieznajomemu mężczyźnie, który odszedł wraz z Park Jiminem. Widok, z jaką czułością się witali, spowodował, że zaczął powoli rozumieć, kim jest nieproszony gość. Zwilżył językiem wargi, czując się poddenerwowanym przez fakt, że Jimin odszedł z nim.
— Coś ciekawego tam widzisz? — usłyszał Jeona, przez co zwrócił się do niego.

— Tak. Park Jimina — odpowiedział wprost.

— Szczery jesteś, nawet jeśli zachowujesz się, jak stalker — pokręcił głową na boki.

— Chodzi o to, że... — zatrzymał się, stanowczo kładąc dłonie na biurku, przed którym stał, patrząc z wyższością na kuzyna. — Poszedł z jakimś mężczyzną — dokończył, a Jeon uniósł wysoko brwi, zakładając nogę na nogę.

— I co z tego? 

— To z tego, że nie wolno mu! — podniósł głos.

— Może robić, co chce ze swoim czasem. Nie jest z tobą związany, żebyś mu rozkazywał, a nawet jakbyś był, to i tak nic cię do tego nie upoważnia — rzekł, patrząc z niedowierzaniem w oczach na prezesa, który przechodzi nerwowo językiem po strukturze przednich zębów.

— Weź, mnie tu nie umoralniaj! — uderzył otwartą dłonią w mebel. — Sądzę, że to były partner Parka, który z jego głupoty i tchórzostwa nie zrozumiał, że kończy ich związek, a wiesz, że nikt nie może w tym konkursie być w związku! To jest święta zasada, jaka powstała przeze mnie. "Coś za coś" — rzekł stanowczym tonem.

— Niepotrzebnie stawiasz tak głupie zasady — powiedział, jak czuł.

— Lepiej coś z tym zrób! — zażądał.

— Ja? — wskazał na siebie palcem wskazującym. — Co mam niby zrobić?

— Sprowadź Park Jimina z powrotem do posiadłości — odpowiedział wprost. — Powiedz mu, że łamie zasady i może zostać wydalony, tylko niech tu wróci! — mówił zdenerwowany, a Jungkook patrzył z zaskoczeniem na kuzyna, który tracił kontrolę nad sobą. Widok jego spiętych mięśni uświadamiał Jeona w tym, że niewiele brakuje, aby spokój Yoongiego runął na oczach wszystkich.

— Nie ma mowy. Nie zrobię tego.

— Nie zrobisz?!

— Dokładnie. Nie rozkazuj mi i jak ci się coś nie podoba, to sam to załatw — wstał z krzesła, udając się do wyjścia, gdy twarz Yoongiego okazywała rozwścieczenie.

— Jeszcze będziesz czegoś chciał! — krzyknął, a Jeon opuścił biura, czując się po drugiej stronie bezpieczniej.

~

Jimin wraz Inyoup'em spacerowali po parku, chcąc wyjaśnić sobie wszystko. — Więc co się stało, że twój kolega ze mną zerwał, zamiast ciebie? — zapytał, zerkając na milczącego Jimina.

— Musiałem to zrobić — odpowiedział. — Wiem, że źle to wyszło, ale nie miałem odwagi, żeby z tobą zerwać — spojrzał w oczy chłopaka, który uniósł brwi.

— Co to ma znaczyć, że musiałeś to zrobić?

— To, że musiałem z tobą zerwać, żeby zostać w konkursie — wyjaśnił, a brwi mężczyzny zmarszczyły się, słysząc słowa Jimina.

— Więc zerwałeś ze mną, tylko dla tego konkursu?!

— Wiesz, jak ważne jest dla mnie spełnienie marzeń — szepnął, czując się zawstydzonym własnym zachowaniem. Inyoup zatrzymał się w drodze, patrząc z rozczarowaniem na Jimina, który również się zatrzymał, zbliżając do mężczyzny, którego chwycił za dłonie. — Naprawdę... jest mi przykro. Nie chciałem cię w ten sposób zranić — powiedział z serca.

— Nie rozumiem tylko, dlaczego musiałeś zerwać... Czy to jakaś zasada?

— Tak... Prezes Min nie zgadza się, aby uczestnicy byli w związku, bo musi mieć dla siebie korzyści — wyznał.

— Zabije tego śmiecia! — warknął rozwścieczony. — Jaki mężczyzna zachowuje się jak obłudnik?! 

— Nie rób nic, bo mnie wyrzuci — pokręcił niespokojnie głową.

— Jimin, czy ten konkurs jest wart takich poświęceń? Chcesz, żeby się do ciebie dobierał, kiedy będzie mu się to żywnie podobało?! — zapytał zdenerwowany. — Nawet zmusił cię do zerwania ze mną. Nic nie jest warte takich poświęceń, nawet marzenia — powiedział.

