X
| George POV |
- M-mógłbym z tobą p-porozmawiać? - spytałem, patrząc na chłopaka cały w łzach. Widziałem, że on musiał naprawdę mocno przejąć się tym, jak koszmarnie muszę wyglądać, bo od razu usiadł obok mnie, obejmując mocno, abym mógł się wypłakać w jego ramię.
Ponownie wybuchłem niekontrolowanym płaczem, nie hamując się ani trochę. Clay nic nie mówiąc, obejmował mnie mocno, głaszcząc moje plecy, co dodało mi trochę otuchy, że faktycznie nic się nie dzieje. Wypłakałem wszystkie swoje zmartwienia oraz smutki pozwalając, aby poszły one w zapomnienie. Po paru minutach spróbowałem się uspokoić, jednak nie wyszło mi to za dobrze, oraz znowu poczułem jak przez tworzący się obrzęk, oraz siniaka na szyi zaczyna brakować mi powietrza. Chwyciłem w dłoń koszulkę chłopaka, chcąc zasygnalizować mu, że potrzebuje jego pomocy, aby się uspokoić, co on szybko zauważył.
Blondyn położył, dłonie na moich policzkach wycierając delikatnie kciukami moje słone łzy. Popatrzyłem na niego i momentalnie poczułem, jak wszystkie myśli odchodzą w zapomnienie. Znowu poczułem, że mam kogoś po swojej stronie. Osobę, która pomoże mi, gdy coś się będzie dziać. Jednak zaraz po tym znowu doszły do mnie myśli „Co jeśli chłopak zrobi to samo co oni?", „Co jeśli też popełnię błąd i on też mnie zostawi?". Poczułem jak kolejna fala łez, zbiera się w moich oczach, gdy blondyn przybliżył się do mnie, na co obudziłem się ze swoich myśli. Nie zarejestrowałem, nawet kiedy chłopak złożył szybki pocałunek na moich włosach, znowu przyciskając mnie do swojego ciała. Patrzyłem z szeroko otwartymi oczami w materiał, nie mogąc uwierzyć, że faktycznie chłopak to zrobił.
- George, już spokojnie. Nic się nie dzieje. - mówił cicho, przytulając mnie oraz kołysając mnie jak małym dzieckiem. Czułem jak moje serce, wariuje na bliskość blondyna, a także wcześniejszy gest. Jednak szybko zebrałem się do kupy i zacząłem powoli próbować brać głębokie oddechy na tyle, o ile pozwalała mi na to nadal zraniona szyja. Po kolejnych minutach odsunąłem się wreszcie od Clay'a czując, jak już oddycham w miarę normalnie oraz nie czując, aby łzy miały znowu zacząć lecieć z moich oczu. Chłopak wstał i ukucnął przed szafką obok łóżka, zaraz po tym wyciągając z niej paczkę chusteczek, za które grzecznie podziękowałem. Wytarłem swoją twarz oraz wysmarkałem zatkany nos, a zużytą chusteczkę wyrzuciłem do kosza stojącego obok.
- P-podasz mi proszę h-herbatę? - spytałem cicho, próbując powstrzymać swój głos od załamania się. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i sięgnął po stojący na szafce kubek, a następnie podał mi go, po tym, jak w międzyczasie zdążyłem obrócić się tak, aby siedzieć oparty o ścianę. Odebrałem od blondyna napój, delikatnie chuchając na niego, aby go ochłodzić, a następnie napiłem się. Uśmiechnąłem się delikatnie, czując jak ciepły napój, koi moją bolącą szyję.
- Więc opowiesz mi co cię martwi? - zapytał cicho Clay, siadając komfortowo na łóżku, równocześnie patrząc na mnie z otuchą w oczach. Wziąłem głęboki wdech, aby uspokoić kolejną ochotę płaczu, a następnie podnosząc wzrok na chłopaka, siedzącego przede mną zacząłem opowiadać.
