14. Nowy dom i jego sekrety

Podmuch zimnego powietrza uderzył cię w policzki. Usłyszałaś cichy skrzypnięcie, po czym ciche trzaśnięcie kłódki. Pociągnąłeś koc, aż po samą szyję, nie chcąc zza niego wyglądać. Usłyszałaś jak ktoś woła twoje imię, ale udałaś, że nie słyszysz. 

Przez chwilę nastała cisza, a jedyny dźwięk jaki dochodził z końca pokoju to ciche stukanie. Wtem coś zasyczało, i pokój rozświetlił się czerwonym światłem. Przekręciłaś się na drugi bok, wciąż nie otwierając oczu.

- [T.I.] - usłyszałaś jego łagodny głos.

- M-mm - mruknęłaś.

- Wstawaj, trzeba tu posprzątać.

- Wczoraj sprzątaliśmy - powiedziałaś sennie.

- Przesunięcie całego tego złomu w kąt pokoju to nie sprzątanie. Wstawaj.

Z głośnym westchnięciem podciągnęłaś się i usiadłaś w łóżku. Rozejrzałaś się dookoła, od razu zawieszając wzrok na czerwonym płomieniu w kominku. Zaspany umysł tak się zawiesił na tych tańczących płomykach, że Sauron pstryknięciem palców sprowadził cię z powrotem na ziemię. Wstałaś z łóżka i opatulona kocem przeciągnęłaś się. Trochę bolały cię plecy - pewnie od tej maty - materac byłby bardziej wygodny.

- Zjemy coś i zabierzemy się do pracy - powiedział Sauron trochę nad entuzjastycznie.

***

Wreszcie, po śniadaniu złożonym z kilku białych bułek, wody i obietnic Saurona, że za niedługo wybierze się upolować jakieś zwierzę, zabraliście się do pracy. Zaskakująco wiele rzeczy znaleźliście w samym pokoju, a później w pudłach, które zeszłej nocy zostały zepchnięte na bok. Jak tylko znalazłaś małą miotełkę, zabrała się za zamiatanie podłogi, podczas gdy Sauron zbierał narzędzia i wszelkie inne rupiecie z szafek i półek, a nawet podłogi. Kiedy otworzyłaś drzwi, żeby wymieść kurz zobaczyłaś, że na dworze jest ciemno, prawie jak w nocy.

- Sauron? Która jest godzina? - zapytałaś patrząc w czarne niebo.

- Sądzę, że 6 rano? - odpowiedział ze środka 

- Nie dziwne, że się nie wyspałam. - jęknęłaś

- Jeszcze zdążysz się wyspać - powiedział lekko.

Z markotną miną zmiotłaś z progu kurz.

Następnym punktem na liście zadań było pozbyć się pudeł i skrzyń, w związku z czym trzeba było je opróżnić. Nim jednak do tego doszliście, znaleźliście coś ciekawego. Były to trzy ogromne wory, jeden z kawą, drugi z bulwami, przypominające ziemniaki, a drugi z grochem i kaszą. Nie omieszkałaś zaznaczyć, że oddzielanie grochu od kaszy to jedna z najgorszych i najbardziej monotonnych rzeczy jakie można dać komuś do roboty, ale zaraz wróciłaś do dalszego przeglądania rzeczy. W pierwszym pudle było wiele zakurzonych narzędzi, którymi zajął się Sauron

W drugim były księgi, większości w okładkach z czarnej i ciemno brązowej skóry. Z ciekawości otworzyłaś jedną z nich.

- Księga ósma - przeczytałaś na głos, starając się rozczytać z brzydkiego i krzywego pisma - Two-tworzenie zaklęcić trzy sto...stopniowych... Kto to napisał? - zapytałaś, zwracając uwagę Saurona.

- To? Um...mój poprzednik. Pierwsza prawa ręka Melkora.

- A ile miał tych rąk? - zapytałaś przerzucając kartki.

- Ja byłem jego drugą.

Pokiwałaś głową, wczytując się zaklęcie pod tytułem "afrodyzjak z jaszczurczej powłoki".

- To brzmi obrzydliwie - skrzywiłaś się.

- Odłóż to, nim znajdziesz coś niestosownego.

- A co niestosownego mogę tu znaleźć? - zainteresowałaś się.

- Jego pamiętniki, jego historie, nie wiem.

- On to wszystko napisał? - spojrzałaś na stertę książek.

- Nie wszystko. Niektóre są Melkora, inne moje...

- Wow!

- [T.I.]! Mogłabyś zająć się czymś pożytecznym? - skrzyżował ręce, patrząc jak nurkujesz w pudle.

- Szukam pamiętników! - zawołałaś podekscytowana.

- To są bardziej dzienniki, i uwierz mi, nie są ciekawe. - Majar miał poirytowaną miną.

- No dobra, dobra, ale na pewno do tego wrócę - uśmiechnęłaś się nikczemnie

W kolejnym pudełku znalazłaś kilka zwiniętych rulonów czystego papieru. Gdy mu je podałaś, na samym dnie znalazłaś coś materiałowego. Wciągając zawartość pudła, okazało się, że była to para sukienek. Jedna fioletowo-liliowa z przylegającym gorsetem, i bufiastymi rękawami. Druga była elegancka i czarna. Nie byłaś pewna, ale wyglądała jak ta sukienka w której, pierwszy raz pojawiłaś się pod bramami Angbandu. 

- Byłam pewna, że zabrałam ze sobą wszystkie sukienki, gdy wyjeżdżałam - uśmiechnęłaś się gorzko na samo wspomnienie.

- Hę? - zawołał Sauron, robiąc coś przy jednej z szafek.

- Nic, nic - odłożyłaś obie sukienki z powrotem na miejsce, od odsuwając pudło na bok.

