Rozdział 5
-a więc -zaczął Gabriel, widziałam jak wysila się, aby mówić spokojnie -co to miało znaczy „wujku Gabrielu" ?
-a dlaczego musiałeś tak tłumaczyć Hallerom, że łączy nas tylko sprawy zawodowe? -zapytałam. Byłam bardzo wzburzona. -oni przecież nawet nic nie podejrzewają. Pomyśl tylko o różnicy wieku między nami!!
Zlustrował mnie wzrokiem
-właśnie to robię -powiedział spokojnie -przypomnij sobie tylko, że ta różnica wieku w barze ci nie przeszkadzał. Nawet chyba ci się podobało.
Zaczerwieniłam się jak burak. Otworzyłam usta, ale nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Szybko odwróciłam się plecami do Gabriela i przycisnęłam ręce do piersi. Na nowo rozbudziły się we mnie pożądanie i tęsknota.
-a przy okazji przypomnij mi, że cię ostrzegałem przed niebezpieczeństwem prowokacyjnego zachowania -rzekł szorstko Gabriel. Serce podskoczyło mi do gardła.
-ja... ja nie chciałam cię wcale rozdrażnić...
-serce ty moje! -wykrzyknął Gabriel -weź pod uwagę, że mężczyzna w moim wieku nie zadowoli się już trzymaniem kobiety za rękę i zwykłymi pocałunkami. Kiedy raz coś zacznę, nic mnie nie powstrzyma.
Policzki mi płonęły. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
-ja... nigdy na to nie pozwolę...!
-pozwolisz. Wiem doskonale, jak z tobą postępować -zapalił papierosa -zdaję sobie sprawę, jak na ciebie działam, dzieciaku. Mnie to nic nie obchodzi, nawet jeśli ty to inaczej przyjmujesz. -zniżył głos -Angelo, jeśli będę chciał, zdołam obudzić w tobie taką namiętność, o jakiej nigdy ci się nie śniło. Już po kilku minutach dasz mi to wszystko czego nie dałaś żadnemu mężczyźnie -szepnął.
-nigdy! -zaprotestowałam natychmiast
Gabriel zmarszczył czoło
-mam ci udowodnić? -zapytał
Z przerażeniem zacisnęłam oczy. Na samą myśl o tym zaczęłam drżeć. Wiedziałam dobrze, że miał rację. Nie mogłam mu zaprzeczyć. Ale wiedziałam również, że to nie miało żadnego znaczenia. Byłam dla niego kolejną zdobyczą miłosną i nikim więcej. Tłumiąc szloch podeszłam do drzwi balkonowych. W oddali ujrzałam morze i białe fale.
Usłyszałam za sobą kroki Gabriela i poczułam dym z papierosa
-czymś cię uraziłem, kotku? -zapytał cicho
Zaczęłam rozcierać ramiona, było mi zimno.
-jakoś to przeżyję -odparłam cicho -nie tak łatwo mnie dotknąć Gabrielu. W moim zawodzie jest to tak samo ważne jak w twoim. -usłyszałam jak Gabriel wzdycha
-Randy zna mnie od wielu lat. Dzisiaj po raz pierwszy widział mnie z kobietą w hotelu, z którą łączą mnie tylko interesy. Naprawdę chciałbym aby cię nie brali na jedną z kobiet, w których towarzystwie zwykle się obracam -odwróciłam się do niego
-a oni przecież mnie nigdy już nie zobaczą... -Gabriel zamilkł
-przepraszam -wyszeptałam -jestem ostatnio przewrażliwiona. Sama jestem sobie winna... nie wiem co się dzieje ostatnio...
-ale ja wiem -odparł -i nic nie mogę na to poradzić. -za nim zdążyłam odpowiedzieć dodał -Angelo, otrzymałem pewną poufną wiadomość. A to znaczy, że muszę wyjechać na dzień lub dwa.
-wyjeżdżasz jutro?!
-pojutrze. Dasz sobie radę beze mnie?
-naturalnie. Ale czy nie mogłabym po prostu z tobą pojechać?
