#9 Jak wyglądała wasza pierwsza randka [#2]
Domen Prevc
Jedna przeprosinowa kawa zamieniła się w codzienne spotkania, aż do momentu twojego wyjazdu. Mimo tego, że chłopak czasem irytował cię tak bardzo, że miałaś ochotę wziąć i porządnie przetrzepać mu skórę to bardzo go polubiłaś. Miał dosyć dziwne poczucie humoru i uwielbiał cię przedrzeźniać, ale zawsze był uśmiechnięty i miło spędzałaś czas w jego towarzystwie.
Po powrocie do domu nie minęły dwa tygodnie a spotkaliście się ponownie, bowiem chłopak przyjechał na weekend do babci, która mieszkała niedaleko ciebie. Około godziny siedemnastej chłopak zjawił się pod twoimi drzwiami. Widok szczerzącego się do ciebie chłopaka wywołał u ciebie napad śmiechu.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał zdezorientowany i zmarszczył brwi
- Tak poprostu przypomniał mi się śmieszny żart - skłamałaś uspokajając się
- Ooo - uśmiechnął się - Powiedz też chcę się z tobą pośmiać
- Później Demonku - poczochrałaś go po włosach
- No ejjj, ja chcę teraz - skrzyżował ręce na piersiach i zrobił obrażoną minę
- Gdzie idziemy? - zapytałaś chcąc zmienić temat
- Do takiej dużej piaskownicy - rozpromienił się i wlepił w ciebie swoje brązowe tęczówki - Lubisz piaskownice prawda?
Prychnęłaś na to pytanie i już miałaś zamknąć mu drzwi przed nosem, ale usłyszałaś śmiech chłopaka.
- Przecież żartuje, idziemy do parku - powiedział ciągle się śmiejąc
- Wiesz, że jesteś irytujący? - zapytałaś mimo tego że odpowiedź była oczywista
- Wiem - przytaknął i pociągnął cię za rękaw - Chodź w końcu
Przewróciłaś tylko oczami na jego odpowiedz po czym posłusznie ruszyłaś za nim do samochodu. Gdy byliście na miejscu chłopak zaparkował na pobliskim parkingu po czym pieszo ruszyliście w stronę parku. Przemierzając alejki towarzyszył wam śpiew ptaków i szum drzew, przerywany co chwila waszym głośnym śmiechem
- Idziemy popatrzeć na kaczki - podsunęłaś pomysł i spojrzałaś pytająco na chłopaka.
- O tak lubię kaczki - uśmiechnął się i ruszył w stronę rynku
- Ale tam są... - wskazałaś palcem w przeciwną stronę
- Aaa... to takie kaczki - podrapał się po głowie i ruszyliście w stronę stawu - Myślałem, że pieczone
Przybiłaś sobie piątkę z czołem nie wierząc w głupotę tego chłopaka po czym zaczęłaś się śmiać.
- No cooo... - skrzyżował ręce na piersi i wydał dolna wargę przez co wyglądał jak małe obrażone dziecko - Pieczone też są fajne
Wyciągnęłaś rękę w stronę jednej z kaczek z zamiarem pogłaskania jej, jednak kaczka najwidoczniej myślała że twój palec jest jadalny i chwyciła go do dzioba. Pisnęłaś wystraszona potrząsając ręką aby ta się odczepiła. Domen obserwował całe zajście śmiejąc się do rozpuku. "Agresywny" ptak po chwili puścił twój palec i kręcąc ogonkiem powrócił do swojego stadka. Masując obolały palec podeszłaś do ciągle śmiejącego się chłopaka i uderzyłaś go w klatkę piersiową.
- Powinieneś mi pomóc, a nie się głupio śmiać - fuknęłaś i ruszyłaś w stronę alejki z zamiarem wrócenia do domu.
- No ejj nie obrażaj się - podbiegł do ciebie i chwycił za rękę - Chcę jeszcze z tobą spędzić trochę czasu
Odwróciłaś głowę tak aby na niego nie spojrzeć a wtedy ten wziął i chwycił twoja drugą dłoń robiąc smutną minę. Pod naciskiem jego spojrzenia nie wytrzymałaś i skierowałaś swoje oczy na twarz Domena. Na niego nie umiałaś być zła.
- No niech ci będzie - uśmiechnęłaś się i ruszyliście dalej kamienistą dróżką
Peter Prevc
Po incydencie na skoczni codziennie pisaliście lub rozmawialiście przez telefon. Gdy Peter w końcu miał kilka dni wolnego postanowił spędzić je z tobą i zaprosił cię na randkę.
W ładny piątkowy wieczór szykowałaś się do wyjścia, zrobiłaś delikatny makijaż i wyprostowałaś włosy po czym ruszyłaś w stronę szafy. Po długim namyśle wybrałaś dogodny dla ciebie strój i przebrałaś się. Następnie usiadłaś na brzegu łóżka i wlepiłaś wzrok w telefon czekając na wiadomość od Prevca. Gdy telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości zerwałaś się z łóżka i pobiegłaś w stronę drzwi. Szybko zarzuciłaś na siebie kurtkę i opuściłaś budynek, zamykając wcześniej drzwi na klucz. Rozejrzałaś się dookoła w poszukiwaniu chłopaka, którego po chwili zauważyłaś opartego o maskę samochodu i trzymającego w rękach duży bukiet czerwonych tulipanów. Gdy tylko ciebie zauważył ruszył z uśmiechem na ustach w twoją stronę.
