Stawberry chocolate
| Amadeus POV |
Wszedłem do szkoły zestresowany jak nigdy w życiu. W dłoniach trzymałem jedną z moich ulubionych czekolad, którą zapakowałem w papier w małe białe, misie. Wszedłem na teren szkoły, idąc od razy do swojej szkolnej szafki, aby zabrać z niej potrzebne książki do lekcji. Szybko zabrałem wszystko, co chciałem, zamknąłem drzwi od niej i obróciłem się w stronę, w którą miałem iść, jednak zawróciłem, widząc na końcu korytarza chłopaka. W głowie powiedziałem sobie, że zagadam do niego później i szybko poszedłem do biblioteki, w której chciałem przeczekać puste okienko w planie. Wszedłem do pomieszczenia cicho i usiadłem przy wolnym stoliku. Rozłożyłem obok siebie mój zeszyt a przed nim pustą kartkę, na której miałem napisać esej. Zaczęło się źle i szło coraz gorzej. Pomijając moją dysleksję, w ogóle nie wiedziałem, od czego zacząć to pisać i jak połączyć jeden temat z drugim ta, aby nie wyglądało to jak praca pięciolatka. Położyłem głowę na stole, wzdychając ciężko.
- W drugim zdaniu masz błąd. To słowo pisze się przez "rz". - powiedział znajomy głos za moimi plecami, na który nieświadomie podskoczyłem na krześle. Obróciłem głowę w stronę blondyna, który stał za mną z lekkim uśmiechem. - Jesteś dyslektykiem prawda? - zapytał, siadając obok mnie. Pokiwałem głową, patrząc na niego z lekką niepewnością. Co jeżeli mnie wyśmieje za to? - Pomogę ci z tą pracą. Jestem całkiem dobry w gramatyce. - powiedział, nachylając się lekko nad moim zeszytem, aby zobaczyć, z czego mam w ogóle to napisać. Patrzyłem na niego jak zaczarowany. Z tego co wiedziałem, był w klasie przeciwległej i był jednym z najlepszych uczniów z naszego rocznika. Miał piękne lekko ciemno blond włosy opadające na jego czoło, ciemne oczy i bladą cerę. Zazwyczaj ubierał się w kolorowe, luźne bluzy i czarne lekko opinające spodnie (co tylko pobudzało moją wyobraźnię, aby zobaczyć, jak wyglądała jego figura). Bardzo często się się uśmiechał, a także dużo pomagał jak i nauczycielom jak i uczniom. Nie zdziwiło mnie więc to, że chciał mi pomóc. Był dosłownie ideałem. Uroczy, miły, pomocny, młodszy i cholernie piękny. Ocknąłem się dopiero po chwili, jak dłoń blondyna pstryknęła palcami zaraz przed moimi oczami.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - powiedziałem, patrząc na niego przepraszająco. On uśmiechnął się do mnie lekko.
- O czym myślałeś? - zapytał chłopak, przez co zacząłem się mieszać.
Nie palnij nic głupiego. Nie palnij nic głupiego. Nie palnij nic głupiego. Nie palnij nic głupie-
- O tobie.
Kurwa Amadeus.
Chłopak zaśmiał się lekko na moją odpowiedź, a chwilę później jego twarz znajdowała się zaraz obok mojej.
- Od naszego ostatniego spotkania też często o tobie myślę. - powiedział, będąc tak blisko mnie, że mimowolnie wstrzymałem oddech. On popatrzył na mnie zalotnym wzrokiem spod rzęs, a następnie przygryzł swoją dolną wargę delikatnie. Poczułem, jak pierwszy raz w życiu się zrumieniłem, co musiało zadowolić chłopaka, bo odsunął się ode mnie z lekkim uśmiechem zwycięstwa. - To, co masz napisane z tym esejem? - zapytał, wracając wzrokiem do książek. Zmieniam zdanie. Ten chłopak to lucyfer. Razem z Nikko (bo tak brzmi jego imię) pracowaliśmy nad moim esejem aż do dzwonka. Podziękowałem blondynowi za pomoc, a następnie zabierałem swoje książki i wyszedłem z biblioteki. Na szczęście reszta lekcji, podczas których nie stało się nie szczególnie ciekawego.
Gdy nastąpiła przerwa obiadowa postanowiłem podejść do swojego crusha i dać mu przygotowany przeze mnie prezent na jutrzejsze walentynki. Chciałem dzisiaj dać mu tę czekoladę oraz kartkę z krótkim wierszykiem (nad którym siedziałem trzy noce), a następnie zaprosić go do zoo na à la randkę. Wyszedłem zza zakrętu i uśmiechnąłem się do siebie, widząc blondyna siedzącego na dużym parapecie. Chciałem do niego podejść, jednak wyprzedził mnie inny chłopak. Już po jego samym wyglądzie wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans, aby to ode mnie chłopak zaakceptował zaproszenie na wyjście. Spuściłem głowę smutny, powoli odchodząc.
- Hej Amade. - powiedział Nikko, zauważając mnie. Podniosłem głowę na jego słowa, a po chwili chłopak stał obok mnie. Przełknąłem ciężko ślinę próbując przypomnieć sobie cały plan tego co powiem.
- H-hej. Jutro są walentynki i w ogóle i-i masz - powiedziałem podając chłopakowi prezent.
Spierdoliłeś, Amade.
- Dziękuję, list przeczytam w domu na osobności. - odpowiedział chłopak, uśmiechając się do mnie. - A co do czekolady, dziękuje za gest, ale jestem całkiem mocno uczulony na truskawki. - dopowiedział, wyjmując z papieru truskawkową czekoladę. Spuściłem głowę, próbując się nie popłakać.
Da się bardziej upokorzyć przed crushem?
Stałem chwilę cicho, aż nie poczułem, jak chłopak naciska dłońmi na moje ramię, aby mnie trochę zniżyć, a następnie złożył na moim policzku krótkiego buziaka. Popatrzyłem na niego zdziwiony, jednak po chwili przypomniałem sobie, co jeszcze chciałem powiedzieć chłopakowi.
- Tam, na końcu kartki jest pytanie. N-napisz mi odpowiedź jak przeczytasz to. - powiedziałem, a sekundę później zadzwonił dzwonek. On pokiwał głową i oboje ruszyliśmy w swoich kierunkach. Boże, niech on się zgodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top