Are you?
| George POV |
Dream od tygodnia siedzi w domu i mam wrażenie, że coś jest nie tak. Chłopak odsunął się ode mnie i nawet nie śpimy już do siebie przytuleni. Chłopak też nie pisze do mnie, jak mi mija dzień lub nawet nie pyta, czy nic mi się nie stało. Jednak, mimo że mnie ma w dupie to nie ignoruje Amadeusza. Tyle dobrze przynajmniej. Wyszedłem ze stajni z nadzieją, że mój narzeczony postanowił po mnie przyjechać, jednak się przeliczyłem. Miałem odchodzić gdy zatrzymała mnie dłoń kogoś na swoim ramieniu.
- Hej George, robisz coś teraz? - spytał stajenny Alex.
- Miałem wracać do domu. - odpowiedziałem, patrząc na wjazd do stajni z nadzieją w oczach.
- A nie chciałbyś może wyjść ze mną na jakąś kawę? - spytał chłopak z nadzieją w głosie.
- Nie mogę niestety Alex. Muszę odebrać synka z przedszkola. - powiedziałem, idąc w stronę wyjścia ze stajni. Szedłem do przedszkola, słuchając muzyki w słuchawkach. Wyszedłem na pasy, nie patrząc za bardzo na drogę, co było złym pomysłem. Chwilę później usłyszałem głośny klakson samochodu oraz poczułem, jak ktoś łapie mnie mocno za rękę, przyciągając do siebie. Rozszerzyłem oczy, patrząc na przejeżdżający przede mną samochód. Obróciłem głowę w kierunku mojego wybawcy. Był to przystojny mężczyzna w dojrzałym wieku, na żuchwie miał brodę a pod nosem wąsa. W ustach miał zapalonego papierosa. Był ubrany w białą koszulę, która została włożona do jego czarnych spodni. Na szyi miał luźno zawiązany czerwony krawat. Miał brązowe, odrobinę przy długie włosy. Wstałem z ziemi z jego pomocą, od razu kłaniając się lekko przed nim.
- Dziękuje, proszę pana. - powiedziałem cicho. Mężczyzna popatrzył na mnie, a następnie uśmiechnął się lekko do mnie, wyjmując używkę z ust.
- Nic się nie stało, uważaj następnym razem. - odpowiedział niskim głosem, przez co kolana same się pode mną ugięły. Jego głos był tak męski, i seksowny, że ledwo trzymałem się na nogach, a do tego jego chrypka spowodowana pewnie częstym paleniem papierosów, sprawiała, że ciężej oddychałem.
- Czy mógłbym się jakoś odwdzięczyć za pomoc? - spytałem, patrząc na niego, lekko zarumieniony.
- Chętnie napiłbym się kawy w któryś dzień. - powiedział, podając mi do dłoni karteczkę ze swoim numerem, a następnie odszedł, zostawiając za sobą zapach męskich perfum. Patrzyłem jeszcze chwilę w jego umięśnione plecy kiedy uświadomiłem sobie, że przecież Amadeusz czeka na mnie w przedszkolu. Odebrałem go, po drodze nie próbując zamordować jego opiekuna. Po kolejnych 30 minutach byliśmy w mieszkaniu. Pomogłem Amade rozebrać się z kurtki, a następnie poszedłem do salonu. Amade od razy pobiegł do swojego pokoju, krzycząc coś o tym, że idzie się pobawić.
- Dream jesteś? - spytałem, wchodząc do kuchni. Blondyn nachylał się nad jakimiś zdjęciami. Podszedłem bliżej jego, jednak widząc, co jest na nich, zmarłem momentalnie w miejscu.
- Skąd masz te zdjęcia? - spytałem cicho, czując narastającą panikę w moim ciele.
- Sprzedawałeś się dla hajsu? - spytał, nadal patrząc na zdjęcia. Poczułem, jak krew się we mnie gotuje.
- Czy ty właśnie sugerujesz, że byłem dziwką? - powiedziałem, podchodząc do niego.
- Po tych zdjęciach oraz tym jak dobrze radzisz sobie w czymś, czego podobno wcześniej nie robiłeś to tak. - powiedział, patrząc na mnie z gniewem w oczach.
- Nie wierzę, że tak pomyślałeś. Jestem twoim narzeczonym, a teraz osądzasz mnie o bycie panną lekkich obyczajów? - chłopak jednak nic nie powiedział, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że chłopak tak uważa. Spuściłem głowę, zdejmując z palca pierścionek. Położyłem go na blacie przed chłopakiem. - Przemyśl to co powiedziałeś - powiedziałem wybiegając z mieszkania. Nie wierzę, że on to powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top