VII
| George POV |
W łazience wziąłem szybki prysznic oraz umyłem swoje włosy, które były zdecydowanie przetłuszczone. Poczułem się o wiele lepiej i psychicznie i fizycznie po tym prysznicu. Założyłem na siebie swoje bokserki, a następnie spodnie, które dostałem od blondyna. Były w dobrym rozmiarze jednakże bardzo opinały, co trochę mi przeszkadzało. Założyłem, także podkoszulek, który dosłownie na mnie wisiał, przez co czułem się jeszcze bardziej niekomfortowo.
- Um, Clay? - zawołałem, otwierając lekko drzwi od łazienki. Słyszałem, jak blondyn wstał (prawdopodobnie z krzesła), a następnie ruszył w moim kierunku. Zatrzymał się na początku korytarza, patrząc na mnie. - Mógłbym może inną koszulkę, proszę? - zapytałem, patrząc na niego błagalnie.
- Jasne, coś nie tak z tą? - odpowiedział blondyn, patrząc na mnie, równocześnie przechylając głowę. Otworzyłem trochę szerzej drzwi, aby chłopak mógł zobaczyć moją sylwetkę.
- Czuję się w niej po prostu nie komfortowo. Nie lubię, kiedy ubranie pokazuje aż tak dużo ciała. - powiedziałem, spuszczając głowę. Pomiędzy nami zapanowała chwila ciszy, przez co poczułem jak moje policzki zalewa róż. Podniosłem jednak wzrok, słysząc ze strony chłopaka cichy śmiech.
- Według mnie wyglądasz w niej dobrze, ale jak chcesz, to ci coś przyniosę. - odpowiedział chłopak, idąc w stronę pokoju. Wróciłem do łazienki i powiesiłem swoje mokre ręczniki na kaloryferze, który także znajdował się w pomieszczeniu. Po chwili do pomieszczenia wrócił blondyn z koszulką w dłoniach. - To powinno być na ciebie dobre. - powiedział, podając mi do dłoni materiał. Był to jasnoniebieski T-shirt z czerwonym prostokątem na środku. Zamknąłem za Clay'em drzwi i przebrałem się w to co mi przyniósł. Uśmiechnąłem się sam do siebie, czując się w niej o wiele lepiej. Ostatni raz poprawiłem dłonią jeszcze lekko mokre włosy, a następnie wyszedłem z pomieszczenia.
Jako iż nie widziałem nigdzie blondyna, doszedłem do wniosku, iż ten czeka na zewnątrz, dlatego opuściłem budynek. Nie daleko zauważyłem dużego białego jeepa, przy którym stał także blondyn oraz długowłosa piękna brunetka, która uśmiechała się do niego równie pięknym śnieżnobiałym uśmiechem. Nieświadomie poczułem w środku siebie znajomy skręt, jednak szybko odrzuciłem od siebie myśl, to może być to, o czym myślę. Stanąłem niedaleko ich, chcąc posłuchać czy nie będę im przeszkadzać w rozmowie.
- Potrzebujecie nowych sprzętów? Mogę pojechać z tobą i ci pomóc. - powiedziała dziewczyna, zakładając kosmyk swoich ciemnych włosów za swoje ucho, patrząc na blondyna spod rzęs.
- Nie, dzięki, poradzę sobie sam a poza tym mam już pomoc. - odpowiedział Clay, patrząc w stronę wyjścia z domku, przy którym stałem. Widziałem, jak na mój widok chłopak się uśmiechnął, przez co poczułem się lekko zawstydzony. Dziewczyna patrzyła na mnie z widoczną zazdrością w oczach, kiedy powoli podszedłem do wyższego. - Już jesteś gotowy? - zapytał blondyn, otwierając mi drzwi do samochodu. Bez słowa wsiadłem do środka i od razu zapiąłem się, a później siedziałem, czekałem bawiąc się swoimi palcami. Chłopak po chwili wsiadł za kierownicę, odpalając silnik. Patrzyłem w lusterku na dziewczynę, która z każdą sekundą oddalała się od nas.
