31. Więzienie

Szłaś prosto, przez pusty, czarny korytarz. Jedną ręką trzymając się ściany. Twoja bransoletka dzwoniła, za każdym razem gdy zderzała się z zimnym kamieniem. Idąc tak, Twój przerażony umysł zaczął kreować najgorsze potwory jakie mogłaś sobie wyobrazić, a jakie mogłaś spotkać w tej ciemności. Potrząsnęłaś głową, lecz wizje nie zniknęły. Wtem nie poczułaś pod ręką ściany, zupełnie jakby się urwała. Pisnęłaś, nie wiedząc co może wyskoczyć zza zakrętu, lecz nic się nie pojawiło. Odwróciłaś się w stronę w którą skręcał korytarz i ruszyłaś dalej. Zwykle w ciemnościach czułaś się tak swobodnie jak w jasnych pomieszczeniach. Mogłaś robić co zechcesz i wcale się nie bałaś, ale to były ciemności Angbandu. Czarne, mroczne i złe same w sobie. Pełne stworów złych i gorszych.


W korytarzu był przewiew ciągnący, aż do drzwi w jadalni, które zostawiłaś otwarte. Ale przeciąg zaczął zdmuchiwać pochodnię. Przyśpieszyłaś kroku, osłaniając jedyne źródło światła. Skupiałaś się na nim tak, że prawie nie zauważyłaś jak wyrosła przed Tobą ściana. Już miałaś westchnąć i zawrócić, ale zobaczyłaś, że to wyłącznie kolejne drzwi. Pchnęłaś je i wypadłaś na szeroki korytarz. Spanikowałaś i cofnęłaś się do ciasnego przejścia, obserwując otoczenie przez lekko uchylone drzwi. Z tego co udało Ci się dostrzec był to jakby kamienny chodnik. Wszędzie wokół świecił czerwony blask i było dość duszno.

W rzeczywistości był to kamienny most, wiszący nad podziemną kuźnią. Echo roznosiło stukot młotów, skrzypienie maszynerii i mnóstwa głosów, dochodzących z dołu. „A więc jest tu dużo istot" pomyślałaś. Właśnie zauważyłaś kilku uzbrojonych orków przechodzących przez most. Wyglądali okropnie. Patrząc na ich gęby, skrzywiłaś się i odsunęłaś od drzwi. Rozmawiali oni w dziwnym charczącym języku, co jakiś czas mieszając zwykłe słowa. Rozróżniłaś tylko „przerwa" i „niewolnik". „Niewolnicy mają przerwę, czy to raczej oni mają przerwę od niewolników?". Wydawało się, że obie wersje są prawdziwe. W każdym razie gdy orkowie przeszli, z dołu podniósł się jeszcze większy wrzask, a odgłosy maszyn i młotów ustały. Orkowie robili sobie przerwę, lub raczej zmieniali strażników, a niewolnicy korzystali.

Spojrzałaś na swoją mapę. Według niej powinnaś iść prosto lub w lewo, aby dostać się do jednego z... kwadratów. Wyszłaś z kryjówki i ostrożnie ruszyłaś przed siebie. Zaskoczyła Cię niebanalna onstrukcja mostu. Wisiał on na żelaznych łańcuchach, grubszych od Twojej talii. Czułaś gorące opary z dołu, lecz mimo to się nie zatrzymałaś. Bałaś się spotkania jakiegoś strażnika, ale jak na razie szczęście Ci sprzyjało. Czułaś jak ciepło unoszące się z dołu, zaczyna Cię wręcz parzyć. „To są dopiero niedogodne warunki do pracy, ale pewnie Melkor o to nie dba." pomyślałaś ocierając pot z czoła. Na szczęście zobaczyłaś, że droga rozwidla się. Skręcała w lewo, prawo lub biegła prosto. „Więc gdzie teraz?" Zatrzymałaś się. Każda z dróg skręcających na boki, niknęła w ciemnym tunelu prowadzącym stopniowo w dół. Nie miałaś za dużo czasu na zastanawianie się gdzie pójść, bo czułaś jak pali Ci się skóra (oczywiście w przenośni).Poczułaś chłodniejszy powiew z lewegj strony, co jak na razie przekonało Cię, aby iść tamtą stronę. „Jeśli nie będzie nic ciekawego, wrócę." Postanowiłaś.

