XV
| Dream POV |
Zalałem torebkę z herbatą, gorącą wodą. Brunet obecnie siedział w łazience, gdzie miał wziąć ciepły prysznic, który ogrzałby jego ciało, dzięki czemu nie złapałby żadnej choroby. Nadal się martwiłem o to, w jakim stanie będzie chłopak. Gdy zobaczyłem go w wodzie idącego w kierunku spadu, pierwsze co pomyślałem to to, że chłopak chce się zabić, jednak coś mówiło mi, że nie taki był jego cel. Szczególnie kiedy przylgnął on do mojego ciała kiedy tylko udało mi się go uratować. Obróciłem głowę w stronę korytarza gdzie była także łazienka. Na jego końcu stał, wcześniej wspomniany chłopak w mojej bluzie oraz luźnych dresach Nicka. W dłoniach trzyma swoje ręczniki prawdopodobnie nie wiedząc gdzie może wywiesić jeśli w łazience nie ma już miejsca. Podszedłem do niego, uśmiechając się delikatnie, aby chłopak nie myślał, że jestem na niego zły lub coś w tym stylu.
- Wywieszę je na górze. - powiedziałem, biorąc je od niego. Brunet nic nie powiedział i jedynie ruszył do pokoju, aby prawdopodobnie się tam zamknąć, na co nie mogłem mu pozwolić. - Zaczekaj tutaj na mnie, proszę. - dopowiedziałem, patrząc na niego proszącym wzrokiem. Na co on pokiwał głową, idąc do stołu. Ja w tym czasie szybko wszedłem na piętro, gdzie na suszarce do ubrań wywiesiłem mokre materiały i wróciłem do chłopaka, który siedział przy stole z kapturem na głowie. Usiadłem naprzeciwko niego, myśląc jak zacząć rozmowę. Chłopak także siedział cicho, pewnie za bardzo się bojąc, aby cokolwiek powiedzieć.
- J-Jesteś na mnie zły? - zapytał w końcu cicho, patrząc na mnie z opuchniętymi od wcześniejszego płaczu oczami. Tak na niego spojrzałem, przez co nasze spojrzenia się spotkały, jednak chłopak szybko odwrócił swoją głowę w inną stronę. Westchnąłem cicho, odchylając się lekko na krześle.
- Nie jestem George. Tylko nie rozumiem, czemu wszedłeś do jeziora o takiej porze, bez niczyjej wiedzy. Mówiliśmy, abyś zatrzymał, jednak nas nie słuchałeś. Pomyślałeś co by się stało gdybyśmy cię nie znaleźli na czas? - powiedziałem, zakładając ręce na swoim torsie. - George, chciałeś popełnić samobójstwo? - spytałem, patrząc na niego. Chłopak, słysząc moje pytanie, wstał gwałtownie, patrząc na mnie, ledwo powstrzymując łzy.
- Nie! Oczywiście, że nie. - odpowiedział, siadając ponownie. - Wcześniej gdy wracałeś z Darrylem, powiedziałem, że idę się przejść. Usiadłem sobie i zacząłem myśleć. Zacząłem mieć myśli, że jestem słaby i w ogóle. Byłem też strasznie na siebie zły, że nie potrafię sam sobie radzić, więc postanowiłem próbować przekonywać się, do których rzeczy się boję. Chciałem zacząć od przekonania się do wody. Powoli szedłem coraz dalej, ale nie planowałem się aż tak zanurzać. Gdy byłem gdzieś na poziomie, że woda sięgała mi do połowy ud, znalazł mnie William. Mówił, abym się zatrzymał i wrócił, jednak myślałem, że mówi tak, bo po prostu jest już późno i pewnie mógłbym się przeziębić. Szedłem dalej i później przybiegłeś ty. Resztę znasz. - opowiedział, przez co popatrzyłem na niego zdziwiony. Z jednej strony cieszyłem się, że chłopak chciał zacząć coś nowego, aby odciąć się od przeszłości, a z drugiej strony byłem na niego zły za to, że chciał robić coś niebezpiecznego bez niczyjej wiedzy.