— Wiesz, że taki nie jestem i nie poczyniłbym się do takich rzeczy dla tego konkursu. Fakt, że się zgodziłem na jego warunki, ale... nie jest źle, szanuje siebie i nie powstrzymuj mnie przed spełnieniem marzeń. Mimo jakim jest człowiekiem prezes Min, to chciałbym, aby zrobił ze mnie gwiazdę — rzekł, jak czuł.

— Zaślepia cię ambicja — pokręcił nerwowo głową.

— Wiem... zbyt wiele wysiłku w to włożyłem, żeby teraz się wycofasz. Proszę, uszanuj to — rzekł, patrząc w oczy mężczyzny, który wyglądał na zmartwionego o Jimina.

— Uszanuję, jeśli do mnie wrócisz — powiedział.

— Wiesz, że nie mogę...

— On nie musi wiedzieć — ujął policzek Jimina, który niepewnie spoglądał w jego oczy. — Kochamy się i razem wytrawami ten czas. Wynająłem mieszkanie w Seulu, żeby być blisko ciebie. Nic i nikt mnie nie powstrzyma, aby z tobą być — dodał, patrząc z uczuciem na młodszego.

— Chcesz mnie wspierać mimo tego, co się stało? — zapytał zaskoczony.

— Zrobię wszystko, aby wspierać cię w twoich marzeniach.

— Ale nie możemy być razem... To nie będzie fair wobec prezesa. Nie chcę go okłamywać, bo jak się dowie prawdy, to wszystkie moje plany legną w gruzach — powiedział, będąc pełnym obaw.

— Myślę, że warto zaryzykować — uśmiechnął się ciepło, gdzie przybliżył swe usta do warg Jimina, który przymknął powieki, oczekując na pocałunek. Czując na nadgarstku silny dłoń, która odciąga go od mężczyzny, otworzył szerzej oczy, by spojrzeć na rozwścieczonego prezesa, który odciągnął go od Inyoup'a. 

— Chyba wystarczy tych czułości, panie Park — wycedził prezes, patrząc ze wściekłością na Jimina, który przełknął niespokojnie ślinę. Yoongi spojrzał na mężczyznę, który patrzył na niego z równą wściekłością, co wywoływało niewidzialne iskry między nimi. — Jak nie Taemin, to jeszcze pierwszy lepszy sprzed bramy — wysilił się na uśmiech, chcąc poinformować mężczyznę o randkach Jimina.

— Dlaczego pan się wtrąca?! — zapytał Jimin, który patrzył z niedowierzaniem na mężczyznę.

— Bo łamiesz zasady — odpowiedział, nie odrywając wzroku z wysokiego mężczyzny, który jak na złość musiał być przystojny.

— Więc to pan jest prezesem Minem — zaczął Inyoup, który zacisnął dłonie. — Żałosne są twoje zasady i fakt, że zmusiłeś Jimina do zerwania ze mną — powiedział, patrząc na niego z pogardą.

— Tylko przysługę mu zrobiłem — odparł z pewnością w głosie. — Nie zbliżaj się do mojej posiadłości ani do uczestnika mojego konkursu, bo spotka cię niemiła wizyta w nocy — powiedział groźnie, gdzie pociągnął opierającego się Jimina w stronę wyjścia z parku. Jimin spojrzał za siebie, by spojrzeć na Inyoup'a, który ruszył w ich kierunku, chcąc siłą powstrzymać prezesa Mina, jednak Jimin pokręcił głową, dając mu do zrozumienia, aby sobie odpuścił.

— Niech pan mnie puści — powiedział, szarpiąc ręką, jednak na nic się to zdało, gdy prezes gotował się w sobie. Zmuszony wrócił do posiadłości, gdzie wszedł za nim po schodach, kierując się do biura, w którym mężczyzna zatrzasnął drzwi i zaciągnął Jimina do następnego pomieszczenia, którą była sypialnia. Wepchnięty do środka, zatrzymał się bezruchu, gdzie słysząc trzask, wzdrygnął się. Odwrócił się w stronę prezesa, który plecami przylegał do drzwi, oddychając wyraźnie. Yoongi poluzował krawat, patrząc ze wściekłością na Jimina.

— Czas, żebyś trzymał się zasad, Jiminie — powiedział, rozpinając guziki w koszuli.

— Słucham?!

— To jest moment, gdzie masz moją pełną uwagę. Wykorzystujesz ten moment, w którym masz okazję przekonać mnie do siebie i grzecznie się oddasz albo wypadasz z konkursu! 

~

Zrobiło się groźnie ;-;
Widzimy się w środę ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top