Gdy tylko przeszłaś przez przejście, pod nogami pojawiły się grubo ciosane w kamieniu schody. Widziałaś je, choć jedynym źródłem światła była jedna pochodnia, postawiona prawie na końcu korytarza, no i światło z rozstaju dróg. Gdy do niej doszłaś z przerażeniem usłyszałaś dwa głosy zbliżające się do Ciebie. Jeden był niski i ochrypły, a drugi wysoki i niemal krzykliwy i co dziwne używały wspólnej mowy.

- Nie sądzisz, że siedzenie w tych murach nie ma żadnego sensu? – zapytał wysoki głos

- Wiem. Jesteśmy traktowani jak zwierzęta. Żadnej wdzięczności za robotę. No chyba, że mówimy o wojnach. Te bywają najciekawsze.

- Tak jak ta ostatnia bitwa. Śmiać mi się chce na myśl jakie dowódcy mieli miny, kiedy się zorientowali co się dzieje.

- Poczekaj, poczekaj, ale skoro tamte ścierwa były przygotowane, to walka trwała dłużej?

- A skąd. Było ich zaledwie kilka setek. Najprostsze zwycięstwo jakie widziałem.

Głosy były coraz bliżej, a Ty nie miałaś gdzie się schować. Gdyby orkowie Cię tu nakryli, zaraz donieśliby Melkorowi, a wtedy wszystko, od razu by się wydało. Ale była jeszcze szansa. Postanowiłaś (mimo zastrzeżeń) ponownie użyć swojej mocy. Wypowiedziałaś dokładnie to samo zaklęcie, co wtedy gdy tworzyłaś czarną zasłonę dla armii, lecz tym razem nałożyłaś ją na siebie. Teraz zlewałaś się z tłem czarnego tunelu tak, że nawet najbystrzejsze oczy by Cię nie wypatrzyły. Nic dziwnego więc, że orkowie przeszli, nawet nie podejrzewając, że ktoś jest w tunelu. Minęli Cię i wyszli. Usłyszałaś jeszcze kilka zdań na temat Melkora (ewidentnie by mu się nie spodobały) ale już Cię to nie obchodziło. Cichcem zbiegłaś w dół, w głąb tunelu.

***

Znalazłaś się w ciemnym, ponurym miejscu. Był to długi, ciemny korytarz z kilkoma przejściami w prawo lub w lewo. Tak jak na moście czuć było obecność miliona istot, tak tu czuć było chłód, ciszę i martwotę. „Jestem pewna, że teraz trafiłam do lochów." Stwierdziłaś chowając mapę za dekolt „A tak po za tym to zjadłabym coś...". Bez zbędnego marnowania czasu, skierowałaś się do pierwszego przejścia. Zatrzymałaś się tuż przy żelaznej, grubej kracie. Zaraz za nią była wnęka w której kącie siedziała skulona postać. Czy to elf? Podeszłaś bliżej. Postać poruszyła się i spojrzała na Ciebie. Zobaczyłaś jej jasne, błyszczące oczy i jeszcze jaśniejsze włosy, opadające na ramiona.

- Jak Ci na imię? – zapytałaś.

- Nuinela, córka Ednaella.

- Długo tu jesteś - zapytałaś podchodząc do krat.

- Nie długo - odpowiedziała nieśmiało.

Pod kratami leżała miska z czerstwym chlebem i czymś co wyglądało na ochlap mięsa.

- Co to jest - zapytałaś

- To jest mięso, chyba z barana.

- Z Barana? Widzę, że nieźle was tu karmią, myślałam że dostajecie gorsze żarcie.

- Dostajemy odrobinę lepsze, ponieważ naszym strażnikiem jest człowiek, nie ork. - powiedziała wpatrując się w Ciebie.

Przez dłuższą chwilę zagapiłaś się w miseczkę. Właśnie sobie uświadomiłaś co chciałaś zjeść. Mięso. Nie było Twoim zwyczajem objadać się drobiem, wołowiną czy jakimkolwiek innym rodzajem mięs, w dodatku wcale nie byłaś głodna. Po prostu chciałaś coś zjeść. Spojrzałaś na elfkę. Patrzyła na Ciebie zagadkowym wzrokiem.

- Czy dasz mi... - zacięłaś się.

Nie wiedziałaś jak to powiedzieć. Pytać więźnia o to by oddał Ci jedzenie?

- Czy wymienisz się ze mną... Tym? - wskazałaś na misę. - mogę Ci przynieść coś z kuchni.

Elfka kiwnęła głową.

Za parę chwil wróciłaś z kilkoma świeżo upieczonymi bułkami, które znalazłaś w kuchni.

- To dla Ciebie - przysunęłaś do talerz do kraty.