- Kto to był? - zapytałem, niepewnie patrząc na chłopaka.
- Taka jedna dziewczyna, próbuje mnie poderwać od kilku lat. - odpowiedział chłopak, opierając dłoń na swojej dłoni. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. - Pojedziemy kupić ci kilka par bielizny oraz jakieś spożywcze produkty. Zostaniesz tutaj, a ja szybko pojadę po nowy sprzęt. Możesz sobie kupić jakieś pieczywo czy drożdżówkę, aby zjeść śniadanie. - powiedział chłopak, wjeżdżając na parking, wokoło którego było kilkanaście sklepów.
- Mogę zrobić tutaj wszystkie zakupy, a ty pojedziesz po sprzęt. Będzie szybciej. - zaproponowałem patrząc na chłopaka podczas kiedy on parkował.
- Na pewno chcesz? Miałeś się nie przemęczać, a tych rzeczy trochę jest. - powiedział Clay też patrząc na mnie kiedy samochód już stał na miejscu parkingowym.
- Poradzę sobie, chce wam się jakoś odwdzięczyć za to co dla mnie robicie. - odpowiedziałem szczerze, mając nadzieję, że chłopak pozwoli mi wyręczyć go z tych zakupów.
- Okej, ale uważaj na siebie. - powiedział podając mi do dłoni banknot pięciesięciofuntowy. - Za to kup wszystko z tej listy. - dopowiedział, podając mi także całkiem długą listę zakupów. - Jak czegoś nie znajdziesz w sklepie po prostu to olej. Z tego, co ci zostanie kup sobie coś na śniadanie. A tu masz na bieliznę. - powiedział, znowu podając mi kolejne pieniądze. - Kup tyle par ile potrzebujesz. - dopowiedział, uśmiechając się do mnie. Schowałem to co dał mi blondyn do małej nerki, którą podebrałem wcześniej ze schowka i wysiadłem z samochodu.
- Mogę popytać też o pracę dorywczą? - zapytałem, zaglądając do samochodu przez otwartą szybę.
- Jasne zapamiętaj, gdzie pozwolili i później mi powiesz. - odpowiedział, uśmiechając się do mnie miło. Pomachałem mu, ostrożnie odchodząc od samochodu oraz idąc w kierunku supermarketu, który zobaczyłem. Wszedłem do niego od razu biorąc koszyk, oraz wyjmując listę rzeczy, które miałem kupić. Najpierw zabrałem wszystko, co potrzebowali z części owocowo-warzywnej, a także dobrałem parę rzeczy, z którym chciałem zrobić dla mężczyzn kolację. Później przeszedłem na strefę z rzeczami mączastymi i zabrałem też niej potrzebne produkty. W końcu po około trzydziestu minutach stanąłem w kolejce do kasy, mniej więcej licząc w głowie, ile mógłbym na to wszystko wydać. Wyłożyłem wszystko na taśmę, a także dołożyłem spod lady dwie papierowe torby, do których planowałem wszystko zapakować. Młoda dziewczyna skasowała moje produkty, które od razy zacząłem pakować.
- Um, mam pytanie. - powiedziałem cicho podczas pakowania. - Czy macie jeszcze może miejsca na tymczasowego pracownika? - zapytałem, patrząc niepewnie na dziewczynę, wkładając ostatni produkt do siatki.
- Niestety już miejsca się skończyły. - odpowiedziała, uśmiechając się do mnie przepraszająco. - Za całość będzie 35 funtów i 60 centów. - dopowiedziała, na co wyciągnąłem z nerki pieniądze od blondyna. Dziewczyna podała mi resztę, którą schowałem i pożegnałem się, wychodząc ze sklepu. Przeskanowałem wzrokiem po parkingu, jednak nadal nie było na nim samochodu wyższego, więc ruszyłem do piekarni, w której tak jak powiedział chłopak, miałem kupić sobie jakieś śniadanie, a także, postanowiłem zakupić tam pieczywo dla ratowników. Nie zajęło mi to długo, bo od razu wiedziałem, co pragnę kupić. Dla nowo poznanych wziąłem pyszne bułki, a dla siebie dwa rogale, które chciałem zjeść na sucho. Jako iż na pieczeniu oraz pieczywie się kompletnie nie znam nawet nie pytałem o to czy mógłbym tu pracować.
