XVI
| George POV |
Obudziłem się, czując, naokoło swojej tali czyjąś rękę, której dłoń spleciona z moją leżała przed moją twarzą. Uśmiechnąłem się na ich widok, czując się jak podekscytowana nastolatka. Obróciłem się powoli tak, aby być naprzeciwko leżącego, wcześniej za mną blondyna. Popatrzyłem na jego przystojną twarz i wewnętrznie westchnąłem z rozmarzeniem, widząc jego lekko zarysowane kości policzkowe, ostrą linie szczęki i małe, urocze piegi na jego nosie i policzkach. Jego grzywka opadała mu teraz delikatnie na czoło oraz oczy, kręcąc się na końcach. Odgarnąłem delikatnie ją na bok, aby nie wpadała mu do oczu, a następnie szybko pocałowałem go w nos. Chłopak obrócił się na plecy przez sen, mlaskając przez sen jak mały szczeniaczek, przez co poczułem, jak rozpływam się wewnętrznie. Całą słodką sytuacje przerwała jednak godzina dzisiejszego dnia i wzywające mnie obowiązki. Podniosłem się do siadu, a następnie tak, aby nie obudzić chłopaka, wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, chcąc, wyciągnąć z niej świeże ubrania. W głowie zanotowałem, że muszę kupić, pieczywo oraz jakieś środki czystości.
Zabrałem z szafy czarne jeansy, czystą bieliznę oraz zwykły biały T-shirt, a następnie udałem się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Odłożyłem ubrania na koszu na pranie i szybko wbiegłem po schodach na piętro, na którym wczoraj chłopak zostawił moje ręczniki. Zabrałem je i wróciłem do łazienki, w której zrobiłem, co musiałem. Ubrałem na siebie świeże ubrania i stanąłem przed lustrem, gdzie zacząłem układać swoje włosy w coś lepszego niż siano. W międzyczasie usłyszałem, jak chłopak się obudził i idzie w moją stronę. Tak jak myślałem, po chwili blondyn objął mnie od tyłu, wtulając swoją twarz w moje włosy.
- Dzień dobry, Clay. - powiedziałem, zakładając na szyję naszyjnik od mojej ukochanej babci, z którym się nie rozstaje. Następnie przeczesałem dłonią włosy chłopaka, drapiąc delikatnie jego szyję. Na tą pieszczotę chłopak zamruczał cicho niskim głosem, na co zaśmiałem się cicho.
- Dzień dobry. Gdzieś wychodzisz? - zapytał zaspany, jeszcze blondyn, parząc na mnie w lustrze.
- Idę po pieczywo i małe zakupy zrobić. - odpowiedziałem, używając perfum zapożyczonych od chłopaka.
- Dam ci pieniądze, a nawet pójdę z tobą. - powiedział chłopak, całując delikatnie mój kark, a następnie odsunął się ode mnie, aby umyć swoją twarz.
- Poczekam w kuchni, zrobić ci kawę? - spytałem, wychodząc z łazienki. Usłyszałem jeszcze głośne "tak" więc podszedłem do ekspresu włączając go, oraz równocześnie wyciągając z szafki dwa kubki. Do jednego wrzuciłem torebkę czarnej herbaty dla siebie, a drugi kubek włożyłem do ekspresu, robiąc kawę dla wyższego. Nalałem do czajnika elektrycznego trochę wody i włączyłem go, opierając się o blat za sobą. Sięgnąłem do kieszeni w poszukiwaniu swojego telefonu, jednak szybko przypomniałem sobie, że przecież od wypadku nie posiadam telefonu. Otrząsnąłem się z myśli, słysząc jak ekspres, wydaje z siebie z głos, sygnalizujący, iż kawa jest gotowa. Wyciągnąłem kubek, a następnie postawiłem go na stole. Nie długo później zalałem także swoją herbatę, zaparzając ją. Kilka minut później z łazienki wyszedł blondyn w szortach w moro oraz ciemnozielonym T-shirtcie. Przez jego mięśnie koszulka opinała mocno jego bicepsy oraz tors. Chłopak usiadł przy stole, pijąc swoją kawę, a ja usiadłem naprzeciw, zaczynając pić swoją herbatę.
- Co potrzebujemy kupić? - spytał chłopak, na co wyciągnąłem wcześniej przygotowaną listę zakupów i przeczytałem ją głośno blondynowi.
- Wstąpię jeszcze do kwiaciarni. - powiedziałem, na co chłopak spojrzał na mnie, nie wiedząc, co bym stamtąd chciał. - Muszę odebrać swoją wypłatę. - powiedziałem, pijąc dalej herbatę.