Elfka uśmiechnęła się w podziękowaniu. Gdy tylko dostałaś do rąk miskę, sprobowałaś mięsa. Było w nim kilka drobnych kamyczków, ale samo w sobie było pyszne. Widać strażnik miał miękkie serce, że tak dbał o więźniów. Nie oglądając się na nic zjadłaś cały kawałek. Ale kiedy skończyłaś zaczęłaś podejrzliwie patrzeć na elfkę, która nie spuszczała z Ciebie wzroku.

- Chyba nie masz mi za złe, że Twoją kolację?

Elfka pokręciła głową. Wzięła jedną bułkę i zaczęła ją skubać, wciąż się w Ciebie wpatrując.

- Co się tak na mnie gapisz? - zapytałaś obruszona.

- Próbuję sobie przypomnieć skąd Cię znam. I jeśli nie jesteś córką Elly to ja jestem człowiekiem.

Uśmiechnęłaś się.

- Więc jednak ktoś o mnie pamięta. Myślałam, że zostałam całkowicie zapomniana.

- Ja Ciebie znam. Twoim bratem jest Ciemność, a Twoją matką Noc. - zaczęła wymieniać nic nie wspominając o tym, że dowiedziała się o tym z księgi, która zakurzona stała na honorowym miejscu, jako źródło wierzeń i legend.

 Nie wiedziałaś o tym więc patrzyłaś na nią z nowym podziwem i z zainteresowaniem.

- Jeszcze raz, jak się nazywasz? - zapytałaś

- Nuinela.

- Podobasz mi się, jesteś kimś ważnym wśród swoich?

- Byłam kobietą która jako jedna z niewielu potrafiła przewidywać przyszłość.

- Byłaś wróżbitą?

- Nie nazwałbym tak tego. Potrafię powiedzieć co może się stać w niedalekiej przyszłości ale i to nie zawsze się sprawdza, bo przyszłość zmienia się wraz z czynami jakie popełniamy. Ale niewiele osób w nie wierzy, bywa, że przepowiednie się nie sprawdzają...

- Mądre słowa. Jest coś co mogłabyś mi przepowiedzieć?

- Nie przepowiedzieć, ale mam dwie teorie które chciałabym sprawdzić. Po pierwsze... Co to za bransoletka?

- To prezent.

-... Czuje od niej napływ energii, wcale nie dobrej. Sugerowałabym, żebyś nosiła ja jak najrzadziej.

- Mhmm - skrzyżowałaś ręce na piersi.

Wcale nie zamierzałaś zdejmować czegoś tak ładnego i cennego, tylko dla tego, że elf coś czuje.

- A druga sprawa...Mogę Ci zadać pytanie?

Przekrzywiłaś głowę nie wiedząc o co może jej chodzić.

- To będzie dość osobiste pytanie... I ciężko je zadać tak bezpośrednio... Ale chcę po prosty zapytać czy Ty jesteś w ciąży?

Przez sekundę pytanie do Ciebie nie dotarło. Patrzyłaś na nią, czekając na pytanie które ma zadać, ale kiedy w końcu zrozumiałaś co to było za pytanie prychnęłaś wymuszonym i nerwowym śmiechem.

- Ja w ciąży?! Pff

- Pytam się - mówiła spokojnie elfka - bo sama mam dwoje dzieci. Wiem jakie są symptomy. Przecież nie bierze się jedzenia więźnia bez powodu, a i ciało się zmienia.

- Wróć, twierdzisz że przez to że zjadłam Twoje żarcie, wnioskujesz że jestem w ciąży?

- Nie. Ale czy miewasz nudności?

Milczałaś.

- Czy wydaje Ci się, że odrobinę się zmieniłaś lub nabrałaś kształtów?

Patrzyłaś na nią z kamienną twarzą.

- Nie miewasz czasem dziwnych bólów brzucha?

- Nie. - zaprzeczyłaś

Chciałaś jeszcze coś dodać na potwierdzenie swoich zaprzeczeń, ale głos uwiązł Ci w gardle. Gdyby ktoś teraz podszedł i Cię zapytał o czym myślisz, nawet byś mu się odpowiedziała. Po prostu zastygłaś w bezruchu.

- Wybacz, ja... ja nie chciałam Cię urazić - spanikowała elfka - jak mówiłam moje umiejętności nie są niezawodne...

Spojrzałaś na nią spod byka. Nic nie mówiąc zawróciłaś i jak najszybciej wyszłaś z podziemia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top