XVIII
| George POV |
Otworzyłem szeroko oczy, widząc na dużej łące, która jeszcze kilka dni temu była pustawa teraz dużo budek z zabawkami lub jedzeniem i napojami oraz kilka dmuchanych atrakcji dla dzieci. Na górce przed wszystkimi atrakcjami stała duża scena, z której głośników leciała żywa głośna muzyka.
- Wow - wydusiłem z siebie patrząc na blondyna, który stał obok mnie z uśmiechem.
- Podoba ci się? - spytał, prowadząc mnie ścieżką wzdłuż rzeki, która prowadziła do mostu, dzięki któremu mogliśmy przejść na drugą stronę rzeki.
- Na razie to wygląda super. W stolicy nie ma takich rzeczy, nie ma gdzie zrobić taki festyn. - powiedziałem, idąc obok niego, trochę spuszczając głowę.
- No to teraz masz okazję. Pokaże ci wszystkie rzeczy, jakie są dla mnie ważne do zrobienia podczas tego święta. - odpowiedział chłopak, zatrzymując się na środku mostu. Zrobiłem to samo, nie wiedząc czemu, chłopak się zatrzymał. - Jeśli pójdziesz wzdłuż tej rzeki do góry, dojdziesz do pięknego wodospadu. Możemy się tam kiedyś przejść. - powiedział chłopak, pokazując mi dłonią na rzekę.
- Jasne, zabierzesz mnie tam na następnej randce. - odpowiedziałem, idąc dalej, a chłopak po chwili pewnie przetworzenia danych dołączył do mnie. Zszedłem ostrożnie dróżką z górki, podszedłem do pierwszej budki, w której można było kupić jakieś zabawki dla dzieci. - Gdzie idziemy najpierw? - spytałem chłopaka, który podszedł do mnie.
- Pierwszą rzeczą jest przejście chrztu. - odpowiedział, a kilka sekund później nie miałem już gruntu pod nogami i wisiałem na ramieniu chłopaka.
- Clay! Postaw mnie na ziemi. - powiedziałem, bijąc chłopaka lekko po plecach, aby mnie puścił. Ten jednak nic sobie z tego nie robił i szedł dalej w kierunku płytkiej części jeziora. - O co chodzi z tym chrztem? - spytałem, rozglądając na tyle na ile pozwalała mi pozycja, w której obecnie się znajdowałem.
- Musisz wejść do wody i się zanurzyć. - odpowiedział chłopak, nie robiąc sobie nic ze swoich słów.
- Co?! Postaw mnie na ziemi w tym momencie. Nie wrzucisz mnie do tej wody. - powiedziałem, próbując się jakoś uwolnić. Chłopak postawił mnie przed wodą, trzymając moje dłonie. Zaczęliśmy się siłować, jednak jak mogłem się domyślić, nie miałem najmniejszych szans, aby wygrać z umięśnionym chłopakiem. Więc po chwili leżałem tyłkiem w wodzie. Jednakże stwierdziłem, że nie mogę być jedynym, który ucierpi w tej sytuacji, więc pociągnąłem za sobą chłopaka, który wylądował nade mną również w wodzie.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i wtedy poczułem, jakby czas się zatrzymał. Muzyka dalej leciała w tle, jednak nie obchodziło nas to za bardzo. Jedyne co w tym momencie widziałem to chłopak przede mną oraz jego kuszące, lekko różowe usta. Widziałem, jak chłopak się trochę do mnie przesuwa, jednak nie mogłem pozwolić mu się tutaj pocałować.
- Um C-Clay, jesteśmy przy ludziach. - powiedziałem cicho, jednak wiedziałem, że chłopak na pewno usłyszał, co powiedziałem. On przygryzł swoją wargę, patrząc na moje usta, jednak po chwili się obudził z amoku i odsunął się, podając mi dłoń, abym mógł wstać.
- Przeszedłeś chrzest. - powiedział chłopak, drapiąc się po karku.
