16. Wizja

- A Ty skarbie? - zapytała Qunei - Po co ty przyjechałaś? Co byś chciała dostać?

- Mi nic nie trzeba - powiedziałaś skromnie.

Qunei uśmiechnęła się i zmrużyła oczy. 

- Jesteśmy same, możesz mi powiedzieć.

- Właściwie... to słyszałam, że przepowiadasz przyszłość. Ale Sauron odradzał mi, bo... - zacięłaś się - są rzeczy, których lepiej nie wiedzieć.

- A może właśnie będzie można im zapobiec?

Zawahałaś się. Nie wiedziałaś jak to rozumieć. W końcu jesteś tu by pomóc Quentim, być może usłyszałabyś coś dzięki czemu zdołasz ich uratować? Lecz Sauron ostrzegł Cię, że wróżby Qunei są podchwytliwe i mogą być niebezpieczne. Mimo to uważałaś, że Sauron starał się Ciebie zniechęcić, abyś nie dowiedziała się co Cię czeka. Może myśli, że z przepowiedni dowiesz się o planie Morgotha, innym niż Ci przedstawiono? To było wielce prawdopodobne. "Mniejsza co On mówił, chcę poznać przyszłość Quentich i może nawet swoją?" pomyślałaś. Chciałaś to powiedzieć Qunei, lecz nim zdążyłaś cokolwiek szepnąć, kobieta uśmiechnęła się zwycięsko i ruszyła w przeciwny, nieoświetlony kąt pomieszczenia. "Nie przyzwyczaję się do tego" westchnęłaś i poszłaś za nią.

Okazało się, że "pokój" wcale nie był tej wielkości na jaką wyglądał. Szłaś w głąb ciemnego korytarza nie wiedząc co Cię czeka. Kobieta zatrzymała się i zapaliła drugą, jeszcze mniejszą świeczkę, którą zaraz odłożyła na małym metalowym stoliku. Stolik był zakryty fiołkowym obrusem. Gestem dłoni wskazała Ci miejsce po swojej prawej stronie. Qunei jednym ruchem ściągnęła obrus. Blat stolika okazał się jednym lusterkiem,który na razie jedyne co odbijał to niknący w ciemności sufit. Czarodziejka spojrzała na Ciebie. Poczułaś lekkie ukłucie na czubku głowy, a ona już okręcała w palcach Twój /kolor/ włos. 

- Jeśli wróżba ma dotyczyć Ciebie, lub Twojej działalności, muszę mieć coś Twojego. - wyjaśniła 

Pokiwałaś głową, ale niekoniecznie Ci się to spodobało. Qunei położyła włos na lusterku i powiodła wokół niego rękami. Na lustrze pojawiła się mleczna mgła. Zaciekawiona pochyliłaś się nad nim. Zaraz z mglistej powierzchni wyłonił się obraz.

Zobaczyłaś postać na koniu, postać o jasnych włosach w ciężkiej, czarnej szacie. Tuż przed kopytami konia leżała drobniejsza postać o jasnej skórze, ubrana w zwiewne, zielonkawe szaty. 

- Czy to elf? - zapytałaś spoglądając na kobietę, lecz ona (mimo, że z pewnej odległości) nie odrywała wzroku od wizji. 

Gdy ponownie spojrzałaś na lustro, ukazała się polana. Siedział na niej wojownik. Głowę miał schowaną pod hełmem o świetlistym godle nie wiadomego pochodzenia. Miał na sobie czarno-białą zbroję. Trzymał w ręku kiść winogron. Widziałaś, że za każdym razem gdy zjadł jeden owoc, jego zbroja robiła się jaśniejsza. Próbowałaś go rozpoznać, ale zanim zdążyłaś dokładniej mu się przyjrzeć obraz znów się zmienił. Pojawiło się kilka postaci tańczących wokół malutkiego ogniska. To na pewno byli elfowie, w białych długich szatach. Ten obraz trwał najdłużej, a im dłużej na niego patrzyłaś tym bardziej czułaś dziwny niepokój, jakby coś strasznego miało się zaraz stać. Lecz obraz znów się rozmył. Myślałaś, że poczujesz ulgę, ale następna wizja przyprawiła Cię o uczucie strachu, którego nie potrafiłaś wyjaśnić. W lustrze zobaczyłaś niemowlę, zawinięte w czarne szaty, a na głowie miało koronę z jednym świecącym klejnotem.

- Boże - wykrzyknęłaś odsuwając się od lustra - Co to ma znaczyć?

Czarownica zakryła lustro obrusem.

- Spokojnie [T.I.], nic się nie stało. Te przepowiednie są chwiejne i łatwo mogą ulec zmianie. 

Wzięłaś głęboki wdech. Uczucie strachu minęło, lecz wciąż nie znałaś jego przyczyny.

- Przepraszam, nie wiem co mnie napadło. 

- Nic się nie stało. - kobieta podeszła i wzięła Cię za ręce - Nie wiem co oznaczają te wizje, ale postaram się dopomóc Tobie jak tylko mogę. 

Kiwnęłaś głową.

- A teraz chodźmy - zaczesała Ci włosy za ucho - Pożyczę Ci płaszcz. Podobno ma padać. 

-Dziękuję Ci. Jesteś niesamowitą czaro... - urwałaś

Kobieta zacisnęła zęby i skrzywiła się.

- Chciałam powiedzieć zielarką. - zakryłaś usta.

- W porządku - powiedziała z naciskiem - Nic nie szkodzi, ale następnym razem uważaj na dobór słów, bo ktoś inny może Ci nie wybaczyć tak łatwo...

***

Czekałaś na dole. Sauron właśnie zszedł z drabinki.

- Co teraz?

- Idź po swojego konia, powinien być tam - wskazał gęste krzewy przed Tobą - Ja idę znaleźć swojego. Dogonię Cię. - I Sauron zniknął między drzewami.

Ruszyłaś przed siebie, depcząc po kępach roślin. Przez ten czas zastanawiałaś się nad sensem wróżby. Jedno czego byłaś na 100% pewna to tańczący elfowie. Czy oznaczało to pokój? Raczej tak, a reszta? Postać zabiera przez jeźdźca, wojownik z winogronami i... "Dziecko?" zatrzymałaś się w miejscu "Czy to był Melkor? Miał koronę z Silmarillem... A może jego dziecko? Lub... Ech! Nic się nie zgadza!". Otuliłaś się szczelniej futrem z owczej skóry i ruszyłaś dalej. Zastałaś Belly dokładnie na tym samym miejscu gdzie się z nią rozstałaś. Gdy Cię zobaczyła zarżała wesoło. Podeszłaś do niej i chciałaś odwiązać ją od drzewa, ale spostrzegłaś, że koń jest objuczony dwoma skrzyniami pełnymi szklanych fiolek. Wzięłaś jedną do ręki, a potem spojrzałaś na resztę. Każda z nich była oklejona etykietą "szczęście". Uśmiechnęłaś się do siebie i odwiązałaś konia. W tej samej chwili przyszedł Sauron. Szedł za nim wysoki koń o brązowej sierści i czarnej grzywie.

- A gdzie tamten? - zapytałaś

- Poszedł sobie - wzruszył ramionami - Qunei pożyczyła mi jednego ze swoich.

- W takim razie jedźmy już...







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top