- Cześć [Z.T.I] - przywitał się i jeszcze szerzej uśmiechnął - Tęskniłem za tobą
- Ja za tobą też - przytuliłaś się do niego i pocałowałaś w policzek
- Proszę to dla ciebie - wyciągnął rękę podając ci bukiet - Piękne kwiatki dla pięknej dziewczyny
- Dziękuję - zarumieniłaś się i powąchałaś kwiatki - Są piękne
- Chodź, zabieram cię do najlepszej włoskiej restauracji jaką znam - powiedział i otworzył tobie drzwi - Mam nadzieję że lubisz włoskie jedzenie
- Uwielbiam - powiedziałaś z uśmiechem - Włoska kuchnia jest najlepsza na świecie
Po kilku minutach jazdy, spędzonych na rozmawianiu o wszystkim i o niczym byliście już na miejscu. Wysiedliście z samochodu i udaliście się w stronę dużego, białego budynku. Chłopak wpuścił cię przodem, po czym sam ruszył w stronę mężczyzny, który zapewne miał wskazać wasz stolik. Gdy zajęliście swoje miejsca podszedł do was kelner, był to starszy mężczyzna, miał na oko sześćdziesiąt lat a jego głowę przyozdabiały siwe włosy. Złożyliście zamówienie i czekając na swoje danie pogrążyliście się w rozmowie. Dwadzieścia minut później przed wami znajdowały się już talerze z parującym jedzeniem.
- Muszę cię na chwilę przeprosić bo toaleta wzywa - zaśmiał się i po chwili zniknął za białymi drzwiami prowadzącymi do męskiej toalety
- Ładnie razem wyglądacie - usłyszałaś zachrypnięty głos za sobą. Odwróciłaś głowę w tamtą stronę widząc tym samym tego samego kelnera.
- Nie jesteśmy parą - mruknęłaś pod nosem na co starszy pan zmarszczył brwi
- Naprawdę? - zaskoczony przeczesał swoje rzadkie włosy
- Tak - potwierdziłaś i uniosłaś delikatnie kąciki ust do góry
- Ale myślę, że to tylko kwestia czasu, widzę jak ten chłopak na ciebie patrzy - powiedział z szerokim uśmiechem i zauważając wracającego Petera momentalnie się ulotnił.
- Coś się stało? - zapytał brunet zajmując swoje miejsce - Co ten pan chciał od ciebie?
- A nic takiego zapytał się tylko czy chcemy jakiś deser - skłamałaś i upiłaś łyk wody
- Oczywiście, że chcemy - zaśmiał się i wezwał kelnera.
Constantin Schmid
Podczas Letniego Grand Prix udało ci się wybrać na konkurs w Wiśle podczas, którego udało ci się zamienić kilka słów z Constantinem. Miał zostać w Polsce na trzy dni, więc postanowił że zaprosi cię na randkę.
Następnego dnia punktualnie o godzinie siedemnastej zjawił się pod twoimi drzwiami. Ty byłaś już gotowa, więc gdy tylko rozległ się dzwonek do drzwi otworzyłaś je i wpadłaś w ramiona chłopaka. Po krótkim powitaniu ruszyliście w stronę jego samochodu. Wsiedliście do pojazdu i szybko włączyliście się do ruchu drogowego. Do centrum na szczęście było niedaleko, więc droga zajęła wam około piętnaście minut. Chłopak znalazł wolne miejsce na podziemnym parkingu galerii i tam zaparkował. Opuściliście podjazd i rozmawiając ruszyliście w stronę kina. Gdy brunet kupił bilety i popcorn skierowaliście swoje kroki w stronę sali wskazanej przez panią kontrolującą bilety. Zajęliście swoje miejsca i po chwili całkowicie skupiliście się na filmie. Gdy końcowe napisy pojawiły się na dużym ekranie otarłaś łzy, które spływały po twoich policzkach.
- Ty płaczesz? - zapytał zatroskany i spojrzał w twoje oczy
- Co ja? Niee... Znaczy tak, ale ta scena jak ten piesek umierał była taka smutna - odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się lekko - Gdzie teraz idziemy?
- Hmmm... Może pójdziemy do parku? - zapytał i podrapał się po karku
- Dobry pomysł - przytaknęłaś i ruszyłaś w stronę wyjścia.
Gdy opuściliście budynek galerii spojrzałaś na różowe niebo rozmarzonym wzrokiem. Lubiłaś tę porę dnia, a spacerowanie po parku o tej porze było jednym z twoich ulubionych zajęć. Chodziliście po alejkach pogrążeni w rozmowie i podziwialiście otaczającą was naturę. Nim się spostrzegliście niebo było już czarne, a księżyc pojawił się nad waszymi głowami. Nagle gdzieś niedaleko rozległ się głośny huk, pisnęłaś wystraszona i przytuliłaś do ręki chłopaka.
- To tylko petarda, spokojnie - zaśmiał się i potarł twoje ramię.
- Nie lubię petard - mruknęłaś i odkleiłaś się od chłopaka ruszając przed siebie. Szliście w ciszy wsłuchując się w odgłosy "grających" świerszczy. Po chwili dłoń Constantina przypadkowo musnęła twoją, a ty bez zastanowienia, zerkając na niego kątem oka chwyciłaś ją. Brunet nieśmiało się uśmiechnął i splótł wasze palce.
-----------
Rozdział jest taki sobie, ale moja wena gdzieś sobie poszła i nie chce wrócić. Postaram się go poprawić w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że Wam się spodobał ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top