- George, wiesz, że to mogło się skończyć gorzej. Jeśli już któryś z nas mówi ci, abyś czegoś nie robił to, to zrób. Znamy to miejsce, lepiej niż nikt inny. Mówiliśmy, abyś się zatrzymał, bo był właśnie ten spadek. Wiesz, jak bardzo się wystraszyłem, widząc cię w wodzie idącego coraz bliżej niego? - powiedziałem, patrząc na chłopaka mocno zmartwiony. - Co jeśli bym cię nie uratował? Nie wypłynąłbyś, nie umiesz pływać. Twoje zachowanie było bardzo nie odpowiedzialnie. Nie powtarzaj tego sam, jasne? - spytałem, na co chłopak pokiwał głową, rozumiejąc moje słowa. Pomiędzy nami zapanowała kolejna chwila ciszy.
- Clay? - usłyszałem ze strony chłopaka, na co popatrzyłem na niego, pokazując, aby kontynuował. - M-Mogę się do ciebie przytulić? - spytał cicho, na co uśmiechnąłem się lekko.
- Chodź tu. - powiedziałem, rozkładając ramiona, dla chłopaka, który od razu skorzystał z okazji i mocno przytulił się do mnie. Objąłem go opierając swój podbródek na jego głowie, oraz delikatnie głaszcząc dół jego pleców. Nie minęła chwila gdy poczułem jak, coś oczy moją koszulkę a plecy bruneta zaczynają unosić się w nie równym tempie. Odsunąłem go delikatnie od siebie, chcąc zobaczyć co się z nim dzieje, jednak coś chwyciło mnie za serce, widząc pojedyncze łzy spływające po jego twarzy.
- N-Naprawdę przepraszam, Clay. - usłyszałem od chłopaka.
- Hej, nie płacz, proszę. Nie jestem na ciebie zły. Nie ma o co płakać. - powiedziałem, delikatnie ścierając spływające po jego twarzy łzy. On położył swoje dłonie na moim karku, patrząc na mnie swoimi, zaszklonymi oczami. Również popatrzyłem na niego, zaczynając kontakt wzrokowy. Nie minęła chwila kiedy nieświadomie zacząłem przysuwać twarz do tej bruneta. Mój wzrok zleciał na jego, pełne lekko malinowe usta. Widziałem jak chłopak, pewnie z zawstydzenia oraz nieśmiałości spuścił głowę, patrząc w podłogę. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, dłonią ujmując podbródek bruneta, równocześnie delikatnie podnosząc jego głowę tak, że nasze spojrzenia znowu się spotkały. Nie czekając dłużej, pokonałem dzielącą nas odległość i delikatnie łączyłem nasze usta w słodkim pocałunku.
George na początku pewnie w szoku nic nie robił, jednak po chwili oddał ledwo wyczuwalnie pieszczotę, co zasygnalizowało mi, że chłopak jednak mnie nie odepchnie, dając kopniaka w klejnoty. Położyłem dłonie na jego tali, przyciągając go bliżej siebie, oraz kontynuując pocałunek. On wplótł dłonie w moje włosy, delikatnie ciągnąc za ich końce, przez co mruknąłem z przyjemności w jego usta. Chwile później poczułem, jak chłopak delikatnie odsuwa się ode mnie pewnie, aby wziąć trochę powietrza. Popatrzyłem na niego, uśmiechając się lekko, co chłopak odwzajemnił, rumieniąc się lekko. George, ponownie przytulił się do mnie, chowając twarz w moje ramię. Objąłem go ponownie, uśmiechając się szerzej.
- Chciałbyś może obejrzeć ze mną film? - spytałem, ponownie odsuwając się od chłopaka, aby zobaczyć jego reakcję. Chłopak stanął na palcach, dając mi krótkiego buziaka w usta. - Uznaje to za tak. - powiedziałem, śmiejąc się cicho ze słodkości bruneta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top