Moje pytanie go rozśmieszyło. Śmiał się tak, że jego zęby zabłysły bielą w ciemności.
-jeśli chciałabyś spać ze mną w jednym łóżku... będę mieszkał u znajomych.
Dla mnie stało się jasne jak słońce, że chodzi tu o jakąś kobietę. Wcale nie musiał mi mówić tego wprost. Poczułam zazdrość. Zaczęła wzbierać we mnie złość.
-zawsze sądziłam, że istnieją godniejsze sposoby zdobywania informacji -zauważyłam
-niż jakie sposoby? -spytał Gabrielowi-chodzi tu o jakąś kobietę, prawda?
-tak.
-więc...
-zawsze to miło usłyszeć, ile się zacznie dla drugiej osoby -pouczył mnie rozbawiony -w przeciwnym razie nie wiedziałbym, że jesteś zazdrosna.
-ja? Zazdrosna? O ciebie? Co za bzdurny pomysł! -krzyknęłam oburzona
Gabriel zaśmiał się cicho.
-gdybyś była trochę starsza albo przynajmniej bardziej doświadczona, poszedłbym z tobą do łóżka, żeby ci pokazać, co znaczy „być kobietą".
-ty... ty... jak...! -wyjąkałam
Za nim dotarły do mnie te od niechcenia rzucone słowa i zdążyły mnie wyprowadzić z równowagi, pobiegłam do swojej sypialni. Głośno zatrzasnęłam za dobą drzwi i zamknęłam je szybko na klucz. Jeżeli na całym świecie istnieje ktoś, kto mógłby doprowadzić mnie do szewskiej pasji, to z pewnością jest to Gabriel Greyson. Z oddali dobiegł mnie jego cichy, złowróżbny śmiech.
Nie wybaczyłam mu takiego zachowania. Następnego dnia, w drodze do oceanarium, byłam cicha i zamknięta w sobie. Cieszyłam się, że Randy tyle mówi i dzięki temu nie musiałam aktywnie uczestniczyć w rozmowie.
W mig dotarliśmy do wielkich, okrągłych budynków, które przyciągały wielu zwiedzających. Choć panował tu duży ruch, z zaciekawieniem przyglądałam się otoczeniu. Do wszystkiego podchodziłam z ciekawością i zapałem. Tak naprawdę bardzo się cieszyłam. Czułam się jak małe dziecko.
Delfiny w wielkim zamkniętym basenie od razu podbiły moje serce. Mimo tego, że na dworze było dość zimno, to ja nawet tego nie czułam.
Smuciło mnie jednak najbardziej to, że takie wielkie zwierzęta jak delfiny, zostały uwięzione tylko po to, żeby pokazywać turystą jakieś głupie sztuczki. A przecież ludzie wyciągnęli je z morskich otchłani, żeby pokazywać ich skomplikowany język i spróbować się z nimi porozumieć.
-czy nie są wspaniałe? -zapytała Kitty
-w morzu tak -odparłam, przyglądając się delfinowi, który śmiało wyskakiwał nad powierzchnię wody, aby zabrać rybę z ręki swego trenera. -ale tutaj? Uwięzione?
-zawsze lepiej tutaj, niż gdyby miały paść łupem dla japońskich harpunników -stwierdził Gabriel i przyglądał mi się badawczo
Skinęłam potakująco głową. Dostrzegłam jego pytający wzrok. Zadziwiające, jak doskonale umiał czytać mi w myślach.
-chyba niezbyt wam się podoba w tym zoo -stwierdził Gabriel, uśmiechając się do Randyego i Kitty. Wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą -chodź, zejdziemy na dół i popatrzmy na żółwie
-czy ludzie ciągle je jedzą? -zapytałam, schodząc po schodach prowadzących do terrarium
--tak, kochanie. Ale tym tutaj oszczędzono tego losu -rzekł -jeszcze trochę, a zajmiesz się ochroną zwierząt.
-po prostu nie cierpię ich oglądać w niewoli -mruknęłam
Gabriel zaprowadził mnie w ciche, ustronne miejsce, przyglądając się mojej twarzy.