- Dzisiaj pod koniec mojej zmiany, p-przyszedł do kwiaciarni j-jeden ze sprawców mojego wypadku. Zaraz po tym, jak m-mnie zobaczył, zobaczyłem w jego oczach strach, że ich plan nie w-wyszedł. On podszedł do mnie, a następnie zaczął dusić. Pewnie p-postanowił, że jeśli teraz mnie zabije, to nikt s-się nie dowie, że przeżyłem. Z tego, co widziałem, myślę, że o-oni nawet nie wzięli pod uwagę tego, że mogliście mnie uratować. Na moje szczęście udało mi się w-wydostać i zacząłem się bronić. Z-Zapytałem się go czemu to z-zrobili, co im zrobiłem. J-jednak on odpowiedział jedynie, że to, że ż-żyje jest wystarczającym powodem, a-aby moja cała rodzina chciała się m-mnie pozbyć. J-Ja naprawdę nie wiem, co zrobiłem, zawsze dobrze się uczyłem, nie miałem żadnych p-problemów w szkole, więc n-nie wiem, czemu moja rodzina chciała mnie zabić. Potem jak wróciłem z-zaczałem mieć myśli, że może faktycznie lepiej by było, g-gdybym wtedy umarł. Nie wiem c-co mam teraz myśleć. Z jednej strony chce im pokazać, ż-że nie pokonali mnie i potrafię dalej żyć b-bez nich, a z drugiej strony boję się c-cokolwiek zaczynać, bo boję się, że znowu to stracę. Tak samo mam z wami. B-boję się, że też mnie zostawicie, lub zrobię coś, za co m-mnie znienawidzicie. - powiedziałem, pozwalając chłopakowi, dowiedzieć się o wszystkim, co siedzi mi obecnie w sercu. Czułem wobec niego zaufanie, przez co nie bałem się mówić mu o swoich obawach.
- George, nie stracisz nas. Nawet jeśli postanowisz wrócić do stolicy i tam zacząć dalsze życie to i tak cię nie zapomnimy. Możliwe, że nasz kontakty nie będzie taki świetny jak teraz jednak nadal, jeśli będziesz miał jakiś problem, będziesz mógł z nami porozmawiać. Co do reszty, nie znamy się zbyt długo, jednak zdążyłem zauważyć, że ani razu nie byłeś, ani trochę niemiły. Więc tamci musieli być naprawdę ułomni, że nie chcieli się dalej przyjaźnić z ta super osoba jak ty. Jeśli ci to poprawi humor to nasz gang seksi wodnych ochotniczych ratowników pogotowia, może wysłać ich na ostry dyżur. - powiedział, uśmiechając się pod koniec swoich słów. Sam także zaśmiałem się na jego słowa, przez co uśmiech blondyna poszerzył się. - A co do twojej szyi. Na pewno jeszcze bardziej ci opuchnie, więc przyniosę ci zimny okład na nią i lepiej, abyś jutro nie szedł do pracy. Znam tego chłopaka, z którym pracujesz, więc wytłumaczę mu jakoś twoją nieobecność. - dopowiedział chłopak, wstając z łóżka. Pokiwałem głową, nadal myśląc o geście, który wykonał wcześniej blondyn.
- Clay
- Tak? - odpowiedział, chłopak, zatrzymując się w pół kroku.
- C-czemu mnie pocałowałeś? - zapytałem, rumieniąc się oraz spuszczając głowę. Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza, więc pomyślałem, że chłopak jednak nie chce o tym rozmawiać. - P-przepraszam za to pytanie. Zapo-
- Powiedzmy, że tak zazwyczaj uspokajam osoby dla mnie ważne okej? - odpowiedział blondyn, drapiąc się lekko po karku. Słysząc tę odpowiedź ze strony chłopaka, zarumieniłem się bardziej, chowając twarz w kołdrę.
- O-Okej. T-to przyniesiesz mi ten okład? - zapytałem, czując jak, zaraz serce wyskoczy mi z klatki piersiowej, a motylki wariujące w brzuchu rozsadzą mnie od środka. Chłopak musiał pokiwać głową, bo ostatnie co usłyszałem z jego strony to szybkie kroki oraz odgłos zamykania drzwi. Wysunąłem głowę spod pościeli, patrząc na ścianę.
Jestem dla niego ważny?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top