VI
| Dream POV |
Chłopak na nasze szczęście po kilkunastu minutach uspokoił się i z moją pomocą zaprowadziłem go do pokoju, w którym miał jeszcze trochę odpocząć, zanim przyjedzie Alastair i go zbada. Razem z chłopakami usiedliśmy przy naszym tak zwanym „okrągłym, ale nie do końca stole", przy którym zazwyczaj dyskutowaliśmy, kiedy pojawiał się jakiś problem.
- To, co z nim robimy? - zapytał William, zakładając ręce na piersi.
- Na pewno musimy zgłosić to na policję. Przecież to próba morderstwa. - powiedział Sapnap uderzając dłonią w stół.
- Po pierwsze uspokój się, po drugie popieram to, że powinniśmy zgłosić to na policje. Po trzecie i tak musimy zgłosić to Darrylowi a on decyduje co z tym dalej robimy. Na razie musimy go tutaj przetrzymać. - podsumowałem, patrząc raz na jednego chłopaka, a raz na drugiego.
- Nie możemy go tutaj za darmo trzymać. To nie jest jakiś domek wypoczynkowy. - powiedział William, na co pokiwałem głową.
- Może dołączyłby do grupy Świeżaków? - zaproponował Nick.
- Nie potrafi pływać. - odpowiedziałem od razu, przez co jego pomysł, niestety nie mógł wypalić.
- Skąd to wiesz? - dopytał.
- Sam mi to powiedział, jak go pytałem. Nie umie pływać, dlatego postanowili go wrzucić do jeziora. Mieli pewność, że sam sobie nie pomoże. Oprócz tego stan, w jakim był mówił sam za siebie, że ledwo stał na nogach a co dopiero, aby pływać. - powiedziałem, logicznie tłumacząc wszystko. Chłopacy pokiwali, głowami analizując to, co powiedziałem w głowie.
- To może w takim razie będzie tu sprzątał i gotował? - zaproponował tym razem najwyższy z nas, na co lekko kiwnąłem głową.
- Całkiem dobry pomysł, jednak nie wiemy, jak sobie poradzi. Tak jak mówiłem, na razie musimy poczekać, aż Bad wróci ze szkolenia i wtedy będziemy cokolwiek robić. Dobra, kolejna sprawa chłopak nie ma ubrań. Mogę mu oddać kilka moich, ale spodnie mu raczej spadną z tyłka. - powiedziałem, szczerze zakładając dłonie za głowę.
- Mogę mu oddać kilka par szortów, których nie używam. Jesteśmy podobnego wzrostu, więc powinny być okej. - zaproponował Nick, uśmiechając się lekko.
- Skoro ci to nie przeszkadza to jasne. Ja mu oddam jak coś koszulki, pójdę do sklepu i kupię mu jakąś bieliznę. - powiedziałem, wstając ze swojego miejsca. - Jako iż tę sprawę mamy wyjaśnioną, ogarniajcie się i do swoich obowiązków. William na plaże, Nick do nowych jak będziesz miał przerwę, zaglądaj do George'a. - wydałem polecenia, sam idąc do wyjścia z pomieszczenia.
- A ty? - Zapytał William.
- Jadę do miasta uzupełnić zapasy i kupić kilka nowych sprzętów. - powiedziałem, schodząc po schodach na dół. Na moje nieszczęście zderzyłem się z chłopakiem, który akurat chyba wracał z łazienki. Złapałem go szybko w talii, przyciągając do siebie, aby uniknąć upadku, jaki mógł nastąpić, który jeszcze bardziej mógł uszkodzić już rannego chłopaka. Popatrzyłem na niego zmartwiony, mocniej zaciskając dłoń na jego talii oraz przyciągając go bliżej. - Nic ci nie jest? - zapytałem, patrząc na jego twarz. Chłopak zarumienił się delikatnie, odsuwając się ode mnie, co uświadomiło mi, że prawdopodobnie za mną stoją moi znajomi, więc puściłem go, dając mu wolność.
- Nie nic. Wychodzicie gdzieś? - zapytał chłopak, na co pokiwałem głową.
- Chłopaki mają swoje obowiązki, które muszą wykonać, a ja wychodzę na miasto, kupić parę rzeczy. - powiedziałem, idąc do głównych drzwi.
- A nie miał tu przyjechać jakiś chłopak, aby mnie zbadać? - zapytał, na co momentalnie przypominałem sobie o przyjacielu, który miał przyjechać.
- Zapomniałem o tym, to poczekam, aż cię zbada, a po tym pojadę. - powiedziałem, siadając na krześle za swoją (zimną już) poranną kawą.
- M-Mam pytanie, jak się nazywacie? - zapytał brunet, opierając się o ścianę, koło której stał.
- Ja jestem William, ten niski to Nick, a na krześle siedzi Clay. - powiedział najwyższy z nas, na co uśmiechnęliśmy się do bruneta. Wymieniliśmy się jeszcze krótkimi zdaniami a chłopaki, po której wyszli do swoich obowiązków. Dopijałem powoli swój napój, kiedy George podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko mnie. Popatrzyłem na niego z podniesioną brwią, co zasygnalizowało mu, iż może mówić, co chciał.