-a jak to się ma w stosunku do ludzi?
-dokładnie to samo -odparłam -nie potrafię znieść myśli, że można należeć do drugiego człowieka -jego wielkie dłonie pogładziły moje ramiona
-skąd możesz niby wiedzieć, jak to jest, maluszku? -zapytał cicho -przecież ty nie należałaś jeszcze do nikogo -zarumieniłam się, ale dzielnie zniosłam jego spojrzenie.
-tego nie możesz być pewien.
-naprawdę nie? -spytał cicho
Powoli przyciągnął mnie do siebie. Moje ciało struchlało, gdy poczułam przy sobie jego silne, męskie ciało. Czułam dokładnie jego muskularne uda przy swoich, to było dla mnie za wiele. Wzdrygnęłam się jak poparzona.
-ty tchórzu! -mruknął -i co ja mam z tobą zrobić?
Delikatnie uwolniłam się z jego objęć. W napięciu spojrzałam na jego wyrobione mięśnie. W środku cała się trzęsłam. Niski głos Gabriela miał jakieś dziwne brzmienie. W jego oczach płonął ogień, jakiego nigdy dotąd nie widziałam.
-nie ma powodu do paniki, Angelo -szepnął mi do ucha -to był żart.
-ja... wiesz... wolałabym, żebyś tak nie żartował -powiedziałam ostro -przecież sam stwierdziłeś, że jestem w tych sprawach zielona. I wiem dokładnie, że jest to prawdą. Ale sprawia mi to przykrość, kiedy ktoś sobie z tego kpi.
Gabriel objął mnie delikatnie w talii. Poczułam jego oddech we włosach.
-ale ja wcale nie kpię z ciebie -powiedział cicho
-więc dlaczego...?
-mój Boże, dziecko, więc co mam robić? -zapytał gorączkowo
-nie wiem o czym mówisz -stwierdziłam
Za nim jednak Gabriel zdążył mi odpowiedzieć, podeszli do nas Randy i Kitty. Kilka następnych godzin spędziliśmy na oglądaniu kolejnych pomieszczeń ogrodu zoologicznego. Kiedy w końcu dotarliśmy do terrarium, zbuntowałam się.
-o, nie! -zaprotestowałam i zatrzymałam się przed budynkiem -prędzej dałabym się żywcem spalić, a nie wejdę tam. Nawet mogę zamarznąć tu z zimna!
-masz coś przeciwko wężom? -zapytała Kitty
-panicznie się ich boję -odparłam
-idźcie więc oboje -zaproponował Gabriel -ja zostanę z Angelą
-to nie jest konieczne -odparłam szybko. Już nawet węże przestały mnie przerażać -mogę przecież...
-Gabriel? Gabriel! -rozległ się za nami uderzająco niski, dźwięczny głos kobiecy.
Odwróciliśmy się i zobaczyłam, jak zgrabna brunetka wpada w ramiona Gabriela. Przyciągnęła do siebie jego głowę, aby pocałować go na przywitanie. To było dla mnie nie do zniesienia. Szybko spojrzałam w innym kierunku.
-och, Gabrielu -zasepleniła brunetka. Mówiła z wyraźnie hiszpańskim akcentem -co za niespodzianka! Pójdziesz ze mną i Renaldo na drinka?
-jestem tu z przyjaciółmi, Angel -odparł
-nic nie szkodzi -błyskawicznie stwierdziła zabierz ich ze sobą. Mam tu w pobliżu dom na plaży. Renaldo z pewnością się ucieszy.
No pięknie, początek zimy, a ona chce nas zabrać nad morze. Cudownie. Właśnie zamarzłam z wrażenia.
-a gdzie jest twój brat? -zapytał Gabriel. Teraz już nawet nie było drobinki nadziei, że chodziło o jej męża.
-gdzieś tutaj. Rey... Rey! -krzyknęła Angel.
Natychmiast podszedł do nas wysoki, ciemny mężczyzna. Badawczo mi się przyglądał. Jeszcze brakowało mi zakochanego playboya
-pamiętasz z pewnością Gabriela? -spytała Angel, uśmiechając się.
