21. Wspomnienia z dziennika
Porządki nigdy nie są przyjemne, a jeśli już to bardzo rzadko. Doszłaś do tego wniosku przekładając z miejsca na miejsce pudła pełne ciężkich rzeczy.
- Mairon, rusz się i mi pomóż! - zawołałaś do leżącego na łóżku Majara
- Nie chciałaś mojej pomocy, kiedy ci ją oferowałem - przypomniał
- Wtedy wycierałam kurze!
Sauron wzruszył ramionami. Prychnęłaś i przykucnęłaś przy kolejnym pudle.
- Rozumiem, że zrobiłeś sobie tu składzik? - zauważyłaś, przeglądając księgi złożone w drewnianej skrzynce.
- Można tak powiedzieć. Stare, już nieważne zapiski, nieistotne sprawy o których nikt już nie pamięta - Sauron zrobił znudzoną minę - ogólnie rzeczy nie warte uwagi.
Podniosłaś do góry jakiś notatnik z którego wyleciało kilka kartek.
- Moim zdaniem te rzeczy są okropnie warte uwagi - przetarłaś dłonią okładkę, a na palcach ostała się warstwa szarych drobinek kurzu.
Sauron wstał i podszedł do ciebie. Usiadł obok, przyglądając się twojej pracy.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? - zapytał, patrząc jak przekartkowujesz puste strony.
- Wiem. Po prostu jestem ciekawa jakie jeszcze skrywasz przede mną sekrety - odpowiedziałaś, sięgając po kolejną książkę.
- Mogę ci zdradzić pewien sekret - przysunął się bliżej ciebie, i szepnął Ci do ucha - Jestem już zmęczony i chciałbym się z tobą położyć do łóżka.
Na tą aluzję poczułaś jak policzki ci się zarumieniły, ale nic więcej nie dałaś po sobie poznać.
- Spać? Przecież jeszcze wcześnie.
- Nie mówiłem nic o spaniu - po chwili oparł głowę o twoje ramię i dodał - chciałem z tobą po prostu poleżeć.
- A to ciekawe. Widzę, że masz dwa zachowania wobec mnie. Albo jesteś przytulaśny, albo zimny i osły. Wtedy traktujesz mnie jak jakiegoś sługę.
- Wcale, że nie traktuje cię jak sługę!
- A chciałbyś? - zapytałaś zalotnie
Tym razem to policzki Saurona zalały się lekkim rumieńcem.
- Żartuję - zaśmiałaś się i otworzyłaś trzymaną w ręku książkę.
Znów zobaczyłaś to brzydkie, koślawe pismo, podobno należące do poprzednika prawej ręki Melkora. Przeczytałaś pierwszy wpis na głos, starając się rozczytać niewyraźne literki.
Dzień siódmy, wiosna, rok 107 według. kalendarza. morskiego.
Melkor naszym panem i władcą. Jego potęga sięgnie gór, doliny i rzek, a pamięć o dawnych latach przepadnie.
- Widzę, że twój poprzednik podchodził do służenia Morgothowi z równie dużym entuzjazmem co ty - skomentowałaś, trącając Saurona łokciem.
Ten odburknął tylko coś pod nosem. Najwyraźniej te twoje przeglądanie papierów nie było po jego myśli.
- A co to jest kalendarz morski? - wskazałeś na datę.
Sauron jedynie wzruszył ramionami.
Na następnej stronie widniał kolejny wpis.
Dzień 15, wiosna, rok 107 w.k.m.
Zostałem przyjęty na posadę na najwierniejszego z jego usług. Melkor powierzył mi sekrety i ufa, że ich nie wydam. Dzielimy tą samą nienawiść do Quentich, oraz istot. które nastąpią po nich. Melkor mówi, że nadejdzie taki dzień, w którym sam Manwë padnie nie przed naszą potęgą.
Musiałaś przyznać, że wszyscy słudzy Melkora są nieźle wytrenowani. Bezwzględna wierność i wiara w jego potęgę zapewniła mu wiele sprzymierzeńców. Kątem oka zerknęłaś na Saurona, ale on wyglądał na niezainteresowanego, więc przeszłaś do następnego wpisu.
