XXVI
| George POV |
Stałem razem z mężczyzną, który mnie uratował kilka dni wcześniej na przystanku, na który miał przyjechać mój bus do stolicy. Nadal nic nie powiedziałem reszcie o tym, że postanowiłem wcześniej wrócić do Londynu.
- Jeszcze raz ci dziękuję, Schlatt za ratunek tego dnia. - powiedziałem, uśmiechając się lekko do bruneta stojącego obok mnie.
- Nie ma za co. Jakby ta kostka się pogorszyła, to dzwoń. - odpowiedział mężczyzna, także odwzajemniając uśmiech.
- Jasne, będę dzwonił w wolnym czasie. - powiedziałem, zakładając swój plecak na plecy, widząc, jak autokar się zbliża do przystanku.
- Nie przemęczaj jej. - odpowiedział jeszcze, a następnie wsiadłem do pojazdu, kupując bilet i siadając na jednym z wolnych miejsc.
Pomachałem jeszcze Schlattowi kiedy już odjeżdżaliśmy, a następnie założyłem swoje słuchawki, puszczając w telefonie playlistę z muzyką. Mój spokój jednak nie trwał długo, bo mój telefon zaczął wibrować, informując mnie o tym, że ktoś do mnie dzwoni. Popatrzyłem na wyświetlacz, jednak widząc numer dobrze znanego mi blondyna, od razu odrzuciłem połączenie po chwili, decydując się także wyciszyć telefon. Nie chciałem z nim rozmawiać tak jak z całą resztą chłopaków, którzy mogli mu przekazać informacje co do tego gdzie obecnie jestem lub co robię.
Droga na moje szczęście zleciał mi całkiem szybko, mimo iż było dłuższa niż ta normalna autem. Dodatkowo nikt się do mnie nie dosiadł, co jedynie poprawiło mi już i tak zepsuty humor. Kiedy bus zatrzymał się na głównej stacji w Londynie, wysiadłem z niego, zabierając cały bagaż i zacząłem wzrokiem szukać jakiejś wolnej taksówki, która pomogłaby mi dostać się do swojego nowego lokum. Podszedłem do jednej ze stojących na parkingu pojazdów i szczęśliwie bardzo miły starszy pan pomógł mi zapakować się do bagażnika, a zaraz po tym dowiózł cało na miejsce docelowe.
Dom wyglądał tak samo jak kilka dni temu, gdy zostawiałem go. Wszedłem do środka, od razu zamykając za sobą drzwi. W środku nadal było czuć zapach chłopaka, który, mimo iż był cholernie dobry, w tym momencie jedynie mnie irytował więc, jak najszybciej otworzyłem okna w każdym pomieszczeniu, aby przewietrzyć dom i przeniosłem swoje rzeczy do sypialni. Widząc pościelone łóżko, momentalnie przypomniałem sobie pierwszą noc spędzoną tutaj z chłopakiem. Chciałem płakać a równocześnie prosić chłopaka o powtórkę. Jednak postanowiłem, aby zebrać się w sobie i nie rozpamiętywać tego co już się wydarzyło i podszedłem do łóżka, ściągając szybko z niego wszystko, aby je zmienić na świeże niepachnące nim. Miałem na szczęście, bo miałem jeszcze kilka dobrych poszewek po dziadkach więc wybrałem tą, która uchwyciła i oblekłem w nią pościel. Wyciągnąłem także świeże prześcieradło i nałożyłem ja na materac, a następnie ładnie ułożyłem na nim kołdrę oraz poduszki. Popatrzyłem na skończoną całość ,uśmiechając się lekko na widok swojej pracy.
