(NP) Pierścień zaręczynowy

Rozdział "Na Podstawie" pisałam go z myślą o mojej pierwszej części, R.37 Diament. Pozmieniałam trochę detali, ale myślę, że wam się spodoba, bo planuję jeszcze kilka takich w przyszłości
- Pozdrawiam Tasza ♥️



- Panie miejże litość! - brzydki stwór czołgał się pod jego nogami - Nigdy więcej nie sprzeciwimy się władcy!

Sauron stał wpatrzony przed siebie, ignorując jego jęki.

- Powiedziałem już swoje! - jego stanowczy głos zabrzmiał głośno i ostro tak, że ten uniósł na niego oczy. - Dostaliście ostrzeżenie, a nawet dwa. Nie będę się powtarzać.

Sauron nawet nie spojrzał na błagającego Rotiego. Z ponurym wyrazem twarzy wszedł na swojego czarnego rumaka i bez słowa skinął na swoich przybocznych żołnierzy. Cała zebrana dookoła wioska milczała. Tłum Rotich zastygł w bezruchu, jedynie odsuwając się z drogi, tworząc niewielki mur po obu stronach ścieżki.

Sauron utrzymywał na twarzy maskę obojętności i pogardy, ale wcale nie myślał o nieszczęsnym losie Rotich. Ostrzegał ich, trzeba było być ostrożniejszymi. Teraz jedynie da znać swoim podwładnym i następnego dnia nie będzie po wiosce ani śladu. Ale nie o tym teraz myślał. Jego dłoń powędrowała do ciemnej skórzanej kurty. W wewnętrznej kieszeni trzymał wykuty, piękny pierścień diamentu Artano, prezent dla [T.I]. Zrobił go po ich pierwszym spotkaniu, choć z początku planował go sobie zatrzymać. Uśmiechnął się, wyjmując dłoń z kieszeni. Zastanawiał się czy ona się ucieszy, w końcu bardzo jej się podobał diament. Do jego głowy nawet nie przyszła myśl o Córce Nocy, która odrzuca jego cudowny prezent. Sauron odpłynął w krainę rozmyślań, wyobrażając sobie co mogłaby zrobić w "podziękowaniu" za pierścień. Potok "interesujących" myśli przerwał mu jednen z żołnierzy.

- Panie? Mamy zboczyć z traktu?

Sauron wybudził się patrząc na drogę przed nimi. Ścieżka, którą szli, wyraźnie przesunęła się w lewo, podczas gdy oni jechali wciąż prosto.

- Nie. Trzymajmy się traktu...

***

Sauron wszedł do wieżyczki. Bez pukania wszedł do środka. Na widok dziewczyny serce mu podskoczyło z radości, ale w pokoju był ktoś jeszcze. Majar spojrzał na skuloną elfkę, która siedziała obok Córki Nocy. Sauron posłał [T.I] pytające spojrzenie.

- Zaraz wracam. Nie przerywaj - powiedziała i wstała, odkładając na bok jakieś przyrządy do szycia.

Nim zdążył cokolwiek powiedzieć [T.I] pociągnęła go za rękaw.

- Co to ma znaczyć?! - zapytał, gdy stanęli za drzwiami - Od kiedy zapraszasz elfy do naszej sypialni?

Dziewczyna westchnęła krótko.

-...to moja prywatna służąca. Całkowicie mi oddana.

Sauron spojrzał na nią podejrzliwie.

- Jesteś pewna, że nie zakradnie się w nocy i nie podrażnie ci gardła? Że nie podrzucić i jadowitych stworzeń?

- Tak jestem pewna. - odpowiedziała pewnie.

Sauron mógłby się jeszcze kłócić o nową służkę, ale postanowił odpuścić.

- No mam nadzieję... - powiedział tylko i pocałował ją na powitanie.

Mimo, że jego ciało i umysł pragnęło dłuższego pocałunku, a może i czegoś więcej, odsunął się od niej, zdając sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia. W końcu ktoś mógłby ich obserwować.

- Więc już wróciłeś? Opowiedz mi o tej podróży. Zejdźmy do jadalni, tam się czegoś napijemy. - zaproponowała łagodnie.

***

Sauron opowiadał o plemieniu Rotich i spokojnej podróży przez Dolinę. Gdy przechodzili przez kuchnię, [T.I] zatrzymała się gwałtownie.

- Usiądź w jadalni, ja zaraz przyjdę... - powiedziała, uśmiechając się.

Mimo, że Sauron nie znał jej długo, bez problemu mógł stwierdzić, że nie był to i szczery uśmiech. Nie powiedział jednak ani słowa, kierując się w stronę jadalni. Nie zwracając uwagi na swoje otoczenie, usiadł przy stole.