Dzień 23, wiosna, rok 107 według kalendarza morskiego.
Nienawidzę bezczynności! Obmyślaniem planów miał się zająć Melkor, a nie ja! Dumanie nad wszelkimi niedogodnościami jest nużące i wcale nie dbam o istotę jego zamiarów! To jest niezmiernie nie użyteczne.
- Zupełnie jakbym widziała ciebie - uśmiechnęłaś się - Ty też rzadko co odpoczywasz, uważając to za lenistwo.
Sauron nie skomentował.
Dzień 42, jesień, rok 107 w.k.m
Melkor nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. Ma tyle boskich cech jakich nadał mu Bezimienny, ale jest w nim również wiele zwyczajności, które zaczynają przejmować nad nim kontrolę. Jego napady gniewu, nie uzasadnione podejrzenia i wątpliwe przekonania dają o sobie znać coraz częściej. Gdyby nie to, że szanuję go za jego nieprzeciętną inteligencję i obejście się z wojskiem mógłbym przysiąc, że...
W tym miejscu wpis się urywał. Ostatnie kilka literek było jeszcze bardziej brzydkie i wykrzywione jakby pisane w pośpiechu. Jednak pod spodem drżącą ręką było dopisane "Melkor nam panem". Przewróciłaś kilkanaście kartek. Wszystkie były puste. Wreszcie znalazłaś kolejny zapis, tym razem pisany pewniej i większą ilością atramentu.
Dzień 78, zima, rok 108 w.k.m
Melkor oddał mi władzę nad swoim wojskiem. Przez ten ostatni czas udowodniłem mu swoje oddanie i zdobyłem jego zaufanie. Ten dziennik jest chowany w skrytce na klucz, a klucz noszę przy sobie. Nie chcę by znów go znalazł! Pisanie własnych przemyśleń pomaga mi poukładać swoje myśli, a jeśli on tego nie rozumie to...
Reszta strony była zapisana zmyślnymi przezwiskami. Zmarszczyłaś brwi, czytając je po cichu, na co Sauron uśmiechnął się. Najwyraźniej zainteresowała go ta lektura.
Dzień 90, zima rok, 108 w.k.m
Melkor nazwał nasza wieżę, ale jeszcze mi nie zdradził nazwy. To dość dziecinne z jego strony, ale co mi do tego. W moim sercu rośnie nadzieja na przejęcie tej twierdzy. Może pewnego dnia stanę się księciem tej twierdzy? A może i władcą?
Majar prychnął głośno, wiercąc się na swoim miejscu.
- Coś nie tak?
- On liczył na tron? Dobre sobie. Nie byłby dobrym władcą. Był ordynarny i uparty!
- Jak wy wszyscy - westchnęłaś, wracając do czytania
Dzień 111, zima, rok 108 w.k.m
Melkor zaczął nazywać mnie Meshugę w skrócie Mesh, co ma oznaczać wspólnik. Zawsze kiedy o tym mówi to się uśmiecha. Wydaje mi się, że to słowo nie oznacza to co mi mówi, a jeśli tak to Melkor się za bardzo się spofala.
Gdy wypowiedziałaś to zagadkowe słowo, Sauron uśmiechnął się.
- Co to znaczy? - zapytałaś
- To słowo wymyślone przez Morgotha
- Ale co ono oznacza?
- "Wspólnik"
Głupkowaty uśmieszek wciąż nie schodził mu z ust. Popatrzyłaś na niego podejrzliwie, ale odpuściłaś.
W tym kolejnym wpisie widniało jedynie jedno słowo. Było to przekleństwo. Nie uważałaś tego za istotne, ale Sauron wzdrygnął się.
- Zaczekaj - powiedział, powstrzymując Cię przed przewróceniem strony - Chyba wiem kiedy to było.
- Tu nawet nie ma konkretnej daty...
- Widzę, ale... no dobra, mniejsza - Sauron znów oparł się o Ciebie, podczas gdy ty przewracałaś kartki, szukając kolejnego tekstu.
Parę stron przed końcem zeszytu pojawiła się kolejna data.
