1] Witaj, Jimmy.
「 ──────── 」
osobowość dyssocjalna/antyspołeczne zaburzenie osobowości – charakteryzuje się trwałym wzorcem lekceważenia i łamania norm społecznych oraz praw innych ludzi. Patologiczne zachowanie przejawia się często w braku odpowiedzialności, niskiej empatii, skłonności do kłamstwa, nietrwałymi relacjami, drażliwością, agresywnością, antyspołecznością, impulsywnością i kłamliwością. Typowa jest skłonność do łamania prawa – kradzieży, włamań, handlu narkotykami itd. Zaburzenia dyssocjalne mogą objawiać się także nadużywaniem substancji psychoaktywnych, samookaleczaniem, a nawet samobójstwem.
Zaburzenie to może być spowodowane przez uszkodzenie przedniego płatu czołowego lub przez złe środowisko, w którym wychowywany był pacjent; deprywacja psychospołeczna dziecka (np. przemoc i wykorzystywanie seksualne, niskie relacje rodzic-dziecko), słabe umiejętności wychowawcze rodziców, częste oglądanie telewizji.
「 ──────── 」
♛ | WITAJ, JIMMY.
Keeva Moriarty oddychała ciężko, a na jej czole spoczywały krople potu. To było drugie dziecko. Kolejny członek rodziny. Myślała, że drugie dziecko będzie łatwiejsze do wydania na świat, ale było to tak samo bolesne, jak wcześniej.
Leżała na szpitalnym łóżku, a jedna z rudowłosych pielęgniarek w kitlu uśmiechnęła się do niej ze wsparciem. Położyła delikatnie dłoń na jej ramieniu, a wtedy Keeva usłyszała płacz małego dziecka. To było niesamowite przeżycie - po raz pierwszy mogła usłyszeć głos małego stworzenia, którego trzymała w swoim brzuchu przez dłuższy czas.
Kolejna pielęgniarka podeszła do niej, jednak tym razem w rękach bardzo ostrożnie trzymając ruszające się zawiniątko, z którego dochodził płacz.
— Gratulacje, proszę pani. To zdrowy chłopiec — kobieta w kitlu wypowiedziała te dwa zdania, jednak wszystko to wydawało się zupełnie zagłuszone. Keeva słyszała jedynie głos swojego synka. — Urodzony 12 marca 1983 roku, o godzinie 17:15.
Podniosła się lekko, a wtedy wyciągnęła ręce w jego kierunku. Po raz pierwszy od wielu miesięcy była w stanie go poczuć i przytulić. Gdy oparła się o ścianę z małą istotką w ramionach dziecko natychmiast przestało płakać. Popatrzyło na nią swoimi szarymi oczami, których kolor spowodowany był brakiem melatoniny. Matka jeszcze nie wiedziała, czy jej synek będzie miał niebieskie oczy po niej, czy też brązowe po ojcu. Jakikolwiek kolor miał - to nie miało znaczenia. Najważniejsze było, iż pojawił się w rodzinie.
Do białego pomieszczenia wszedł nagle dość niski, aczkolwiek dobrze zbudowany mężczyzna o czarnych włosach. Na garnitur miał nałożony fartuch, który kazano założyć mu przy wejściu. Rozejrzał się ciemnymi oczami dookoła sali wyrazistym spojrzeniem, aż w końcu jego oczy spoczęły na małym chłopcu, który leżał cicho przykryty miękkim kocykiem o niebieskim kolorze. Następnie podszedł do nich zdecydowanym krokiem, jednak został zatrzymany przez rudowłosą pielęgniarkę, która najpierw dała mu papierową bransoletkę z id. Tak samo postąpiła też z dwoma pozostałymi członkami rodziny Moriartych. W końcu Sean dotarł do swojego nowego syna.
