7. Dwa kawałki, jeden list

Cisza...spokój... dziwne. Sauron nie czuł się tak od lat...może nie może od miesięcy...

Sauron kołysał się na koniu, wtulony w ramię [T.I.]. Jej piękne, bujne włosy pachniały kwiatowo, jakby fiołkami i aronią, gdy smyrały go po twarzy. Uśmiechnął się na to i pozwolił swojej głowie opaść w miejsce między jej ramieniem, a szyją. Poczuł jak dziewczyna drży w cichym chichocie.

- Tęskniłam za tobą - usłyszał.

"A ja za tobą" szepnął do siebie, niedosłyszenie.

Jechali dalej w ciszy, którą przerwało jedynie stukanie końskich kopyt o nierówną, kamienistą drogą, ukrytą pod szeleszczącymi liśćmi. Sauron balansował na koniu, jego umysł znajdował się w tym dziwnym miejscu, wahając się pomiędzy lekkim snem, a jawą. Jego cichy oddech zwolnił, gdy wreszcie senność przeważyła. Czuł się bezpieczny i spokojny. Czy to ona tak na niego wpływała? Więc dlaczego odeszła? Ach, no tak. Melkor i jego głupie zasady, i ci głupi Quenti.

Sauron nieświadomie zacisnął dłonie wokół jej talii.

Teraz nic już mu jej nie zabierze. Żadna siła ich nie rozłączy.

W otchłani snu rozległ się przerwany dźwięk, jakby kaszel. Może [T.I.] jest chora? Może potrzebuje opieki, lub ochrony? Na pewno. W Valinorze pewnie zapewnili jej wszystko. Sauron miał tylko nadzieję, że [T.I.] nie postanowi wrócić na wyspę, gdzie niewątpliwie było lepiej.

Z drugiej strony co mu uszkodziło popłynąć tam z nią? Otóż dużo.

Sauron uparcie stał przy swoim zdaniu, które sobie wyrobił na temat wszelkich bóstw pochodzących z tego przeklętego miejsca.

Warto było się z nim na ten temat kłócić? A czy warto kota uczyć pływać? Nawet jeśli niektórzy twierdzą, że koty wcale NIE nie lubią wody, taka próba może tylko zaszkodzić - zadrapania, ugryzienia. Czasem po prostu warto się poddać. I [T.I.] o tym wiedziałam, i pogodziła się już z taką, a nie inną sytuacją. Teraz jedyne co im pozostało, to praca nad wspólnym związkiem, odbudowania relacji którą mieli.

Podmuch chłodnego wiatru z północy trafił prosto w parę. Koń zarżał głośno i szarpnął się.

Sauron mruknął cicho. Zapach fiołków wzmógł się, a cienkie kosmyki uderzały go całego po twarzy. Majar powoli otworzył zaspane oczy i mruknął.

- Wstałeś? - usłyszał pytanie.

Nie odpowiedział, jedynie wtulił się w jej włosy, chcąc powrócić do jego sennych myśli.

- Nie zasypiaj, zatrzymamy się tu na nocleg.

- Tak szybko? - mruknął

- Ściemnia się. Nie chcę podróżować w nocy, i ty również.

Sauron spojrzał w niebo. Było ciemne, zachodzące słońce odrobinę rozświetlało drogę przed nimi, znikając za zostawią przez nich doliną. [T.I.] gwałtownie zaskoczyła z konia i poprowadziła go do miejsca, które sobie upatrzyła.

Otaczało ich mnóstwo niewielkich drzew, chyba młodych buków. Co ciekawe, rosły niemal w równym odstępie od siebie, zupełnie jakby ktoś je wszystkie zasadził. Dziewczyna podprowadziła konia do jednego z drzew i pociągnęła wodzę w dół, chcąc, aby koń się położył.

- [T.I.], nie dasz rady...- urwał, widząc jak jego koń posłusznie kładzie się na ziemię.

- Powinieneś mieć we mnie więcej wiary - powiedziała, uśmiechając się szeroko.

Nagle zakryła usta i kaszlnęłs kilka razy.

- Dobrze się czujesz? - zapytał patrząc na nią zaniepokojony.

- Tak, tak. - powiedziała, wciąż zakrywając usta - rozpal ognisko, a ja coś przygotuję.

Sauron odwrócił się odgarniając liście na bok, tworząc krąg. Zaraz też podszedł do [T.I.], która krzątała się przy bagażu. Bez słowa wyciągnął spod derki niewielką wiązkę suchych patyków, którą zebrał z poprzedniego miejsca noclegu. Rzucił je na ziemię, po czym przeszedł się między drzewami, łamiąc cienkie i suche gałązki. Gdy stwierdził, że ma już wystarczająco dużo, wrócił na miejsce w kręgu, układając wszystkie patyki w ładną kupkę. Wrzucając do niej kilka suchych liści, położył na niej dłoń. Czerwone sygnet na środkowym palcu zabłysł jasno gdy Majar wypowiedział zaklęcie. Czerwony ogień niemal od razu pochłonął drobne listki. Zadowolony z siebie Majar wstał z klęczek i ruszył do bagażu.

