XXXVI
| Dream POV |
- Czyli okłamałeś mnie z tym, że jedziesz do rodziny w Ameryce i przyjechałeś do mnie? - spytał chłopak podczas gdy ja wstawiłem ponownie wodę na naszą kolację wigilijną.
- Dokładnie tak skarbie. Pominąłeś jedynie moment, w którym to ty mnie podniecałeś tymi zdjęciami. - odpowiedziałem, patrząc na niego z kuchni. Mój ukochany leżał na swojej kanapie, na brzuchu, przykryty jedynie kocem. Jego włosy nadal lekko się kleiły do jego czoła, a na szyi, obojczykach i torsie miał zostawione przeze mnie malinki.
- Ale to tobie one się podobały.
- Komu by się nie podobały zdjęcia pięknego, seksownego chłopaka w cholernie uroczych ubraniach? - spytałem, zalewając zupki wodą, a z salonu usłyszałem jedynie cichy śmiech zawstydzenia chłopaka.
- Dobra romeo, gdzie moje jedzenie, zaraz się zaczyna Kevin sam w domu. - powiedział chłopak, na co wróciłem do salonu z naszą kolacją.
- Proszę dla ciebie curry a dla mnie zwykły. - odpowiedziałem, podając mu miskę z zupą oraz pałeczki. Chłopak odebrał ode mnie jedzenie, wcześniej podnosząc się do siadu. - Przynieść ci jakieś ubranie? - spytałem, widząc to, jak na skórze chłopaka pojawia się gęsia skórka.
- Jakbyś mógł mi, chociaż jakąś bluzę przynieść to byłbym wdzięczny. - powiedział, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
- Dam ci swoją. Mam torbę w samochodzie. - odpowiedziałem, zgarniając ze stołu kluczyki do samochodu. Chłopak pokiwał głową, zaczynając jeść w czasie kiedy ja wyszedłem z domu. Podszedłem do swojego pojazdu, czując, że coś jest nie tak. Czułem na sobie czyiś wzrok. Otworzyłem bagażnik, jednak zatrzymałem się, patrząc w lusterko i otworzyłem szeroko oczy, widząc za sobą kogoś z chyba kijem baseballowym. Obróciłem się szybko, odbierając uderzenie na swoje dłonie i odepchnąłem mocno przeciwnika. On upadł na ziemię, wypuszczając z dłoni swoją broń. Kopnąłem ją jeszcze dalej od nas i chwyciłem przeciwnika za koszulkę, podnosząc do góry.
- Kim jesteś? - spytałem, groźnie dłonią ściągając maskę z twarzy przeciwnika. Otworzyłem szerzej oczy, widząc pod nią osobę, której bym się nie spodziewał. - F-Floris? - spytałem, cicho patrząc na chłopaka mocno zdziwiony.
- Tęskniłeś skarbie? - spytał delikatnie chłopak, kładąc dłoń na moim policzku. Z szoku, jaki obecnie przeżywałem nie mogłem zareagować kiedy on przybliżył się bardziej do mnie lekko muskając moje wargi swoimi. - Wyprzystojniałeś przez te lata Clay.
- Z-Zostawiłeś mnie. Nie zbliżaj się. - powiedziałem, puszczając chłopaka oraz odsuwając się od niego gwałtownie. - C-co tutaj robisz? - spytałem, patrząc na niego.
- Wróciłem do ciebie. Tak jak obiecałem. - odpowiedział chłopak, na co chwyciłem się za głowę, nie rozumiejąc jego oraz swojego zachowania.
- Kłamiesz. Zostawiłeś mnie. - powiedziałem, czując, jak mój głos zaczyna drżeć z nerwów.
- Clay, skarbie. - wyszeptał chłopak, ponownie kładąc dłoń na moim policzku. - Nadal cię kocham. Wróć do mnie.
- Clay? Co tak długo tam robisz? - usłyszeliśmy głos Georga, który stanął w drzwiach wejściowych swojego domu, owinięty w koc,, co całkowicie rozbudziło moje myśli.
