Clues

| George POV | 

Wszedłem do mieszkania z zakupami. Odłożyłem siatki na ziemię, ściągając buty z ze stóp. Tak jak mówi prawo, po 24 h zgłosiliśmy porwanie, jednak nie ma na razie nic. 

 - Wróciłem Dream. - powiedziałem, idąc do naszej sypialni, w której ostatnio widziałem blondyna. Jednak teraz pokój był pusty. Odwiedziłem jeszcze kilka innych pokoi, jednak w nich też nie było blondyna. Zajrzałem do pokoju małego, w którym leżał mężczyzna. Coś mnie ujęło za serce, widząc chłopaka, który leżał skulony na jego łóżku przytulony do jego wszystkich pluszaków. Był okryty kilkoma kocami, pod którymi kiedyś spał Amade. Naprzeciw jego była lampką, którą dostał chłopiec od Wilbura w kształcie dinozaura. Podszedłem i przykucnąłem przed nim, głaszcząc jego włosy delikatnie. On popatrzył na mnie cały zapłakany. 

- Odwodnisz się. - powiedziałem, kładąc się obok niego, od na moje słowa jedynie wzruszył ramionami. - Ile już tu siedzisz? - spytałem, wplatając dłoń w jego włosy. 

- Nie wiem, nie liczę. - powiedział, wtulając się we mnie. Objąłem go mocno, jednak po chwili chłopak zaczął płakać w mój brzuch. 

- Nie płacz, proszę. - powiedziałem, samemu powstrzymując się od popłakania się. - Znajdą go i wszystko będzie dobrze. - dopowiedziałem, samemu próbując się pocieszyć. 

-Znajdą jego zwłoki w rzece niedaleko. - powiedział cicho. Podniosłem od razu jego głowę tak, aby na mnie popatrzył. 

- Nie mów tak nawet. Znajdą go i wszystko będzie dobrze jasne? Teraz mamy tylko siebie. - powiedziałem, całując go lekko. Chłopak oddał pocałunek, zaciskając dłonie na mojej koszulce, odsunęliśmy się od siebie po niecałej minucie. - Już lepiej? - spytałem, ocierając jego łzy. On pokiwał głową, uśmiechając się do mnie. Razem zasnęliśmy przytulenie do siebie w pokoju naszego syna, modląc się, aby nic mu się nie stało.  

Obudziłem się kiedy blondyna nie było już obok mnie. Wstałem, idąc do kuchni, gdzie gotował blondyn. Usiadłem przy blacie, a chwilę później przede mną pojawił się kubek z kawą. 

- Dziękuję. - powiedziałem, pijąc łyk. Razem zjedliśmy śniadanie, a później chłopak zawiózł mnie do stajni na trening. Kiedy przebierałem ubranie do stajni, zawitał także Alex rozmawiający z kimś przez telefon. Zobaczywszy mnie, powiedział, że musi kończyć i podbiegł do mnie radosny. 

- Dzień dobry George. - powiedział, wchodząc do boksu, gdzie był koń.  

- Nie wiem, czy taki dobry.  - powiedziałem, zakładając na dłonie rękawiczki. 

- Coś się stało? - spytał, obracając głowę w moją stronę. 

- Mamy mały problem w rodzinie, nie musisz wiedzieć. Koń gotowy? - odpowiedziałem, zakładając na głowę kask. 

- Tak już sekundkę. - odpowiedział chłopak. Wręczy poleciałem do torby, słysząc dzwonek, który ma jedynie Dream. 

- Tak? - powiedziałem, siadając na ławce. 

- Mają pierwszy trop. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top