5] Rodzinne sekrety.






♛ | RODZINNE SEKRETY.






┏━━━━━━━━┓

𝚆𝚢𝚠𝚒𝚊𝚍 𝚣 𝚂𝚎𝚊𝚗𝚎𝚖 𝙻𝚘𝚐𝚊𝚗𝚎𝚖 𝙼𝚘𝚛𝚒𝚊𝚛𝚝𝚢𝚖. 𝙳𝚊𝚝𝚊 𝚞𝚛𝚘𝚍𝚣𝚎𝚗𝚒𝚊: 𝟼 𝚔𝚠𝚒𝚎𝚝𝚗𝚒𝚊 𝟷𝟿𝟺𝟽 𝚛𝚘𝚔, 𝙳𝚞𝚋𝚕𝚒𝚗.


𝙿𝚛𝚣𝚎𝚜ł𝚞𝚌𝚑𝚊𝚗𝚒𝚎 𝚖𝚒𝚊ł𝚘 𝚖𝚒𝚎𝚓𝚜𝚌𝚎 𝚠 𝚆𝚑𝚎𝚊𝚝𝚏𝚒𝚎𝚕𝚍 𝙿𝚛𝚒𝚜𝚘𝚗, 𝚍𝚗𝚒𝚊 𝟷𝟸 𝚖𝚊𝚛𝚌𝚊 𝟷𝟿𝟿𝟸 𝚛𝚘𝚔𝚞 𝚒 𝚋𝚢ł𝚘 𝚙𝚛𝚘𝚠𝚊𝚍𝚣𝚘𝚗𝚎 𝚙𝚛𝚣𝚎𝚣 𝚂𝚙𝚎𝚌𝚓𝚊𝚕𝚗𝚎𝚐𝚘 𝙰𝚐𝚎𝚗𝚝𝚊 (𝚂𝙰) 𝙿𝚊𝚝𝚛𝚒𝚌𝚔𝚊 𝙲𝚊𝚛𝚗𝚎𝚢𝚊.

𝚉𝚎𝚣𝚗𝚊𝚗𝚒𝚊 𝚗𝚊𝚐𝚛𝚢𝚠𝚊𝚗𝚎 𝚋ę𝚍ą 𝚙𝚛𝚣𝚎𝚣 𝚍𝚢𝚔𝚝𝚊𝚏𝚘𝚗 𝚠 𝚌𝚎𝚕𝚞 𝚣𝚊𝚌𝚑𝚘𝚠𝚊𝚗𝚒𝚊 ś𝚕𝚊𝚍𝚘𝚠𝚢𝚌𝚑 𝚍𝚘𝚠𝚘𝚍ó𝚠 𝚠 𝚜𝚙𝚛𝚊𝚠𝚒𝚎 𝚜ą𝚍𝚘𝚠𝚎𝚓.


Czytelny podpis skazanego:

┗━━━━━━━━┛



I: Widzę, że jesteś nerwowy. Jak ustaliliśmy przed spotkaniem mówiłem, że wywiad ten będzie użyty tylko i wyłącznie na sprawie sądowej. Nikt inny nie dowie się, o czym tutaj rozmawialiśmy. 

S: Rozumiem. 

I: Przybyłem tutaj, aby porozmawiać z tobą na temat tego, co stało się dnia 19 lutego. Możesz potwierdzić, że masz tego świadomość? 

S: Tak... Tak, sir. 

I: Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie, które jesteś w stanie sobie przypomnieć? 

S: Um... Tak ogólnie? 

I: Tak. 

S: Ee... Hm... Prawdopodobnie... Może pobyt z moim ojcem w kościele, na chrzcinach mojej kuzynki. Miałem z sześć lub siedem lat.

I: Rozumiem. Twoi rodzice byli blisko z twoim kuzynostwem? 

S: Nie specjalnie... Znaczy się nie to, że były między nimi jakieś kłótnie. Mieli z nimi normalne relacje, ale nie jakieś super bliskie. 

