School Fight
| George POV |
Wydzwaniałem do Dreama chodząc po domu niespokojnie. Wcześniej dostałem telefon ze szkoły Amadeusa o jego bójce z innym kolegą z klasy. Do jego podstawówki miałem całkiem daleko z buta więc dzwoniłem do swojego męża, aby po mnie przyjechał - jednak ten jak na złość nie odbierał telefonu. Dlatego ruszyłem szybko na najbliższy przystanek i poddenerwowany czekałem na autobus. Podczas gdy już jechałem pojazdem, mój kochany mąż postanowił do mnie oddzwonić.
- Przepraszam skarbie, ale byłem w lesie, nie miałem zasięgu, a telefon miałem w torbie. Coś się stało? Mam przyjechać gdzieś? - powiedział chłopak zaraz po tym jak odebrałem słuchawkę.
- Dostałem telefon ze szkoły Amade, że doszło do bójki. Nasz syn podobno pobił drugiego chłopca do nieprzytomności. Jadę tam już autobusem, przyjedź też, jak najszybciej możesz. - odpowiedziałem, wstając ze swojego miejsca, aby za niedługo wysiąść.
- Będę do 15 minut na miejscu. - powiedział chłopak, rozłączając się. Kilka minut później wysiadłem z autobusu praktycznie pod samom placówką i od razu ruszyłem do gabinety dyrekcji. Zapukałem do pomieszczenia i po usłyszeniu głośnego "proszę" wszedłem do środka. Na krześle siedział Amade z opatrunkiem na dłoniach, a za biurkiem siedziała pani dyrektor.
- Dzień dobry, jestem rodzicem Amadeusa. - powiedziałem, siadając na krześle obok chłopca. On patrzył na swoje kolana, nic nie mówiąc. Popatrzyłem na niego, a następnie przeniosłem wzrok na panią siedzącą naprzeciw nas. - Mój mąż powinien też za chwilę przyjechać. - dopowiedziałem.
- Na przerwie pomiędzy pana synem a innych chłopcem doszło do bójki. Amadeus nie chce powiedzieć, czemu zaczął bójkę. Drugi chłopiec został przewieziony do szpitala, nie ma większego uszczerbku na zdrowiu, ale jest nieprzytomny. Będziemy musieli zawiesić pańskiego syna w prawach ucznia, czyli nie będzie uczestniczyć w wycieczkach szkolnych, a także zostaną ograniczone jego przywileje oraz wychowawca wpisał już mu uwagę negatywną.
- Na ile zostanie zawieszony? - spytałem, zaciskając dłoń na końcu swojej bluzy.
- Do końca roku szkolnego. - powiedziała, na co Amade się podniósł, jakby chciał cos powiedzieć, jednak mój wzrok wystarczająco mu to uniemożliwił.
- Jeszcze raz przepraszam za jego zachowanie, zapłacimy też odszkodowanie. - powiedziałem chwytając Amade za dłoń, aby wstał. On nie chętnie to zrobił. Przeprosił cicho za swoje zachowanie, a następnie wyszliśmy z gabinetu.
- Możesz mnie już puścić tato. - powiedział chłopak, jednak nadal go trzymałem. - P-puść proszę. - dopowiedział, na co w końcu go puściłem, zatrzymując się na placu przed budynkiem.
- Czemu go pobiłeś? - spytałem, patrząc na niego zły.
- Nie ważne - odpowiedział cicho odwracając wzrok ode mnie.
-Nie ważne? Pobiłeś chłopca do nieprzytomności, a powód tego jest dla ciebie nieważny? - spytałem, podnosząc trochę głos na niego. Chłopiec nic nie odpowiedział, a jedynie ominął mnie, idąc w stronę samochodu, z którego wyszedł blondyn. - Nie skończyłem z tobą rozmawiać, Amadeus. - powiedziałem, idąc za nim. W ciszy wróciliśmy do domu, gdzie niestety musiałem przeprowadzić wykład o dobrym zachowaniu w szkole.
- Zrozumiałeś? - podsumowałem swój wykład patrząc na Amade z góry.
- Tak - powiedział cicho chłopiec.
- Amade. - usłyszeliśmy głos blondyna.
- Tak, tato?
- Wygrałeś, chociaż?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top