XXI

| George POV | 

Po tym jak chłopak razem z moją przyjaciółką poszli do samochodu, ja ruszyłem w drugim kierunku, idąc w stronę swojej szafki. Pan dyrektor, który na moje szczęście był bardzo miłym, starszym człowiekiem, pozwolił mi skończyć studia, tyle ile mi zostało, a następnie dostanę przerwę tak jak reszta uczniów. Do końca studiów zostało mi jedynie pół roku, więc musiałbym do około stycznia zostać w stolicy. Teraz zaczął się niestety dla mnie wielki dylemat. Musiałbym zostawić Clay'a czego za bardzo nie chciałem robić, wiedząc jak z każdą minutą, jaką spędzam z nim, moje uczucie do niego rośnie, jednakże studia też są dla mnie bardzo ważne i chciałbym je skończyć. 

Po kilku minutach dotarłem do swojego miejsca docelowego. Szybko wpisałem do kłódki kod, który ją zabezpieczał, a następnie otworzyłem ją odsuwając się kiedy kilkanaście zapełnionych zeszytów prawie spadło mi na głowę. Podniosłem je szybko i włożyłem na inną półkę tak, aby już nie spadły. Zabrałem z małej półeczki swoją legitymacje studencką, oraz klucze do domu, który dostałem w spadku od swojej babci. Niestety nie miałem przy sobie żadnej reklamówki, więc wszystkie materiały do nauki musiałem zostawić w szafce. Dlatego zacząłem układać je tak, abym mógł następnym razem je sprawnie spakować. Po około pięciu minutach w końcu wstałem, kładąc dłoń na swoich krzyżach, czując w tamtym miejscu ból od schylania się. Zamknąłem drzwi od szafki i zacisnąłem kłódkę tak, aby nikt oprócz mnie nie mógł jej otworzyć. Chwilę później poczułem, czując dłoń na swoim ramieniu, przez co obróciłem się przodem do osoby, której nie chciałem widzieć już nigdy więcej w moim życiu. 

- Co tutaj robisz? - spytał chłopak, przyciskając mnie do szafki za mną. Popatrzyłem na niego z niczym innym niż obecnie złością do jego osoby.

- Kończę swoją edukację. - odpowiedziałem, chcąc odejść, jednak chłopak przytrzymał mnie, nadal pewnie chcąc mi coś powiedzieć. 

- Jak przeżyłeś, przecież nie potrafisz pływać. 

- Istnieje ktoś taki jak ratownik wodny. - powiedziałem, patrząc na chłopaka z podirytowaniem. - Czemu to zrobiłeś, kochałem cię, oświadczyłeś mi się. - dopowiedziałem, nie rozumiejąc zachowania chłopaka. 

- Naprawdę myślałeś, że cię kocham? Proszę cię, byłem z tobą tylko dlatego, że odziedziczyłeś po dziadku fortunę i dom. Może później też dlatego, że masz niezłą dupę. Jesteś takim beztalenciem, że byliśmy przy tobie, abyś się przypadkiem nie popłakał z samotności. Później twoi rodzice chcieli się jakoś ciebie pozbyć, więc poprosili nas o pomoc. George dla nikogo nigdy nie byłeś ważny. - powiedział, chłopak a z każdym jego słowem czułem, jak moje serce łamie się na więcej kawałków, powodując coraz większy ból. Spuściłem głowę, próbując ukryć zbierające się do moich oczu łzy. 

- Ej, Justin Biber na sterydach, rola w systemie ekologicznym ci się przypadkiem nie pojebała? -  powiedział znajomy głos, a chwilę później przede mną pojawiła się sylwetka blondyna. Widziałem jego napięte mięśnie, pewnie był mocno wkurzony przez chłopaka, który wcześniej stał przede mną. 

- A co tobie do tego? - odpowiedział mu brunet, podnosząc trochę głowę do góry, bo pomimo że Lucas sam był wysoki, to Clay był jeszcze wyższy. - Jesteś jego kolejnym sponsorem? - powiedział chłopak, na co blondyn chwycił go mocno i wręcz uderzył jego ciałem o szafki obok mnie, przez co odsunąłem się przestraszony od nich. 

- Może użyjesz tego małego orzeszka w swojej czaszce? Wiesz, co zrobiliście? Zgłosimy to na policje, dostaniecie po kilka lat więzienia. - mówił blondyn, ściskając ramię, mojego byłego. 