-jasne -odparł Rey -miło cię znów widzieć. A kogóż my tutaj mamy...? -spojrzał na mnie
-córka mojego wspólnika, Angelina Jamess -szybko odpowiedział Gabriel.
-bardzo mi miło -powiedział, przyglądając się mi, następnie złożył na mojej dłoni szarmancki pocałunek.
Z kolei Gabriel przedstawił im również Randyego i Kitty. Angel tak długo nie dawała nam spokoju, dopóki nie zgodziliśmy się z nimi pojechać. W końcu wszyscy wysiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do domu Angel. Tak przynajmniej oszczędzili mi spotkania z wężami, roześmiałam się pod nosem.
Kiedy jednak dotarliśmy do stylowej willi, wyglądającej jak hacjenda, zaczęłam zastanawiać się czy wizyta w terrarium nie byłaby mniejszym złem. Gdyby mnie zamknęli z dzikimi zwierzętami, wcale bym się nie czuła inaczej. Z jednej strony na takie skojarzenie wpływało zachowanie Angel, która bez żadnego zażenowania rzuciła się na Gabriela, a z drugiej strony Rey, który ze wszystkich sił próbował zwrócić na siebie moją uwagę. To było nie wytrzymania.
Najgorsze jednak w tym było, że Gabriel i ta brunetka tak dobrze się znali. Byli kimś więcej niż starymi przyjaciółmi, a to wcale nie było mi obojętne. A wręcz przeciwnie, znaczyło to dla mnie bardzo wiele. I najgorszy był fakt, że mimo najszczerszych chęci nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Wprowadzało mnie to w złość. Nie mogłam tak siedzieć, chciałam stąd wyjść. Nie mogłam znieść jak Gabriel flirtuje z Angel. Sprawiało mi to straszną przykrość.
-co pani robi, Miss Jamess? -uprzejmie zapytał Rey, opierając się wygodnie o poręcz fotela, na którym siedziałam -jest pani może adwokatem?
-jestem reporterką.
-ach, reporterką! -w jego oczach pojawiły się iskierki zaciekawienia. Roześmiałam się.
-pracuję dla jednego z dzienników. Piszę o procesach sądowych i o wszystkim, czym interesuje się policja. Pożary, włamania, morderstwa i inne tego typu rzeczy. Może mi pan wierzyć, nie jest to zbyt wesołe zajęcie.
-kobieta zajmuje się tak poważnymi tematami! -wykrzyknął -musi więc pani mieć nerwy z żelaza.
-ale nie mam -stwierdziłam, popijając poncz -a pan co robi? -Rey wzruszył ramionami.
-nic szczególnego -wyznał -na szczęście posiadam środki, które pozwalają mi robić to, co chcę.
-to miło -stwierdziłam uprzejmie
-tak, naprawdę jest fajnie.
Spojrzałam na niego z boku. Tak bardzo różnił się od Gabriela. Gabriel też miał tyle pieniędzy, że mógłby wieść całkiem beztroskie życie. A mimo to wolał wykonywać swą jakże potrzebną pracę. Gabriel zdystansował brata Angel. Może za dobrze pamiętał ojca, który zaprzedał się słodkiemu życiu. Postanowiłam jednak trzymać język za zębami. Nie chciałam urazić tego faceta.
-niestety umówiłem się na rejs z przyjaciółmi -powiedział -ale chętnie poświęciłbym pani swój czas.
-na szczęście – odparłam z uśmiechem -nie pozostaje mi dużo czasu na rozrywki. Jestem tu służbowo i mam sporo pracy. Jeszcze do tego muszę zdawać relację mojemu szefowi.
-więc nie jest pani... jak to się mówi... żoną Gabriela? -zapytał. A ja miałam ochotę odpowiedzieć, że jakbym była związana z Gabrielem to Twoja siostra by już nie żyła dupku.
-mam w domu przyjaciela -odparłam -przywiodła mnie tutaj praca nad pewną sprawą. A poza tym nie mam ochoty tracić czasu z jakimś pierwszym lepszym playboyem.
