Kiss on a cheek

| George POV | 

{6 miesięcy później}

Wszedłem do stajni w genialnym nastroju. Od razu podbiegłem do Alexa który przygotowywał konia do jazdy. 

- Hej, jak minął ci weekend? - spytałem, uśmiechając się do niego radośnie, równocześnie zapinając kask na głowie. On także się do mnie uśmiechnął i obrócił się do mnie przodem. 

- Całkiem dobrze, a jak u ciebie? - spytał, upewniając się, czy na pewno dobrze zapiąłem kask. Zarumieniłem się, widząc, jak blisko chłopak jest mnie. On też się lekko zarumienił, a następnie odsunał się ode mnie słysząc, że ktoś idzie. 

- George możemy pogadać? - usłyszałem pytanie od mojego kolegi z drużyny. Pokiwałem głową, odchodząc trochę od boksu. On poszedł za mną, aż w końcu usiedliśmy przed stajnią. 

- O czym chciałeś pogadać? - powiedziałem, patrząc na kwitnącą naturę. 

- Nie sądzisz, że twoja relacja z Alexem rozwinęła się aż bardzo? - zapytał cicho chłopak, patrząc na mnie niepewnie. 

- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - odpowiedziałem lekko poddenerwowany. 

- Zachowujecie się jakbyście byli razem. - powiedział chłopak. 

- I? - dopytałem nie widząc problemu w tym co robię. 

- I? George kuźwa masz męża od pół roku i mówisz, że to, że z innym chłopakiem zachowujesz się jak para, nic dla ciebie nie robi? - odpowiedział chłopak, wstając z miejsca, na którym siedział. 

- Męża, który przez swój debilizm leży w szpitalu. - powiedziałem, wywracając oczami. Pomiędzy nami zapadła chwila ciszy, w której chłopak popatrzył na mnie całkiem mocno zdziwiony. - No co? - powiedziałem, patrząc na niego. 

- Czy ty słyszysz, co mówisz? - powiedział chłopak, nadal patrząc na mnie zdziwiony. 

- Tak wiem, co mówię. Dream nie musiał tam wracać, a jednak pojechał, a później zasnął przed kółkiem. To tylko i wyłącznie jego wina. 

- Wiesz co George? Ta rozmowa nie ma sensu. - powiedział chłopa i chciał odejść, jednak zatrzymałem go. 

- Tak, nie ma sensu, bo mówisz rzeczy, które nie mają sensu. - powiedziałem, zakładając ręce na swój tors. 

- Zdziwisz się jeszcze George. Przez swoją głupotę stracisz wszystko i wtedy to będzie tylko i wyłącznie twoja wina. - powiedział, odchodząc. Prychnąłem pod nosem na słowa chłopaka i wróciłem do swojego konia, przy którym nadal stał Alex. 

- Hej, Googie, nie chciałbyś wyjść dzisiaj ze mną do klubu? - spytał chłopak nieśmiało. Uśmiechnąłem się do niego lekko. Wziąłem od niego uprząż, a następnie pocałowałem go lekko w policzek. 

- Chętnie pójdę Alex. - powiedziałem, odchodząc z koniem na teren, na którym ćwiczymy.  Cały trening upłynął mi dość szybko, więc powoli spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem ze stajni, dzwoniąc do Wilbura. 

- Tak? 

- Mógłbym u was zostawić Amadeusa na noc? Umówiłem się z Antem, że pójdę z nim do klubu, bo ma urodziny. - powiedziałem, idąc powoli do przedszkola. 

- Okej, mam dla ciebie dobre wieści. - powiedział chłopak. 

- Jakie? - spytałem, stając na przystanku autobusowym. 

- Dream się obudził. - powiedział chłopak, na co zatrzymałem się na chwilę. 

- To super. Muszę kończyć mam autobus. - powiedziałem rozłączając się. Obudził się. To dobrze prawda? 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top