Minął się z [T.I.], która szła w stronę ogniska, mając kilka białych bułek i dwa bukłaki z wodą. Sauron wyszarpnął z torby rozłożony namiot i ciężkim wyschnięciem zabrał się za jego składanie, stawiając go niedaleko ogniska. Po 20 minutach schronienie było gotowe. Zmęczony Sauron opadł na ziemię, siadając tuż obok Majarki. Wiatr na szczęście się uspokoił. Słońce zdążyło już zajść, pozostawiając na swoje miejsce cienki księżyc i kilka gwiazd, które powoli się zapalały, błyszcząc na czarnym niebie.

Sauron obserwował jak [T.I.] nadziewa bułkę na długi, giętki patyk, i wkładaj w ogień.

- Chcesz? - zapytała, pokazując mu zwęglony brzeg.

Sauron pokręcił głową, niespecjalnie czując apetyt. Dziewczyna znów włożyła bułkę w ogień, być może z nudów. Sauron siedział, oparty rękami o ziemię, z nogami wyprostowanymi w stronę ogniska, zerknął na siedzącą obok Majarkę, która wydawała się całkowicie skupiona na palących się patyczkach. Sauron oparł głowę o jej ramię.

- Wciąż śpiący? - usłyszał jej żartobliwy ton.

Ten niemal od razu się wyprostował.

- No nie bądź taki dziki - powiedziała, opierając głowę o jego ramię.

Przez chwilę nastała cisza, i gdy Sauron już miał ją przerwać, [T.I.] zerwała się, sięgając do swojego ciepłego okrycia.

- Właśnie - zawołała, wyciągając z kieszeni pogniecioną kopertę - Wciąż to mam.

Sauron spojrzał na nią zaskoczony.

- No chyba nie myślałeś, że tak po prostu to wyrzucę? - powiedziała starając się ją otworzyć.

- Najwyraźniej się przeliczyłem. - westchnął

[T.I.] próbowała paznokciem oderwać gruby papier, ale jej się nie udało. Złapała za czubek koperty i pociągnęła, starając się to rozerwać.

- Może ja... - zaczął, gdy nagle Majarka rozerwała kopertę na pół - ...Spróbuję...

Dziewczyna spojrzała na niego niewinnie i wyjęła krótkk list z jednego z kawałków. Druga część koperty wypadła jej z ręki, lądując na ziemi. Sauron podniósł ją, czytając urywki słów. Czarne pismo na białej kartce było schludne, a literki okrągłe.

- Czyje to... - zapytał zerkając na nią

- Ćś - uciszyła go, wczytując się w skrawek papieru.

Sauron wrócił do listu, czytając urywki zdań. -czyła, -gdybyś tu z nami, -że chciałaś zostać, -wierzę, że się jeszcze spotkamy, -piątkę, -życzę wam jak najlepszej podróży.

Sauron uśmiechnął się, czytając ostatnie słowa.

Kocham was, Lith.

Sauron spojrzał na nią, ale wtedy jego uśmiech znikł, gdy zobaczył tajemniczy wyraz na jej twarzy.

- P-Przeczytaj swoją połowę - powiedziała niepewnie.

Sauron na głos przeczytał słowa jakie były na papierze.

- O! - zawoła - W-w porządku - zająknęła się - Przeczytam ci mój...

- Czemu sam nie mogę..?

- Droga mamo - zaczęła - Wracamy do Valinoru. Trybunał odbędzie się jutro. Trochę się denerwuję...- zrobiła krótką pauzę -...Narvi i Ricar opiekują się mną, co zaczyna mnie już drażnić, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Gdybyś tu z nami była opowiedziałabym ci...wiele...ale rozumiem, że chciałaś zostać. Wierzę, że jeszcze się spotkamy, cała piątka!

Majarka uniosła wzrok, patrząc na niego. Ten spojrzał na nią podejrzliwie.

- Widzisz? Nie warto było to odkładać! Teraz Melkor jest zamknięty w...Nie mam pojęcia gdzie, ale teraz największe niebezpieczeństwo minęło! - zawołała wymachując kartką - Dzieci są bezpieczne, a biorąc pod uwagę to, że Valarowie nie przejmują się naszym losem, możemy spokojnie stwierdzić, że niebezpieczeństwo minęło!

