10. Spotkanie pod wzgórzem

Stali tak w bezruchu, wokół nich oznaki walki - niedługiej, lecz brutalnej. Jeździec, niespiesznie pozwolił rumakowi ostrożnie zejść z kamienistego wzgórza. Kilka mniejszych kamyków potoczyło się pod nogi pary, lecz tamci nawet nie drgnęli. 

Wreszcie koń stanął. Ze szpar w masce patrzyły na nich błyszczące oczy. Żołnierz, gwałtownym ruchem rzucił trzymaną w ręku pochodnię na ziemię. Drewniana rączka stuknęła o skałę, a delikatny płomień syknął, gasnąc. Para nie spuściła wzroku z przybysza, gotowa na wszystko.
Ten zdjął z głowy hełm, ukazując im swoją twarz i długie lśniące włosy. Był to Farnas we własnej osobie. [T.I] spojrzała z nadzieją na brata, ale wciąż stojąc za Sauronem, nie powiedziała ani słowa. Sauron patrzył na niego nie przyjaźnie. Wśród ciemności i ciszy, zgadywali swoje myśli.

Przez umysł [T.I] przebiegły wspomnienia z dnia, którego wróciła do domu, po długim czasie spędzonym w twierdzy Morgotha. Farnas był porywczy i zadufany w sobie, ale znalazł odrobinę sympatii dla jej synów, aż wreszcie zaczął ich traktować jak własnych. Ciężkie były pierwsze dni, pełne kłótni i nieporozumień, aż wreszcie się uspokoiło. Gdy grupa Valarów i ich pomocników postanowiła wyruszyć do Śródziemia, na statku pojawił się on wraz z Majarką, ale mogłaby przysiąc, że zaraz po bitwie wszyscy wrócili....

- Jest nas wyłącznie trzech - powiedział przyciszonym głosem, jakby zgadując jej myśli - Zgłosiliśmy się do patrolu, eliminując niedobitki wrogów.

Patrzył na nich twardo, bez wyrazu. Gdy zerknął na nią, jego oczy rozjaśniły się jasnymi iskierkami, i mimo, że jego twarz pozostała niewzruszona, dziewczyna mogła stwierdzić, że cieszy się na jej widok. Lecz po chwili jego oczy powędrowały na Saurona. Ich wyraz zmienił się diametralnie. Chłodny wyraz i gardzące spojrzenie zastąpiło troskliwe-współczucie, jakie odczuwał do siostry. 

Według niego ona nie zasługiwała na wieczne wygnanie, razem ze sługą Czarnego Pana, który zrobił o wiele więcej złego niż Majarka. I nawet jeśli (według Valorów) zprzymierzyła się z wrogiem, on nie potrafił jej za to nienawidzić.

Farnas zeskoczył z konia i podszedł do nich, kładąc lewą dłoń na szyi swojego rumaka.

- Dostaliśmy rozkazy dotyczące wybicia wyłącznie sług nieprzyjaciela - Farnas zerknął na Saurona znacząco.

Gdyby obaj byli wilkami najeżyli by się, warcząc na siebie.

- Wszelkiego plugastwa jest wiele - powiedział Sauron - Dlaczego nie zaczniecie od własnego wojska?

- Twierdzisz, że mamy wśród swoich żołnierzy zdrajców? 

Sauron uśmiechnął się brzydko, szczerząc zęby. Już miał coś odpowiedzieć, gdy dziewczyna wystąpiła przed niego.

- Nie masz rozkazu na znaleźć? 

Farnas spojrzał na nią, kręcąc głową.

- A coś o nas wspominali?

- Nie, ale na waszym miejscu jechałbym na zachód.

- Wybieramy się na północ - wtrącił Sauron.

Majarka poczuła jego dłonie, które położył na jej ramionach. Przez chwilę nie słuchała o czym mówią, skupiając swoją uwagę na jego palcach, które powoli się zaciskały, jakby bał się, że ktoś mu ją odbierze. [T.I] spojrzała na niego. Na jego twarzy pojawił się wyraz pogardy. Świdrujący wzrok wbity w jej brata, mający w sobie zauważalny błysk złości. Nagle, Sauron gwałtownym ruchem szarpnął się. W sekundę rozluźnił jedną dłoń, łapiąc stojącego Majara za gardło.

- Nie waż się tak mówić! - syknął wściekły.

- Sauron! - pisnęła [T.I.], wyrwana z otępienia.

Złapała go za wyciągnięte ramię.

- Puść go!

Sauron rzucił jej rozdrażnione spojrzenie, po czym znów spojrzał na Farnasa. Obie dłonie żołnierza silnie trzymały go za nadgarstki, patrząc wprost na napastnika. Mimo, że na jego twarzy był zadziorny wyraz, to odetchnął z ulgą, gdy tamten rozluźnił uchwyt, i zabrał rękę.