I: A ty? Jakie miałeś relacje z nimi?

S: Nie obchodzili mnie zbytnio. To tylko kuzynostwo. 

I: Wiem, co masz na myśli. A co powiedziałbyś na temat twoich rodziców? W jakim są stanie dzisiejszego dnia? 

S: Ojciec żyje, mieszka na drugim końcu Anglii i ma się świetnie. Matka zmarła sześć lat temu na atak serca. 

I: Jacy byli z charakteru? Miałeś z nimi dobry kontakt jako dziecko? 

S: O, tak. Byłem jedynakiem i bardzo się mną opiekowali. 

I: Czy wyznawali jakąś religię? 

S: Chrześcijanizm! Jesteśmy... Gorliwymi katolikami. Ja i moja rodzina. Moi rodzice bardzo byli przywiązani do kościoła.

I: Mhm... Miałeś jakieś zwierzęta w dzieciństwie? 

S: Wychowywałem się na farmie. Oczywiście, że miałem. Mieliśmy krowy, świnie, kury... 

I: Czy w jakikolwiek sposób znęcałeś się nad nimi? Lubiłeś wywoływać na nich swoją złość? 

S: (skazany kręci głową przecząco) 

I: A nad innymi dziećmi, gdy byłeś mały? 

S: Nie róbcie ze mnie pierdolonego psychopaty, okej?! Nikogo nigdy nie tknąłem, kurwa...

I: Spokojnie, nie denerwuj się i weź głęboki wdech, to normalne pytania. 

S: Dobra, jedź pan dalej. Odechciewa mi się tutaj siedzieć. 

I: Kiedy po raz pierwszy miałeś kontakty płciowe z drugą osobą? 

S: Hm... Z tego, co pamiętam... Z żoną, po naszym ślubie. Czekałem na ten moment z racji na moje wyznania. 

I: Czy bierzesz jakieś używki? 

S: Nie. 

I: ... Jest pan pewny? Kłamstwa mogą być użyte przeciwko panu. 

S: No dobra, piję. Czasami. 

I: Czy ma pan jakieś nałogi? 

S: Nie. Piję z umiarem. 

I: Czy badał się pan psychiatrycznie? 

S: Nie. Nie wierzę w terapeutów i ich zdolności. Też bym chciał taką pracę: "aham... ahem... daj mi pięćdziesiąt funtów". 

I: Porozmawiajmy teraz o pana rodzinie. Ma pan dwóch synów, prawda? 

S: Ta. Davida i Jamesa. 

I: Jakie ma pan z nimi relacje? 

S: A bardzo dobre. Jestem z nich dumny. Chcę, aby poszli w ślady taty... W sensie... Te dobre ślady. 

I: Czy obu synów traktuje pan równo? 

S: No oczywiście. Tylko James zawsze był takim przydupasem matki od małego. 

I: Ten najmłodszy? 

S: Ma już jedenaście lat, ale wciąż zachowuje się jak dziecko. 

I: ... Aha, rozumiem... Stosuje pan kary cielesne wobec swoich dzieci?

S: Nie... Raz jakiś dostanie na tyłek za złe zachowanie. Głównie to najmłodszy, ten starszy jest już za duży, rozumie pan. 

I: Rozumiem. Dobrze... Przejdźmy teraz do incydentu, który wydarzył się pewnego niefortunnego dnia. Wie pan dobrze, że mam na myśli dzień, w którym zamordował pan swoją żonę. 

S: Ta... 

I: Jak dokładnie się to potoczyło? 

S: Po prostu się pokłóciliśmy. Chodziło o Jamesa jak zwykle. Ten gówniarz od początku psuł nam małżeństwo. Ona chciała, abym zapisał go na kółko chemiczne, żeby się z kimś zaprzyjaźnił, ale według mnie to była strata czasu. Byliśmy wtedy w ogrodzie, tuż przy huśtawce, na której od lat lubiła się huśtać. Miałem wtedy przy sobie swój drewniany kijek, który pomaga mi czasami, gdy bolą mnie plecy. Podpieram się na nim. No i... Złość na mnie napadła i tyle. Uderzyłem ją, a potem... 