- Właśnie, wygrałem wczoraj. Więc należy mi się nagroda czyż nie? - powiedział chłopak, uśmiechając się do mnie zalotnie. Zatrzymałem się w pół ruchu, przypominając sobie o naszym wczorajszym zakładzie.
- Um, taaaaak. To kiedy mam być gotowy na tą randkę? - spytałem, rumieniąc się lekko. Usłyszałem, jak chłopak śmieje się cicho na moją reakcję.
- Za niecały tydzień jest to święto morza. Pójdziesz tam ze mną, co będzie się równało z randką, co ty na to? - zaproponował blondyn, na co uśmiechnąłem się lekko.
- Okej, a teraz skoro jesteśmy gotowi, to chodźmy. - zarządziłem, odkładając kubek do zlewu. - Masz może jakąś cienką kurtkę, lub coś w ten deseń? - spytałem, widząc, jak za oknem nie ma słońca, tak jak to było przez ostatnie dni. Clay rzucił w moją stronę swoją skórzaną kurtkę, którą założyłem na siebie chętnie. Razem wyszliśmy z domku, a ja od razu ruszyłem do samochodu, a chłopak zamknął jeszcze za nami drzwi. Wywróciłem oczami, widząc znajomą szatynkę zbliżającą się do nas.
- Clay mam do ciebie sprawę. - powiedziała, podchodząc do chłopaka, całkowicie ignorując moja obecność. Blondyn otworzył swój samochód, abym mógł do niego wsiąść, co wykonałem. Patrzyłem jednak z zazdrością na dwójkę rozmawiająca przed samochodem. Po raz kolejny wywróciłem oczami, widząc, jak dziewczyna zakłada pasmo włosów za ucho, myśląc, że na to wyrwie blondyna. Wreszcie po kilku minutach chłopak wsiadł za kierownicę, jadąc do centrum.
- Co chciała? - spytałem, patrząc za okno, nadal zazdrosny.
- Potrzebują pomocy w zrobieniu scenografii w pobliskim przedszkolu. Będziemy im pomagać. - odpowiedział, na co pokiwałem głową, gryząc policzek od środka. Poczułem, jak samochód zatrzymuje się, więc pewnie stanęliśmy na światłach. - Czy pan George jest zazdrosny? - spytał chłopak, obracając twarz w moją stronę. Zarumieniłem się lekko, odwracając się do blondyna.
- A nawet jeśli to co? - odpowiedziałem, patrząc na niego, z założonymi na torsie rękami. Po chwili poczułem dłoń blondyna na swoim udzie, przez co wciągnąłem gwałtownie powietrze.
- Nie masz o co. Nic oprócz irytacji do niej nie czuję. - odpowiedział chłopak, skręcając na skrzyżowaniu, przez co musiał zabrać swoją, ciepłą dłoń z mojego ciała. Kilka minut później zaparkował samochód, a ja wręczyłem mu listę z zakupami.
- Ty kup to, a ja pójdę do piekarni i po moją wypłatę. - powiedziałem, wychodząc z samochodu. Widziałem, jak chłopak także wychodzi z maszyny i idzie w kierunku odpowiedniego sklepu. Sam udałem się w stronę sklepu, do którego miałem iść. Szybko kupiłem w nim wszystko, co potrzebowałem i poszedłem do kwiaciarni, w której pracuję. Wyciągnąłem z kieszeni wcześniej uproszone od Tobiego klucze do lokalu, a następnie od razu skierowałem się na zaplecze, z którego zabrałem swoją wcześniej wspomnianą wypłatę oraz wieniec, który zrobiłem dla blondyna.
Podczas tworzenia go chciałem jak najlepiej odtworzyć osobowość blondyna, dlatego postanowiłem, aby był on delikatny i wyglądał ładnie. Całość była w kolorze żywej zieleni ( która jak zauważyłem była ulubionym kolorem chłopaka ). Dołożyłem po niego białe róże, które symbolizują czystość i świeżość. Wybrałem je, ponieważ podczas tej krótkiej znajomości zauważyłem, jak bardzo blondyn ma czyste serce. Dodałem na wykończenie beżową wstążkę, którą zawiązałem na piękna kokardę i wcześniej pokazawszy chłopakowi, z którym pracowałem, wprowadziliśmy ostatnie poprawki, aż tak powstała piękna całość.
- Mam nadzieję, że mu się spodoba. - powiedziałem cicho do siebie, zabierają wszystko, co potrzebowałem z sobą, a następnie zamykając kwiaciarnie dokładnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top