1
Pytania standardowe, czyli gdzie i jak, się poznaliście.
Shani - Przywieziono cię na ostry dyżur, po bójce, w jakiej uczestniczyłeś z pełną premedytacją. Po badaniach wstępnych przewieziono cię na oddział i tam ją zobaczyłeś. Była jedną z niewielu pielęgniarek i od razu zrobiła na tobie olbrzymie wrażenie. Postanowiłeś z nią porozmawiać, co wcale nie było takie proste, bo miałeś złamaną nogę, a głupio było ci ją wołać.
Iorveth - Byłaś początkującą pielęgniarką na stażu, kiedy przywieziono go na twój oddział. Był raczej poobijany i zdezelowany. Miałaś również wrażenie, iż nieco obłąkany, ponieważ wciąż powtarzał, że jakiś człowiek go śledzi. Wkrótce wyszło na jaw, że dwóch mężczyzn leżących obok siebie brało udział w tej samej bójce, ale po przeciwnych stronach. Zaczęłaś się więc zastanawiać, czy czasem nie będziesz musiała ich rozdzielać.
Avallach - Utknęłaś z nim w windzie. Przez dwie godziny, które tam tkwiliście, nie rozmawiał z tobą wcale. Za to ty gadałaś jak najęta, niemal wpadając w panikę. Avallach patrzył jedynie w sufit baaardzo cierpiętniczą minę. Kiedy w końcu was uwolniono, stwierdził, że koniecznie powinni zostawiać w windach apteczki z diapezamem. Przynajmniej byłoby weselej, gdyby ci go podał.
Ves - Spotkałeś ją w sklepie z militariami, kiedy kupowała nowe buty. Ponieważ i ty jesteś zapalonym militarystą, poradziłeś jej, aby wzięła również finkę i paralizator, z czego oczywiście cię wyśmiała. Pozwoliła jednak zaprosić się na kawę, po długich zresztą namowach.
Jaskier - Był twoim ulubionym wokalistą. Na jego koncert, z powodu braku biletów dostałaś się ... przez siatkę i tylnym wejściem. Złapali cię ochroniarze i uprzejmie poprosili o wyjście, w związku z czym nie miałaś wyjścia i musiałaś dopuścić teren. Na szczęście napatoczył się Jaskier i po krótkiej rozmowie cię przygarnął, tak że jego koncert oglądałaś z miejsca dla vipów.
Geralt - Byłaś barmanką w jednym z lokali i tam cię wypatrzył. Początkowo udawał, że nie jest zainteresowany twoją skromną osobą, ale w miarę upływu czasu i kończących się setek, robił się coraz bardziej wylewny. Z trudem „wyproszono" go z lokalu, a kiedy wracałaś do domu, musiałaś krążyć uliczkami, żeby go zgubić. Kiedy jednak nie udało ci się to, zaczaiłaś się w jednym z ciemnych zaułków i gdy nadszedł, bez ostrzeżenia, z pół obrotu zdzieliłaś go deską wyciągniętą ze śmietnika. Deska niestety się złamała, a sam poszkodowany trafił na oddział gdzie leżał obok Iorvetha.
Ciri - Był ciepły, letni wieczór, kiedy przechadzałeś się po parku, ze swym olbrzymim brytanem zabójcą, postrachem osiedlowych babć. Nagle w rozbłysku światła, spadł ci ktoś na plecy, klnąc przy okazji niczym prawnik przy wymianie koła i przewracając cię na ziemię. Poprzez jazgot twojego psa zabójcy rasy York, nie byłeś w stanie dokładnie rozróżnić słów. Najgorsze jednak było przed tobą. Twój zdradziecki pies zaczął cię lizać po twarzy, radośnie skacząc po tobie, a kobieta, która spadła ci na plecy śmiała się do rozpuku.
Yennefer - W małym sklepiku w galerii handlowej sprzedawałeś sukienki. Robiłeś to na prośbę koleżanki, która musiała się chwilę zwolnić. Tak naprawdę nie wierzyłeś, że ktoś jeszcze dzisiaj się zjawi i wtedy wpadła ona, niczym czarno-białe tornado porwała kilka sukienek i zniknęła w przymierzalni. Kupiła wszystkie i wyszła, pozostawiając po sobie... torebkę. Kiedy to zauważyłeś, wybiegłeś za nią, ale nigdzie jej nie znalazłeś. Na szczęście w torebce były dokumenty, dzięki którym znałeś jej adres i miałeś zamiar odnieść zgubę.
Lambert - Wraz z bratem nagrywaliście filmik, na temat dawnych potworów i ich znaczenia w kulturze. Byłaś przebrana za utopca. Pech chciał, że akurat przechodził tamtędy wiedźmin, a że było ciemno, nie rozpoznał cię dokładnie i potraktował Aardem. Wylądowałaś w wodzie, zaplątując się w roślinność i łykając zatęchłego płynu, bulgocząc przy tym przeraźliwie. Z powodu sztucznych zębów niezbyt wyraźnie mówiłaś, a wiedźmin potraktował cię butem, wybijając nie tylko sztuczne, ale i prawdziwe zęby. Chyba nie trzeba mówić, że twój brat zemdlał już na samym wstępie tej historii. Kiedy Lambert w końcu dostrzegł swą pomyłkę, zawiózł cię szybko do szpitala, gdzie leżałaś obok sali Iorvetha.
Dettlaff - Przygarnęłaś malutkiego koteczka ze schroniska. Zanim jednak bezpiecznie przetransportowałaś go do domu, ten czmychnął ci z samochodu, prosto na drzewo. Tam przerażony straszliwie miauczał. Musiałaś go ratować, jednakże nie sprzyjały temu pewne okoliczności. Po pierwsze byłaś w wąskiej spódnicy i na szpilkach, po drugie miałaś lęk wysokości. Na szczęście szedł sobie pewien człowiek, którego szybko łapiąc za rękaw płaszcza i ze łzami w oczach prosiłaś o pomoc. Mężczyzna popatrzył na ciebie dziwnie i poszedł po koteczka. Im bardziej jednak się wspinał, tym bardziej zwierzątko pięło się po osice w górę. Pod koniec drogi Dettlaff dostał ataku kaszlu i duszności, był bowiem uczulony na ten rodzaj drewna. Dzielnie jednak złapał koteczka, wsadził do kieszeni i zszedł z drzewa, potwornie kichając, a z załzawionymi i czerwonymi oczami, wyglądał niczym wampir z horrorów kategorii B. Teraz musiałaś wezwać do niego karetkę, bo zaczął się dusić. Trafił na oddział gdzie leżał naprzeciwko Iorvetha, a ty odwiedzałaś go w szpitalu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top