7. Tasiemka

W końcu Sauron odprawił Cię na górę. Wróciłaś do komnaty i ze zdziwieniem spostrzegłaś, że tuż przy oknie, gdzie była pusta ściana wisi okrągłe lusterko.

- Będą donosić rzeczy kiedy ja będę wychodzić? - pomyślałaś na głos.

Zdjęłaś z szyi tasiemkę i położyłaś na łóżku. Podeszłaś do lustra i rozczesałaś palcami włosy. Zanim Sauron wysłał Cię na górę zapytał czy masz w zwyczaju jadać. Odpowiedziałaś mu, że tak, chętnie. On wskazał Ci drogę do jadalni i wyszedł. Pomyślałabyś, że zaprosił Cię na kolację gdyby nie to, że po prostu zniknął. "Pewnie pytał, bo sam nie jada. Nie oszukujmy się, nie każdy musi to lubić. Pewnie mnie nawet nie lubi."

Wtem usłyszałaś czyjś głos. Odwróciłaś się zaskoczona i zobaczyłaś jak kamyk w Twojej tasiemce jasno lśni. Wzięłaś ozdobę do ręki, a zamiast swojego odbicia, w idealnie oszlifowanym kamyku, zobaczyłaś Farnas'a.

- A więc jednak działa! - ucieszył się

- Tak, działa - uśmiechnęłaś się - Co chcesz?

- Chciałem sprawdzić jak Ci się powodzi. A po za tym to mnie zdziwiłaś, 6 rano, a ty już na nogach?

- Szczerze mówiąc nie wiedziałam, która godzina. Tutaj niebo wciąż wygląda tak samo, a zegarów nie znalazłam. A co do tego jak mi się powodzi? Cóż jestem tu dopiero jeden dzień. Jeszcze nic nie wiem.

- Obiecaj, że jak się czegoś dowiesz to mnie powiadomisz.

- Jasne.

- A... Jaki on jest?

- Jest... Sztywny, opryskliwy, przystojny i małomówny.

- Melkor?!

- Nie, Sauron...

- Czekaj, czekaj powiedziałaś przystojny?

- Taaak mi się wymsknęło.

- Co zrobisz jeśli się w nim zakochasz, albo co gorsza on w Tobie? Albo co jeśli...

- Nie zakocham się, ani ja ani on. - ucięłaś domysły brata - Słuchaj dalej...Melkora widziałam tylko raz i narzekał, że to ja przyjechałam, a nie Ty.

Farnas uśmiechnął się.

- Czyli jednak coś kombinował.

- To chyba oczywiste.

- Dobra, dobra. Przypomnij mi jeszcze, kto to ten Sauron?

- Mairon.

- No tak, zapomniałem, że przeszedł na jego stronę.

- No nie do końca...

- Bronisz go? - zapytał podejrzliwie.

- Nieee. Po prostu myślę że... No na przykład, kiedy mi powiedział że przyjeżdżając tu zniszczyłam Melkorowi plan, uśmiechnął się. Wniosek: nie jest całkiem po jego stronie.

- To jeszcze o niczym nie świadczy. Takie tam panują zwyczaje. Myślę, że doskonale się tam wpasujesz.

Pokazałaś mu język.

- Dobra, kończę. Tylko pamiętaj żeby mi wszystko opowiedzieć.

- Na pewno to zrobię.

Po tych słowach obraz Farnas'a rozpłynął się i znów pojawiło się tam pyzate odbicie Twojej twarzy.

Westchnęłaś głośno i usiadłaś na łóżku. Twoją uwagę przykuła skrzynia stojąca tuż przy łóżku. Nie zaglądałaś do niej wcześniej i zaciekawiło Cię co może być w środku. Uklękłaś na podłodze i otworzyłaś pokrywę. Skrzynia była pusta. Byłaś trochę rozczarowana, liczyłaś na jakieś odkrycie. Gdy zamknęłaś wieko, usłyszałaś stukot dochodzący z korytarza. Podniosłaś się i zaglądając przez uchylone drzwi szukałaś przyczyny hałasu. Nic ani nikogo tam nie było. Wzruszyłaś ramionami, ale już nie wróciłaś do pokoju. Postanowiłaś pójść do kuchni.

Zeszłaś po schodach na rozstaj dróg. Tak jak Ci Sauron powiedział tym razem skręciłaś w lewo, po czym pojawił się kolejny rozstaj. Drogi prowadziły prosto lub w prawo. Skręciłaś w prawo i weszłaś wprost na wąskie schody prowadzące w dół. Było tam tak mało światła, że obu rękami przesuwałaś po ścianach w ramach asekuracji przed upadkiem.
Schodziłaś tak przez minutę, aż w końcu spostrzegłaś na ścianach jasną poświatę i otwarte wejście.
Weszłaś do sali, która była jasno oświetlona przez główną lampę zwisającą z sufitu. Dookoła było mnóstwo blatów, stolików, i pootwieranych szafek. Na środku kuchni stał ogromny piec. Miał cztery pary czarnych osmolonych drzwiczek, a cały zbudowany był z szarych klocków, które pięły się, aż do sufitu.


Ruszyłaś w głąb kuchni. Po blatach walało się mnóstwo garnków, noży, chochel i patelń. "Mam nadzieję, że to nie jego stwory gotują, bo brzydziłabym się tego żarcia nawet powąchać." pomyślałaś. Na końcu długiej półki zobaczyłaś przygotowane śniadanie. Na okrągłym talerzu leżała biała puszysta bułka, obok stał dzbanek ze śmietaną, a na wyciągnięcie ręki był gliniany słoik pełen miodu. "Hę? Zadziwiające" stwierdziłaś i od razu zabrałaś się do jedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top