XXXVII
| George POV |
- Clay, pośpiesz się w tej łazience, zaraz reszta przyjedzie. - powiedziałem, stawiając na stoliku kilka butelek z piwem. Miałem na sobie biały golf oraz zwykłe czarne rurki i właśnie szykowaliśmy się do imprezy sylwestrowej, którą robiliśmy u mnie w domu. Za około dziesięć minut miał tu przyjechać Nick razem ze swoim chłopakiem, William oraz zaprosiłem też Niki. Chcieliśmy razem spędzić czas z gronem znajomych, jednak zauważyłem, że chłopak stał się o wiele cichszy w ostatnich dniach. Zmartwiło mnie to trochę szczególnie, bo blondyn zawsze mówił mi swoje problemu jeśli coś go męczyło. Wróciłem do kuchni, z której zabrałem także miski, do których wcześniej nasypałem przekąsek takich jak chipsy czy żelki oraz inne takie. Je także położyłem na stole i podnosząc się poczułem czyjeś ramiona oplatające mnie w tali. Obróciłem głowę w stronę chłopaka, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
- Mam coś zrobić jeszcze czy już wszystko sam zrobiłeś? - spytał, na co pokiwałem głową z większym uśmiechem.
- Wszystko gotowe. Możesz powyciągać te szklanki z góry, a ja jeszcze dokończę ogarniać łazienkę po tobie. - powiedziałem, idąc do pomieszczenia, o którym wspomniałem, od razu zaczynając sprzątać tak, aby inni też mogli z niej skorzystać. Zauważyłem na szafce telefon blondyna, więc postanowiłem mu go oddać, jednak zatrzymałem się w miejscu, widząc wiadomość od niezapisanego numeru.
xxxxxxxxx: Clay, spotkajmy się.
Zmarszczyłem brwi, patrząc na wyświetlacz. Kto to może być? I skąd on może znać Clay'a?
- George już ogarnąłeś? Nick już jest pod domem. - usłyszałem, na co wyszedłem z pomieszczenia, poprawiając ostatni raz swój ubiór.
- Zostawiłeś telefon. - powiedziałem, podając chłopakowi jego telefon, na co ten uśmiechnął się, całując lekko mój policzek. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc wymownie spojrzałem na niego, idąc do drzwi i po spojrzeniu na wizjer otworzyłem je.
- Hej George, William poszedł jeszcze po coś do sklepu i zaraz powinien przyjść. - zakomunikował Nick, przepuszczając chłopaka stojącego obok niego. Odszedłem w głąb korytarza, aby dać im miejsce do spokojnego rozebrania się z kurtek i butów. - Wy się już znacie prawda? - dopytał brunet, na co pokiwałem twierdząco głową, uśmiechając się do chłopaka stojącego obok niego.
- Tak chciałem ci jeszcze raz podziękować za pomoc. - powiedziałem, patrząc wdzięcznym wzrokiem na Karla, na co on się uśmiechnął.
- Nie dziękuj, praktycznie nic nie zrobiłem. - odpowiedział chłopak, także uśmiechając się do mnie.
- Hej, chłopaki. Jak minęła wam podróż? - spytał Clay, obejmując mnie ręką w talii, oraz przyciągając lekko do siebie.
- Chodzie usiądziemy w salonie. Co chcecie do picia? Mamy piwo, ale mogę dać wam coś innego. - zaproponowałem, idąc do kuchni i słysząc, jak Karl mówi, że chciałby się napić jakiego soku. Wyciągnąłem z lodówki sok pomarańczowy i razem z nim ruszyłem do salonu, gdzie siedzieli goście. Rozmawialiśmy przez paręnaście minut, aż znowu ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzę. - zakomunikowałem,, idąc do drzwi. Otworzyłem je, jednak nikogo za nimi nie było. Rozejrzałem się na około za potencjalną osobą, która mogła zadzwonić. Miałem zamykać drzwi kiedy spojrzałem na wycieraczkę, na której zostawiony był jakiś list. Podniosłem ją niepewnie, jeszcze raz rozglądając się za osobą, która mogłaby ją zostawić, jednak nie widząc nikogo, wróciłem do środka. Na jej przodzie napisane było " do Clay'a :) ".
- I co? Kto to? - spytał Nick, jednak zatrzymałem się w połowie krok,u widząc na rogu koperty coś podobnego do krwi.