- Sauronie, uspokój się! - warknęłą, i zwracając się do brata, dodała - A ty, nie drażnij go! - fuknęła, patrząc na jego wredny uśmieszek.

- Nie drażnię go, tylko próbuję pomóc.

- Nie chcę twojej pomocy! - Sauron ponownie objął jej ramiona, przysuwając bliżej. 

- Co jak co, ale moja pomoc to jedna z rzeczy którą chcesz - powiedział Farnas, masując swoją krtań - Bo wystarczy, że zawołam na swoich, którzy patrolują drugą część wzgórza. Przyjdą, a ja oskarżając cię o napaść, najzwyczajniej w świecie, cię aresztuje. 

- Farnas! - dziewczyna upomniała brata

- Napaść na osobę która ci grozi, to obrona własna - powiedział Sauron przysuwając Majarkę jeszcze bliżej siebie.

- Nie słuchałam was przez mniej niż minutę - mruknęła dziewczyna.

- A napaść na [T.I]? - powiedział Farnas, ignorując słowa siostry.

- O czym ty mówisz?

- Nie wmówisz mi, że w tamtym czasie dobrowolnie zgodziła się na...

- DOŚĆ! - krzyknęła, trochę głośniej niż zamierzała.

Zrzuciła z siebie dłonie Saurona, i odwróciła się do niego.

- Przestań się wdawać z nim w dyskusję! - zwróciła się do brata - A Ty! Nie zachowuj się jak dziecko! Dobrze znasz całą historię, więc przestań! Jeśli masz coś sensownego do powiedzenia, MÓW, jeśli nie, to wracaj na wyspę!

Majarka była teraz porządnie wkurzona. Patrzyła na obu mężczyzn, którzy w tym momencie przypominali parę skłóconych sześciolatków, który jeden drugiemu zabrał łopatkę. W tym porównaniu to [T.I.] była tą "łopatką". Farnas mimo, że starał się o tym nie mówić, nie ufał Sauronowi, nawet jeśli ten pochodził z Valinoru, który Farnas bardzo sobie cenił. Podjęcie decyzji o wyjeździe i podróży z tym Majarem przez jego porywczą siostrę, wydawało mu się niedorzeczne, ale w końcu obiecał dotrzymać jej tajemnicę. Farnas wziął głęboki wdech i zaczął. 

- Nasza grupa wybiera się na wschód...

- Trzy osoby nazywacie grupą..? - wymamrotał Sauron.

Dziewczyna traciła go łokciem, gdy tamten kontynuował.

-...Jadąc na zachód, uniknięcie wszelkiego spotkania z...nami...

- To nie ma znaczenia. Jedziemy na północ, tam gdzie...

- Sauronie, Idź po konia - [T.I.] przerwała.

Sauron urwał i obrażony, odwrócił się, idąc w stronę w której śniły dwa czarne punkciki. Aż dziwne, że jego rumak podczas tego całego zamieszania nie zerwał się, i nie uciekł.

Gdy rodzeństwo zostało same, dziewczyna zwróciła się do niego.

- Najpierw pojedziemy na zachód, potem skręcimy na północ. Nie zamierzam ryzykować.

- I słusznie - powiedział, sięgając do siodła konia - Przywiozłem ze sobą kilka rzeczy, które dostałem od Slary.

Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.

- Dojechał do nas wczoraj, przywożąc to dla mnie.

Pokazał jej niewielki materiałowy woreczek.

- To od Narviego - powiedział, potrząsając nim - Kilka liści Valinoru, dwie fiolki, na wszelki wypadek, i to - podał jej list - To od Lith.

Dziewczyna uśmiechnęła się patrząc na białą kopertę. 

- Przekaż im moją wdzięczność - powiedziała chowając rzeczy do przepastnych kieszeni płaszcza.

Bez słowa objęła brata, ściskając go mocno, jakby widziała go po raz ostatni, co w pewnym stopniu było prawdą. Nie zamienili między sobą ani słowa, czy to przez pewnego rodzaju smutek który ściskał ich gardła, czy raczej z braku pomysłu na pożegnanie. Sauron zdążył już przyprowadzić konia, gdy odsunęli się od siebie.

- Szerokiej drogi! - powiedział Farnas z pewnego rodzaju złośliwością, wsiadając na swojego konia - I pamiętajcie, żeby mieć się na baczności. Wokół wciąż jest wiele wrogów.

Farnas zawrócił i zaczął się wspinać po górce, nim Sauron zdążył rzucić w jego stronę jakiś wredny komentarz. Będąc na szczycie obrócił się po raz ostatni, obserwując jak para odjeżdża, niknąc w ciemności. Zjechał ze wzgórza.