-proszę Angelo, to nieporozumienie... -zaczął i zbladł jak ściana
-ja tak nie uważam -powiedziałam i podniosłam się z fotela.
Podeszłam do Kitty i usiadłam obok niej. Rey pozostał na miejscu.
-jakieś kłopoty? -zapytała Kitty
-już nie -odparłam, opróżniając kieliszek.
Wkrótce potem Rey wyszedł. Sprawiał wrażenie bardzo przygnębiającego. Być może moje słowa sprawiły mu ból. Ja jednak nie żałowałam moich słów. Miałam o wiele ciekawsze zajęcia, niż sprzeczanie się z jakimś żadnym miłosnych przygód facetem, który nic nie robi, a w dodatku zupełnie mnie nie interesował.
Liczyłam na to, że z powodu dość późnej pory ich wizyta się skończy. Jej nadzieje jednak szybko się rozwiały. Angel postanowiła, że wszyscy zostaną u niej na kolację. Nie mogliśmy odmówić, gdyż kucharka Angel już od dłuższego czasu zajęta była przygotowywaniem posiłku.
Patrzenie na obłapiającą się parę sprawiało mi przykrość. Najgorsze było to, że Gabriel wydawał się być całkiem zadowolony. A już szczytem wszystkiego było włączeniem cichej, łagodnej muzyki, która popłynęła z głośników. Angel zwinęła dywan i zaproponowała nam tańce. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że nie miałam nawet partnera i szybko przykleiła się do Gabriela.
Randy próbował być dżentelmenem i poprosił mnie do tańca.
-och, bardzo mi przykro, ale ja nie tańczę. Mimo wszystko dziękuję.
Dostrzegłam niedowierzające spojrzenia Gabriela. Z magazynem mody w ręku usadowiłam się wygodnie na tapczanie. Nie mogłam oczywiście się skupić na magazynie, ciągle widziałam Gabriela wtulonego w Angel.
Postanowiłam zniknąć stąd przy najbliższej okazji. Miałam zamiar nie pokazywać się aż do kolacji. W pomieszczeniu coraz bardziej zaczęło mi brakować powietrza.
Byłam tak zajęta rozmyślaniem jak się z stąd wydostać, że nie usłyszałam dzwonka telefonu i nie dostrzegłam jak Angel wychodzi, nie zauważyłam też, kiedy Gabriel zbliżył się do mnie. Drgnęłam przerażona, gdy złapał mnie za rękę.
-chodź, zatańczymy -powiedział.
Pozwoliłam mu się podnieść i zaprowadzić na parkiet. Objął mnie swoimi silnymi ramionami i mocno przycisnął do siebie. Nie można było nawet między nas wcisnąć najcieńszej kartki papieru. Dreszcz przebiegł przez moje ciało. Byłam zaskoczona i jednocześnie przestraszona ogarniającym mnie uczuciem.
Za ogromnymi oknami można było dostrzec już, że powoli zapada zmierzch. Zaczęło robić się w pokoju coraz ciemniej, coraz intymniej. Wolna, cicha muzyka nastrajała mnie podobnie. Kilka kroków dalej tańczyli Kitty z Randym, ściśnięci w uścisku. Wydawało się jakby oboje zapomnieli o Bożym świecie.
Opanowana przez jakieś nie znane mi dotychczas uczucie, bezwiednie jeszcze silniej przytuliłam się do Gabriela. Prowadzona starym jak świat instynktem przesunęłam ręce po jego piersiach i z czułością zanurzyłam je w jego gęstych włosach.
-Angelo.. -powiedział cicho
Jego ochrypły głos brzmiał cudownie. Ręce tak mocno zacisnął na mojej talii, że niemal sprawiał mi ból.
Oparłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam cichutko. Piękno spokojniej muzyki, bliskość Gabriela zupełnie mnie zauroczyły.
Wolno i delikatnie gładziłam Gabriela po gęstych, czarnych włosach. Przez cienką koszulę czułam wyraźnie każde uderzenie serca.