- Clay, zostaw go. - powiedziałem cicho, jednak on w ogóle nie zareagował. Lucas musiał zdenerwować się na wieść o policji, bo zaczął się wierzgać, próbując uwolnić się spod dłoni wyższego, jednak wychodziło mu to z marnym skutkiem. 

- Ta dziwka już ci dała dupy, że ją bronisz? - odpowiedział brunet, przez co wiedziałem, że już miarka się przebrała. Dokładnie tak jak myślałem tak się stało. Pięść Clay'a wylądowała na szczęce Lucasa, uderzając ją mocno, usłyszałem, jak jakaś kość się łamię, przez co wzgnąłem się dość mocno. Chciałem ich jakoś zatrzymać, jednak to jak bójka zaczęła się pogarszać, tylko spowodowało, że byłem jeszcze bardziej przestraszony, stanami mężczyzn. 

- Clay, przestań. - powiedziałem, prawie płacząc oraz przytulając się do jego pleców, co na moje szczęście zatrzymało go od dalszych ciosów. Czułem jak jego plecy, unoszą się i opadają w szybkim tempie. Spojrzałem delikatnie przez ramię, chcąc zobaczyć stan chłopaka, jednak widząc jego twarz całą w krwi i czerwono-niebieskich tworzących się siniakach. Kilku chłopaków, których kojarzyłem z widzenia podeszła do nieprzytomnego, aby go podnieść. 

- Jeśli dowiem się, że ktoś będzie gnębił Georga lub chciał mu coś zrobić, skończy jak on lub gorzej, jasne? - powiedział chłopak, patrząc po grupce uczniów, którzy stali naokoło nas obserwując wydarzenie. Nie czekając na reakcje innych, chwyciłem chłopaka za ramię i zacząłem go ciągnąć do łazienki. On grzecznie poszedł za mną a po drodze jeszcze ruszyła za nami Niki, która szybko powiedziała, że wyjaśni wszystko nauczycielom, którzy już szli do miejsca bójki.. Wszedłem do pomieszczenia, od razu sięgając po kilkanaście chusteczek, które zamoczyłem w wodzie i zacząłem przemywać jego rany na dłoniach. Pomiędzy nami panowała cisza, ja nic nie mówiłem z powodu dalszego stresu, a chłopak prawdopodobnie złości lub uczucia tego, że mogę być na niego zły. - Nic ci nie zrobił? - spytał cicho blondyn, patrząc na to jak zmywam krew mojego byłego z jego dłoni.

- Nie nic. Dziękuję za ratunek, ale tobie nic nie jest? - spytałem, patrząc na niego mocno zmartwiony. Chłopak uśmiechnął się do mnie, biorąc moją twarz w jego dłonie, próbując mnie nie za bardzo ubrudzić. Popatrzyliśmy sobie w oczy i już wtedy wiedziałem, że wszystko jest okej. Chłopak złożył na moich ustach szybki pocałunek i puścił moją twarz, pozwalając mi się odsunąć. Jednak ja nie za bardzo chciałem to zrobić, więc położyłem swoje dłonie na jego karku, przysuwając się ponownie do blondyna oraz całując go ponownie jednak tym razem o wiele dłużej niż poprzednio. Chłopak obrócił nas, przyciskając moje biodra do blatu, przez co mruknąłem cicho w jego usta, wplątując dłoń a jego włosy, oraz ciągnąc lekko ich końce. Poczułem, jak dłonie chłopaka zjeżdżają z mojej tali na moje biodra, zaciskając je lekko, przez co nieświadomie stęknąłem, od razu także rumieniąc się lekko. Przeniosłem jedną z dłoni na jego tors, delikatnie naciskając na chłopaka, chcąc zasygnalizować mu, że potrzebuje powietrza, więc odsunęliśmy się od siebie. Znowu panowała pomiędzy nami cisza, jednak słysząc, jak drzwi od łazienki się otwierają, chłopak odsunął się ode mnie, a ja włożyłem szybko dłonie pod kran, aby chociaż udawać, że wcale się nie całowałem ze swoim crushem. Wytarłem mokre dłonie w ręcznik papierowy i razem z blondynem wyszliśmy z łazienki, kierując się bez słowa do samochodu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top