Po drugiej stronie nie było nic, prócz wysokich traw, i kilku jaśniejących punkcików, unoszących się nad ziemią. Jeden z punkcików zaczął się do niego zbliżać, przybierając rysy jeźdźca na koniu, z pochodnią w ręku. Przejeżdżając przez zwiędną trawę jaka ich udzieliła, stanął naprzeciw.

- Tutaj nie ma nic, kapitanie. Powinniśmy sprawdzić za wzgórzami? 

- Nie. Tam też nic nie znajdziemy - odparł obojętnie.

- A ci orkowie? - zapytał.

- Nie wierzysz w moje zdolności? Nie sądzisz, że pokonał bym kilku głupich orków? - zapytał Farnas na pozór spokojnie - Jedź, i zobacz, jeśli podczas wojny nie napatrzyłeś się na gnijące zwłoki.

Majar niższej rangi, pokornie skinął głową.

- Nic tu po nas! - zawołał Farnas, tak aby inni jeźdźcy go usłyszeli - Jedźmy na ten wschód i wracajmy. I tak zaraz będzie świtać.

Dziesięć migoczący światełek podążyło w jego stronę.

- Trzech... ale dowódców - uśmiechnął się Farnas, pospieszając konia, aby wyjechać im naprzeciw.

***

Za to para jechała w ciemności, wprost przed siebie, nie spiesznie, pozwalając koniu rozruszać nogi. Tym razem to [T.I.] siedziała z przodu, co jakiś czas poganiając wierzchowca. Sauron siedział za nią, przylepiony do niej jak rzep. Mimo, że [T.I.] miała poważną minę, to w środku ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Chyba pierwszy raz widziała jak Sauron, Wielki Sługa Mistrza, jest zazdrosny i to o jej własnego brata. Nie mogła się powstrzymać od robienia mu wyrzutów, najzwyczajniej dla własnej rozrywki.

- Nie wierzę, że zaatakowałeś mojego brata - powiedziała ostro.

- To on zaczął - mruknął Sauron, opierając głowę o jej ramię.

- To mój brat! - powiedziała z naciskiem - Powinieneś się chociaż powstrzymać przed niektórymi tekstami!

Sauron mruknął coś pod nosem i mocniej ją objął w pasie. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.

- Nie słyszę..!

-...przepraszam... - burknął ledwo dosłyszalnie - ...trochę mnie poniosło...

- Też mi się tak wydaje - wyprostowała się wpatrzona w drogę przed nimi.

- Ale on też nie jest bez winy!

- Nigdy tego nie powiedziałam, ale znam swojego brata, i wiem, że ma niewyparzony język. To u nas rodzinne. Ale ty..!

Majarka pozwoliła końcówce tego zdania zawisnąć w powietrzu. Chwilową ciszę przerwał Sauron.

- Jesteś zła? - zapytał, wtulając twarz w miejsce między jej szyją, a ramieniem.

- Oczywiście! - skłamała - Obraziłeś jednego z dowódców Majarów! Nie wiem co mu strzeli do głowy! Co jeśli nas wyda, i to tylko przez to Twoje..!-

- Wybacz... - szepnął jeszcze raz.

Delikatnie przesunął wargami po jej szyi. Przez ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz.

- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? - zapytał, jego głos niski niemal flirciarski.

- Mmm...Zrób tak jeszcze raz...-powiedziała, starając się brzmieć obojętnie.

Poczuła jak Sauron uśmiecha się lekko, całując jej szyję. Dziewczyna westchnęła cicho, czując przyjemne uczucie "motylków" w brzuchu, których nie czuła już od dawna.

- Niech ci będzie - powiedziała, gdy Sauron się odsunął - Szkoda tylko, że jesteś taki "romantyczny", tylko jak coś chcesz, albo gdy przepraszasz...

Sauron mruknął niezadowolony. Widocznie ukuł go ten komentarz.

- Wcześniej byłem obserwowany...cały czas...nie miałem szansy ci pokazać jak bardzo cię adoruję...

Te słowa ponownie wywołały te uczucie "motylków".

- No dobrze - wzruszyła ramionami, nie pokazując jakie te słowa zrobiły na niej wrażenie - To też ci wybaczam.

Wtedy Sauron wyprostował się i wskazał w prawo.

- Więc jedź tam!

- Tam? Na północ? 

- Nie. Na zachód.

- Ale mówiłeś, że...

- Przecież nie przyznam wprost dokąd jedziemy. Zbyt szybko by na znaleźli! - odpowiedział figlarnie, dumny z siebie, że oszukał podwładnych Valarów.

[T.I.] westchnęła głośno i bez słowa skręciła w stronę którą jej wskazał...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top