Zaraz weszła i [T.I], niosąc butelkę najlepszego wina i dwie lampki. Postawiła je na stole rzucając mu szybkie spojrzenie, po czym usiadła obok.

- Wszystko w porządku? - zapytał Sauron nalewając im - Wyglądasz na zmartwioną.

[T.I] podparła brodę ręką, drugą kładąc na stół.

- Tylko się zastanawiam jak bardzo zależy wam na tych Rotich. Melkor nie wyglądał jakby traktował ich poważnie.

Sauron od razu stwierdził, że są tylko trzy rzeczy na których Valarowi zależy, i żadna z nich nie jest Rotimi.

- A Tobie na czym zależy?

Sauron wziął szybki oddech i wymienił trzy rzeczy: Melkora, jego Mistrza i pana, [T.I], która była mu droga, oraz jego własne wilki, które traktował jak najbliższych mu przyjaciół.

- Jestem ci droga? - zainteresowała się dziewczyna.

- Oczywiście! - odpowiedział pewnie - Przeważnie tak jest, że zależy ci na osobie którą kochasz.

Sauron skrzywił się na własne słowa, brzmiały tak...żenująco...tak...nie jak on. Ale widząc lekki uśmiech Majarki, odsunął te myśli na bok.

- Cóż - zawahała się - Mam nadzieję, że zacznie ci zależeć na kimś jeszcze...

Przed oczami Saurona stanęła skulona elfka.

- Na tej elfce?! - zapytał oburzony - Nie ma mowy. Już jej nie lubię nie. Mogłaś wziąć za służbę kogoś innego?

- Akurat ona bardzo się przyda, gdy pojawi się ktoś nowy.

Te słowa brzmiały dla niego niczym zagadka. Ktoś nowy? Pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy, jej brat Farnas. Ale po co by tu przyjeżdżał? Po co jemu służąca? Nie. Na pewno chodzi o coś innego, o kogoś bardziej...bezbronnego?

- Nowe szczenię pojawiło się już dość dawno i świetnie sobie radzi bez elfów. - odpowiedział poirytowany Sauron, i sięgnął po lampkę wina.

Kątem oka zerknął na dziewczynę. [T.I] spojrzała na niego takim wzrokiem jakby chciała go zapytać "Czy on tak na poważnie?", ale zaraz przybrała rzeczową minę.

- Nie mówię o psie, czy o wilku Sauronie...mówię o dziecku - urwała

Sauron wziął pierwszego łyka, chcąc delektować się smakiem wina, gdy te słowa przebrzmiały. Zastygł w bezruchu "trawiąc" to co powiedziała. Dziecka? Jakiego dziecka? Wtem uprzytomnił sobie, że wciąż pije. Przełknął alkohol i odkaszlnął. Odłożył szkło na stół, stawiając trochę za mocno, przez co wydała głośny brzęk. Nie zwracając na to uwagi, spojrzał na Córkę Nocy, ale nic nie powiedział.

- Mai...nie chcę Cię przerazić, ale jestem w ciąży...Z tobą...

Sauron nie oderwał od niej wzroku. Patrzył tępo na nią, bez wyrazu, nie wiedząc co powiedzieć. Przecież taka kolej rzeczy była oczywista! Dlaczego o tym nie pomyślał? Dlaczego!

- Czy...- zaczął, ale napotykając jej spojrzenie, zmieszał się -....Mogłabyś mi przynieść drugą butelkę? - dokończył szeptem.

Dziewczyna wstała i przeszła do kuchni, zostawiając go samego ze swoimi myślami. Sauron siedział wgabiony w puste naczynie. W głowie niczym w tunelu słowa dziewczyny odbijały się echem "Ona jest w ciąży, ona jest w ciąży..." Te myśli objały się o jego głowę, gdy nalewał sobie drugi kieliszek.

Szczerze mówiąc dawno nie widział jakiegokolwiek dziecka. Lata temu w Valinorze było kilkoro dzieci Majarów, ale nie miał z nimi kontaktu, już nie mówiąc o Angbandzie...No chyba, że mali orkowie też się liczą. Sauron drgnął uprzytamniając sobie, że napełnił szkło po brzegi. Bez chwili zwłoki odłożył w połowie pustą butelkę, i wypił wszystko za jednym razem. Słodko-cierpki smak wina rozjaśnił mu odrobinę umysł. Powoli wszystkie myśli zaczęły się uspokajać, ale wciąż nie były poukładane w zrozumiałym porządku. Co? Dlaczego? Jak? Czemu? pytał samego siebie, mimo, że odpowiedzi były tak oczywiste. Ręce mu lekko drżały gdy sięgnął po butelkę. Przez sekundę patrzył na puste naczynie, po czym zaczął pić prosto z gwinta. W tym momencie nie myślał. Nie skupiał się na niczym prócz boskiego smaku wina. Trwało to tylko chwilę, nim odłożył butelkę. Odchrząknął i spojrzał na szklane naczynie, gapiąc się na nie. Cicha myśl zakradła się do jego głowy. "Jak duże są noworodki?" zapytał "Większe od butelki? Może nie?"