Resztę dnia spędziłem na ponownym sprzątaniu oraz układaniu rzeczy tak, aby było mi wygodnie tutaj mieszkać. Sam (z czego byłem bardzo dumny) przesunąłem kilka mebli, ponownie zmieniając ich położenie, aby nie przypominało mi o brunecie. Zapisałem sobie także na kartce, jak chciałbym zmienić wygląd ścian, ponieważ szczerze mówiąc, kolory nie były już w jakimś najlepszym stanie, oraz nie były jakoś najlepiej dopasowanie, więc chciałem je jak najszybciej zmienić. Popatrzyłem na zegar, który pokazywał już godzinę prawie szesnastą i postanowiłem zamówić pizzę na obiadokolację. W lodówce nie miałem nic, a na zakupy planowałem iść dopiero jutro, więc szybko zadzwoniłem do swojej ulubionej pizzerii i złożyłem zamówienie. Kiedy już to wykonałem, postanowiłem wziąć prysznic, aby się odświeżyć i zacząć ustawiać rzeczy w telewizorze, który tu był. Dostałem go na swoje dwudzieste urodziny, jednak postanowiłem oddać go dziadkom, ponieważ i tak oni używali go częściej niż ja.
Zabrałem z szafy świeże ubrania, którymi były sweter, który zabrałem od Williama oraz krótkie, sportowy spodenki. Ręczniki już wcześniej dałem do łazienki, więc nie miałem problemu z ich wyciąganiem. Rozebrałem się, nie chcąc za bardzo patrzeć w lustro, ponieważ wiedziałem, że malinki od blondyna nadal są na mojej skórze. Wszedłem do kabiny i szybko wziąłem prysznic. Miałem ochotę zetrzeć z siebie różowe znamiona, pozostawione przez chłopaka pamiętnej nocy jednak wiedziałem, że tutaj nawet najmocniejszy środek do mycia ciała nie pomoże. W końcu po kilku minutach wyszedłem z łazienki i wyszedłem na taras, na którym miałem sznurki, na których wywiesiłem mokre ręczniki, a następnie usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor, aby zalogować się na swoje konto na Netflixie. Jako iż wszystko, co chciałem wykonać, to wykonałem, postanowiłem zadbać trochę o moją skórę (która i tak dzięki geny nie była w najgorszej kondycji) i wróciłem do łazienki, gdzie oczyściłem swoją twarz odpowiednim płynem, a następnie nałożyłem na nią maseczkę w płachcie, na której był malunek chyba tygrysa. Ustawiłem sonie w telefonie stoper, na tyle minut ile polecał producent maski i rozłożyłem się na kanapie, jak księżniczka, włączając sobie swój serial na ekranie.
Po kilku minutach do moich drzwi zadzwonił ktoś, więc ruszyłem szczęśliwy do wejścia, wiedząc, że to pizza, na którą czekałem. Otworzyłem drzwi, płacąc za jedzenie i odbierając je od jakiegoś młodego chłopaka. Podziękowałem mu, zamykając za sobą drzwi i wróciłem na swoją kanapę i wznowiłem swój odcinek. O dobrym czasie zdjąłem z twarzy maseczkę i nałożyłem na twarz jeszcze swój ukochany od dawna krem, wróciłem na swoje miejsce i tak siedziałem przez kilka kolejnych godzin. W końcu kiedy dochodziła godzina około dwudziesta trzecia postanowiłem położyć się do snu.
Wyłączyłem telewizor i ruszyłem w stronę swojej sypialni gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zaniepokojony ruszyłem z powrotem do wejścia, jednak nie otwierałem drzwi ani nawet nie chciałem spojrzeć przez wizjer. "Może osoba się pomyliła i nie chciała zadzwonić do mnie?" - pomyślałem, jednak ponowny dzwonek do drzwi jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że osoba chciała zadzwonić do mojego domu. Spojrzałem przez wizjer, aby zobaczyć, kto stoi za drzwiami, jednak jedynie co zobaczyłam to czyiś tors, na którym spoczywała czarna bluza. Przemyślałem chwilę to czy na pewno chce otwierać komuś drzwi o dwudziestej trzeciej, ale w końcu przekręciłem zamek w drzwiach i delikatnie uchyliłem drewnianą powłokę, zaglądając na osobę, która dobijała się do moich drzwi. Otworzyłem szerzej oczy, widząc za nimi osobę, której bym się tutaj nie spodziewał o takiej porze.
- Clay?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top