(FF) Mafia
Kolejny FanFic. przed ostatni, jeśli macie jakiś pomysł na podobną scenkę, piszcie, bo nawet jeśli zacznę już pisać właściwą historię, będę mogła wmieszać wątek "FF"
- Pozdrawiam Tasza ♥️
- Musimy tu być? - zapytałaś, wyglądając przez okno limuzyny.
- Zignoruję to pytanie. - odpowiedział Farnas nie chcąc znów się o to wykłócać.
Czarny pojazd zajechał wreszcie pod dwór. Patrząc przez zaciemnione szyby dojrzałaś subtelną elegancję z jaką ten dom był zbudowany. Wszelkie płaskorzeźby i ozdoby nie były wybitnie bogate co dodawało pewnego rodzaju wrażenie o skromności gospodarza.
- A teraz posłuchaj...- Farnas zwrócił się do ciebie - Melkor nie jest zwyczajnym bogaczem. Należy do mafii...
-...kontrolującej pół świata - przerwałaś mu wciąż patrząc przez okno.
- Właśnie. Masz się po prostu dobrze zachowywać i uważać na swój niewyparzony język! - warknął
- Wow, braciszku, ta wizyta faktycznie działa ci na nerwy - uśmiechnęłaś się wrednie.
Wtem lokaj otworzył wam drzwi, zapraszając do środka. Pozwoliłaś bratu wysiąść, po czym powlokłaś się za nimi po podwórzu. Na schodach prowadzących do dworu stał wysoki, postawny mężczyzna. Miał na sobie czarny, elegancki garnitur z brylantowym spinką przyczepioną do krawatu. Jego długie, czarne włosy spięte były w kucyk, a na jego twarzy zastygł uprzejmy uśmiech. Wyglądał jak jeden z tych posągów przodków, które, bogate snoby, wystawiają we własnych ogródkach. Obok niego stał niewiele niższy mężczyzna. Najprawdopodobniej był w twoim wieku i sprawiał wrażenie podobnego nastawienia. Nie wyglądał jakby podobała mu się ta cała szopka, co sprawiło, że od razu go polubiłaś. Jego ciemne ubranie kontrastowało z blond włosami, i złotymi oczami. Patrząc na nich zaczęłaś sobie zadać wiele pytań, ale nie szukając na nich odpowiedzi.
- Witajcie! - przemówił wyższy z nich - Cieszę się, że mogę was gościć w moich skromnych progach.
- I my jesteśmy zaszczyceni zaproszeniem - powiedział Farnas, ściskając jego dłoń.
Przewróciłaś oczami na tą formalną formułkę, co nie uszło uwagi obu gospodarzom.
- A to pewnie jest [T.I.] - powiedział czarnowłosy, i zwracając na ciebie lodowato-błękitne oczy, wyciągnął rękę w twoją stronę - Miło cię poznać. Jestem Melkor, a to mój bratanek Sauron. - przedstawił.
W odpowiedzi ścisnęłaś jego dłoń i uśmiechnęłaś się sztucznie. Przez chwilę miałaś wrażenie, że się tobie przygląda, ale w jakiś dziwny sposób.
- Mam nadzieję, że jesteście głodni, bo moi kucharze napracowali się nad wieczerzą. Wszelkie dokumenty mogą zaczekać.
To mówiąc, Melkor, wprowadził was do środka. Długi korytarz był stonowany głównie ciemnymi kolorami. Bordowy, dywan był niemal jak nowy i ciągnął się po całej podłodze. Ściany obite rzeźbionym drewnem, zdobione były kilkoma dużymi portretami. Przekonana, że są one tylko wypełnieniem pustej przestrzeni nie interesowałaś się kogo przedstawiają. Prostą drogą przeszliście do jadalni, mijając po drodze kilka par ciemnych drzwi. Długi, mahoniowy stół był już zastawiony na 4 osoby, z sufitu zwisał bogaty, kryształowy żyrandol, lecz oprócz tego w pokoju nie było żadnych zbędnych ozdób. Poniekąd podobał ci się ten mroczny styl, zupełnie inny od kolorowego świata obnoszącego się pychą, do jakiego przywykłaś.
- Bardzo ładnie się Pan urządził. - zauważył Farnas.
- O! Proszę, mów mi Melkor - powiedział, szerokim gestem zapraszając do stołu.
Z jakiegoś powodu nie ufałaś temu uśmiechowi, ani postawie idealnego gospodarza. Nie tylko, bo był szefem niebezpiecznej mafii, lecz miał w sobie coś niepokojącego.
W ciszy usiadłaś obok brata, słuchając jego opowieści o jakiejś nieistotnej rzeczy.
***
Po posiłku, w jadalni pojawiło się kilku służących, sprzątając ze stołu. Melkor i Farnas rozmawiali ze sobą o podpisaniu pewnych dokumentów. Zerknęłaś na siedzącego naprzeciwko ciebie Saurona. Siedział niewzruszony, bawiąc się widelczykiem do deserów. Podniósł na ciebie oczy, a gdy odpowiedziałeś na to uśmiechem, niewzruszenie wrócił do swojego zajęcia. Nagle stukający widelec wyskoczył mu z ręki i z głośnym brzękiem upadł na podłogę.
- Sauronie, jeśli naprawdę musisz robić tyle hałasu, możesz już odejść. - powiedział Melkor.