- Do zobaczenia niedługo, Clay. - powiedział Floris, a następnie odszedł spokojnie w swoją stronę. Zabrałem szybko swoją torbę i zamknąłem porządnie samochód, wracając do chłopaka.
- Kto to był? - spytał brunet, patrząc na mnie czule. Nie chciałem go zamęczać swoimi problemami, więc pocałowałem lekko jego usta, zamykając za nami drzwi.
- Pytał się o drogę. - odpowiedziałem, ściągając buty ze stóp.
- Film już się zaczął. Dawaj mi szybciej tę bluzę. - powiedział chłopak, na co zaśmiałem się cicho, wyciągając wcześniej wspomniane ubranie ze swojej torby i podałem je mu. George założył ją na siebie, wracając na swoją kanapę.
- Pójdę wziąć prysznic i wrócę do ciebie. - zawiadomiłem chłopaka, biorą potrzebne rzezy i idąc do pomieszczenia.
- Jedzenie ci wystygnie. - powiedział chłopak, na co zatrzymałem się w pół kroku.
- Możesz go zjeść, póki jest ciepły i najwyżej zrobię sobie nowy. - odpowiedziałem, wchodząc do łazienki.
Zamknąłem za sobą drzwi na zamek, a następnie oparłem się o ich powłokę, spuszczając głowę. Nie rozumiałem swojego ciała, oraz tego jak reagowało na dotyk Florisa. Serce nadal biło mi szybciej, a w brzuchu czułem ścisk. Wstałem powoli, podchodząc do umywalki i przemyłem twarz zimną wodą, następnie patrząc w lustro. Obróciłem się gwałtownie, widząc w odbiciu chłopaka, który obecnie męczył moje myśli. Odetchnąłem z ulgą jednak kiedy zobaczyłem, że to tylko mój mózg płata mi figle. Rozebrałem się, a następnie wszedłem pod prysznic, włączając wodę, aby spływała po moim ciele. Potrzebowałem jakoś odciąć swoje myśli od niedawnego spotkania. Nie zauważyłem nawet kiedy woda, która na mnie leciała, zmieniła swoją temperaturę, wybudziło mnie z myśli dopiero pukanie do drzwi.
- Clay, siedzisz już tam prawie pół godziny. Wszystko okej? - spytał zmartwiony głos, na co obróciłem głowę w kierunku, z którego dobiegał głos.
- Tak, jest okej. Zamyśliłem się. - odpowiedziałem, chcąc uspokoić chłopaka i szybko umyłem się, po chwili wychodząc z kabiny. Wytarłem się, a następnie wyszedłem z pomieszczenia, siadając obok bruneta, który z zaciekawieniem oglądał lecący w telewizji film. Znowu zatraciłem się w myślach i nawet nie zauważyłem, że chłopak patrzył na mnie, lekko zaniepokojony.
- Co się dzieje skarbie. Widzę, że cały czas gdzieś odpływasz myślami. - spytał chłopak, kładąc dłoń na moim policzku tak jak wcześniej zrobił to Floris.
- Martwię się trochę o swoją siostrę. Chłopak z nią zerwał i wiesz. - skłamałem szybko, kładąc swoją dłoń na jego.
- Jejku może zadzwońmy do niej się spytać, czy jest okej? - odpowiedział chłopak, sięgając po telefon, na co moje serce przyśpieszyło mocno. Wiedziałem, że jeśli zadzwoni do niej, mój plan legnie w gruzach.
- Może zadzwonimy później, już po pierwszej w nocy i może śpi. - powiedziałem szybko na chłopak popatrzył na zegar w pokoju.
- Faktycznie może spać. Nie martw się o nią Clay, ten chłopak musiał być dupkiem, skoro zostawił taką super dziewczynę jak twoją siostrę. - odpowiedział chłopak, całując mnie szybko w usta, na co uśmiechnąłem się lekko.
- Też powinniśmy już iść spać. Zabiorę cię gdzieś jutro. - powiedziałem, chwytając chłopaka za dłoń i prowadząc go do jego sypialni.
- Okej, ale bezwarunkowo najpierw pojedziemy do Starbucksa. - odpowiedział chłopak, splatając nasze palce razem. Zdecydowanie potrzebowałem snu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top