Usiadł koło żony przy łóżku i w milczeniu popatrzył na niego. Keeva nawet na niego nie spojrzała. Stan ich małżeństwa nie należał do najlepszych w tamtym momencie, a dziecko było ich jedyną nadzieją na uratowanie tego związku. Sean miał wybuchowy temperament, a parę miesięcy temu zezłościł się na żonę i uderzył ją w twarz. Próbował przeprosić, ale prawda była taka, iż było z nim coraz gorzej. I Keeva miała tego świadomość. Jej ostatnią nadzieją było to, że po narodzinach kolejnego dziecka będzie inaczej, a jej mąż zmieni swoje zachowanie.
— Jak go nazwiemy? — zapytała w końcu, aby przerwać ciszę.
Spojrzała na męża, który miał podjąć decyzję. To on się upierał, że chce nazwać swojego syna.
— James — odparł po krótkim zastanowieniu. — Po dziadku.
Kobieta skinęła głową. Nie było to złe imię, a jego ojciec był dość porządnym człowiekiem. Jej wzrok ponownie skupił się na synku, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
— Jim Moriarty — wyszeptała do niego. — Witaj, Jimmy.
Do sali pomimo zakazów pielęgniarek wszedł mały chłopiec, który ubrany był w białą koszulę. Zobaczył rodziców z nowym dzieckiem, a wtedy radośnie do nich podbiegł.
— Łooo! — zawołał zachwycony. Matka wydała syknięcie, aby był ciszej. Pięciolatek był bardzo podekscytowany tym, że będzie miał młodszego braciszka, z którym będzie mógł się bawić. Nie wiedział jeszcze, że nie dorośnie tak szybko, jak on i ich zabawy będą wyglądały zupełnie inaczej. — Jak ma na imię?
— Jim.
— James.
Keeva i Sean wymienili ze sobą sprzeczne spojrzenia. Nie robiło to zbytniej różnicy, ale kobieta wiedziała co oznaczało, gdy jej mąż nazywał dzieci całym imieniem.
Chłopczyk wyciągnął dłoń, aby pogłaskać swojego nowego braciszka, a wtedy ojciec szybko go w nią uderzył. David szybko cofnął dłoń w przerażeniu, podczas gdy pielęgniarki po usłyszeniu krótkiego dźwięku odwróciły się zdezorientowane. Nie zdążyły niczego zauważyć, bo były wtedy zajęte spisywaniem danymi i informacjami zdrowotnymi dotyczącymi noworodka.
Ojciec niewidocznie pogroził chłopczykowi palcem. On chciał tylko przywitać się z Jimem.
Nie mógł się za to doczekać, gdy będą wszyscy mogli wrócić do domu.
— Nie dotykaj — wyszeptał do niego ze złością.
Keeva nie mogła zareagować, dlatego w milczeniu przytuliła do siebie małego chłopca, który właśnie żywo wymachiwał rączką w powietrzu.
W końcu do rodziny poszedł lekarz, który wygonił Davida na korytarz i oznajmił, że najlepiej będzie, jeżeli jej nowonarodzony synek dostanie porcję mleka od matki. Sean więc także postanowił wyjść.
»——•——«
Z perspektywy głowy rodziny Moriartych narodziny syna były czymś szczęśliwszym niż urodzenie dziewczynki. Dziewczynka na nic by mu się nie przydała. Jednak dwóch chłopców było znakomitą okazją na stworzenie silnych i odpowiedzialnych mężczyzn, którzy będą szerzyć rodzinne korzenia.
Oczywiście uważał też, że narodziny dziecka miały naprawić jego relacje z żoną. Nie zależało mu na tym, czy go zostawi, jednak chciał, aby synowie byli pod jego kontrolą. Doskonale wiedział, że zwykle to kobiety są tymi, które zwyciężają w sądach, gdy chodzi o przejęcie kontroli rodzicielskiej. Na dodatek jego rodzina, która była surowymi katolikami nie zgodziłaby się na to, aby brali rozwód.
Sean popatrzył na swojego syna, który usiadł na morskim krześle. Pięciolatek wygrzebał z torby zabawkę Optimusa Prime'a i zaczął się nim bawić zapominając o tym, co zrobił jego ojciec.
Wszystko było pod należytą kontrolą.
Nie mógł doczekać się, aż jego synowie dorosną i staną się chemikami. Tak, jak on.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top