Sauron odsunął krzesło, skinął głową i opuścił salę. Siedziałaś na swoim miejscu przez chwilę, ale zauważając, że żaden z nich nie interesował się tobą, również odsunęłaś krzesło i cichcem wyszłaś z sali. Ponownie znajdując się w korytarzu zaczęłaś bez celu szwędać się to tu to tam. Po drodze, wróciłaś do kilku par drzwi, które wcześniej mijaliście. Próbowałaś je otworzyć, ale wszystkie były zamknięte na klucz.
Wreszcie, idąc wzdłuż jednej ze ścian znalazłaś odgałęzienie korytarza prowadzące do jego ciemniejszej części. Bez wahania skręciłaś w tamtą stronę, z rozczarowaniem znajdując jedynie krótki hol z trzema parami drzwi, i jedną, jedyną, szeroką, mahoniową komodą. Westchnęłaś cicho idąc w stronę pierwszych drzwi. Szarpnęłaś za klamkę. Zamknięte.
- Nie możesz usiedzieć na miejscu? - usłyszałaś za sobą.
Wzdrygnęłaś się, odwracając gwałtownie. Za tobą stał Sauron, uśmiechając się wrednie.
- Hej! Nie powinieneś się skradać za swoimi gośćmi. - zauważyłaś, odsuwając się od drzwi.
- Moi goście nie szwendają mi się po domu - uciął, stając przed tobą - Czego tu szukasz?
- Niczego - przyznałaś, wymykając się i opierając się obojętnie o komodę - Nudzę się i szukam zajęcia.
Sauron westchnął.
- Rozumiem cię. Tutaj nigdy się nic nie dzieje.
- Serio? Myślałam, że życie z szefem mafii jest ekscytujące.
Sauron spojrzał na ciebie podejrzliwie, tak, że niemal pożałowałaś swoich słów, ale wreszcie wzruszył ramionami.
- Wcale nie. Nie mam za wiele do roboty na codzień.
- Wybacz, ale nie posiadam żadnych widelców, aby cię zabawić - powiedziałaś żartobliwie i usiadłaś na niewysoki blat komody.
Sauron uśmiechnął się, zawieszając wzrok na ścianie. Nagle spojrzał na ciebie, przybierając niezadowolona minę.
- Co ty robisz?
- Nic? - spojrzałaś na niego przekrzywiając głowę.
- Chyba wypiłaś za dużo wina do obiadu! - skomentował z obojętnym wyrazem twarzy.
Uśmiechnęłaś się, nie odpowiadając.
- Złaź stamtąd.
- Zejdę, ale zaraz. Pomyślałam, że skoro ty się nudzisz i ja dlaczego nie porobimy czegoś razem?~ zaproponowałaś.
- Niby co?
- Podejdź bliżej - powiedziałaś uwodzicielsko wyciągając ku niemu palec, przywołując go tym gestem.
Sauron podszedł i spojrzał ci prosto w oczy. Szybkim ruchem objęłaś jego policzki i złączyłaś większe usta w pocałunku. Zaskoczony Sauron z początku nie zareagował, ale ku twojemu zdziwieniu odpowiedział pocałunkiem. Twoje dłonie powoli zjechały, obejmując jego szyję. Przez chwilę walczyliście o dominację, lecz wreszcie całkowicie poddałaś się jego pocałunkowi, pełnego rosnącej pasji. Nagle poczułaś jak jego chłodna dłoń delikatnie dotyka twojego uda, piąc się do góry pod fioletową, plisowaną spódnicę. Objęłaś nogami jego biodra przyciągając go bliżej siebie. Wyraźnie poczułaś jak jego "chęci" rosną, przez co uśmiechnęłaś się do siebie.
Nagle usłyszeliście czyjś gwałtowny wdech i brzęk tłuczonej filiżanki. Natychmiast odskoczyliście od siebie, Ty mały nie spadając, a on chwiejąc się na nogach. Zobaczyliście przed sobą służkę w szarym fartuchu. Zdążyła już podnieś zbitą filiżankę i spodek, i cała czerwona zawróciła w dół korytarza.
- Przepraszam. - zaczął, drapiąc się w kark - Nie wiem co mnie napadło.
- Ależ nie. - uśmiechnęła się - Właśnie o to mi chodziło.
***
- Wreszcie! - odetchnął z ulgą Farnas ładując się do limuzyny - Dzięki temu już nic nam nie grozi. Melkor przysiąg, że zostawi naszą firmę i rodzinę w spokoju. Podpisał na to aż trzy deklaracje.
- Mhm - mruknęłaś, gapiąc się w okno.
- A ty? Gdzie zniknęłaś?
- Hę? - odwróciłaś się, zwracając na niego oczy.
- Po obiedzie...
- A tak! Ten jego bratanek oprowadził mnie po pokojach.
- ...Okay? - Farnas wzruszył ramionami dając znak szafirowy, aby jechał - Z dobrych wiadomości mogę cię zapewnić, że więcej już się tu nie pojawimy.
Brat posłał ci pokrzepiający uśmiech.
- Szkoda....- westchnęłaś i ponownie za patrzyłaś się na widok za oknem.
A tak swoją drogą ostatnio odwiedziłam poprzednie preferencje, oprócz mnóstwa błędów i walki z autokorektą to muszę przyznać, że się uśmiałam, a zwłaszcza z waszych komentarzy, które były niczym miód na moje serce? Coś w tym stylu
:3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top