Rescue mission

| Dream POV | 

Siedziałem w samolocie razem z Nickiem i Karlem, a do wysiadki zostało nam niecałe pół godziny. Stresowałem się, ale równocześnie miałem ochotę pociągnąć Amade za ucho i wpakować z powrotem do Ameryki. Kiedy w końcu wysiedliśmy z samochodu, szybko wynajęliśmy taksówkę i ściśnięci jak sardynki w puszce dotarliśmy do domu mojej siostry. Akurat dziewczyna i chłopak wychodzili z niego szybko, więc wręcz wybiegłem z samochodu, od razu stając przed nimi. 

- Tata? Co tutaj robisz tak szybko? - spytał zdziwiony chłopak. 

- Miałem lot bez przesiadki. Wracamy do domu. - powiedziałem, wyciągając dłoń po chłopaka, jednak zatrzymała mnie dłoń dziewczyny. 

- Jak bardzo cię kocham i szanuje Clay, tak teraz jestem po stronie młodego. Nie ważne jak bardzo możesz być zły na Georga, tak on teraz potrzebuje pomocy. - odpowiedziała, blondynka popychając mnie lekko do tyłu, przez co mogli wsiąść do samochodu. Od razu zrobiłem, siadając na tylne siedzenia. 

- Co ty robisz? - spytała dziewczyna, patrząc na mnie w tylnym lusterku. 

- Jadę z wami. Przydam się może na coś. - powiedziałem, patrząc na rzeczy za oknem. 

- Ta, jasne. Po prostu przyznaj, że się o niego boisz. - spytała dziewczyna z nikłym uśmiechem. 

- Tak nadal go kocham i nadal mi na nim zależy. - odpowiedziałem od razu. - Jedź już jeśli mamy tam być szybko, a ty Amade powiedz mi, jaki masz plan jeśli takowy masz. 

- Więc tak. Z początku miałem wyłączyć cały prąd w budynku a ciocia miała wejść tam i zabrać od nich Georga jednak teraz ty zajmiesz jej miejsce,  ja będę tutaj i będę wam mówił, co się dzieje na kamerach oraz ile zostało wam czasu. Ty bierzesz ojca jak u was w sypialni i zapierdzielasz do wyjścia, a ciocia robi ci ustawę. - powiedział chłopak, na co popatrzyłem na niego zdziwiony. 

- Całkiem niezły plan. - podsumowałem. Chłopak z torby wyjął białą maskę na twarz i podał mi ją. 

- Masz, załóż ją i nie zdejmuj najlepiej. Dużo ludzi tam ma takie maski, więc wtopisz się lepiej w tłum. 

- Skąd ją masz? - powiedziałem, zdejmując z siebie bluzę tak, że zostałem w samych rurkach oraz czarnym obcisłym golfie. Założyłem maskę tak, jak prosił chłopak i szybko w lusterku poprawiłem grzywkę tak, aby wyglądać chociaż trochę przystojnie. 

- Maskę? Podjebałem wujkowi Eretowi. Ma ich pełno przez jego sesje w pracy i w ogóle więc nawet nie zauważył. - powiedział chłopak, uruchamiając na swoim laptopie kilka programów, które miały pomóc mu we włamaniu się do budynku. Kiedy program się uruchamiał chłopak, podał mi oraz mojej siostrze po małej słuchawce. 

- Dzięki nim będziecie mnie słyszeć. Będę wam mówił, czy jakiś ochroniarz idzie, czy nie. Jeśli będzie potrzeba, użyjcie siły. 

- W końcu moje lekcje w wojsku się przydadzą. - powiedziałem, uśmiechając się lekko. 

- Byłeś w wojsku? - spytał zdziwiony chłopak. 

- Przegrałem zakład z kolegami i byłem tam pół roku. - wytłumaczyłem szybko. Widziałem, jak dziewczyna za kierownicą się uśmiecha. 

- Pamiętam to. Jak płakałeś w pokoju, bo się bałeś, że będą ci kazać trenować, jak inni a ty wtedy pączusiem byłeś. - powiedziała, na co uderzyłem ją lekko w głowę. Po kilku minutach dojechaliśmy do budynku. Dziewczyna zaparkowała na parkingu naprzeciw budynku a Amade przeszedł na tylne siedzenia gdzie lepiej rozłożył swój sprzęt. 

- Możecie iść, spróbujcie wejść bocznym wejściem. Zgaszę światła, dopiero jak będziecie przy samej sali. Od tego momentu będziecie mieć około dziesięć minut, aby zabrać go i uciec. - powiedział chłopak, na co pokiwaliśmy głową. Przybiliśmy sobie szybko żółwika, a ja szybko jeszcze pocałowałem chłopaka w jego głowę. Szybko ruszyliśmy do bocznego wyjścia, gdzie po drodze założyliśmy nasze maski. Bez większych problemów razem z pomocą Amade udało nam się dotrzeć aż do głównej sali bez spotykania nikogo. 

- Tato ty wejdziesz do środka, a ciocia zostanie tu przy wyjściu. Najpierw wtop się w tłum i spróbuj go wyszukać, jak go znajdziesz, popatrz na kamerę w rogu sali po prawej stronie, zgaszę wtedy światło i weźmiesz go. - usłyszeliśmy w słuchawce. Popatrzyliśmy na siebie z siostrą, a następnie wszedłem do sali, udając normalnego gościa. Rozglądałem się za brunetem, jednak zatrzymałem się, widząc go, obok której osoby bym się tu nie spodziewał. 

- Drista chodź tu szybko. - powiedziałem, cicho wiedząc, że dziewczyna mnie usłyszy. Po chwili dziewczyna stała obok mnie. Pokazałem jej lekko palcem, gdzie ma popatrzeć. Ona popatrzyła tam, po chwili przybliżając się do mnie. 

- Przecież on nie żyje. 

- Wiem sam byłem przy tym jak "umarł". - powiedziałem, wkurzony opierając się o ścianę. Oj bracie ciebie to chyba nawet piekło nie chce.   


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top