Szybko w ostatnim sklepie kupiłem bieliznę, którą potrzebowałem, a następnie usiadłem na ławce, na której planowałem także poczekać na chłopaka. Wyciągnąłem z papierowej torebki swojego rogalika i zacząłem go powoli jeść, oglądając otaczające mnie budynki. Praktycznie wszystkie były wykonane z białej cegły, na której rosły rozległy bluszcz oraz piękne winoroślą. Zawiesiłem dłużej wzrok na małej budce, na przeciwnej stronie drogi, z której próbowałem przeczytać jej nazwę. Podskoczyłem wewnętrznie w końcu, kiedy zdołałem rozczytać, iż jest to mała kwiaciarnia. Zabrałem torby z ziemi i włożyłem jedzenie do buzi, a następnie pobiegłem szybko w kierunku przejścia dla pieszych, aby przedostać się do niej.
Otworzyłem drzwi od budynku i od razu moje nozdrza zostały zaatakowane przez intensywny, lecz słodki zapach jaśminu a zaraz po tym dotarły do mnie także zapachy, róż oraz tulipanów. Stanąłem przy wazonie z pięknymi czerwonymi różami i dotknąłem lekko płatków jednej z niej. Już po samym wyglądzie kwiatu oraz strukturze jego płatków mogłem stwierdzić, że jest to zdrowy kwiat, jednak brakuje mu trochę minerałów, jakie mógłby dostać z dobrze odżywionej ziemi.
- Dzień dobry, co mógłbym dla pana zrobić? - powiedział miły, młody głos, więc obróciłem się w jego stronę. Zza ladą stał niski, brunet z radosnym uśmiechem na ustach, ubrany w jeansowe ogrodniczki oraz ciemnozieloną koszulę. Odwzajemniłem jego uśmiech, podchodząc do niego.
- Chciałem zapytać, czy może macie jakieś miejsce na pracę dorywczą. - zapytałem, odkładając ciężkie siatki z zakupami na ziemię. Widziałem, jak na moje pytanie chłopak podskoczył w miejscu z ekscytacji, a w jego oczach pojawiły się małe iskierki radości.
- Chcesz tu pracować? Naprawdę? - powiedział, praktycznie podskakując w miejscu.
- Chodziłem na studiach z botaniki oraz florystyki więc marzę, aby tu pracować. - odpowiedziałem chłopakowi szczerze. - Jak długo tu pracujesz? - dopytałem, także patrząc z radością na młodszego chłopaka.
- Od zeszłorocznych wakacji. Jest to interes mojej babci, jednak ona nie jest w stanie już wytrzymywać tyle czasu tutaj, więc pozwoliła mi tutaj pracować. Poza tym bardzo lubię opiekować się kwiatami i uwielbiam tworzyć bukiety z kwiatami, które mają konkretne znaczenie. - powiedział brunet, rumieniąc się lekko, na wzmiankę o swoich hobby.
- Też kocham poznawać znaczenia kwiatów! - odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko. - Niestety dzisiaj nie mam za dużo czasu, ale jak uda mi się to jutro przyjdę porozmawiać o tej pracy dobrze? - zapytałem, podnosząc z ziemi zakupy.
- Jasne. Będę czekać. - odpowiedział chłopak, uśmiechając się szeroko, a następnie wyszedłem ze sklepu, od razu idąc do samochodu blondyna, który zauważyłem na parkingu.
Wszystko chyba zaczyna się układać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top