-czy ty wiesz, co robisz? -zapytał szorstkim głosem i jeszcze bardziej przyciągnął mnie do siebie.
-jak to robiła Angel, to się nie skarżyłeś -szepnęłam
-w przeciwieństwie do ciebie, Angel nie musiała martwić się o następstwa swoich czynów -odparł. A ja jeszcze bardziej przytuliłam się do niego.
-taki jesteś siebie pewien?
Jedną ręką ujął mnie od tyłu za głowę. Złapał mnie za włosy i zmusił do spojrzenia na niego.
-lepiej, żebyś to ty była tego pewna -ostrzegł mnie ostro
W jego spojrzeniu było coś, co mroziło mi krew w żyłach. Uniosłam rękę i delikatnie dotknęłam jego ust.
-och, Gabrielu... -szepnęłam
-uważajcie! Stół! -nagle krzyknęła Kitty
Ale było już za późno. Zdążyłam już na niego wpaść. Zniknął cały urok chwili.
Uwolniłam się z objęć Gabriela i zaczęłam rozcierać obolałe miejsce. Nagle zdałam sobie sprawę z tego co się stało przed chwilą. Spojrzałam na Gabriela i natychmiast się odwróciłam. Zdenerwowana szybko podeszłam do drzwi prowadzących na werandę i szybko wyszłam. Nawet nie zabrałam płaszcza. Dobrze, że nie było śniegu.
Zbiegłam po schodach na plażę. Czułam jak płoną mi policzki. Roztarłam zmarznięte ramiona i nagle pożałowałam, że nie wzięłam płaszcza. Wiedziałam, że nie mam co teraz wracać, ale myśl, że mogę nabawić się zapalenia płuc.
Stałam tak zamyślona, nie zwracając sobie sprawy, że znajduje się na zupełnie odludnej plaży. Nie usłyszałam zbliżających się kroków.
Gabriel w pełnym rozpędzie powalił mnie na ziemię. Upadłam na coś miękkiego, to był mój płaszcz. Złapał mnie za nadgarstki i zmusił do spokojnego leżenia.
-Gabriel... -jęknęłam
-ty głupia dziewucho! Chcesz nabawić się zapalenia płuc? -warknął
Z bliska wydawał mi się całkiem innym człowiekiem. Znałam go przecież tak dobrze i od dawna. A teraz ujrzałam go w całkiem innym świecie. Tak bardzo mnie fascynował i podniecał, że nawet nie czułam zimna. Szeroko otwartymi oczami patrzałam na niego. Ciało Gabriela zaciążyło mi na piersi. Miał rozpięty płaszcz. Poczułam podniecające ciepło jego ciała.
-przepraszam... -wyjąkałam
-myślisz może, że łatwo ci się wszystko upiecze? -zapytał -na Boga, Angelo, przecież to absurd! Nie można aż tak rozpalić mężczyzny i potem zostawić go samego!
-ja... ja tego nie chciała, Gabrielu... -zająknęłam się -to wina tego rumu. Nie przywykłam do takich mocnych trunków. Przykro mi...! -jeszcze mocniej ścisnął mi nadgarstki.
-mnie również -powiedział swoim cichym głosem -ale nie mogę się tak po prostu rozpalić, a potem znowu zgasnąć. Milcz, dziewczyno! Jeśli jeszcze będziesz próbować się bronić, tylko pogarszasz sytuację! -dostrzegłam, że jego wzrok padł na moje usta. Wstrzymałam oddech.
-Gabrielu, nie... -poprosiłam niepewnie
-nigdy się nie zastanawiałaś -szepnął zanim przycisnął swoje usta do moich -jakby to było ze mną?
Chętnie bym mu odpowiedziała na to pytanie, ale zupełnie zakręciło mi się w głowie od krótkich pocałunków, którymi pokrywał moje usta.
Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i powiodłam nią po jego czole, policzkach i brodzie. Świeże zaczątki brody łaskotały mnie w dłoń. Koniuszkiem palca obrysowałam jego piękne, pełne usta. Na coś takiego nigdy wcześniej by sobie nie pozwoliła. Ale on wydawał się nie mieć nic przeciwko temu.
