Family

| George POV | 

- Co to jest? - spytałem, pochodząc do mojego brata, który na rękach trzymał kilkuletnie dziecko. Podszedłem do niego, biorąc od niego małego chłopca. 

- Znaleźliśmy je w lesie porzucone i no. 

- Zabraliście je tutaj? - spytałem, przytulając małego bliżej siebie. 

- Mieliśmy go tam zostawić? - spytał Tobi, patrząc na mnie lekko przestraszony. 

- I co mamy teraz z nim zrobić? Oddać do domu dziecka? - spytał jeden z chłopaków. 

- Tak właściwie, to możemy je zatrzymać, razem z Dreamem się nim zaopiekujemy. - powiedziałem, głaszcząc delikatnie policzek chłopca. Zabrałem z kanapy koc i razem z nim ruszyłem do łazienki. Pamiętając o tym, że blondyn pojechał do sklepu, zadzwoniłem do niego.

- Tak skarbie? - usłyszałem praktycznie od razu po naciśnięciu słuchawki.

- Jesteś jeszcze w tym sklepie? - spytałem zaczynając nalewać do wanny wody

- Tak, mam coś jeszcze kupić?

- Kup plastry, bo się skończyły, bandaże też i gazę. 

- Okej, wezmę je jakieś konkretne? - odpowiedział chłopak.

- Kup takie dla dzieci, czekam. Kocham cię. - odpowiedziałem.

- Ja ciebie też. - powiedział chłopak, rozłączając się. Rozebrałem chłopca z brudnych i podartych ubrań i delikatnie posadziłem go w wannie. Chłopiec się przebudził i odsunął się ode mnie, widząc, że jest innym miejscu. 

- Spokojnie nie chcę ci zrobić krzywdy. - powiedziałem, widząc, jak patrzy na mnie przestraszony. - Umyjemy się i przebierzesz się do świeżych ubrań dobrze? - dopowiedziałem, uśmiechając się do niego miło. On pokiwał lekko głową na moje słowa, przysuwając się do mnie trochę. Chciałem odciągnąć jego uwagę ode mnie, więc włączyłem prysznic z letnią, lecz przeważającą ciepłą odą i dodałem do wanny trochę płynu do mycia o zapachu zielonego jabłka, więc w wannie zrobiła się piana. Chłopiec uśmiechnął się lekko na jej widok, od razu dotykając jej.  Wykorzystałem czas, w którym chłopiec zachwycał się pianą na to, że wziąłem gąbkę do mycia ciała, zamaczając ją w wodzie, a następnie delikatnie zacząłem myć ciało chłopca. Po kilku minutach wyciągnąłem go z wody, owijając jego ciało ręcznikiem. 

- Dasz radę sam się wytrzeć? - spytałem, kucając przed chłopcem, na co on pokiwał lekko głową. Poczochrałem go lekko po jego blond włosach, wychodząc z łazienki. Poszedłem do pokoju mojego brata z nadzieją, że ma może jeszcze jakąś małą bieliznę lub coś. Jednak nie spodziewałem się, że zastanę trzech chłopaków próbujących chyba uprawiać jogę, ale wyglądało to co najmniej jakby przechodzili przez jakiś egzorcyzm. 

- Ranboo kuźwa ona te nogi ma tak na zewnątrz. - powiedział blondyn do chłopaka w bluzie. 

- Jak na zewnątrz przecież mi Wacuś się rozwali, jak tak zrobię. - odpowiedział mu chłopak, upadając na ziemię. Patrzyłem na nich z szokiem na twarzy, jednak po chwili się obudziłem. 

- Nie chce wiedzieć, co tutaj się dzieje, ale Tobi czy masz może jakąś małą bieliznę do oddania? - powiedziałem, na co cała trójka obróciła się w moim kierunku, wybuchając śmiechem. Wywróciłem lekko oczami na ich zachowanie i sam podszedłem do komody, w której potencjalnie chłopak mógł trzymać bieliznę. Zamknąłem ją szybko, widząc tam jakieś płyty z filmami dla dorosłych. 

- Powiem ojcu. - powiedziałem patrząc na Tobiego który szybko podszedł do mnie. 

- To nie moje oni mi to tu podrzucili. - powiedział, wciskając mi do dłoni jakąś małą bieliznę. Uderzyłem go delikatnie w głowie tak na przyszłość. Wróciłem do chłopca, który stał zawinięty w ręcznik, trzęsąc się lekko z zimna. 

- Przepraszam, że tak długo czekałeś. Proszę, ubierz, ja a ja ci przyniosę coś do spania. - powiedziałem, wstając ponownie, aby wyjść po jakąś koszulkę. 

- M-mógłbym coś c-ciepłego? - spytał chłopiec, trzymając końcówkę mojej bluzy. Uśmiechnąłem się do niego, głaszcząc jego jasne włosy. 

- Przyniosę ci bluzę i jakieś spodnie. - odpowiedziałem, wychodząc szybko z łazienki i wracając po kilku minutach z bluzą Dreama oraz dresami mojej siostry, które były na mnie za małe i miałem je wyrzucić. Pomogłem chłopczykowi się ubrać, a następnie wziąłem go na ręce, idąc do kuchni. 

- Jesteś głodny? - spytałem, otwierając lodówkę. Kątem oka zauważyłem, jak chłopak kiwa lekko głową, patrząc z iskierkami w oczach na jedzenie, które było w lodówce. Posadziłem dziecko na blacie i zacząłem przygotowywać dla niego tosty z serem. 

- J-jak się nazywasz? - usłyszałem zza siebie pytanie. Obróciłem się, patrząc na chłopca z uśmiechem. 

- Jestem George. A ty?

- A-Amadeus. - powiedział, też uśmiechając się lekko do mnie. 

- Czemu byłeś w tym lesie? - spytałem, delikatnie siadając naprzeciw niego. 

- Rodzice mnie zostawili, bo byłem inny. - powiedział smutno. Wziąłem go na ręce, przytulając go do siebie. 

- Chciałbyś, abym został twoim nowym tatą? - spytałem, patrząc na niego, na co on uśmiechnął się szeroko, przytulając się do mnie mocno. 

- Tak! Jesteś super! - powiedział chłopiec, na co zaśmiałem się radośnie. Powoli tworzymy naszą rodzinę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top