XVII
| Dream POV |
- Clay, założyłbyś raz coś ładnego, a nie wychodzisz na randkę jak menel spod sklepu. - powiedziała moja młodsza siostra, stając w drzwiach mojego pokoju. Popatrzyłem na nią, a następnie jeszcze raz na siebie w lustrze. Dzisiaj miałem razem z brunetem iść na naszą randkę, co oznaczało, że także idziemy razem na święto morza, więc musiałem wyglądać lepiej niż zwykle. Sam wybrałem dla siebie outfit składający się z czarnych szortów, oraz zwykłej szarej koszulki, jednak jak widać mój gust, sugeruje, że jestem "menelem spod sklepu" jak to ujęła moja siostra.
- To w co mam się ubrać? Mam jakieś trzydzieści minut, aby dotrzeć na miejsce. - powiedziałem, kładąc się zrezygnowany na łóżku.
- Daj mi chwile a będziesz wyglądał lepiej niż Leonardo DiCaprio. - odpowiedziała dziewczyna, podchodząc do mojej szafy, z której zaczęła wybierać odpowiednie ubrania.
Jak zauważyłem moja siostra, była także gotowa na wyjście ze znajomymi na to wydarzenie. Piętnastolatka założyła na siebie top w słoneczniki i tego samego zestawu spódniczkę. Na ramiona dodatkowo założyła jeansową kurtkę, dzięki czemu nie odkrywała aż tyle ciała. Wyglądała ładnie i musiałem przyznać, że dziewczyna ma poczucie stylu. Dlatego nie bałem się za bardzo jeśli chodzi o wybranie stylizacji.
- Idź się w to ubrać i wróć. Ułożę ci jakoś włosy. - powiedziała, podając mi ubrania, które nawet nie wiedziałem, że znajdują się w mojej szafie. Tak jak powiedziała tak zrobiłem. Stylizacja, którą wybrała, składała się z białej koszulki w pionowe niebieskie paski, a do tego białe szorty, które spiąłem, brązowym paskiem, aby mi nie spadły z dupy. Wróciłem do pokoju przebrany, tym samym zwracając wzrok blondynki na swoją osobę.
- Jak? Lepiej? - spytałem, obracając się trochę, aby mogła mnie zobaczyć z każdej strony.
- Włóż tę koszulę do spodni. - powiedziała, podchodząc do mnie, co wykonałem, jednak ta jej lewą stronę ponownie wyjęła, przez co tylko połowa koszuli była w środku. - Okej, siadaj na krześle i postaraj się nie ruszać. - zarządziła, co od razu wykonałem. Dziewczyna zaczesała moją grzywę do góry, a następnie do tyłu, dając do niej także trochę żelu, aby się jakoś trzymały. Spojrzałem na siebie i stwierdziłem, że faktycznie wyglądam o wiele lepiej niż wcześniej. Założyłem jeszcze na szyje kilka swoich wisiorków, a na lewy nadgarstek swój srebrny zegarek. Zgarnąłem z łóżka swój portfel, telefon i kluczyki do samochodu i szybko dziękując dziewczynie zszedłem na parter gdzie ubrałem swoje białe Vansy. - Clay, czekaj. - usłyszałem jeszcze od jej strony kiedy zbiegała po schodach, chcąc mnie dogonić. - Podwieź mnie pliz. - powiedziała, patrząc na mnie błagalnie, na co uśmiechnąłem się do niej.
- Ubieraj szybko buty, to będzie moje podziękowanie za pomoc. - odpowiedziałem, wchodząc do garażu, gdzie czekał na mnie mój ukochany Jeep. Usiadłem za kierownicą, wyciągając ze schowka swoje okulary przeciw słoneczne. Pogoda była idealna - świeciło słońce, wiał lekki, ciepły wiatr, a niebo było bezchmurne. Chwilę później do pomieszczenia weszła także moja siostra, od razu siadając na miejscu obok mnie i razem ruszyliśmy w stronę jeziora.
- Jakbyś mógł, zajedź do centrum i tam wysiądę. - powiedziała, odpisując komuś na telefonie.
- Wiesz, jakie masz zasady, młoda? - spytałem, opierając rękę na otwartej szybie obok siebie, trzymając jedną dłonią kierownicę.
- Zero alkoholu, papierosów i używek. - powiedziała, wywracając oczami.