- Clay, coś do ciebie. - powiedziałem, podając kopertę chłopakowi, o którym mówiłem. On popatrzył na mnie, niezrozumiałym wzrokiem biorąc rzecz. Myślałem, że blondyn otworzy ją przy nas, jednak on ku naszemu zdziwieniu po zobaczeniu przodu koperty wstał i poszedł do sypialni, rzucając krótkie "zaraz wrócę". Popatrzyłem za nim trochę smutny, jednak szybko przybrałem maskę i obróciłem się do naszych gości z lekkim uśmiechem. - A co u was? - spytałem, siadając na wolnym fotelu. Minęło kolejne kilka minut, zanim znowu ktoś zadzwonił do drzwi. Tym razem był to William a chwilę później dołączyła do nas także Niki. Dochodziła już prawie dwudziesta pierwsza, więc zaczęliśmy także rozlewać alkohol. Na razie nie chciałem pić go zbyt dużo jednak moja cholerna duma i chęci wygrania zakładów wygrały nad rozumem i już przed dwudziestą trzecią byłem pijany. Clay zdążył wrócić, jednak jego humor kompletnie się zmienił. Chłopak siedział cały czas cicho i rzadko się uśmiechał. Graliśmy właśnie w butelkę i Nick kręcił. Patrzyliśmy, jak butelka kręci się przez chwilę, aby skończyła, zatrzymując się na mnie.
- Prawda czy wyzwanie? - spytał chłopak, na co uśmiechnąłem się trochę.
- Oczywiście, że wyzwanie. Nie jestem tchórzem. - odpowiedziałem, pewnie wypinając do przodu pierś.
- Zadzwoń do losowego numeru i zaoferuj mu seks za hajs. - powiedział chłopak, na co reszta powiedziała coś w stylu "uuuu" albo "o kurwa". Sam zacząłem się zastanawiać czy to na pewno dobry pomysł, aby to wykonać. - To jak? Wykonujesz czy dajesz fanta? - dopytał, na co popatrzyłem kątem oka na Clay'a, który patrzył gdzieś w ścianę zamyślony.
- Zrobię to. - powiedziałem, wyciągając z kieszeni swój telefon. I tak nie będę nic pamiętał jak dobrze pójdzie. Poklikałem jakieś losowe numerki, a następnie po pokazaniu wszystkim, że takowy numer nie jest zapisany w moim telefonie, zadzwoniłem do niego. Kiedy usłyszałem, że osoba po drugiej stronie odebrała, zacząłem mówić teksty w stylu "Jestem samotny i spragniony, może pomożesz mi z nią?". Widziałem, jak reszta naokoło mnie się mocno powstrzymuje od wybuchnięcia śmiechem oraz umarcia ze wstydu równocześnie. Po kilku sekundach usłyszałem jak mężczyzna z drugiej strony mówi coś w stylu " Nie dziękuję na prawdę" i po tym się rozłączył. - Wykonałem. Tak w ogóle kiedy Clay wyszedł? - spytałem, zauważając brak chłopaka. Reszta rozejrzała się na około, pewnie też dopiero teraz zauważając jego brak.
- Chyba poszedł do kuchni - powiedział William, na co ostrożnie wstałem z ziemi, uśmiechając się do reszty.
- Zobaczę co z nim - odpowiedziałem idąc do pomieszczenia. Blondyn stał oparty o blat, pijąc wodę, więc podszedłem do niego, chcąc coś powiedzieć, jednak on mnie uprzedził.
- Już skończyłeś się sprzedawać? - zapytał, nawet na mnie nie patrząc.
- C-co? - odpowiedziałem cicho, nie będąc w stanie ze zdziwienia powiedzieć cokolwiek innego.
- Nie wiedziałem, że jesteś taki pusty.
- O co ci chodzi? To było tylko wyzwanie. - powiedziałem, czując, jak zaczyna się we mnie powoli gotować. Chłopak na moje słowa prychnął pod nosem.
- Tak? Skoro jesteś taki chętny do sprzedawania się, może faktycznie będziesz to robił? A może powinienem powiedzieć, abyś dalej to robił? Widziałem cię kilka dni temu z Lucasem, jak chętnie cały szczęśliwy koło niego skakałeś. Obciągnąłeś mu za hajs, a szopka była, abym się nie domyślił? Naprawdę myślałem, że jesteś inny George. - powiedział wkurzony na mnie Clay, na co poczułem, jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Czy ty słyszysz sam siebie? Myślisz, że dałem mu dupy po tym jak mnie zgwałcił?! Naprawdę Clay?!
- Tak! Tak właśnie myślę o dziwce, jaką jesteś ty! - wykrzyczał mi prosto w twarz, więc nie wytrzymując już, uderzyłem go w twarz.
- Kochałem cię, naprawdę. Ale chyba się pomyliłem. - powiedziałem cicho, nie panując nad swoimi łzami, a następnie wybiegłem z domu, nawet nie zakładając nic na siebie. Nie obracałem się i po prostu biegłem przed siebie. Nie wiedziałem, że Clay naprawdę tak o mnie uważa. Przez swoją nie uwagę wbiegłem na jezdnię, a ostatnie co zapamiętałem to ostry reflektor lampy od motocykla, a później twarz młodego chłopaka nad sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top