I: A potem zaczął pan uderzać ją tym kijem bezustannie, aż upadła na ziemię i ją pan dobił. 

S: Tak... 

I: Dlaczego pan kontynuował, mimo że twarz małżonki była cała we krwi? 

 S: Nie mogłem się opamiętać... 

I: Gdzie byli wtedy synowie? 

S: James był w domu, a David u kolegi. 

I: Ma pan świadomość, że pańska małżonka zmarła, dławiąc się własną krwią? 

S: ... 

I: Pański syn się temu przyglądał... A pomijając morderstwo, to jest jeszcze sprawa pańskiego uczestnictwa w kartelu narkotykowym. W swojej piwnicy produkał pan narkotyki. Kiedy pan zaczął tę działalność? 

S: Jedenaście lat temu. 

I: Pańscy klienci zostali złapani. Miał pan jakieś bliższe kontakty z nimi?

S: Nie. 

I: ... Dobrze więc, resztę dokończymy później. 




═════ ◈ ═════





  Mama założyła tego dnia jedwabną, białą sukienkę. Wyglądała jak anioł, o których tak często mówił tata. Była naprawdę szczęśliwa tego dnia. Jim miał jej pomagać w pieczeniu ciasta z wiśniami, a potem mieli iść nad jezioro oglądać kaczki. Dzień był taki piękny, że nic nie mogło go zepsuć. 

Nie zdążył pożegnać się z mamą w należyty sposób. Po prostu odeszła ze świata w niezapowiedzianym momencie. Nie zdążył przytulić jej po raz ostatni, zanurzając się w jej włosach. Ani nie powiedział "Kocham cię", chociaż mówił to tak często. Jej życzliwe oczy zniknęły na zawsze, a on nie mógł już nigdy w nie spojrzeć. 

Chłopiec obserwował, jak twarz jedynej osoby, która go kochała zostaje masakrowana. Nie kochał już nikogo. Nikt nie kochał jego. Teraz życie zaczęło nabierać dla niego innego wyrazu. Za każdym razem, gdy zamykał oczy - widział leżącą w trawię mamę, która bez życia wpatruje się w jasnoniebieskie niebo. Oni oboje mieli je oglądać. Nie w taki sposób. 

Coś stało się z uczuciami chłopca. Nie zapłakał ani razu. Od czasu podejścia do martwego ciała jego ukochanej osoby nie poczuł praktycznie niczego. Psycholog, która go zabrała ze sobą mówiła, że to szok. Jednak to były oznaki traumy, które powoli zaczęły mącić w jego psychice. 

Świat był pusty. Pozbawiony znaczenia. 

Wszystko zanikało. 


Jim parę tygodni później został wysłany do domu dziecka, gdzie miał spędzić resztę dzieciństwa. Zdecydowano, że najlepiej dla niego będzie, jeżeli wywiozą go z dala od domu i trafił mu się dom dziecka w Anglii. Próbowali mu jakoś ukazać plusy tego miejsca twierdząc, że zobaczy Londyn, który znajdował się trzy godziny jazdy od New Beginnings Orphan Home, jednak dla Jima nie był to żaden plus. Nic już go nie cieszyło. 

Co do Davida, to został on w Irlandii. Jako że mógł mieszkać sam, to postanowił zostać w rodzinnym domu. On też był zdewastowany śmiercią matki i parę dni później od wprowadzenia się - popełnił samobójstwo. 

Jim nawet nie zareagował, gdy przekazano mu te wieści. 

Został samotnym, małym chłopcem w wielkim świecie, którego otaczali zwyczajni ludzie. 

I jeszcze o tym nie wiedział, ale pewnego dnia miał zamiar podbić świat.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top