Norway
| Amadeus POV |
Siedziałem na lotnisku, modląc się o to, aby lot był szybciej niż mój ojciec, który odkrył to, że uciekłem. Jako iż wujek Eret umie załatwić wszystko (dosłownie) już dawno załatwił mi maskę na twarz, dzięki której wyglądałem jak turysta i trudniej było mnie rozpoznać. Czekając, wyciągnąłem stary telefon taty (który trzymałem na czarną godzinę tak jak teraz) i napisałem do jedynej osoby, która mogłaby mnie u siebie przetrzymać.
WhiteBlob: Ciociu tu Amadeus. Musisz mi pomóc.
MurdererWithFork: Amadeus? Skąd masz stary numer Clay'a?
WhiteBlob: Podrąbałem mu telefon. George powiedział mi, że jest w Oslo i potrzebuje pomocy.
MurdererWithFork: Przygotuje ci pokój i pójdę po jakiegoś monstera dla nas. Masz mi wszystko powiedzieć.
WhiteBlob: Nie mów tacie o tym, że będę u ciebie dobrze?
MurdererWithFork: Okej.
Włożyłem telefon do kieszeni i wstałem, biorąc swoją torbę z ziemi, słysząc komunikat, że mogę lecieć. Obróciłem się gwałtownie, słysząc swoje imię mówione przez mojego ojca, który wbiegł na lotnisko. Szybko podałem panu dokumenty, które on sprawdził i po chwili puścił mnie do korytarza, którym mieliśmy wsiąść do samolotu. Obróciłem się ostatni raz, patrząc na Dream'a, który także mnie zobaczył. Uśmiechnąłem się do niego zadziornie, posyłając mu dłonią znak, że lecę. Szybko wsiadłem na pokład i usiadłem na dobrym miejscu. Tak jak powiedzieli kilka minut później, wyłączyłem swój telefon i zapiąłem pasy. Na moje szczęście nikt nie siedział obok mnie, więc mogłem rozłożyć się jak księżniczka na ten około siedmiogodzinny lot. Po tym jak pozwolili nam rozpiąć pasy, spróbowałem ułożyć się jakoś na fotelu, jednak moje 186 cm wzrostu mi w tym nie pomagało. Jednak ostatecznie udało mi się zasnąć. Obudziłem się wypoczęty, jednak nadal chciało mi się spać. Wysiadłem z samolotu i odebrałem swój bagaż z odpowiedniego miejsca, a następnie usiadłem na ławeczce na lotnisku, włączając telefon.
WhiteBlob: Doleciałem, weź po mnie, przyjedź.
MurdererWithFork: Będę za 30 minut, weszłam do wanny już.
WhiteBlob: I mam tu teraz czekać?
MurdererWithFork: Obok jest mak, idź coś zjeść czy coś.
WhiteBlob: Nie mam pieniędzy, zrób mi przelew na telefon.
MurdererWithFork: Chciałbyś małolacie.
Wywróciłem oczami na wiadomość od dziewczyny i usiadłem na krześle, czekając na zbawienie. Siedząc tutaj, odpaliłem swojego laptopa, na którym miałem program do hakowania i zdobywania informacji i odpaliłem go. Rociągnąłem trochę swoje palce oraz ręce wiedząc, że czeka mnie robota szybkiego pisania.
- No to zhakujmy ten numer. - powiedziałem cicho do siebie, zakładając na głowę kaptur. Wpisałem odpowiedni numer do odpowiedniego okienka, a później liczyłem, że pójdzie jak z górki. Jednak nie spodziewałem się, że osoba, do której należał numer będzie miała na telefonie więcej zabezpieczeń niż wujek Eret do swojej garderoby z wszystkimi platformami. Odpaliłem szybko kolejny program, dzięki któremu mogłem złamać te zabezpieczenia. Dopiero po dziesięciu minutach zdobyłem hasło do blokady telefonu. Szybko wszedłem w kontakty na telefonie jednak tam czekało na mnie kolejne hasło. Przekląłem cicho, próbując je złamać. Podskoczyłem na krześle, czując, jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Na moje nie szczęście był to ochroniarz, który swoim łamanym angielskim uświadomił mnie, że zamykają lotnisko na dwie godziny w celu posprzątania. Grzecznie uprzątnąłem im się z miejsca, siadając na krawężniku przed budynkiem. Jednak po kilku minutach zacząłem zamarzać, nie spodziewając się aż tak zimnego klimatu tutaj. Obecnie była późna jesień, gdzie na Florydzie mogłem bez problemu wyjść z domu w zwykłych jeansach i bluzie, jednak tutaj było to za mało. Po kolejnych minutach udało mi się przebić przez zabezpieczenie i w końcu mogłem zobaczyć szczegóły telefonu. Zapisałem wszystkie informacje i wyłączyłem laptopa, chowając go do torby. Na szczęście nie czekałem długo, zanim siostra mojego ojca zjawiła się w końcu, zabierając nas do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top