Wiosna 1213
Melkor powrócił z wyspy. Przeżył naprawdę wiele i podziwiam go za determinację. Oprócz orszaku i odbudowanej twierdzy zastałem kogoś jeszcze, a mianowicie Majara. Jest niższy ode mnie i zabawnie ubrany. Najwyraźniej pochodził z Wyspy. Zapytałem o niego Melkora, powiedział, że on jest jego nowym wspólnikiem. Kiedy zapytałem o to czy jest Meshugę, odpowiedział, że tylko ja nim jestem i oboje się uśmiechnęli. Nienawidzę tych...
Wpis kończył się kilkoma przekleństwami. Najwidoczniej jeśli on kogoś nienawidził to bardzo szczerze.
- Wnioskuję, że nie za bardzo za tobą przepadał.
Sauron przytaknął.
- Słowo "nienawiść" to chyba za mało powiedziane.
- A ty go nie lubiłeś?
- Mało co pamiętam...
Wyczułaś jakby Sauron nie mówił całej, prawdy, ale byłaś zbyt ciekawa kolejnego wpisu, żeby naciskać.
Wiosna, 1214
Melkor nazwał nowego przybysza Sauron. Nie podoba mi się, brzmi jak Sermon. Ale ten Majar ma potencjał. Zachowuje się jak dziecko i nie opuszcza Melkora na krok. Pamiętam, że sam byłem nim zafascynowany. Był dla mnie definicją idealnego władcy, ale teraz znam jego słabości i wady.
- Co to znaczy "Sermon"
- Czytaj dalej - ponaglał cię zniecierpliwiony.
Przewróciłaś się kolejne kilka stron. Na dwóch ostatnich, znalazłaś dwie ostatnie notatki.
Lato, 1214
Żal mi trochę tego dzieciaka. Nie ma pojęcia co robi, ale stara się to robić jak najlepiej. Myślę, że jego prosty umysł nie jest w stanie ogarnąć jego własnego potencjału i potęgi. Jest ordynarny, wścibski i denerwujący, ale jest ulubieńcem Melkora. Ja też kiedyś nim byłem, aż w końcu zaczął być dla mnie wredny i zimny. To jest jego prawdziwa natura. Ten dzieciak nic nie wie o świecie.
Żadne z was nie skomentowało tych słów. Ostatni wpis był krótki. zapisany cienką warstwą tłuszczu i bez daty.
Wojna się zbliża. Ten dzieciak może być naszą nadzieją na zwycięstwo. Trzeba mi go chronić za wszelką cenę. Mimo wszystko nas nie zawiedzie...
Nastało milczenie. Powoli zamknęłaś notes i odłożyłaś między pudła. Nie wiedziałaś dlaczego, ale czułaś się okropnie niezręcznie.
Spojrzałaś na Saurona. Jemu również nie było do śmiechu, utkwił wzrok w ziemię, a jego twarz pobladła lekko. Twoja intuicja podpowiadała ci, że czuje się winny, że jest coś co leży mu na sumieniu.
- Ja... - zaczął
Bez słowa go przytuliłaś.
- Ja... nie wiedziałem, że on mnie nie nienawidzi - westchnął, tuląc się do ciebie - Zawsze był taki zły i oschły, a na tej ostatniej bitwie ja... go... - urwał, nie chciał mówić nic więcej.
Przez jakiś czas siedzieliście tak spleceni w uścisku, nie mówiąc ani słowa. Oczywiście ciekawiło cię co zaszło między Sauronem, a jego poprzednikiem, ale zdecydowałaś, że to nie najlepszy czas by się o to wypytywać. W zaległej ciszy najgłośniejszym dźwiękiem był wasz spokojny oddech. Kiedy wreszcie się od siebie odsunęliście, na nic nie patrząc, pocałowałaś Mairona. Poczułaś w ustach smak słonych łez, przez co współczułaś mu jeszcze bardziej. Znów się odsunęłaś i pogłaskałaś go po policzku.
- Cokolwiek się między wami stało, nie możesz się obwiniać całe życie - powiedziałaś spokojnie.
Sauron kiwnął głową i przetarł wilgotne oczy.
- Chyba staję się coraz większym mazgajem, i to tylko przy tobie - uśmiechnął się.
Odpowiedziałaś uśmiechem i znów przytuliłaś się do niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top