Hope is the mother of the stupid people

| Dream POV |

Powiem tak, nadzieje to można sobie mieć. Zaglądałem w nocy do chłopaka, jednak gorączka nadal się trzymała, a herbata została nienaruszona. Dodatkowo słyszałem jak od czasu do czasu kaszle lub kicha. Rano jednak kiedy wstał coś zjeść i widziałem, że ledwo oddycha natychmiast zadzwoniłem do Darryla o pomoc. Nie czekaliśmy długo, kiedy do mieszkania zapukał wcześniej wspomniany kolega.

 - Hej, pomóż mi, proszę. - powiedziałem, patrząc na niego błagalnie, bo sam już nie wiedziałem, co miałem zrobić, aby pomóc choremu. 

 - Co mu dolega? - spytał, ściągając z siebie buty. 

 - Miał gorączkę, w nocy dostał kaszlu i kichał, a teraz ledwo oddycha. - powiedziałem, idąc do salonu, a chłopak od razu ruszył za mną. Na kanapie, zawinięty w kołdrę oraz najgrubszy koc, jaki miałem siedział brunet, pijąc herbatę, którą mu zrobiłem. Bad położył apteczkę na stole przed chłopakiem, a następnie kucnął przed nim. 

 - Hej, nie chce ci zrobić krzywdy, jestem ratownikiem medycznym, a także przyjacielem tego blondyna. Poprosił mnie, abym cię zbadał. - powiedział, uśmiechając się miło do chłopaka. - Chciałbym cię osłuchać, aby wiedzieć, co ci jest dobrze? - spytał, wyciągając stetoskop z apteczki. On pokiwał lekko głową, podnosząc koszulkę, którą miał na sobie. Patrzyłem jak Bad, osłuchuje chłopaka, modląc się, aby się nie okazało się, że przez przypadek go zabiłem. - Wygląda na grypę. Dobrze by było, aby ktoś z rodziny po niego przyjechał i zajął się nim w domu. - powiedział, zbierając swoje rzeczy. 

 - Masz jeszcze kogoś oprócz twojego kuzyna? - spytałem, patrząc zmartwiony na chłopaka. On znowu pokiwał głowa.

- Masz do niego numer? - ponownie zapytałem, na co chłopak podał mi swój telefon. 

 - Przytrzymaj 1 - powiedział cicho, wtulając się w kołdrę. Zrobiłem to, co powiedział chłopak, na co telefon automatycznie wybrał numer do osoby nazwanej "Willie". 

 - Tak Googy? - usłyszałem głos po drugiej stronie słuchawki, po chwili ciszy. 

 - Um, hej? - powiedziałem niepewnie, nie wiedząc, jak ten zareaguje na mój głos. 

 - Kim jesteś i co zrobiłeś z George'em? - odpowiedział groźnie chłopak, nie słysząc głosu swojego przyjaciela z telefonu. 

 - Jestem sąsiadem kuzyna George'a. Z tego, co mi wiadomo, pokłócili się i zaproponowałem Georgowi u siebie nocleg, jednak złapała go grypa. Czy jesteś w stanie przyjechać po niego, aby zabrać go do domu? - spytałem go, patrząc na chorego chłopaka, który z zamkniętymi oczami siedział, wtulając twarz w pościel, którą mu dałem.

 - Tak, będę za kilka minut. Gdzie mam przyjechać? - spytał chłopak, a w tle słyszałem, jak ubiera na siebie kurtkę. 

 - Wiesz gdzie mieszka jego kuzyn? - spytałem, cicho licząc na to, że tyle mu wystarczy. 

 - Tak wiem. 

 - To tam tylko mieszkanie naprzeciwko. - powiedziałem, uśmiechając się do słuchawki, mimo że drugi tego nie widział. 

 - Będę do 10 minut. - odpowiedział chłopak, rozłączając się. Oddałem brunetowi telefon, przy okazji dosiadając się do niego w bezpiecznej odległości. 

 - Będzie za kilka minut. - powiedziałem to, co usłyszałem od chłopaka. 

- Chodź, pomogę ci się ubrać cieplej. - powiedziałem, pomagając mu wstać z kanapy. Przypilnowałem go, aby nie zrobił sobie krzywdy, gdy ubierał swoje legginsy, a na moją koszulkę ubierał swoją bluzę. Podbiegłem do drzwi, słysząc pukanie, które zasygnalizowało mi, że przyjechał oczekiwany przez nas gość. 

 - Hej, to z tobą rozmawiałem? - spytałem, stając w drzwiach, patrząc z lekkim uśmiechem na ustach. 

 - Czekaj. To ty obmacywałeś mojego przyjaciela w tym klubie wczoraj! - powiedział chłopak, podnosząc mnie za kołnierz i przyciskając do najbliższej ściany. 

 - Ej, ej ej spokojnie. Nic mu nie zrobiłem! -powiedziałem, próbując się uwolnić spod dłoni chłopaka. 

 - Puść go Will, proszę. - Usłyszeliśmy głos chorego bruneta, który przytulił się do chłopaka. On czując dotyk drugiego na sobie, puścił mnie, obejmując swojego przyjaciela. 

 - Jak się czujesz? Nie zrobił ci nic? - powiedział, patrząc na mnie wrogo, na co poczułem się w jakimś stopniu urażony. 

 - Pomógł mi. - odpowiedział George, wtulając się w ramię kolegi. 

 - Przepraszam, że tak zareagowałem, ale wiesz, martwię się o niego. - powiedział chłopak ze skruchą w głosie. 

 - Nic się nie stało. - odpowiedziałem, uśmiechając się lekko. - Jestem Clay lub Dream. - dopowiedziałem, podając chłopakowi dłoń na powitanie. 

 - William. - powiedział chłopak, ściskając ją lekko. - Jeszcze raz dziękuje za pomoc. - dopowiedział, uśmiechając się do mnie miło. 

 - Nie ma za co. Nie mogłem go zostawić na tym korytarzu. - odpowiedziałem, drapiąc się po karku. 

 - Będziemy wracać. - powiedział chłopak, zakładając na Georga grubą kurtkę w kolorze jasnego niebieskiego. 

 - Uważajcie na siebie. - powiedziałem, patrząc na chorego z troską w oczach. 

 - Będziemy. Do zobaczenia.- powiedział William, biorąc chorego na ręce. Patrzyłem na nich, aż nie zniknęli w drzwiach windy. Zamknąłem mieszkanie na zamek i oparłem czoło o powłokę drzwi. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top