-masz zimne ręce -szepnął
-bo... ja... to z zimna -odparłam. Czule pocałował moje zamknięte powieki.
-to jest publiczna plaża -przypomniał mi -a więc to nie najlepsze miejsce do tego aby zrobić to, czego tak się obawiasz. -delikatnie przegryzł moją wargę -dlaczego tak drżysz? -zapytał chrapliwie
-Gabrielu... -tak naprawdę to sama nie wiedziałam, czy to z zimna czy z podniecenia.
Gabriel wsunął dłonie pod moje plecy i zaczął je gładzić.
-przestań gadać -przerwał mi -lepiej mnie obejmij.
Zaczęłam czuć się coraz pewniej. Położyłam dłonie na jego muskularnej piersi i ze zdziwieniem dostrzegłam, jak wielką przyjemność sprawia mi dotykanie go. Gabriel musnął ustami mój policzek i delikatnym naciskiem zmusił mnie do rozwarcia warg.
-Gabrielu... -szepnęłam
-do diabła!
Gabriel delikatnie nakrył moje uchylone wargi swoimi. Całował mnie tak pożądliwie i namiętnie, że aż głośno westchnęłam.
Rozpaczliwie próbowałam uwolnić usta.
-nie... -zaprotestowałam
Jeszcze żaden mężczyzna nie całował mnie tak namiętnie. Przeraziły mnie uczucia, które wywoływały u mnie jego pocałunki. Gabriel na chwilę odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.
-dlaczego nie? -zapytał
-jeszcze nikt mnie tak nie całował -odparłam zmieszana
-ale ja będę cię tak całować. Rozluźnij się -szepnął czule -wszystko kiedyś robimy pierwszy raz, kochanie -powiedział nachylony nad moimi ustami -to też należy do etapu wchodzenia w dorosłość. Chcę być twoim nauczycielem... tu i teraz
Zmusił mnie abym znowu ułożyła głowę na jego dłoniach. Dotykał, drażnił i całował moje usta. Tak długo, jak tego chciałam i potrzebowałam. Owładnęły mnie nieznane uczucia. Ogarnął mnie na wpół stłumiony szloch.
-czy to rozbudza twoje pożądanie? -zapytał
-tak... -jęknęłam
Kiedy znowu poczułam jego ciężar na sobie wbiłam mu paznokcie w klatkę piersiową
-więc już wiesz dokładnie jak się czułem, ty mała czarownico!
Opadł na piasek i po chwili wstał. Spojrzał na morze i wyciągnął papierosy i zapałki.
Jedynym odgłosem było uderzanie fal o plażę. Usiadłam. Dopiero teraz poczułam zimno panujące wokół mnie. Gabriel położył się na mnie z taką siłą, że jeszcze teraz ją wszystko bolało. Kiedy ostrożnie przesunęłam językiem po wargach, wyczułam na nich krew. Pozostał na nich ten typowo męski, tytoniowy smak Gabriela. Wspomnienie tego, w jaki bardzo intymny sposób mnie całował, wywołał na moich policzkach rumieniec. I ja na to się zgodziłam! Mało tego, Gabriel musiał doskonale wyczuć, jak bardzo podniecały mnie jego pieszczoty. Czułam wstyd, czułam się upokorzona. Jeśli chciał się zrewanżować za, to co zrobiłam podczas tańca, to wykonał kawał dobrej roboty!
Jeszcze nie zdążyłam się całkowicie opanować. Wstałam.
-ja... wracam teraz do domu -powiedziałam, podnosząc płaszcz. Ubrałam go i poczułam ogarniające mnie ciepło i czułam zapach Gabriela.
-zrób to, kotku. Lekcja skończona -rzekł -wyrosłem już z wieku, który człowiek bawi się w nauczyciela ciekawskiego dziecka. W przyszłości niech Hollder uczy cię, co chcesz wiedzieć. Nie pozwolę się więcej wodzić za nos.
Wodzić za nos? Lekcja? Spojrzałam na niego zaskoczona. Cała krew odpłynęła mi z twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top