I wish to not have a father like you
| Dream POV |
{9 lat później}
- Amade pośpiesz się, a nie, siedzisz w łazience jak wujek Eret kiedy wychodzi do spożywniaka! - powiedziałem głośno, siadając na kanapie w salonie. - Nie idziesz na koncert One direcion tylko do wujka Wilbura na ciasto. - dopowiedziałem, wyciągając z kieszeni swój telefon. Kilka sekund później koło mnie usiadł brunet też gotowy do wyjścia. Objąłem go, chowając z powrotem telefon.
- Od kiedy tam siedzi? - spytał, przytulając się do mnie.
- Prawie czterdzieści minut. - odpowiedziałem, przyciągając go do siebie. Nie czekałem długo, zanim pocałowałem usta bruneta. On chętnie oddał pieszczotę, kładąc dłonie na moim karku. Pogłębiłem nasz pocałunek, pozwalając wejść brunetowi na moje kolana. Położyłem swoje dłonie na jego biodrach, zataczając kciukami małe kółeczka na nich.
- Ja wiem, że za chwile wam pyknie trzydziestka, a po niej to napięcie seksualne spada, ale to nie znaczy, że musicie teraz nadrabiać to co nie zdążyliście zrobić. - usłyszeliśmy głos, na który odsunęliśmy się od siebie. Na górze schodów stał nasz trzynastoletni syn. Miał na sobie zwykłe, poszarpane, jasnoniebieskie rurki, a na górze miał bluzę w grube pasy, tak że powstała z nich tęcza.
- Co, żeś robił w tej łazience tak długo? - spytałem, wstając i równocześnie obejmując swojego męża.
- Szykowałem się. - powiedział, krótko idąc do holu, w którym mieliśmy buty i resztę rzeczy. - Na polu jest ciepło?
- Masz ubrać kurtkę i czapkę - powiedziałem stanowczo ściągając jego ulubioną czapkę z półki. - Przeziębisz się jeszcze, i będę musiał ci za lekarzy płacić. - dopowiedziałem, sam ubierając kurtkę.
- Dream nie musisz się tak o niego bać. On już jest duży, a na polu jest na plusie. - powiedział George głaszcząc włosy Amade i samemu ubierając na siebie swój ulubiony płaszcz. Razem po ogarnięciu się wsiedliśmy do samochodu, gdzie jak zwykle zaraz po odpaleniu maszyny chwyciłem dłoń chłopaka.
- Tato
- Tak? - odpowiedziałem, patrząc na niego w tylnym lusterku.
- Dasz mi się przejechać twoim samochodem po parkingu? - zapytał chłopak, robiąc do mnie szczenięce oczy.
- Prędzej dałbym się zdominować twojemu ojcu, niż bym ci dał kluczyki od mojego drugiego dziecka. - powiedziałem, wjeżdżając na ulicę.
- No ale czemu? - odpowiedział lekko obrażony, rozsiadając się na swoim miejscu.
- Nie masz prawa jazdy, a ja nie chce dostać mandatu jasne? I zapnij pasy. - powiedziałem, widząc, że chłopak siedzi bez pasów.
- Nie chce. - odpowiedział, na co gwałtownie zjechałem na pobocze.
- Zapnij pasy. - powiedziałem, jeszcze raz patrząc na niego w tylnym lusterku.
- Jesteś przewrażliwiony na moim punkcie. - stwierdził w końcu chłopak, patrząc za szybę.
- Tak jestem przewrażliwiony, bo mi zależy na tobie. Jesteś moim synem, o którego mam dbać więc to robię. Nie karze ci zapiąć tych pasów, bo nie chce dostać mandatu, tylko każe ci je zapiąć, aby nic ci się nie stało gdybyśmy mieli wypadek jasne? Nigdy nie wiesz kiedy dojdzie do takiej sytuacji. - odpowiedziałem, zaciskając pięść na kierownicy.
- To, że ty miałeś wypadek, nie znaczy, że ja lub tata też musi go mieć. - powiedział, wywracając oczami. - Mam już trzynaście lat i umiem o siebie zadbać. Nie mogę wyjść z kolegami na pole po 19, bo już jest ciemno i mi nie pozwalasz. - dopowiedział, zakładając ręce na swoją klatkę piersiową.
- Dziecko zrozum, robię to dla twojego dobra. - powiedziałem w końcu ciszej.
- Już wolałbym mieć jednego rodzica niż takiego jak ty który mi wszystkiego zakazuje. - odpowiedział, na co coś mnie zakuło w sercu. Bez słowa rozpiąłem się i wyszedłem z samochodu, idąc za niego. Usiadłem na krawężniku, spuszczając głowę. Siedziałem tak chwilę kiedy obok mnie nie usiadł ktoś. Chłopak objął mnie, przytulając. Nie minęła sekunda, a zacząłem płakać w jego ramię.
- Spokojnie Dream, on nie chciał tak powiedzieć. - powiedział chłopak cicho, głaszcząc moje plecy, aby chociaż minimalnie mnie uspokoić jednak jedynie mój płacz się pogorszył.
- C-Co zrobiłem n-nie tak? - spytałem chłopaka, patrząc na niego zapłakany. On jednak jedynie przytulił mnie mocniej. Naprawdę jestem aż tak okropny?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top