To była pierwsza "normalna" myśl jaka przeszła przez jego głowę. "To bez znaczenia jak duże są, skoro i tak trzeba o nie dbać..." podparł głowę ręką "Nie są to szczeniaki, którym rzucisz kawał mięsa i dalej sobie radzą" podparł czoło obiema rękami, skupiając wzrok na gładkim blacie. "Nigdy wcześniej nie miałem dziecka, ani jakiegokolwiek zamiennika... jak się nimi opiekuje? Jak wychować dziecko? Nie jestem na to gotowy...ale teraz to nie ma znaczenia..." Siedział chwilę bezmyślnie, gdy [T.I] pojawiła się w drzwiach. Usiadła obok niego, stawiając butelkę na blacie. Sauron nie poruszył się, ale jego myśli skierowały się na nią. "[T.I]... to ona będzie matką...a bycie matką jest o wiele trudniejsze niż bycie ojcem... a przynajmniej tak zgaduję..."
Usłyszał jak dziewczyna przesunęła coś po stole, chyba jego tiarę. "A no właśnie, co z Melkorem...Może nie musi wiedzieć.... Może lepiej jeszcze o tym nie myśleć...może lepiej poczekać....Najważniejsze jest ustalić czy to w ogóle prawda...może jej się tylko... wydaje?"
Sauron nie widział nie wiedział ile czasu spędził w tej pozycji, gdy wreszcie odwrócił się w jej stronę.

- Jesteś tego pewna?

Dziewczyna kiwnęła głową.

- Na 90 procent. - przesunęła się bliżej - Mai...Jeśli to zbyt wiele, mogę wrócić. Nie musisz się do niczego zmuszać...

Sauron spojrzał jej w oczy. Oczywiście miał wiele wątpliwości i pytań, ale jedno wiedział na pewno. Nie stchórzy! Nie może jej wysłać z powrotem do domu, wiedząc, że to dziecko jest również jego!

- A w życiu! - uniósł się gwałtownie - Zostaniesz tu! Nie będziesz się sama nim opiekować! - oburzył się, ale po chwili dodał, już mniej śmiało - Tylko, że ja nie potrafię...znaczy potrafię je wychować jedynie na wojownika...nie będę dobrym ojcem.

Jego własne słowa go zabolały, jego ego i ambicja ucierpiały.

- I właśnie dlatego mamy nianię, i to z doświadczeniem...

Ale Sauron nie usłyszał tych słów. W jego umyśle stworzył się już pewien pomysł. Nie wiadomo czy to przez alkohol w jego krwi, czy jakaś większa siła go do tego popchnęła, dość, że stanął przed nią z uroczystą miną.

- W-W takim razie...skoro będziemy mieli... dziecko...- odchrząknął, wciąż nie przyzwyczajony do tego faktu - Pamiętasz kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się w mojej pracowni? Więc pamiętam, że spodobał ci się Diament Artano.

Sauron ukląkł na kolano.

- Chciałbym Cię prosić, za jego pośrednictwem, o spędzenie ze mną reszty naszego długiego życia.

W dołku otwartej dłoni błyszczał drogocenny kamień, na srebrnej obrączce. Nim do umysłu Saurona zdążyły wkraść się wszelkie myśli pełne paniki i wątpliwości, [T.I.] zdążyła odpowiedzieć.

- Tak! Spędzę z tobą życia - zaśmiała się, pełna radości i szczęścia.

Nie minęła minuta, gdy oboje złączyli usta słodkim pocałunku. Sauron objął ją w pasie przyciskając jej ciało do siebie, gdy [T.I.] zarzuciła mu ręce na szyję. Trwało to tylko chwilę, gdy dziewczyna przerwała pocałunek i oparła czoło o jego.

- Cieszę się, że przyjąłeś to tak dobrze. - szepnęła - Bałam się, że spanikujesz...- i po sekundzie dodała - Lecę powiedzieć Nuineli!

I z tymi słowami wybiegła z komnaty. Sauron popatrzył za nią.

- "Spanikujesz"? Ja nigdy nie panikuję. - powiedział na głos, ale jego ale w tym samym momencie przeszedł przez niego dreszcz - Wszystko jest w porządku. - zapewnił samego siebie, zapełniając szkło cudownym winem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top