❝Jak się poznaliście - cz.2❞
Daryl Dixon🏹
Weszłaś powoli do sklepu znajdującego się na opustoszałeś stacji benzynowej trzymając w pogotowiu broń w rękach i rozglądając się uważnie.
Zaczęło Ci powoli brakować podstawowych rzeczy takich jak jedzenie i woda, dlatego odrazu gdy dostrzegłaś te rzeczy na sklepowej półce w jednym z regałów przez co na chwilę straciłaś czujność i niezorientowałaś się, że ktoś jeszcze się tutaj znajduje.
I tak oto w ten sposób znalazłaś się w nieciekawy położeniu gdzie obcy Ci mężczyzna z obojętnym wyrazem twarzy mierzy z kuszy prosto w Ciebie i jest w każdym momencie gotowy w razie wypadku strzelić.
─ Kim jesteś? ─ zapytał lekko zachrypniętym głosem mężczyzna.
─ Jak widzisz na pewno nie sztywnym. ─ odpowiedziałaś z lekkim sarkazmem wzruszając przy tym ramionami na co skarcił Cię wzrokiem.
─ Dobrze wiesz co miałem na myśli..
─ Ta informacja nie jest Ci do niczego potrzebna. ─ prychłaś cicho i spiorunowałaś go wzrokiem. Nieznajomy już chciał coś odpowiedzieć, gdy w pewnym momencie mogliście usłyszeć charakterystyczne, dobrze znane w tym świecie charczenie.
─ Akurat jak zawsze w najlepszym momencie. - mruknęłaś pod nosem jakieś przekleństwa wiedząc, że bez swojej broni, która leżała aktualnie na ziemi obok mężczyzny możesz sobie nie poradzić.
─ Jeśli chcesz przeżyć to rusz się i bez żadnych numerów. ─ warknął kiwając głową w kierunku wyjścia, gdy przez okno dostrzegł zbliżających się sztywnych.
Szybko sięgnęłaś po swoją broń i ruszyłaś za nim, tym sposobem nawet nie wiedząc, że zyskujesz nowego i zarazem pierwszego sojusznika w tym pogmatwanym świecie.
Carl Grimes🗡
Biegłaś przez las tak szybko jak tylko potrafiłaś. Czułaś jak twoje nogi ze zmęczenia zaczynają odmawiać Ci posłuszeństwa i plączą się. Mimo wszystko biegłaś dalej bo wiedziałaś, że gdzieś tam za Tobą podąża stado sztywnych, których napotkałaś.
W pewnym momencie odwróciłaś się tylko na chwilę za siebie, ale to wystarczyło żebyś wpadła na kogoś i oboje wywróciliście się.
Chłopak dość szybko się pozbierał i wstał, dodatkowo zaczynając do Ciebie mierzyć z pistoletu.
─ N-nie zabijaj mnie.. ─ tylko tyle z trudem udało Ci się wysapać.
─ Kim jesteś i przed czym tak uciekałaś? ─ odrazu zadał pytanie przyglądając Ci się przy tym uważnie.
─ [T.I]*... ─ twój oddech powoli się unormował. ─ P-przed zombie.. ─ przypominając sobie o tym szybko wstałaś na chwiejnych nogach zoapominając, że chłopak nadal ma Cię na celowniku.
─ Sztywni? ─ zaczął powoli opuszczać broń. ─ Skąd idą i ilu ich jest?
─ Spore stado.. ─ podpierając się o jedno z drzew wskazałaś odpowiedni kierunek. ─ N-nie mam broni..
Brunet słysząc to przeklnął cicho pod nosem wiedząc, że przecież nie może zostawić Cię samej i to w dodatku bezbronnej.
─ Chodź. ─ złapał Cię delikatnie za nadgarstek po dłuższej chwili wahania, po czym pociągnął za sobą nie dając Ci przy tym żadnego wyboru, a Ty i tak mimo wszystko ruszyłaś za nim, nie stawiając wogóle oporu.
Ron Anderson💫
Należałaś do grupy Ricka już od dawna i razem z nimi zamieszkałaś w Alexandrii.
Był to twój pierwszy dzień tutaj i poza towarzyszami podróży nie znałaś tu nikogo prócz paru osób.
Tamtego dnia poznałaś bardzo miłą, blond włoską kobietę, która była fryzjerką i zaoferowała, że jeśli chcesz to podetnie Ci twoje długie [K.W]* włosy na które tak bardzo narzekałaś.
- Wow.. wyglądają dużo lepiej. ─ powiedziałaś zachwycona z delikatnym uśmiechem przeglądając się w lusterku. ─ Dziękuję! Jesteś świetna! ─ spojrzałaś na nią z iskierkami w oczach.
─ Nie ma za co [T.I]. ─ zaśmiała się cicho odpowiadając ciepłym głosem. ─ Przyznam, że bardzo ci takie pasują.
─ Mi również bardzo się podoba. ─ przeczesałaś swoje, teraz dużo krótsze włosy. ─ Jeszcze raz bardzo Ci dzięku..
─ Już wróciłem! ─ przerwał Ci nieznany głos.
─ Oh mój syn.. Przedstawię Ci go! ─ powiedziała ze słyszalnym w głosie entuzjazmem.
─ Nie trzeba Jessie.. pójdę już. Nie będę wam przeszkadzać.
─ Ron chodź tutaj na chwilę! ─ kobieta nawet nie dała Ci zaprotestować i udawała, że wcale tego nie usłyszała, na co jedynie cicho westchnęłaś.
─ Tak..? ─ do kuchni wszedł dość wysoki chłopak o lekko przydługich, ciemnych blond włosach. ─ Kto to? ─ przeniósł na Ciebie swój wzrok.
─ To [T.I], jest tutaj nowa. Dotarła z tą grupą.
─ Rozumiem.. Jestem Ron. ─ podszedł do Ciebie i wystawił dłoń w twoim kierunku.
─ [T.I], miło mi Cię poznać. ─ lekko uścisnęłaś jego dłoń uśmiechając się co on również odwzajemnił.
──────────────────────────
[T.I]* ─ Twoje imię
[K.W]* ─ Kolor włosów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top