13. Dwa Ogniska

Słońce zbliżało się ku zachodowi. Przed wami zamajaczył ciemny cień. Zbliżaliście się do czarnej ściany lasu wielkimi krokami.

- Przenocujemy tutaj, pod drzewami? - zaproponowałaś.

- Czemu nie chcesz jechać dalej?

- Jestem zmęczona. Nie chcę ryzykować zaśnięcia na końskim grzbiecie, jeszcze się stoczę w jakieś chaszcze i...

Sauron spojrzał na Ciebie krzywo.

- Dobra, jak sobie chcesz, ale o świcie ruszamy dalej.

Zeskoczyliście z koni i podeszliście pod pierwsze drzewa. Były to ogromne sosny z tak rozległymi gałęziami, że splatały się nawzajem. Przywiązałaś Belly w pobliżu miejsca w którym chciałaś rozpalić ognisko. Gdy się odwróciłaś, zobaczyłaś jak Sauron zbiera suche patyki porozrzucane dookoła.


- Potrzebujesz światła? - zapytałaś przekrzywiając głowę.

- Ja nie, ale wiedziałem, że i tak będziesz się o nie prosić. - powiedział Majar i rzucił wiązkę na ziemię

- Tak, tak, ale o ogień nie będę się prosić. Sama umiem go rozpalić.

- To pokaż?

Podeszłaś do kupy drewna i odrzuciłaś włosy z twarzy. Skierowałaś dłonie w stronę gałązek i wypowiedziałaś cztero-sylabowe zaklęcie. Z palców błysnęła błękitna nić. Gdy tylko dotknęła stosu, cały zajął się błękitnym płomieniem. Na ten widok Sauron zmarszczył brwi.

- Coś nie tak? - zapytałaś dumna z siebie.

- Ogień nie jest niebieski.

- Czepiasz się - machnęłaś ręką - Nie dość, że mój ogień jest ładniejszy to jeszcze lepszy niż zwykły.

- Założysz się? - Sauron wziął kolejną wiązkę gałęzi.

Przyłożył do nich srebrny pierścień z czerwonym kamieniem, który nosił na palcu wskazującym. Gdy tylko zabrał rękę, patyki zajęły się ciemno-czerwonym płomieniem.

- W porządku, sprawdzimy, który stos szybciej zgaśnie - powiedziałaś drzucając do ognia kilka suchych liści.

Sauron bez słowa usiadł przy swoim ognisku i zaczął wpatrywać się w jego płomienie.

- Właściwie - zaczęłaś sadowiąc się obok swojego ogniska - Zastanawia mnie dlaczego jedziesz bez obstawy. Myślałam, że Twoje ego wymaga co najmniej kilka setek.

- Myślałem nad tym - powiedział wciąż gapiąc się w ogień, ignorując Twoją uszczypliwość - ale stwierdziłem, że jeśli wyjadę incognito to wszyscy będą pracować jak gdyby nigdy nic. Inaczej mogliby się obijać, a nie przewidujemy żadnych opóźnień. Z resztą pewnie i tak już wiedzą że wyjechałem, bo między twierdzą, a mostem ktoś nie chciał milknąć.

- Po pierwsze, milczałam kiedy tylko mi o tym powiedziałeś, a po drugie nad czym pracujecie?

- Freünde... Nic interesującego, prototyp.

Skrzywiłaś się.

- Mógłbyś być mniej tajemniczy.

- Mogłabyś zadawać mniej pytań.

- Zamilknę jeśli mi jeszcze powiesz dokąd się wybieramy...

Po krótkim namyśle Sauron zapytał 'Znasz Quneię?'

- Pierwsze słyszę. - przyznałaś

- To wiedźma, która mieszka na bagnach. Zajmuje się wyrobem eliksirów, uprawą ziół i podobno przepowiada przyszłość.

- Świetnie, może coś mi...

- Nie. - uciął - Jej przepowiednie są podstępne i pełne kłamstw.

Uśmiechnęłaś się. Więc największy kłamca ostrzega Cię przed innym kłamcą?

- Ale podobno nawet najgorsze przepowiednie niosą ziarno prawdy, tak jak legendy.

- Być może. - Sauron oderwał wzrok od ogniska - W każdym razie jeśli masz zamiar słuchać jej przepowiedni to Cię ostrzegałem.

- Skoro jest taka podstępna to po co do niej jedziesz?

- Miałaś nie zadawać więcej pytań. - burknął Sauron - ale powiem Ci, że jadę do niej po brylant, który potrzebuję.

- Ja również chciałabym mieć brylant. - westchnęłaś - a na razie tylko błąkam się z Tobą po lasach.

- To ty doczepiłaś się do mnie, bo nie potrafisz usiedzieć w jednym miejscu. - Sauron położył się na plecach i zamknął oczy.

- Potrafię siedzieć w jednym miejscu, ale ciekawszym niż wasza twierdza. Dobranoc. - zakończyłaś rozmowę i obróciłaś się na bok. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top