XXVII
| George POV |
- Clay? - spytałem, widząc za swoimi chłopaka. On popatrzył na mnie, wyciągając zza pleców bukiet białych i różowych tulipanów. Chyba musiał przeczytać ich znaczenie, skoro wybrał akurat te kolory i ten rodzaj kwiatów (ewentualnie poszedł to Tobiego z pomocą).
- Hej, możemy poro- chciał powiedzieć, ale zamknąłem mu drzwi zaraz przed twarzą.
- Nie, nie możemy. - odpowiedziałem zza drzwi chłopakowi, na co usłyszałem jego cichy śmiech.
- Wiedziałem, że tak będzie. - powiedział sam do siebie chłopak, usłyszałem, jak chłopak odchodzi od drzwi. Myślałem, że pewnie sobie odpuścił, dlatego odszedłem od drzwi, zamykając je na wszelki wypadek na zamek. Nie spodziewałem się jednak, że blondyn przeszedł przez płot do mojego ogrodu i stał przed moimi drzwiami tarasowymi. Wywróciłem oczami, patrząc na niego, z założonymi rękami. - Porozmawiajmy, proszę. - powiedział chłopak, patrząc na mnie z nadzieją w oczach, jednak ja nadal byłem nieugięty.
- Nie ma takiej opcji. - odpowiedziałem, patrząc na niego zły. - Wiesz, chociaż co zrobiłeś? - spytałem, na co chłopak pokiwał głową mocno.
- Usłyszałeś naszą rozmowę prawda?
- Tak, słyszałem jak mówiłeś cytując "Ale muszę wam przyznać, był tak cholernie ciasny, że myślałem, że dojdę, jak włożyłem". - powiedziałem, patrząc na niego wkurzony, na co chłopak spuścił głowę smutny.
- Nie chodziło mi o to. Wypiliśmy wcześniej trochę piwa i nie uważałem na to co mówię. Naprawdę nie chciałem tak powiedzieć.
- Ale powiedziałeś Clay, nie wiesz, co czułem. Myślisz, że chciałbym, aby ktoś wiedział o tym co robię w wolnym czasie. Czułem się, jakbyś dosłownie ogłosił to w mediach, jakby to było jakimś osiągnięciem. To, że tobie to wisi, gdzie wkładasz, nie znaczy, że mi też to wisi jasne? Teraz zwykłe nie chciałem, nie pomoże, więc czekaj sobie tutaj siedź, bo nie mam ochoty z tobą gadać. - powiedziałem, patrząc na niego zimnym wzrokiem, czując, jak do oczu ponownie napływają mi łzy. Chłopak chciał coś jeszcze dopowiedzieć, jednak odszedłem do swojej sypialni, kładąc się bez słowa na łóżku, próbując zasnąć. Udało mi się to po kilku minutach.
Obudziłem się przez głośny grzmot z zewnątrz. Popatrzyłem na zegar stojący na szafce obok mojego łóżka. Było trochę po drugiej w nocy. Wstałem z łóżka, aby sprawdzić, czy chłopak nadal stoi przy drzwiach, lub na tarasie. Momentalnie coś mnie ukuło w sercu, widząc chłopaka siedzącego na tarasie, całego przemoczonego z bukietem ułożonym tak, aby go nie zmoczyło za bardzo. Opierał się plecami o ścianę za sobą, a jego głowa oparta była o szkło obok. Nie myślałem, że chłopak faktycznie będzie siedział i czekał aż możliwie, że wybaczę mu i pozwolę porozmawiać. Otworzyłem ostrożnie drzwi, tak aby nie uszkodzić chłopaka i ukucnąłem obok niego.
- Clay, obudź się. - powiedziałem, na co chłopak podniósł zaspany głowę, patrząc na mnie.
- George? - spytał cicho, podnosząc się lekko, aby bardziej siedzieć i znowu podał mi bukiet. - Przepraszam, naprawdę przepraszam. - powiedział chłopak, patrząc na mnie oczami pełnymi skruchy, przez co nie mogłem już dłużej być na niego zły.