Kolejne znaleziska nie były specjalnie ciekawe, za to bardzo użyteczne. W jednej ze skrzyń były trzy poduszki, wypchane pierzem, kilka grubych kołder, kilka długich męskich płaszczy i parę innych rzeczy. Ostatnia, mała skrzynka jaka znajdowała się na dnie większej, miała rozmiar pióra do pisania. Przypominała raczej mały skarbczyk. Otworzyłaś ją i przyjrzałaś mu się uważnie. Mimo, że z pozoru nie wyglądała interesująco, w środku znajdowało się mnóstwo biżuterii. 

Naszyjniki, pierścienie, bransolety, wszystko wyrabiane z metali szlachetnych, które, jak się do myślałaś, były trudne do obróbki. Zatopiłaś palce w metalowych obiektach. Poczułaś na samym dnie coś o innej teksturze. Zanurzyłaś palce jeszcze głębiej. Biżuteria dzwoniła i brzęczała, gdy uderzała o drewniany parkiet pokoju. Wyjęłaś z dna małą, fajkę. Była bardzo ładna, zrobiona z jasnego drewna. Boki gładkiej fajki miały wygrawerowane znaki przypominające starożytne, pierwsze runy Valarów, a jej szyjka była opleciona srebrnym wzorem, błyszczącym w blasku ogniska.

- Skąd to masz? - zapytałaś, oglądając przedmiot w palcach.

Sauron podszedł do ciebie i zainteresowany.

- Zapomniałem, że to, w ogóle miałem. - uśmiechnął się - Tą fajkę dostałem w Valinorze, a reszta...

- Paliłeś?! - zawołałaś zaskoczona.

- Ja? Nie. - odpowiedział bez wahania.

- Ciekawe...ja też nie. - spojrzałaś chytrze na fajkę - I...skoro nigdy jeszcze nie paliłam..?

- Może lepiej mi ją oddaj - Sauron wyciągnął dłoń.

- Masz może fajkowe ziele? 

- Znalazłem jedynie mały słoik suchych ziół, czy to to? Nie wiem. 

- W takim razie... - zaczęłaś iść w stronę półek, na których dostrzegłaś kilka słoików.

- Daj spokój, chyba nie będziesz tego palić?

- Czemu nie? - zachichotałaś

Sauron szybko podszedł do ciebie i złapał za twoją dłoń. Dla zabawy przerzuciłaś przedmiot w drugą. Majar starał się być poważny, ale można było dostrzec lekki uśmiech na jego twarzy.

- Oddaj mi to!

- Nie - pokazałaś mu język.

- Pożałujesz.

- Być może... - wyrwałaś się z jego uścisku i podbiegłaś w drugi kąt pokoju.

Zachichotałaś wesoło, gdy nagle głos uwiązł Ci w gardle. Odkaszlnęłaś głośno i wtedy zaczęłaś kaszleć spazmatycznie. Zasłoniłaś dłonią usta, ale atak nie przeszedł.

- [T.I.]? - Sauron podszedł do ciebie zmartwiony.

Oparłaś się plecami o ścianę, głośno łapiąc powietrze. Uniosłaś oczy na wystraszonego Majara. Chciałaś mu powiedzieć, że wszystko w porządku, że nic się nie dzieje, ale gdy tylko chciałaś wypowiedzieć choć słowo kaszel uciszał Cię. Zjechałaś do pozycji siedzącej, wciąż zakrywając usta. Zamknęłaś oczy, starając się uspokoić. Na chwilę zastygłaś w bezruchu. Wtem poczułaś jego dłoń na swoim ramieniu. Otworzyłaś oczy, patrząc na klęczącego przed tobą Majara. Wystawił jedną rękę w twoim kierunku, a na niej leżał twój, materiałowy woreczek. Odwiązałaś go, wyciągając jeden z liści Valinoru, i nie tracąc czasu, przegryzłaś.

Szybko bijące serce powoli się uspokoiło, a okropne uczucie duszności ustało. Ponownie podniosłaś oczy, patrząc na Saurona.

- Skąd wiedziałeś? - zapytałaś wreszcie, obejmując w obu dłoniach mały woreczek.

- Jestem dobrym obserwatorem. - odpowiedział krótko - Powiedz mi, co ci jest?

Spuściłaś głowę, patrząc podłogę.

- W Valinorze powiedziano mi, że moje ciało nie jest już tak silne. Leczono mnie na wszelkie sposoby, ale nic mnie nie uzdrowiło. Wreszcie zaprzestali, podając mi jedynie to - zatrzęsłaś woreczkiem - Te liście wstrzymują objawy i utrzymują mnie przy....przy...zdrowiu... - zawahałaś się, gdy spojrzałaś w jego złote oczy, pełne bólu i troski.

- Co to za ziele? - zapytał spokojnie.

- Nie wiem, ale wątpię czy można je tu znaleźć. Sądzę, że hodują je wyłącznie w Valinorze.

Sauron chciał coś powiedzieć, ale jedyne co zrobił to oparł swoją głowę o twoje czoło i przymknął oczy.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?

- A co by to dało?

- Nie wiem, podróżowalibyśmy wolniej? Albo tylko w dzień?

- Mai - objęłaś jego policzki - to nic by nie zmieniło. Za niedługo poczuję się lepiej, obiecuję - posłałaś mu uśmiech - Mam jeszcze zapas liści Valinoru. Nie przejmuj się tym.

Sauron objął twoje dłonie wtulając się w nie.

- Ale nie możesz zabronić mi szukać. Mamy tyle ksiąg z zaklęciami, tyle rozwiązań!

- Nie, nie zabronię - uśmiechnęłaś się ciepło i przytuliłaś go do siebie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top