18. Rodzeństwo na Wyspie
Na polanie, jednej z wielu jakie można było znaleźć na tej wyspie, było troje Majarów. Dwoje z nich walczyło, zręcznie wywijając srebrnymi mieczami. Trzeci siedział niedaleko nich, oparty o jedno z rzadko rosnących drzew o grubej srebrnej korze, czytał księgę wypożyczoną z biblioteki Manwëgo.
Mimo, że była już późna jesień, liście nie opadały z drzew. Przybierały one piękne, złociste kolory i wisiały na swoich miejscach, aż do wiosny, gdy zastępowały je nowe, zielone i seledynowe pąki.
Troje Majarów było "Rodzeństwem ze Śródziemia", a przynajmniej takich tu nazywano. Tego dnia, gdy pojawili się na wyspie, przyjęto ich ciepło. Ale żadne z nich nie wspominało tego dnia na głos, oddając się beztroskiemu życiu na wyspie.
Ricar uniósł miecz ku górze i opuścił go, mierząc ostrzem w siostrę.
- Idzie ci całkiem nieźle - pochwalił ją sucho - Powinnaś się bardziej skupić na swojej postawie.
Dziewczyna przetarła spocone czoło i silniej złapała za rękojeść swojego miecza.
- Nie mam pojęcia po co uczyć się walki skoro nastały czasy pokoju - powiedział Narvi, wyglądając zza księgi.
- Ty się nie odzywaj, ty opanowałeś tą sztukę - powiedziała Lith, unikając kolejnego ciosu.
Ricar uśmiechnął się i machnął mieczem tuż przed jej twarzą.
- Ricar, uspokój się! - zawołał Narvi, widząc z jakim wigorem tamten ciał powietrze
- Podczas walki nikt nie będzie spokojny! - odpowiedział - Ona musi nauczyć się spodziewać niespodziewanego!
- Nawet tego, że mój własny brat będzie chciał mnie zabić? - wtrąciła Lith
Ricar jedynie posłał jej wredny uśmieszek i znów ciął. Narvi westchnął i wrócił do swojej lektury, nie zwracając uwagi na głośne zderzenia ostrzy. Przez jakiś czas było całkiem spokojnie, i do przeczytał jeszcze kilka stron, nim usłyszał krótki krzyk. Uniósł wzrok i wzdrygnął się, gdy miecz Lith wbił się głęboko w ziemię, tuż przed jego stopami. Przerażona dziewczyna zakryła usta rękami, myśląc, że jej miecz skrzywdził brata. Za to Ricar, który wytrącił miecz z jej rąk, stał, dumny z siebie, oparty o swoje ostrze. Narvi spojrzał na niego z rozczarowanym wyrazem na twarzy.
- Doigrałeś się dowództwo pobocznej straży - wstał, odkładając księgę na bok.
Wyjął miecz z ziemi i stanął naprzeciw swojego bliźniaka.
- Jesteś pewien, że chcesz ze mną walczyć chłopcze na posyłki?
- Jestem doradcą, nie chłopcem na posyłki!
- Co za różnica - Ricar przyjął pozycję gotową do ataku.
Lith z westchnieniem ulgi zajęła miejsce Narviego, obserwując swoich starszych braci.
Tak wyglądały ostatnie dni ich pobytu na wyspie. Cała trójka raczej trzymała się razem. Wśród Valarów nie było tajemnicą kim byli ich rodzice i mimo, że nie padali ofiarą nienawiści lub nękania byli traktowani z niewielkim dystansem.
Lithia podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękami.
- Poddaj się następcy tronu! - zawołał Ricar z chłopięcym entuzjazmem.
- Żadnym następcą nie zostaniesz jeśli będziesz walczył gorzej od dziecka - odparł Narvi ze śmiechem.