- Ale musiałem dzisiaj? Teraz mam ubranie całe mokre. - odpowiedziałem, zakładając ręce na swój tors.
- Oj, nie gniewaj się. - powiedział blondyn, przytulając się do mnie, kiedy udawałem na niego gniew.
- Jak będę chory to twoja wina. - odpowiedziałem, odwracając głowę w drugą stronę, jak Clay delikatnie chwycił mój podbródek, obracając ją w jego stronę. Zarumieniłem się, patrząc na niego i czując, jak blisko mojego ciała jest ciało blondyna.
- Zawsze mogę cię rozgrzać. - odpowiedział, na co mocniej się zarumieniłem.
- Idź ode mnie zboczeńcu. - powiedziałem, odchodząc uśmiechnięty od chłopaka do jednej z budek. Słyszałem, jak ten się śmieje i idzie za mną.
- Jest tu coś do jedzenia? Specjalnie obiadu nie jadłem. - powiedziałem, rozglądając się po budkach.
- Szczerze kiedy jest to święto i chce zjeść, biorę kiełbasę z grilla taką podsmażoną i chrupiący lekko spalony chlebek. A do tego najlepsze jest dobre piwko. - odpowiedział, idąc w stronę dobrej budki.
- Dawno nie jadłem takiej kiełbaski. - powiedziałem, idąc obok niego. - Ostatni raz jadłem ją jak miałem chyba dziesięć lat. - dopowiedziałem, przypominając sobie, jak z dziadkami na kempingu robiliśmy kiełbaski na ognisku.
- Czemu nie jadłeś jej później? - zapytał chłopak, na co lekko spuściłem głowę.
- Miałem problemy ze swoim ciałem i przez pewien okres czasu nie jadłem w ogóle tłustych rzeczy. Nadal czasami ich nie jem. - odpowiedziałem chłopakowi i razem stanęliśmy w kolejce do jedzenia.
- Nie powinieneś tak robić. Nie można powstrzymywać się od tłustego jedzenia, bo nawet w nim są składniki, które są potrzebne dla twojego organizmu. Póki tu jestem, masz tak nie robić okej? - powiedział chłopak, zakładając ręce na swój tors.
- Czy ty się właśnie bawisz w mojego chłopaka? - spytałem, uśmiechając się lekko, patrząc na niego. Chłopak zarumienił się, odwracając wzrok.
- N-nie - powiedział blondyn, odwracając wzrok ode mnie.
- Kłamca. - odpowiedziałem, idąc do stolika, aby zająć nam miejsce. Obserwowałem, jak chłopak zamawia jedzenie, płacąc.
- Jakie chcesz piwo? - spytał chłopak, na co odpowiedziałem mu głośno, że z sokiem. Po chwili wyższy wrócił do stolika z naszymi napojami. Upiłem trochę z niego, trochę delektując się jego smakiem, oraz słodkością soku zawartego w nim. Rozmawialiśmy razem, czekając nasze jedzenie, dzięki czemu dowiedzieliśmy się naprawdę dużo rzeczy o sobie. Cały czas się uśmiechałem, patrząc na chłopaka, który także uśmiechał się do mnie, opowiadając jakieś głupi historie, które zdarzyły się w jego życiu.
- Clay, rozmawiałeś z dowódcą o moim powrocie do stolicy? - spytałem, ciszej nie chcąc niszczyć nam wspaniałych humorów, jednak to informacja naprawdę mnie interesowała.
- Tak, prawdopodobnie w ten piątek możemy tam jechać. Pomogę ci w załatwieniu wszystkich rzeczy. - odpowiedział chłopak, patrząc na mnie z uśmiechem. Chciałem coś powiedzieć jednak kelnerka z naszym jedzeniem przyszła do stolika. Ukroiłem sobie kawałek gorącej, chrupiącej kiełbasy, którą po zamoczeniu w keczupie wsadziłem do buzi.
- Ale smaczne. - powiedziałem, uśmiechając się bardziej. W spokoju i rozmowie zjedliśmy posiłek, a następnie udaliśmy się w dalszą zabawę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top