- Co ze mną teraz będzie? - zapytał cicho chłopak, na co westchnąłem cicho.
- George, jesteśmy od tego, aby pomagać ludziom. Ty teraz potrzebujesz naszej pomocy. Pomożemy ci wrócić do swojego poprzedniego życia, do swoich zajęć i obowiązków. - powiedziałem, odkładając kubek na stół. - Jednak chwilowo nie możemy zrobić nic większego, bo nasz dowódca można tak powiedzieć, jest na szkoleniu i bez jego zgody nie możemy nic zrobić. - dopowiedziałem, patrząc na chłopaka łagodnie.
- Chciałbym w jakimś dniu wrócić do stolicy, aby dowiedzieć się co ze swoimi studiami oraz może uda mi się odzyskać dokumenty, oraz telefon. - powiedział chłopak, na co pokiwałem lekko głową.
- Zobaczymy, jak z tym wyjdzie, ale mogę powiedzieć, że pojadę z tobą, jeśli Darryl się zgodzi. - odpowiedziałem, uśmiechając się do bruneta. On odwzajemnił mój uśmiech, a następnie obrócił głowę w stronę drzwi, w które ktoś zapukał. - Proszę! - powiedziałem, wstając, aby odnieść pusty już kubek do zlewu. Do pomieszczenia wszedł chłopak, na którego tak długo czekaliśmy, z lekkim uśmiechem na ustach.
- Hej Clay, widzę, że pacjent już się lepiej czuje? - zapytał, podchodząc do chłopaka, zaraz po tym siadając naprzeciwko jego.
- T-tak, już lepiej. - odpowiedział brunet, prostując się na krześle. Stanąłem pod ścianą obserwując jak George jest badany przez Alastair'a. Miałem nadzieję, że z chłopakiem już jest wszystko okej.
- Widzę, że już substancja, którą miałeś w sobie, już została przetworzona, alkohol też. Twój stan nie jest zły. Jak się czujesz? Masz jakieś zawroty głowy, nudności? - zapytał chłopak, bruneta, na co ten pokręcił głową lekko, zaprzeczając słowom chłopaka. - To dobrze, możesz coś zjeść, ale raczej nic takiego wiesz, skomplikowanego smakowo. - dopowiedział, wstając z krzesła. George pokiwał delikatnie głową, pokazując chłopakowi, że zrozumiał, co może zrobić.
- Miałem teraz jechać do miasta, jest na tyle już zdrowy, aby jechać ze mną? - zapytałem, podchodząc do dwójki.
- Jasne, ale niech się na razie nie przemęcza. Jakbyście potrzebowali nowych leków lub innych rzeczy to napisz do mnie mamy nadmiar w aptece więc wam dam za darmo najwyżej. - odpowiedział, idąc do wyjścia ze swoją apteczką.
- Jasne, jeszcze raz dzięki za pomoc. - powiedziałem, machając lekko do chłopaka.
- Nie ma za co - odpowiedział Alastair, wychodząc z budynku.
- Um Clay, mam pytanie. - powiedział chłopak, na co popatrzyłem na niego, uśmiechając się po chwili do niego lekko.
- Tak?
- Czy zanim pójdziemy, mógłbym wziąć prysznic i założyć, chociaż inną koszulkę? Ta jest przesiąknięta już zapachem jeziora i w ogóle się klei już do mnie. Oczywiście, jeśli ci to nie przeszkadza. - dopowiedział chłopak, bawiąc się swoimi palcami nerwowo.
- Jasne, spróbuje coś wykombinować, ale wątpię, że będzie to coś w twoim rozmiarze. - odpowiedziałem, idąc do pokoju, w którym dzisiaj spał brunet. Z szafy, która stała w pokoju odszukałem odpowiednie rzeczy, które mogły być dobre lub jedynie lekko za dużo na bruneta. - Nie będą ci przeszkadzać takie damskie spodnie sportowe, wiesz takie typowo do biegania? - zapytałem, widząc, że to chyba jedyne spodnie, które nie spadłyby z Georga.
- Nie raczej, byle aby nie były zbyt ciepłe. - powiedział, zaglądając do pokoju. Wziąłem jeszcze bardzo luźny podkoszulek i z innej szafki zdjąłem mu także dwa ręczniki.
- Proszę, wiesz, gdzie jest łazienka prawda? - zapytałem, podając brunetowi rzeczy, przez co nasze dłonie się spotkały. Popatrzyliśmy sobie w oczy i jakby czas się zatrzymał.
Oczy Georga patrzyły w moje z lekkim strachem oraz niepokojem, przez co miałem ochotę przytulić go, mówiąc, że nic mu nie grozi. Były w pięknym kolorze gorzkiej czekolady, która idealnie pasowała do jego jasnej karnacji oraz ciemnych włosów.
Oblizałem nerwowo wargi, odwracając wzrok, tak jak to zrobił chwilę przede mną niższy, rumieniąc się delikatnie.
- D-dzięki, tak wiem, gdzie jest. - powiedział, idąc szybko w jej kierunku. Oparłem się o framugę drzwi, oddychając ciężej niż zwykle. Czemu w moich myślach jest teraz jedynie bezpieczeństwo bruneta?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top