33. Więzień

Leżałaś na wznak. Od godziny kręciłaś się w pościeli, nie wiedząc co że sobą zrobić. Sauron wyjechał jakieś kilka godzin temu, a co gorsza nic nie wiedział. Wolałaś jeszcze mu o niczym nie mówić. Gdyby wiedział, to na pewno nieustannie by o tym myślał, przez co nie wykonałby swojego zadania i wszystko stałoby się podejrzane w oczach Melkora, mógłby wtedy spytać co gnębi jego podwładnego, a gdyby się dowiedział wykopałby was z twierdzy. To tzw. ciąg skutków po zdarzeniu. Ale tak naprawdę, teraz nie przejmowałaś się Melkorem. (To Sauron będzie musiał go jakoś ugłaskać). Największym zgrzytem był fakt, że żeby Sauron mógł go o tym powiadomić (kiedyś będzie musiał) to najpierw sam powinien o tym wiedzieć. "No i wracamy do punktu wyjścia" pomyślałaś przewracając się na prawy bok "Może mu po prostu powiem? Oczywiście zaraz po poczęstowaniu winem elfów, tak na wszelki wypadek... Właśnie elfy."

Twoje myśli skierowały się na Nuinelę. Dziewczyna przydałaby Ci się z 2 powodów. Po pierwsze mogłabyś mieć własną służkę. Co prawda miałaś mnóstwo służących w swoim zamku, ale nigdy nie miałaś takiej służącej na własność, a niedługo Ci się taka przyda. I po drugie, przydałoby się wysłać wiadomość do Twojego brata. Zacisnęłaś zęby na myśl, że straciłaś tasiemkę. Ciekawe czy uda Ci się jakoś ją odzyskać. W sumie miałaś mapę, mogłaś po nią pójść, ale nie uśmiechała Ci się myśl, żeby iść całą drogę, aż pod okno pod którym roztrzaskała się perła. "Mniejsza o to, bądź co bądź będę musiała się spotkać z tą elfką." pomyślałaś i wstałaś z łóżka. Zarzuciłaś na siebie czarną szeroką suknię, której jedyną ozdobą były wytworne falbanki tuż przy rękawach. Gdy wyszłaś na korytarz, poczułaś przejmujący chłód. Leżąc pod pierzyną nie czułaś jak bardzo temperatura w nocy spada. Złapałaś za jedną z pochodni i zeszłaś po schodach.

***

Kiedy znalazłaś się w jadalni, znów musiałaś szukać zatrzaśniętych drzwi. Oczywiście tym razem zajęło Ci to mniej czasu, ale poszukiwania. Wreszcie znalazłaś ukryte przejście. Już miałaś przez nie przechodzić, ale zawahałaś się. Z głębi korytarza usłyszałaś stłumione krzyki i wrzaski orków. Z ciężkim westchnieniem odłożyłam pochodnie i dalej ruszyłaś bez niej. Korytarz wydawał się krótszy, ale i ciemniejszy. Szybkim krokiem zmierzałaś ku wyjściu. Gdy tylko stanęłaś przy drzwiach, zaczęłaś nasłuchiwać, czy przypadkiem nie ma nikogo na moście. Co prawda słyszałaś mnóstwo głosów odchodzących z podziemnej kuźni, ale nic nie wskazywało na to, ze ktoś jest w pobliżu. Delikatnie pchnęłaś drzwi i szybko, niczym cień, pomknęłaś przez most do lewego tunelu.

Znów ujrzałaś te same wnęki, których wejścia były zakratowane. Z obojętna miną podeszłaś do pierwszej z nich. Zastałaś tam elfkę skulona pod ścianą. Gdy Cię zobaczyła przyczołgała się do krat i zaczęła Cię przepraszać.

- Ja Cię naprawdę przepraszam! - łkała - Ja...to wszystko przez to, że miałam wychować dziecko i...moja bezczelność...

- Nie pogrążaj się jeszcze bardziej - powiedziałaś spokojnie - Jestem tu, żeby zadać Ci kilka pytań, z czystej ciekawości. Powiedz mi kim jesteś.

- Tak jak mówiłam jestem Nuinela i pochodzę z plemienia Quentich...

- To już sama wiem. Powiedz jak się tu znalazłaś.

- Cóż. Byłam jedną z trzech córek obdarzonych jasnowidzeniem. Gdy dowiedzieliśmy się, że nasi żołnierze zostali pojmani, przewidziałam, że jeśli w jak najkrótszym czasie weźmiemy odwet, wszystko pójdzie po naszej myśli...

- Ale... - podtrzymałaś historię.

- ...Ale jeden z moich wspólników w ostatniej chwili zmienił plan działania. Nie udało nam się, a cała akcja ratunkowa runęła w gruzy.

- Farnas o was wie, i o tej całej "akcji"?

- Nie. - przyznała

- Więc jesteś szpiegiem? Nie czeka Cię wesoły koniec.

- Wiem - odpowiedziała smutno.

Przez chwilę nastała cisza.

- Jak wiele mogłabyś zrobić, aby wrócić do swojej rodziny?

- Wszystko! - odpowiedziała szybko, jakby tylko czekała na to pytanie.

- Będę potrzebowała Cię do pewnej sprawy.

Spojrzała na Ciebie zagadkowo.

- Spróbuję Cię stąd wydostać. - skierowałaś się w stronę wyjścia.

- A co z moimi wspólnikami? - zawołała

- Nie będę w stanie uratować was wszystkich. Wybieraj, albo Ty albo któryś z nich.

Dziewczyna cofnęła się pokornie.

W milczeniu wyszłaś z tunelu.

Właśnie miałaś wyjść na most, ale w ostatniej chwili cofnęłaś się i skryłaś w ciemności. Teraz zrozumiałaś dlaczego nie spotkałaś  nikogo na kamiennej drodze. Z lewej strony wyszedł sam Melkor, w towarzystwie Toby'ego. Przez sekundę serce Ci stanęło.

- To świetnie - mówił Melkor - wreszcie się dowiemy czy moje dzieło jest wystarczająco sprawne.

- Mimo wszystko mam pewne wątpliwości, Mistrzu - wtrącił Toby - Czyż plemię Rotich już się na pewno nie przyda?

- I bez ich lichej daniny jestem wystarczająco potężny. Weźcie najsilniejszych do armii, a reszta nam się nie przyda.

Melkor był doprawdy okrutny. Lecz teraz bardziej przejmowałaś się sobą niż Rotimi. Przywarłaś do ściany i wstrzymałaś oddech. Całe szczęście "Mistrz" i jego Toby, przeszli obok nie zwracając na nic innego uwagi. Odczekałaś całe 10 min. zanim odważyłaś się wystawić głowę przez przejście. Kiedy zobaczyłaś, że nikogo nie ma, pobiegłaś z powrotem do Swojej komnaty...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top