- I zero całowania. - dopowiedziałem, zmieniając bieg.
- Ale mam chłopaka, to normalne, że się całujemy. - powiedziała, patrząc na mnie, lekko oburzona.
- Ta a później będzie "Clayyyyy jak mam mu zrobić dobrze?" - odpowiedziałem, uśmiechając się zadziornie. Dziewczyna, słysząc, co powiedziałem, uderzyła mnie mocno w ramię, na co zaśmiałem się głośno.
- Nie będę się o nic pytać, mam dopiero szesnaście lat. - odpowiedziała, odwracając się do mnie tyłem.
- Mhm, bo ci uwierzę. - powiedziałem, skręcając na parking przed centrum, tak jak prosiła.
- Dzięki za podwózkę. - odpowiedziała, odpinając się, aby wysiąść. Wyciągnąłem z kieszeni portfel, z którego wyjąłem dziesięciofuntowy banknot i podałem go dziewczynie.
- Masz, nie wydaj na głupoty. - powiedziałem, czekając, aż dziewczyna wyjdzie z samochodu i odejdzie tak, abym mógł spokojnie sobie nawrócić. Zacząłem niedługą trasę do dobrze znanego mi domku. Z każdą sekundą stawałem się coraz bardziej zestresowany, przed spotkaniem z brunetem. Od rana siedział z Williamem, który pomagał mu się przygotować. Skręciłem na dobrą drogę i momentalnie się załamałem, widząc przed domkiem dobrze znaną mi dziewczynę. Miała na sobie biały, krótki, luźny T-shirt oraz jasnoniebieskie jeansowe ogrodniczki. Swoje włosy spięła w niedbałą kitkę na czubku głowy, a na nosie miała swoje okulary przeciw słoneczne. Wyszedłem z samochodu z lekką niechęcią, a chwilę później już stała przy mnie.
- Hej Clay, wyglądasz przystojniej dzisiaj. - powiedziała na stracie, przez co musiałem się uśmiechnąć, aby nie urazić za bardzo dziewczyny.
- Tak, dzięki, ty też wyglądasz ładnie. Co tutaj robisz? - spytałem, patrząc naokoło czy przypadkiem nie ma gdzieś obok bruneta, na którego tak bardzo czekałem.
- Przyszłam, abyśmy mogli razem pójść na dni morza. - powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- Sory, ale już mam osobę, z którą idę. - odpowiedziałem, uśmiechając się, do niej przepraszająco.
- A-Ale jak to? Z kim idziesz? - spytała, patrząc na mnie smutno.
- Idzie ze mną. - powiedział znajomy głos za mną, na co się obróciłem, a naszym oczom ukazał się George. Chłopak miał na sobie jasnoniebieskie, jeansowe spodnie, a do tego włożoną do spodni żółtą koszulkę z kolorowymi napisami. Na stopach miał nowe, także jasnoniebieskie trampki a nad nimi zobaczyłem również kolorowe skarpetki, przez które chłopak wyglądał jeszcze bardziej uroczo. Niekontrolowanie uśmiechnąłem się na jego widok, kiedy chłopak podszedł do nas, stając naprzeciw dziewczyny. - Już ma parę na tegoroczne święto morza, więc możesz próbować w następnym roku, chociaż wątpię, że ci się to uda. - dopowiedział chłopak, uśmiechając się do niej irycznie, na co otworzyłem szerzej oczy, nie wiedząc, iż brunet potrafi komuś tak chamsko odpowiedzieć. Emily wkurzona mruknęła coś pod nosem, a następnie odeszła od nas w jej tylko znanym kierunku. Przytuliłem się do pleców chłopaka, równocześnie muskając ustami jego odsłonięty kark.
- Ładnie wyglądasz. - powiedziałem kiedy chłopak obrócił się do mnie przodem, aby także mnie przytulić.
- Dziękuję, ty też wyglądasz o wiele lepiej niż zwykle. - odpowiedział chłopak, rumieniąc się lekko. Uśmiechnąłem się do niego, wyciągając w jego kierunku dłoń.
- A teraz zapraszam na super randkę z najprzystojniejszym ratownikiem w okolicy. - powiedziałem, a chłopak chwycił moją dłoń, splatając nasze palce razem i takim akcentem ruszyliśmy w stronę centrum całego wydarzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top