- Chodź do środka, nie siedź tu kiedy jest burza. - powiedziałem, pomagając mu wstać. On oparł się o mnie i razem wróciliśmy do środka. Zaprowadziłem go do łazienki, gdzie kazałem mu czekać. Poszedłem do sypialni, gdzie z szafy wyciągnąłem mu największy T-shirt oraz bardzo luźne dresy i zaniosłem je do łazienki, gdzie stał już chłopak bez przemoczonej bluzy na sobie. - Tu masz ubrania, weź ciepły prysznic i po tym porozmawiamy. - powiedziałem, wychodząc z łazienki, aby zrobić nam po herbacie, na ocieplenie. Czekając, aż woda w czajniku się zagotuje, obciąłem kwiatom kawałek łodygi i włożyłem je do wazonu. Chłopak wyszedł z pomieszczenia po kilku minutach w innych ubraniach i usiadł bez słowa na kanapie. Wziąłem zrobione herbaty i położyłem je na stole przed nami, a następnie usiadłem na drugim końcu kanapy, patrząc na chłopaka bez wyrazu. - Więc chcesz mi coś powiedzieć? - powiedziałem, odwracając od niego wzrok. Usłyszałem, jak chłopak wstaje, a po chwili widziałem, jak klęka przede mną.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam, nie powinienem mówić innym o tak prywatnych rzeczach, które się dzieją pomiędzy nami. Zachowałem się jak dupek, wiem o tym, dlatego miałeś prawo być na mnie zły. - powiedział chłopak, patrząc na mnie, przez cały czas próbowałem zachować poker face, jednak miałem ochotę rzucić się na chłopaka i przytulić go, może nawet całując mocno. Jednak wiedziałem, że chłopakowi należało się jeszcze coś za to jak mnie potraktował.
- Mogę coś zrobić? - spytałem, patrząc na chłopaka bez większych emocji na twarzy.
- Cokolwiek chcesz. - powiedział, a chwilę później dostał ode mnie mocne uderzenie z liścia w policzek tak, że nawet mnie zabolała dłoń od tego, a chłopak pod wpływem uderzenia obrócił głowę w stronę tarasu. Chwilę pomiędzy nami panowała cisza, którą przerwał chłopak, wracając głową do mojego kierunku. - Fakt, należało mi się. Ale czy w takim wypadku wybaczysz mi? - spytał, patrząc na mnie z nadzieją w oczach. Siedziałem chwilę cicho jednak po przemyśleniu za i przeciw pokiwałem głową na tak.
- Od razu naprostujmy jeszcze, co jest pomiędzy nami? - spytałem, patrząc na niego, równocześnie zakładając ręce na swój tors.
- Ja cię kocham, więc nie widzę problemu w tym, abyśmy byli razem. - powiedział chłopak, na co mimowolnie się uśmiechnąłem, patrząc na niego.
- W takim razie, masz celibat na dwa tygodnie od dzisiaj i śpisz od jutra na kanapie. - zarządziłem, na co chłopak popatrzył na mnie nie zrozumiale.
- Czemu od jutra?
- Bo dzisiaj chce się poprzytulać. - powiedziałem, rzucając się na chłopaka, przytulając go mocno. Chłopak złapał mnie, trzymając mnie mocno, a chwilę później podniósł mnie, siadając ze mną na kanapie. Objąłem go mocno, wtulając się w jego szyję. Chłopak głaskał dół moich pleców uspokajająco kiedy ja powoli zasypiałem na jego kolanach. Czułem się o wiele lepiej leżąc w ramionach chłopaka, niż samemu. Brakowało mi jego zapachu, dotyku, samego sposobu bycia. Cieszę się, że się pogodziliśmy, a jeszcze bardziej radowało mnie to, że blondyn mnie kocha tak jak ja jego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top