Szczęk metalu rozchodził się głośno po polanie. Majarka uśmiechnęła się, widząc te ich dziecinne zaczepki. W tym momencie wyobrażała sobie, że stoją obok nich rodzice, pouczając ich zachowanie. Lith poczuła lekki żal, wspominając swoją matkę i ojca. Często przechodziło jej przez myśl pytanie, czy kiedykolwiek się spotkają? W głębi duszy nie czuła się jak tutaj najlepiej. Owszem, Valinor to piękne miejsce, no i ma wiele dogodności i innych różności, ale dla kogoś kto wychowywany był z dala od innych istot, była tu dość tłoczno, zwłaszcza z tłumami przebywających Quentich. Na szczęście wiele z nich nie zgodziło się opuścić Śródziemia.
- To wbrew zasadom! - usłyszała głos Ricara.
- Na polu walki nie ma zasad! - zawołał Narvi.
- Widzę, że młodzik uczy się od mistrza.
- Żaden z ciebie....przecież jesteśmy w tym samym wieku!
- Ale to ja jestem pierworodny!
Dziewczyna pokręciła głową, obserwując dalsze zmagania bliźniaków. "A gdyby tak wrócić do Śródziemia?" pomyślała "Wysłać wszystkich Quentich do Valinoru i panować w spokoju?". Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że to nigdy się nie stanie, ale gdyby...? Ricar byłby świetnym władcą. Mama mawiała, że cały z niego ojciec, porywczy, gotowy do walki, ale był również lekkomyślny i energiczny, co podobno nie należało do cech ojca. Narvi, za to, odziedziczył po nim stateczności i rozważność. Myślał długo zanim podjął jakąś ważną decyzję, podczas gdy jego "starszy" brat, bez wahania działał pod impulsem.
"Jak tak teraz myślę to Narvi powinien zostać władcą. Ricar powinienem być wojownikiem na posyłki" uśmiechnęła się do własnych myśli.
Nagle poczuła lekkie stuknięcie w ramię. Majarka odwróciła się i, aż podskoczyła.
- Wujku! - zawołała, tuląc się do górującego nad nią Farnasa - Wróciłeś! Widziałeś ich? Dałeś im list?
- Tak, tak i tak - odpowiedział ciepłym uśmiechem.
Zaraz też i ucichły odgłosy mieczy i obaj Majarowie pojawili się przy nich.
- Są jakieś wieści? - spytał Narvi z powagą
- Wszystko w porządku. [T.I.] będzie podróżować na zachód, daleko patroli. Za niedługo ostatni z naszych powrócą, a wtedy zostawimy kontynent w spokoju.
- Zaraz, [T.I.]? A Mairon? - zapytał Ricar
- A tak, podróżują razem - Farnas skrzywił się lekko.
- A otrzymali pakunek?
- Tak, zioła Valinoru, notatkę Lith i twoje dwie fiolki.
Narvi skinął głową, ale wyglądał jakby posmutniał.
- I co?! Jak im się powodzi?! Dokąd idą? - Lith wciąż zasypywała wuja pytaniami.
- Lith, spokojnie. Dopiero co przybiliśmy do portu. Chodźmy coś zjeść, a ja wam wszystko opowiem.
Podekscytowana Majarka wzięła wuja pod ramię, schodząc polany. Bliźniacy zaczęli zbierać przyniesione ze sobą rzeczy.
- Czy to nie zabawne, że wuj jest tak zazdrosny o ojca? - zauważył Ricar, wkładając swój miecz do pochwy.
Narvi tylko kiwnął głową, zatopiony w myślach. Podniósł swoją księgę i wziął ją pod pachę.
- A tak na poważnie, to nigdy nie spytałem, co to za fiolki dałeś Farnasowi?
- Były dla mamy. Poprosiła o nie jeszcze przed opuszczeniem wyspy.
- Ale to w nich było?
Narvi uśmiechnął się słabo. Podniósł drugi miecz i podał go bratu.
- Cóż, miejmy nadzieję, że nie będzie musiała ich użyć - i z tymi słowami poszedł w ślady siostry, a Ricar za nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top