Na jej twarzy pojawiły się czerwone wypieki z przejęcia.

- Nic nam już nie grozi! NIC! - zawołała, rzucając mu się na szyję - Nic!

- [T.I.], spokojnie - syknął z bólu.

- Wybacz, zapomniałam - powiedziała, puszczając go i troskliwie głaszcząc po owiązanym ramieniu.

Sauron uśmiechnął się opanowany, ale musiał przyznać, że spadł mu kamień z serca.

W końcu Melkor, będąc jego ex-mistrzem, był im teraz największym wrogiem. Bez niego, nic już nie mogło im zagrozić... prawda?

- [T.I.]?

- Hmm?

- Kto nam dostarczył ten list?

Oboje zastygli w bezruchu. W jaki sposób list z Valinoru dostał się, aż z tu?

- Szpiedzy? - zapytał Sauron.

- Ugh. Nie szpiedzy, bo jeśli już, to posłańcy. Jesteś okropnie podejrzliwy. Zupełnie jak On.

Sauron wzruszył ramionami.

- Nie wydaje ci się to choć trochę podejrzane?

[T.I.] wyprostowała się siadając na piętach.

- Ktokolwiek to zrobił jest nam przyjacielem, więc czemu mamy się martwić? - fuknęła, chowając fragment listu - Przysięgam, z każdym momentem coraz bardziej Go przypominasz.

Ten spojrzał na nią i uśmiechnął się bez słowa. Położył się na ziemię, podkładając dłonie pod głowę.

- Mam to wziąć za komplement?

- Nie! - zaprotestowała - Melkor jest zły, przebiegły... tajemniczy....em...nikczemny...

- Ale z drugiej strony... - Sauron oparł się na łokciach - Gdyby taki nie był, myślisz, że byśmy się kiedykolwiek spotkali?

- Co masz na myśli? - zapytała patrząc na niego zaciekawiona.

- No spójrz... - usiadł - gdyby nie to, że jest nikczemny i tak dalej, nigdy by nie wywołał wojny, przez co nigdy by nie posłał po twojego brata, i nigdy byś nie przyjechała.

[T.I.] pokiwała głową ze zrozumieniem.

- No dobra...Coś w tym jest, ale gdybym to nie ja zrobiła pierwszy krok, nic by się, nigdy nie stało między nami.

- Może wreszcie by się stało...

- wątpię - posłała mu uśmiech i oparła głowę o jego ramię.

Sauron objął ją.

- ...Szczerze mówiąc - zaczęła smutnym tonem - to moja wina, że się rozstaliśmy.

Sauron nie odpowiedział, zdziwiony.

- Gdyby nie to, że od dziecka byłam wychowywana tak, aby być po stronie elfów...

- Więc, p-przyznajesz... - zająknął się, gdy ta spojrzała na niego - A-ale przecież to ja cię wyrzuciłem...To ja cię nie zatrzymałem...

- Wiem - powiedziała spokojnie - Tyle, że gdybym nie spasowała, gdybym się nie poddała, lub gdybym wbrew zakazowi przyjechała... - w oczach dziewczyny pojawiły się błyszczące łzy -...wtedy dzieci by się wychowały z tobą...nie byłoby więcej konfliktów...

Sauron objął dłońmi jej policzki, zmuszając ją by spojrzała na niego.

- [T.I.], cokolwiek się stało to jest już przeszłość. Nie da się tego zmienić...i sam nie wierzę w to co mówię, ale zapomnijmy o przeszłości. Skupmy się tu i teraz, nie ma już Melkora, nie ma Valarów. Jesteśmy tylko my...

Majarka uśmiechnęła się przez łzy. Delikatnie pogłoska jego prawą dłoń.

- Masz rację.

- Ja zawsze mam rację - powiedział dumnie

Dziewczyna zachichotała cicho. Nagle wyprostowała się i objęła jego szyję. Pochyliła się do przodu, całując go. Majar zesztywniał, nie rozumiejąc co się właśnie stało. [T.I.] odsunęła się odrobinę, patrząc mu w oczy.

- Kocham Cię, Mai.

Sauron uśmiechnął się i niemal bezwiednie przesunął się, ponownie ją całując. Dziewczyna uśmiechnęła się oddając pocałunek. Objęła go mocniej, przyciskając jego ciało do siebie. Poczuła na plecach jego dłonie owijające się wokół jej talii.

W tym momencie para przerwa tą niewidzialną ścianę niepewności i niezręczności.

Przerywając pocałunek wtulili się w siebie, spędzając większość nocy przy ognisku. Za niedługo, gdy ogień już zgasł, wcząłgali się do namiotu, zasypiając otuleni ciepłym kocem.

Wesołych świąt :33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top